piątek, 22 sierpnia 2014

Rok VII Rozdział III Żyjemy Londynem, Nieprawdaż ?

wieczorem obudziłam się obok Draco.
- skarbie, wstawaj. dziewiętnasta. - puknęłam go w ramię. Spojrzał na mnie szczęśliwy. Z ulgą i wdzięcznością. - chcesz odwiedzić jedno miejsce ?
- tak.
- to się przebieraj, bo idziemy w klub. 
Draco zajrzał do swoich rzeczy, ja poszłam do łazienki ze swoim kompletem. 
Sukienka długości tuniki, krótkie spodnie pod to, ciut krótsze niż materiał góry, no i legginsy. 
Draco też prezentował się zabójczo. 

Teleportowałam nas w zaułek niedaleko "Ukąszenia". Przeszliśmy przed szeroko otwarte drzwi.  Od strony podwyższenia z barem i krzesłami przeszło morze zainteresowanych spojrzeń. Większość to mugole. Słodkokrwiści.
- nie przypominając o otwartym barze i bufecie. Rzuciłam cicho do Dracona który chłonął widoki jak gąbka.
Zajęłam jedyne dwa wolne krzesła a na miejsce po mojej prawej od razu wprosił się Draci.
- no to może chcesz się czegoś napić ? zagadał jakiś czarnowłosy. twarz wydawała mi sie znajoma.
- krwawą Mary. Rzuciłam do barmana.
- zapłacę. Zaoferował się tajemniczy chłopak.
- ona ma tu otwarty nieograniczony kredyt. Podryw na drinka ci nie wyjdzie. Zagadnął go barman i postawił przede mną drobny kieliszek z krwią. Wiedział jak należy się obchodzić ze specjalną klientelą.
- poza tym nie jestem tu sama. Dołożyłam się i upiłam łyk.
- to z kim ? z powietrzem ? zaśmiał się odważny.
- pudło kochasiu. Ze mną. Draco mnie objął jak tylko wypowiedział to zdanie.
- oj bo ci uwierzę. Każdy może sobie objąć taką dziewczynę. Zaparł się.
- skarbie ... Draco na mnie spojrzał.
- wolę miano kicia. Przypomniałam mu.
- w takim razie kiciu daj mi całuska.
- wiesz co myślę na temat pokazów. Odpowiedziałam mu.
- no proszę. Ten jeden raz. Próbował się przymilić.
- stary widzisz że nie chce. W sumie nie dziwię się. Nie masz wyglądu. Ten idiota to podważył.
- powtórzysz ? spytałam przez zaciśnięte zęby.
- że ten idiota nie jest przystojny ? spytał retorycznie.
Pocałowałam Draciego. Zrobiłam to na oczach tego lalusia i na jego oczach również uległam dotykowi Dracona.     - kiciu.
- mrr. Mój arystokrata.
- no to skarbie chodź zatańczyć. Draco próbował mnie zgarnąć od natrętów.
- z chęcią.
Z głośników płynęła sobie Kat de Luna i to jeszcze jeden z ulubionych tytułów. « Whine up ». takie tam lekkie.
- no widzę nową twarz. Pora rozkręcić imprezę. DJ jak zawsze umilał nam czas krótkimi tekstami a przez większość czasu szukał potencjalnych występujących.

Tańczyć z Draco. Rzecz cholernie bezcenna a szczególnie do takiego numeru. mogłam go nakręcać i to bez przeszkód a on w cholernie perfekcyjny sposób sie odwdzięczał tym samym.  Ale przerwano nam sielankę i kuszenia.
- dziewczyna w kapeluszu. Chodź. Dla ciebie « Temperature ». DJ mnie zaprosił.
No i jak się tu nie zgodzić ???. Weszłam na podwyższenie a DJ’a korciło by wymówić moje imię. Ale miał siedzieć cicho.

Zwróciłam na siebie uwagę ? tak. Czy cholernie nakręcony Draci był na granicy ? oj i to poza od dawna.
Tańczyłam tylko dla niego i dobrze o tym wiedział.  
Co z tego ze publika była i szalała ? mnie obchodzi tylko Draci i jego reakcja. Mógł mnie oskarżać o cokolwiek chciał ale i tak wiedziałam że jest na resztkach wytrzymałości.  No ale święta nie byłam. Kusiłam.
Koniec piosenki i zmyłam się w tłum.

 - skarbie nie rób tak. Zaczął Draco. Ale wiedziałam swoje i to mi wystarczało.
- no dalej. Co mi zarzucisz ? spytałam prowokacyjnie.
- rozpalanie zmysłów i to nie tylko moich.
- tylko ty w tym klubie mnie obchodzisz. Zapamiętaj to. Odpowiedziałam.
- pamiętam. Ale chcę niegrzecznego pocałunku.
- znasz zasady.
- teraz mam ich dość. Zbyt ładnie wyglądasz. Szczególnie usta. Widać że już swoje się namyślał i narozwarzał.
- jeszcze ładniej będą wyglądały w połączeniu z twoimi.
- wiem to kiciu. Tylko obliż je. To jest moja jedyna prośba. Odparł.
- zbyt wiele ludzi naokoło.
Pociągnął mnie w cień niedaleko baru. – a teraz ? teraz jestem tylko ja.
- nieładnie tak nakręcać nerwy półwampira. Jedno wypalenie zostało przerwane a jak Potter wychwyci kolejne ...
- chce języka mojej kici i to już. - Przyparł mnie do ściany. – tylko czy dostanę go po dobroci.
- moje słodkie zwierzę. – spełniłam prośbę. - Tylko drapieżnie. Wiesz ze uwielbiam twoją niepohamowaną dzikość.
- dostaniesz czego chcesz kiciu. Tylko otwórz usta i pokaż mi z czym będę się bawił.
- żądasz zbyt wiele.
- ty też mnie tak prosiłaś. Przypomniał mi.
Naciągnęłam jego koszulę i od razu pożałowałam. Materiał był o wiele cieńszy niz myślałam.
- dla mojej kici specjalnie na pieszczotki. Uśmiechnął się prowokacyjnie.
Ułożyłam głowę centymetry nad jego ramieniem. – no chodź. Daj mi swój dziki pocałunek. – pociągnęłam go do siebie równocześnie będąc niedaleko muru. – no już. chcę się z tobą lizać.
- jedno słowo. Stracił swoją cholerną złośliwość a razem z nią wszystkie swoje bariery. Przyparł mnie do ściany.
- koochaaniee.  Koniec kropka. Rzucił się na mnie i od razu zaczął pocałunek.

Jeszcze nigdy się tak nie zachowywał i nigdy nie był tak dziki. Jego ręce trzymały mnie w talii i kreśliły koła na materiale.
Tego nawet już nie da się sklasyfikować jako pocałunek. To były najczyściej pokazane pragnienia. 
Draco szukał mojego czułego punktu by móc mnie jeszcze bardziej podniecić ale niestety przy nim wszystko było jednym wielkim czułym punktem.   Odpowiadałam mu tym samym i starałam się dać mu więcej. Jeden górny guzik zrobił papa i teraz rozkoszowałam się zapachem jego skóry i perfum.
- czy zawsze musisz być tak słodka ? spytał sam siebie kiedy już się ode mnie odczepił.
- owszem. Bo jestem twoją kicią. Odpowiedziałam mu.
Udał że to do niego nie dotarło. - masz wybór skarbie. Albo zostajemy i przestajemy kusić albo wynoszę cię stąd na rękach a w domu przez resztę nocy będziesz zaciskać pięści.
- dlaczego miałabym zaciskać pięści ? spytałam lekko zaintrygowana jego wypowiedzią.
- bo będziesz musiała uważać by twój wielce kochany brat nie usłyszał nawet najmniejszego oddechu.  Szeptał mi do ucha.
- idziemy ale pod warunkiem że to na twojej koszuli będę starać się uspokoić.
- ściągnę ją jak tylko wejdziemy do pokoju. Obiecał mi Draco.
- o nie. Ja ją z ciebie ściągam.
- dobrze zerwiesz ze mnie ten materiał.
- zerwiesz ... to zbyt proste. – odrzuciłam tę metodę. - Będę ją powoli rozpinać i gładzić mięśnie mojego Księcia. Muszę uważać z twoim zapachem bo to narkotyk.
- skarbie ... jaka z ciebie niegrzeczna dziewczynka.
- czy kiedykolwiek byłam grzeczna ? spytałam go retorycznie.
- nie przypominam sobie. Ale nie narzekam na moją słodką kicię.
- mrr... przytuliłam się do niego.

Zatrzymaliśmy się przed wejściem. Moja uwaga została przykuta przez jednego ciemnowłosego wampira. Stanęłam w miejscu próbując znaleźć ukrycie. Po raz pierwszy od wielu lat spanikowałam. Po prostu spanikowałam.
- Draci ... to Aleksander. Spuściłam wzrok chcąc przejść niezauważona obok zimnokrwistego.
- on ostatnio był gejem. Odpowiedział mi cicho Śmierciożerca.
- najwyraźniej Blaise poznał swojego ex.  warknęłam w odpowiedzi cicho. 

