w dormitorium na moje spóźnienie zareagował cały tłum Ślizgonów.
spojrzałam po twarzach współlokatorów.
- o co chodzi ?
- w pociągu byli dementorzy. - Cirispin znad gazety i ubłoconych butów opartych o podnóżek fotela zdał mi spokojną relację. jednak napotkał mój zdziwiony wzrok i zreflektował się odkłądając papier. - stworzenia żywiące się szczęściem, w najgroszym przypadku duszami ludzkimi. - widział na mojej twarzy wyraz charaktetrystycznego "O" - poza tym jest nowy nauczyciel Obrony przed Czarną Magią, jak co roku.
- aha. - stwierdziłam tempo. - dobrze wiedzieć. - rozejrzałam się po wszystkich. - a moje spóźnienie jest dziwne bo ...
- bo nie było cię na kolacji, bo szkoła została otoczona dementorami a ty nie znasz zaklęcia więc powinnaś trafić do Szpitalnego. wyliczył mi Draco.
- odezwał się wielce mądry. - odparłam. - Snape mnie przeteleportował. zadowoleni ? spytałam tłum.
wiedziałam że mają mieszane uczucia ale trudno.
weszłam na górę i spotkałąm szczebiot Pansy.
o rany ... a już zapowiadało się tak pięknie ...
niesłuchałam jej jak mam być szczera.
co jakiś czas mruknęłam "aha" albo "to fajnie" i tyle jej wystarczało.
w nocy zeszłąm na dół.
na kanapie siedział Cirispin.
za rok kończył szkołę.
tylko rok i go nie będzie.
kto by pomyślał.
osoba którą uważałam że zostanie w tej szkole na wieki
już za rok odchodzi.
- dobry wieczór. - dosiadłąm się do niego. - co porabiasz ?
- myślę. odparł tajemniczo.
- nad czym ? spytałam.
- nad tym kto da ci wycisk jak za rok mnie nie będzie i Markus też będzie się zwijał.
- weź przestań. - puknęłam go w ramię. - ty tu zostaniesz, prawda ?
- nie Kapturku, nie zostanę. - odpowiedział smutny. - wolałbym zostać wiecznym uczniakiem niż chodzić do pracy.
- to zostań. mówiłam coraz bardziej smutna.
- nie mogę.
- czemu ? spytałam patrząc mu w oczy.
- bo takie jest życie. tobie już dało jego pierwsza lekcję "nie dawaj po sobie skakać". - uśmiechnęłąm się słąbo. - a z rzeczy przyjemniejszych. - spojrzał na mnie zainteresowany. - pogodziłaś się z Malfoy'em, czyż nie ?
- no tak ... - powiedziałam obojętnie. - co w tym dziwnego ?
- nic. udał normalny ton.
- nie podoba ci się to ? - spytałam. - w końcu od początków chciałeś między nami zgody.
- nie liczyłem że do tego dojdzie. odparł spokojnie.
- kolejna lekcja życia. - uśmiechnęłam się. - nigdy nie osądzaj po pozorach.
wstałam z miejsca i zostawiłam Cirispina.
lekcja życia ... raczej powtórka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz