piątek, 2 października 2015

Miniatura No3

Hej !
Nie wiem jak to odbierzecie, ale zapewniam, że NIE JEST to dalszy ciąg bloga tylko seria gdybań na jego temat. Jeśli ktoś weźmie to za dokończenie po raz kolejny powtórzę, że NIE JEST to zakończenie, bo ono pojawiło się w Epilogu. 
Nie wiem czy się Wam to spodoba, jednak oto kolejna, ciut przydługa, miniaturka na tym blogu. 

Tym razem są to losy Ignis i Dracona, jeszcze przed urodzeniem się Scorpio.


O~~^*^~~O 

Stałam na wzgórzu, czekałam razem z Draco na pojawienie się zleceniodawców.  
- Spóźniają się. - Stwierdził patrząc na zegarek po raz enty.
- Wiem, czuję to. Może, cholera, nie powinniśmy brać tego zlecenia ? - 
- Po tylu latach masz wątpliwości ? - Zdziwił się. Ktoś się aportował, ale to nie byli zleceniodawcy. To byli najemnicy. 
Rzucili się na nas, Draco wziął ich wszystkich na siebie kiedy wyrwał mnie z ich uścisku. 
- Leć ! - Rzucił. Co dziwne, łowcy nagród nie wrócili do mnie, chcieli jego wykończyć. Mnie jedynie trzymali, ale nie mogłam się wyrwać, jakimś cudem nie potrafiłam. Mogłam jedynie patrzeć. - Ignis, leć ! - 
Wybiłam swoje żywe łańcuchy, ale w Draco już jego oprawcy zdążyli wbić srebrne noże tak, że wyglądał jak jeżowiec. Wyjęli je wszystkie na raz i zniknęli. 
- Draco ... - Siedziałam obok niego. - Kochanie ... - 
- Znajdź szczęście. - Wymamrotał ciężko. - Wiedziałaś, że coś na mnie czyha. Ostrzegałaś. - 
- Wiesz, że cię nie zostawię. - Patrzyłam na niego kompletnie nie gotowa na jego odejście, na jego śmierć. Miałam w oczach łzy, a nie mogłam nic zrobić, bo Żniwiarz nie mogła odwracać losów. 
- Nie możesz mnie wskrzesić. Znajdź szczęście. - Powtórzył i zgasł. 
Pocałowałam go po raz ostatni i teleportowałam się śladem jego oprawców. Trafiłam do kanałów. 

- No, ten wilczur już gryzie tylko piach. Można się na nią zasadzić. - Zaczął jeden z nich.
- Chcesz zabić Śmierć ? Dobrze się czujesz ? - 
- Co nam to szkodzi ? Przejmiemy jej obowiązki. A kolejnego bachora, który by się nadawał, zabijemy. Będziemy nieśmiertelni. - 
- Niby jak chcesz to zrobić, co ? - 
- Tak jak jej kochasia. - 

- Nie wyjdzie wam to. - Uprzedziłam i wybiłam ich w pień. Kanały były we krwi, tak jak moje ubrania, ciało i serce.
Jako Żniwiarz nie miałam prawa zmieniać losów, czy wskrzeszać jeśli nie było to pisane ludziom. Więc nie mogłam nic poradzić na śmierć Draco, choćbym nie wiem jak chciała.

Deportowałam się do Malfoy Manor. - Przepraszam, że zakłócam państwu spokój. - Zaczęłam. 
Lucjusz i Narcyza spojrzeli na mnie zaskoczeni, ale i wystraszeni. - Co się stało ? -
- Zasadzka. Oni ... Oni ... Zabili Draco. - Znowu płakałam. - Jedyne co mogłam zrobić to go pomścić, ale jeszcze tej sprawy nie domknęłam. Przepraszam. To moja wina. - 
Narcyza i Lucjusz byli w nie mniejszym szoku niż ja. - To nie twoja wina. - Matka Draco mnie przytuliła. - To nie twoja wina. - 
- Ostrzegałam go, że coś chce go zabić, ale ... - Urwałam hamując łzy.
- Dracon nie chciałby twojej rozpaczy. Znasz go. Chciałby, żebyś była szczęśliwa. - 
- Czy mogłabym ... Tu na chwilę zostać ? - 
- Oczywiście. - Poszłam na górę i rzuciłam się na jego, na nasze a teraz moje, łóżko. 