- Ignis kotku co to za przekąska ??? – wampir wciągnął głęboko powietrze. – łamiesz zasady nie ładnie.
- czy nie zauważyłeś ze ona nie chce z tobą rozmawiać ? wciął się ostro Dracon.
- a ty to kto ? jej rzecznik ? zaśmiał się Aleksander.
- jej chłopak. Odpowiedział mu Ślizgon.
- wiesz kotku liczyłem że nie zwiążesz się z jakimś ulicznym magikiem po naszym rozstaniu. Rozumiem byłaś zrozpaczona ale żeby tak niski śmiertelnik ??? Jako przekąska owszem ale jako chłopak ??? wzdrygnął się Aleksander.
Wkurwiłam się. Guzik mnie obchodził jego wiek, siła czy pozycja. Musiał zapłacić.
Spoliczkowałam go tak że zatoczył się o kilka kroków w tył z zaskoczeniem. - nie nazywaj mnie « kotkiem ». to może robić tylko Draci.
- ska ... o przepraszam kiciu. To moja sprawa.
Puściłam to mimo uszu. – Aleksander przypomnę ci że to przez ciebie się rozeszliśmy i wbij sobie do tego swojego pustego łba że nic do ciebie nie czuję oprócz pogardy. Dotarło ? spytałam agresywnie.
- wiem że to moja wina kotku. Ale wiem też ze coś do mnie czujesz tylko to maskujesz i udajesz ze to uczucie jest kierowane do tego błękitnookiego lalusia. a Blaisey to przeszłość. rozstałem się z nim dla ciebie. 

* Draco *

Igni jest w stanie go sprzątnąć z tego świata za tego typu odzywki kiedy ja już się przyzwyczaiłem.    
Poza tym widziałem że ten cały Aleksander jest po prostu zazdrosny że Igni jest moją dziewczyną a nie jego.  Ale to nie powód by podkładać głowę pod topór mojej półwampirzycy.

- kiciu nie marnuj sił. Pamiętaj o obietnicach. Starałem się wybrnąć.
- pamiętam i je spełnię. Tylko ten idiota ma odszczekać.
- daj mu spokój bo tracimy czas. A każdą sekundę moglibyśmy poświęcić na pocałunek.
- przyjemna wizja. Nawet bardzo przyjemna kochanie ale wiesz że nie odpuszczę.
- z nim ? – Aleksander parsknął śmiechem. - wiesz kotku myślałem że jednak nie całujesz się z przekąskami. Poza tym jestem w stanie dać ci więcej niż ten magik.
- jasno dała ci do zrozumienia że masz się tak do niej nie zwracać. Poza tym doskonale wiesz ze nie chce z tobą być. I przy okazji czy ciebie nie powinno być w Mieście ? odpowiedziałem mu uprzedzając mój skarb.
- wygadany jest ten bank krwi. – uśmiechnął się wampir pokazując kły. – tobie nic do tego. Ani do mojej relacji z Ignis ani do miejsca mojego pobytu. Ale jak musisz wiedzieć przyleciałem tu specjalnie po to by ułożyć sobie sprawy sercowe.
- sercowe ??? – teraz to ja się krótko zaśmiałem. – nie masz serca skoro ją zostawiłeś, a jak widzisz Ignis się nie chce z tobą rozmawiać.
- dobrze ci radzę zostaw ją dla swojego dobra. Zagroził mi wściekły zimnokrwisty.
- nie zostawię jej. Nie dam jej skrzywdzić takiemu dupkowi jak ty.
- to lepiej spisuj testament. – próbował mnie uderzyć ale chybił o milimetry. Drugi cios był celny i poskutkował rozwalonym nosem a wampir jak tylko poczuł krew szykował się do dalszej bójki. – no pytanie jest to samo. Zostawisz ją ?
- nie. Uparłem się. Uderzył mnie w brzuch. Poczułem w ustach krew.
- Aleksander ty podły gnoju. Szukasz walki ? to stań z równym sobie.  Ignis się w to wmieszała. Już nawet nie była wkurzona. Wyszła z niej nienawiść.
- jesteś śliczna jak chcesz się bić. A pamiętasz jak kończyły się nasze pojedynki ?. bo ja tak.
- było minęło. Ucięła tę dyskusję Igni.
- no dalej kotku. Uderz. Sprowokował ją.
Uderzyła ??? nie. Kopnęła i to kilkakrotnie. I to w brzuch i klejnoty.  
Zauważyłem cholernie krótkie spodnie pod tą kuszącą tuniką. Czyli jednak nadal został jej ten nawyk.
 Aleksander pluł krwią i zwijał się z bólu. - i do cholery jasnej masz stąd spieprzać bo jak tylko wyczuję ze jesteś w gdzieś w moim pobliżu to zabiję. Rzuciła Igni na koniec na co wampir po prostu zwiał z podkulonym ogonem.