Wyrzuciłam z szafy jego ubrania, rozłożyłam je na kołdrze. Płakałam i w tym wszystkim wszelkie jego czy nasze zdjęcia też wylądowały na tej kupie, w którą się zakopałam. 
- Draco ... - Mamrotałam to imię jak mantrę. - Draco ... - Patrzyłam na to wszystko rozbita. Nie miałam pojęcia co ze sobą zrobić. Ktoś pojawił się za moimi plecami. - Draco ... - Duch mnie odwiedził. Pogłaskał mnie po policzku.
- Mogliśmy zniknąć, a ty wiedziałaś i mówiłaś mi o moim losie. Znajdź szczęście a ja będę z tobą szczęśliwy. -
- Ale ... Ale bez ciebie ... - Położył mi palec na ustach.
- Znajdziesz. Nie płacz, wiesz, że nienawidzę kiedy płaczesz. Zrób to dla mnie. - Zagryzłam wargi i pokiwałam głową. On leciutko się uśmiechnął i zniknął.
Przez drzwi ktoś wpadł. Ten ktoś mnie mocno przytulił.

- Kastiel ... - Wymamrotałam i wtuliłam się w niego, wręcz wczepiłam. - On ... On nie żyje. -
- Wiem. - Potwierdził cicho. - Przykro mi. -
- Kastiel ... - Pogłaskał mnie po głowie, czekał cierpliwie aż skończę płakać. - Musimy go pochować. -
- Zabierz mnie ze sobą tam gdzie się to stało. Pomogę ci. - Deportowałam się z miejsca na wzgórze. Jednak niczego nie było. Jedynie kartka, którą Kastiel miał pod butami. Podniósł ją i przeczytał. - Mori zabrała go do siebie razem z jego ciałem. -
- Ale nadal trzeba upamiętnić go ... -
- Wiem. Ale to jutro. Dzisiaj chodźmy stąd. - Zabrałam go tam, gdzie on chciał się pojawić. Czyli do jego mieszkania. - Zostań tutaj kilka dni. Musisz się uspokoić, poukładać to sobie. -
- Wiem ... - Westchnęłam. - Ale ... Ale on był całym moim światem. Czuję się tak, jakby coś we mnie umarło. Draco był ... Był moim szczęściem. -
- Wiem. - Kastiel objął mnie ramieniem i wtulił do siebie. Albo sama się w niego wtuliłam. - Herbaty ? -
- A masz może coś mocniejszego ? -
- Proszę. - Postawił przede mną szklaneczkę whisky. Powoli ją wypiłam patrząc pustym wzrokiem w ścianę.

Kolejnego dnia obudziłam się na kanapie, na kolanach Kastiela.
Sama nie wiedziałam kiedy zasnęłam.
- Dzień dobry. - Przywitał mnie zdziwiony najwyraźniej moim widokiem. - Jak się czujesz ? -
- Jakoś. - Odpowiedziałam i podniosłam się. - Dobra, nie zatrzymuję cię, bo pewnie twoja dziewczyna się wkurzy jak mnie zobaczy. -
- Jestem sam. - Odpowiedział prosto.
- Znowu ? - Spytałam z wyrzutem. - Czemu wszystkie fanki się do ciebie kleją, ale jak już ma być poważnie to spieprzają ? Przecież jesteś świetny. -
- Najwyraźniej nie na długo. - Roztrzepał ręką włosy i spojrzał w telewizor. - Muszę iść do fryzjera ... -
- Po kij ? Chyba nie chcesz ściąć włosów !? -
- Nie. Farba. -
- Pff ... Kup farbę to ci to ogarnę. - Wzruszyłam ramionami.
- W zamian za ... -
- Za nic. - Odpowiedziałam. - Proszę cię, jesteś moim bratem i przyjacielem. Jednym z niewielu żywych przyjaciół. Nie będę za głupią farbę nic chciała. -

- A miejsce w zespole ? -
Westchnęłam. - Niech zgadnę. Wokalistka cię spławiła to ty spławiłeś ją ? -
- Nie ja. Spade. -
Nie wiedziałam czy się śmiać, czy płakać. - Ile masz do kolejnego koncertu ? -
- Dwa miesiące. -
Zasłoniłam dłonią oczy. - Dobra. Wypiszę się z quidditcha, bo bez Draco siedzenie tam nie ma sensu. -
- Nie musisz ... -
- Muszę. To moja decyzja. - Szybko nakreśliłam list i wysłałam do Markusa. Od razu również dostałam odpowiedź. Niechętnie, bo niechętnie, ale zgodził się na moje odejście. - Cały czas mam teraz dla was. Jeśli się mam na coś pisać to tylko po całości. -

- Jak chcesz. - Kastiel wycofał się dyplomatyczną odpowiedzią. - Ale gdzie będziesz mieszkać ? Mieszkanie na Camden sprzedałaś ... -
- Owszem. Znajdę sobie coś, spokojnie. Jeszcze jestem postrachem Nokturnu. - 
- Czemu użyłaś słowa "jeszcze" ? - Zmarszczył brwi i nos w swój charakterystyczny sposób.
- Bo zniknę jak tylko zaczną mnie próbować sprzątnąć. Sfinguję swoją śmierć, będę mieć spokój. I zacznę wszystko od nowa. -
Mina chłopaka wyrażała mieszankę zaskoczenia, niezrozumienia i chyba też podziwu.
- Ale to było całe twoje życie ... - Zaczął kiedy już odzyskał mowę.
- Moje życie tam nie ma już sensu. Czas zwinąć interes. - Wzruszyłam ramionami. - Powinnam jednak powiedzieć rodzinie Draco, że będę jednak żyć i wieści o mojej śmierci to plotki dla Nokturnu. -
- Napisz im to. Co za problem. -
- Nie umiem teraz spojrzeć Narcyzie w oczy. Zawiodłam ją. -
- Nie mogłaś go ocalić. Wiesz przecież. - Odparł na mój powrót do chandry.
- Wiem. Ale ... Ale ona na to chyba liczyła. Nie wiem czy jeszcze chce mnie oglądać. -

- Na pewno. -  Usłyszałam głos Lucjusza. - Nie możesz się obwiniać za coś czego nie miałaś prawa zmieniać. - Położył mi dłoń na ramieniu. - Mimo to nadal jesteś naszą córką. Jeśli nie masz gdzie mieszkać możemy cię przyjąć, żaden problem.  -
- Nie. Chcę zniknąć ze świata magii. To moja ostateczna decyzja. -
- Dobrze, nie możemy cię zatrzymać. - Odpowiedział dosyć zaskoczony. - Jednak wiedz, że jak tylko będziesz chciała nas odwiedzić masz ku temu pełne prawo, a nasze drzwi zawsze będą dla ciebie otwarte. -
- Dziękuję. Tato. - Pożegnałam go i zniknął.

Kastiel spojrzał na mnie. - Trzy, dwa ... - Wtuliłam się w niego. - No, już. - Poklepał mnie po plecach.
- Przepraszam Nie powinnam ... -
- Nic się nie stało. - Spojrzał na mnie życzliwie. - Wiesz, że nie takie rzeczy ... - Zamilkł na wspomnienie tego, co razem robiliśmy kiedyś. Ale to była przeszłość.
- Kastiel ... - Wyczułam obecność Draco. - Może nie wspominajmy tamtych czasów. -
- Nie wiem czy to możliwe. -
- Czemu ? -
- Bo ja chcę o nich pamiętać. -

- Nie rób z siebie idioty. - Usłyszeliśmy ducha. Draco przemawiał do Kastiela. - Wiem, że będzie z tobą szczęśliwa, więc nie spierdol tego. - I zniknął.

- Myślałem, że nie mogą się pokazywać. -
- Bez pozwolenia nie mogą. - Sprostowałam. - Nie wiem czemu on się tu pojawił. -
- Bo chce twojego szczęścia. - Odpowiedział mi Kastiel. - Chodź. Zrobię ci kawę. -
Pokiwałam głową i wypiłam czarny napar z ziaren jednym haustem.
Pora zacząć wszystko od nowa.