- skarbie ... jak ci się udało uniknąć tego pierwszego uderzenia ? zwróciła się do mnie z czułością.
- nie oddam cię. Powiedziałem jedynie co poskutkowało wypluciem krwi. Ignis wzięła oddech i lekko przygryzła dolną wargę.
- w pierwszym uderzeniu chciał w ciebie wbić nóż ale zrezygnował w ostatniej sekundzie. Tylko jakim cudem ?  ja potrzebowałam mega farta by mu się wywinąć a mój Książe ... mój Książę po prostu tego uniknął.
- skarbie ... zacząłem.
- tak ?
- ten idiota złamał mi nos i obawiam się ze nie będzie on prosty. Obdarzyłem ją informacją.
- zamknij oczka kochanie. Poprosiła mnie.
- nie pogryziesz mnie ? nie spijesz krwi ? wolałem się upewnić. Miała wybór albo podniecenie albo głód.
- fakt iż czekam na wypalenie nie oznacza że będę się zabijać o kroplę twojej krwi. Poza tym tak czy siak nie chcę jej próbować bo mogę zabić. Odpowiedziała mi zaskoczona.
- a pocałunek ?
- w pocałunku będzie góra 5 kropli. A to jeszcze przeżyję i nie będę zabijać.
- moja Księżniczka. Lekko się uśmiechnąłem i wykonałem to o co mnie prosiła. Poczułęm swędzenie na nosie.
- proszę bardzo. Znowu prosty jak dawniej. Igni odsunęła ode mnie jedną dłoń i podała mi lusterko.
- jak ty to ...
- nieważne skarbie. jeszcze jeden taniec i idziemy. Muszę ci wynagrodzić tę całą aferę. Odpowiedziała mi i wstała z podłogi.

* Ignis *

Wysyłam list do Miasta i mam wyjebane.
Ta sprawa ma trafić do Rady albo pisemnie albo ustnie.
To co zrobił ten idiota łamie wszystkie ustalenia porozumień i kodeksu. Musi za to zapłacić.

Draco powoli podniósł się z podłogi
Jednak Aleksander to nie najbardziej równy przeciwnik ale mu sie wywinął praktycznie unikając śmierci.
Musiałam mu to wynagrodzić i sprawić by przestał na chwilę główkować na ten temat.

Na parkiecie nie było żadnej pary która byłaby tak blisko siebie jak my.
 W drzwiach mignął mi wkurwiony na maksa Aleksander ale kiedy spojrzał jak dłonie Dracona mnie pieszczą w objęciach rzuciłam w niego nóż który trafił niedaleko jego głowy wbijając się w ścianę.
- skarbie nie tak ostro. Zaczepił mnie Draci po kolejnym poruszeniu się. Każdy nawet najmniejszy i najdelikatniejszy ruch odczuwaliśmy jako przyjemność.
- mówiłam że zabiję ? mówiłam. To po cholerę on przychodzi po śmierć. Odpowiedziałam spokojnie i jeszcze bardziej wtuliłam się w Dracona. A niech wampir paczy co mnie on obchodzi.
- przestań mnie nakręcać kiciu. Bo nie będę ci dłużny. Zagroził mi Ślizgon.
- a myślisz ze na co ja czekam ? chcę zobaczyć swojego kochanego chłopaka w tej nieposkromionej wersji.
- to chodź. Zgarnął mnie jeszcze odrobinę bliżej i zaczął robić z moich pleców płótno. Kreślił piękne obrazy na materiale.
- koniec psot. Zabieraj mnie z klubu bo niedługo będzie zbyt wielka publika.
- pocałuj mnie. Pocałuj i wyliż podniebienie. Poprosił mnie Draci.
- nie teraz. Nie teraz kiedy mam dość. Gdyby nie fakt że kontroluję blask oczu już dawno oświetlałabym cały Londyn.
- całuj mnie skarbie. Całuj. Nalegał wyraźnie odbiegając od najdalszych do tej pory posuniętej granicy.
- poproś. Ale ładnie.
- skarbie proszę cię zacznij mnie całować bo niedługo nie wytrzymam.
- pokaż usta. Skusiłam. No trudno on mnie namawiał ja jego też.
- weź je i spełnij fanaberie języka. Zbliżył się.
- specjalnie dla mojego Księcia.  Zaczęłam powolny pocałunek. Delikatnie i wolno pieściłam jego usta i język tylko dla przyjemności. Lepiej smakował kiedy się go zatrzymywało chociaż tak czy siak był słodki.
- proszę cię skarbie pokaż mi pazurki. Chcę je zobaczyć i posmakować tego ostrzejszego języka.
- wychodzimy. Zadecydowałam za niego.
- ale w pokoju będzie gorąco.  Albo groził albo rzucał złośliwość.
- zobaczysz. Odpowiedziałam i pozwoliłam się objąć.
Przy otępiałym Aleksandrze palce Draco poprosiły mnie o drobny ruch. Wykonałam prośbę a Draco sie uśmiechnął i pocałował mnie delikatnie w policzek.  Wampir patrzył na niego z zazdrością ale i smutkiem pomieszanym z bezsilną wściekłością. Nie mógł nic zrobić oprócz kontrolowania swoich odruchów bo mogłam zabić.

Na Grimmauld Place dotarliśmy w środku nocy ale straż i tak była. Dwóch nowych.
- przejście. Rzuciłam rozkazująco a młodzi z przestrachem zrobili miejsce. Nawet o te 5 kroków więcej jakby bali się że pluję jadem.
- nie tak ostro. chociaż rozkaz „całuj” chyba padnie dzisiaj nie raz. Wyszeptał do mnie Draco.
- zostaw coś na drogę. Nie wytrzymam dnia bez choćby najmniejszego buziaka.
- wiem kochanie. I specjalnie na tę okazję zostawię wypalenie.
- pięciogodzinne wypalenie … oj rozpieścisz moje podniebienie i język. A obiecywałeś nie wpuszczać mnie na sofy zbyt często.
- kto powiedział że to będzie sofa ? usiądziesz mi na kolanach i pobawisz się krawatem.  Odpowiedział mi Draci.
- mrr … na samą myśl o pocałunku chcę już się z tobą lizać.
- masz całą noc. Odparł zaczepnie.
- mam odrobinę inne plany niż tylko pocałunek. odpowiedziałam mu. A niech myśli.

Weszliśmy po cichu do pokoju. niby wszyscy spali ale i tak wiedziałam że czekają na pretekst by naśmiewać się z Draco.
Drzwi zamknęły się same. Padły formułki wyciszające i uniemożliwiające podsłuchiwanie. Nie chcieliśmy zostać nakryci przy pieszczotkach.
- no chodź kotku. Jest tu za gorąco. Czuję ze niedługo się ugotuję. Przywołał mnie do siebie Draco.
- spokojnie kochanie. – usiadłam na jego kolanach. Ale mając jeden pomysł zbliżyłam się do jego ucha. – radziłabym ci się jednak położyć.
- dlaczego ? spytał zainteresowany.
- bo będzie mi wygodniej. Lekko go popchnęłam.
- skarbie jaka jesteś niegrzeczna. Rzucił uwagę.
- cicho. – pogładziłam jego tors przez materiał. Mówi się trudno. Zmieniam koncepcję. – wiesz co teraz zrobię ? spytałam Dracona cicho.
- pocałujesz mnie ? odpowiedział z tą samą intencją którą miałam ja.
- błąd. – wyjęłam drobny nóż. – pobawię się.
- chcesz mnie pociąć ? lekko się wystraszył.
- przekonasz się. – przeciągnęłam palcami po linii guzików. – napnij mięśnie kochanie. Szeptałam do niego. Nadal pełen wątpliwości Draco wykonał niepewnie prośbę. Delikatnie przeciągnęłam ostrzem w tej samej linii po której wędrowały palce.
Na początku linia cięcia była niewidoczna ale kiedyś trzeba było go rozciągnąć. Rzuciłam ostrze w ścianę po prawej od drzwi. 
Teraz pogładziłam ciało ale nadal przez materiał. – czuję tu każdy mięsień a co będzie jak dotknę skóry lub jej posmakuję. Mrr … to będzie delicja.
- odrobinę się zapędzasz skarbie. starał się mnie sprowadzić na ziemię.
- ja ? - pochyliłam się nad nim i w baardzoo żółwim tempie zaczęłam rozpruwać materiał. Delikatnie kreśliłam wzory na jego ciele.  – ja chcę sprawić ci przyjemność. Nachyliłam się nad jego uchem.

* Draco *

Śliczna Ignis teraz jeszcze dodatkowo zaczyna zabawy.
Niedość że w klubie byłem bliski granic to jeszcze tuż przed szkołą moja Księżniczka serwuje mi tyle podtekstów i jeszcze więcej przyjemności że mogę się pożegnać z rozumem.   
Słodkie perfumy wisiały nade mną i korciły a do tego dochodził jej wygląd. Spełnienie marzeń.
- pozbawisz mnie głowy za nieprzyzwoity pomysł ? spytałem ją.
- potem. Teraz chcę posmakować skóry. Pocałowała mnie w szyję i położyła się obok. Najpierw tak czy siak kreśliła wzory patrząc na mnie rozmarzona.
- spróbuj kotku.
- mam taki zamiar. - Wyszeptała i po raz ostatni spojrzała mi w oczy. Widziałem w nich blask i to naprawdę silny.  - tylko ostatnie pytanie jest do ciebie. mam być grzeczna czy nie ? rozważała coś. Przez głowę przeleciały mi setki myśli ale odgoniłem je równie szybko.
- nie. Chcę żebyś miała z tego jak najwięcej. Masz być niegrzeczna.
- dobrze skarbie. przyłożyła usta do moich i lekko trąciła moje wargi swoim językiem.  Potem zaczęła przedstawienie.
Najpierw powoli i dokładnie obcałowywała szyję i również nie mogła sobie odmówić drobnej degustacji. Co pocałunek czułem jak zostawia po sobie ślady. 
Kiedy już i szyją się znudziła przeszła na mostek i coraz niżej przesuwała usta i siebie. Jedna linia. Tworzyła idealną linię prostą.
- całą pierś skarbie. chcę być cały w twojej słodkiej ślinie.  Bardziej poinstruowałem niż poprosiłem.
- twoje życzenie. Podniosła się i lekko dotknęła moich ust by potem powoli i bardziej dokładnie zająć się wybranym przeze mnie miejscem. 
Koniec.  Wsunąłem dłoń w dziurę w materiale na plecach i sam zacząłem jej dogadzać. Czułem zmianę jej oddechu i wiedziałem że jej się to podoba.
- no już kotku. Pocałuj mnie. Wiem że chcesz. Zachęciłem ją. Co dziwne zaczęła pocałunek ale kolejny leniwy i w powolnym tempie.  Tyle że nerwy domagały się czegoś więcej.
Pośpieszyłem ją na co odpowiedziała cichym westchnieniem i delikatnymi ruchami dłoni po moich ramionach.
Leżała na mnie i w tym samym rytmie oddychała. Czułem jak zmieniło się tempo a wydychane powietrze pieściło mnie po twarzy, z resztą Igni dostawała to samo w ramach rekompensaty. 
W końcu nie wytrzymałem i powoli rozerwałem tunikę mojej kusicielki.  Tyle że sam sobie „pogorszyłem” sytuację. Poczułem na sobie koronkę a aksamitna skóra po odrzuceniu strzępków materiału tuniki była jeszcze bliżej i jeszcze dodatkowo lekko się poruszała.
^ zwierzę. Moje dzikie zwierzę. ^ przesłała mi z jednym z cichych westchnień i ruchem języka na moim podniebieniu.
^ staram się kiciu. ^ odpowiedziałem.
^ ja spełniłam swój sen. Twoja kolej. ^ przekazała mi myślą Ignis.
^ daj mi się rozkoszować pocałunkiem. Ale tylko spróbuj go przerwać to nie będę miły. ^ odpowiedziałem jej.
^ miałabym przerywać tę delicję, tę przyjemność ? oj skarbeńku najpierw muszę nacieszyć się twoim smakiem ^
Powoli podnosiłem się. Igni równo ze mną się cofała do pionu nadal pieszcząc każdy nerw. Kiedy już moja dziewczyna siedziała mi na kolanach a jej chłodne ręce pieściły mi plecy to było jeszcze bardziej podniecające niż poprzednio.
Teraz mogłem zacząć myśleć nad tym jaką przyjemność jej sprawić. Mi było cudownie to i ona tego posmakuje.
W końcu i ona się nacieszyła smakiem moich ust. Chociaż i tak wiedziałem że czeka na wypalenie musiałem zaryzykować.
- nie sądziłam że zerwiesz ze mnie materiał. To było takie … mrr … niegrzeczne. Jesteś niegrzecznym chłopcem. Igni do mnie szeptała ale widziałem na jej twarzy zadowolenie. Podobał jej się pocałunek i wszystko co się do tej pory tutaj działo.
- ty już miałaś swoje 5 minut kochana. Teraz moja kolej. Odpowiedziałem jej.
- mrr … wiem skarbie. wiem. I nie mogę się doczekać.
- cicho kiciu. Cicho. Zabrałem jej głos.
- czego chcesz od swojej kici ? spytała patrząc mi w oczy i gładząc pierś.
- połóż się skarbie. połóż i zamknij oczy.
- daj mi koszulę. Przypomniała mi o słowach wypowiedzianych w klubie.
Podałem jej równo rozcięty materiał. - proszę skarbie. twój uspokajacz.
- obiecasz mi coś ? spytała kiedy się już położyła
- co takiego skarbie ? odpowiedziałem nachylając się nad jej głową.
- chciałabym się obudzić tak jak stracę przytomność. A z rana chciałabym żebyś przypominał mi i opowiadał o wieczorze.  W twój złośliwy sposób.
- z chęcią się z tobą podroczę skarbie. - odpowiedziałem jej i delikatnie pogładziłem łopatki.- tylko odwróć się do mnie twarzą. Padła moja kolejna instrukcja. Nie robiła zamieszania i przewróciła się. – pozwolisz że ci się odpłacę w ten sam sposób.
- czy pozwolę ? … - powiedziała jakby się zastanawiała. - to chyba oczywiste że nie mogę się doczekać. Twój słodki język na mojej skórze … mrr …
- to samo pytanie. Mam zachować pozory czy nie ?. oddałem jej pałeczkę.
- chrzań zasady. Jesteś mój. odpowiedziała mi błyskawicznie.
Widziałem że blask coraz bardziej się nasila i niedługo mogłaby oświetlić cały Londyn. Oznaczało to coraz większe podniecenie i mogłem być pewny ze nie będzie cicho.
Przelotnie się uśmiechnąłem widząc jej reakcję. W końcu sama chciała.
Powoli głaskałem szyję. Czułem jej oddech. Ale nie mogłem sobie pozwolić na zbyt szybki pocałunek. od zawsze chciałem słyszeć prośbę o drobne gierki.
- no i jak to jest być po drugiej stronie ? spytałem lekko złośliwie.
- cholernie przyjemnie. Masz takie gładkie dłonie …  już teraz wzdychała.
- tak ? … - spojrzałem na nią z wyzwaniem. Lekko pogładziłem skórę jej brzucha. – a teraz ?
- a to mi wmawiasz że kuszę. Podniosła głowę. Ale widziałem jak zaciska palce wokół materiału i jak go traktuje.
- bo to prawda skarbie. tyle że teraz moja kolej. I obiecuję że będę dla ciebie tak miły jak ty dla mnie. – po raz drugi nakreśliłem na jej ciele kilka linii na co ona napięła mięśnie. – no i ? miło jest być wystawianym na takie nerwy ?
- mrr … bardzo.  Spierała się.
- tak ? – kolejne wyzwanie na które Ignis odpowiedziała jedynie lekkim prowokacyjnym uśmiechem. – a co jeżeli … - rozłożyłem się na niej i nadal patrzyłem w cudne lśniące oczy. – czysto teoretycznie dam się ponieść i mój język będzie jeszcze dzikszy niż przy ostatnim wypaleniu a ty nie będziesz mogła mnie odepchnąć i powiedzieć „stop” ?
- co sugerujesz ? spojrzała na mnie z kolejną iskrą blasku w oczach która jeszcze bardziej nasiliła efekt.
- brak możliwości jakiegokolwiek ruchu i wypowiedzenia słowa.
- koniec. Kończ z gierkami bo do cholery zaraz nie wytrzymam.
- ja dopiero się rozkręcam kotku. Lekko podrapałem ją po brzuchu.
„uczeń przerósł mistrza.” Usta Ignis bezgłośnie wyartykułowały uwagę.
Lekko i na krótko się uśmiechnąłem. To będzie jeden z naszych najlepszych wieczorów. Obiecałem jej w duchu.
Delikatnie zbliżyłem usta do jej napiętej skóry. Po raz ostatni wypadało zapytać o zgodę.
Zauważyła mój wzrok. - całuj. - Zarządziła bardziej po swojemu Ignis. – całuj. Zreflektowała się.
- wyszepcz prośbę. poinstruowałem.
- całuj. proszę skarbie, całuj. Zmieniła ton na o wiele bardziej cichy i podtekstowy.
- całuj … - zaśmiałem się. – o nie. Ja będę smakował skórę i to w powolny i delikatny sposób. Jestem wyczulony na słodycz.
- rób co chcesz byleby twój język choć raz mnie dotknął. Skończyły się jej możliwości obrony i wszelkie granice. W końcu byłą moja.
- powtórz kotku. Mam wrażenie że się przesłyszałem. Namawiałem ją.
- rób wszystko co chcesz byleby ten arystokratyczny i wybredny język choć raz mnie dotknął. Powtórzyła. Nie znałem jej od tej strony ale to co powiedziała na mnie podziałało jak magnes.
- twój dotyk. – pocałowałem ją i od razu wychwyciłem ciche westchnienie i , ja chyba śnię, jeszcze bardziej skryty jęk.
Moja Igni. Moja słodka Igni ma przyjemność z mojego towarzystwa i pocałunków.

Nieraz chciałem ją taką zobaczyć i oczami wyobraźni owszem była rozpalająca zmysły ale na żywo miałem przed sobą moją kusicielkę która nie panowała nad emocjami i byłą jeszcze bardziej pociągająca niż w marzeniach.

- podoba się ? spytałem kiedy skończyłem jeden pocałunek. może i miałem mniejsze tempo niż ona ale za to dokładniej i delikatniej pieściłem jej ciało.
- cudownie. Wyszeptała bliska straty świadomości.
- mam do  ciebie jedną prośbę kotku. Tylko jedną i zacznę się z tobą lizać.
- mów. Ignis starała się wyrównać oddech.
- to kolejny całusek ale masz mnie wezwać. Ale jest jeden haczyk. Cicho i przez jęk. Jeden jedyny jęk przyjemności a potem liżę się z tobą do świtu.
- zgoda.  Zgodziła się na układ.
Zacząłem kolejny leniwie kreślony ślad. Jednak słyszałem tylko westchnienia i czułem jak porusza się na boki. Musiała źle mnie zrozumieć ale co z tego. Więcej zabawy i pocałunków.

Potem już wydawało mi się ze czekam wieki. Chciałem już ją zostawić ale poczułem jak przechodzi ją dreszcz przy mojej ostatniej próbie.
- Draacoo … połączyła westchnienie z szeptem i jękiem. Wezwała mnie. Pora odpowiedzieć na wezwanie.
- otwórz usta. Poprosiłem. Nie usłyszałem odzewu więc stwierdziłem że straciła przytomność.
Lekko się uśmiechnąłem. Mój skarb z mojego powodu zasypia.   Za to po jakim wieczorze … byłem zadowolony z siebie. w końcu ma za sobą wypalenie.
Jednak mój spokój nie trwał długo.
Jak tylko zamknąłem oczy poczułem znajome usta na moim policzku. Tak samo jak traktowała pierś teraz bawiła się na twarzy.
- wiesz co skarbie … wzajemność to bardzo dobra rzecz.  Ty usłyszałeś wezwanie a ja jeszcze nie. Nie dam ci zasnąć dopóki nie usłyszę twojego głosu wzywającego mnie po imieniu tak jak robi to w samotności. Przerzuciła się na szyję. Pewnie po to bym mógł jej odpowiedzieć.
- s … skarbie … wydukałem.
- nie liczyłeś chyba ze dam ci tak łatwo zasnąć. ?.  spojrzała na mnie prowokacyjnie.
- powiedzmy że myślałem że mi się upiecze. Odpowiedziałem dyplomatycznie.
Ale to była tylko przykrywka dla tego co we mnie teraz na nowo powstało. Cholerna, dzika i wręcz zwierzęca żądza by mieć Igni tylko dla siebie.
- źle myślałeś. – szeptała mi wprost do ucha. – a ja się teraz pobawię. – gładziła napięte mięśnie. – mrr ... chciałabym je już całować ale nie pozostanę ci dłużna. To – jedna linia prosta od szyi aż po podbrzusze. Poddałem się dotykowi i przymrużając oczy napiąłem dla niej mięśnie. – za twoje gierki i za moje napięte do granic możliwości nerwy.  To – lekko musnęła mi ucho językiem. – za twoją perfidię. - Spojrzała mi w oczy. – podoba ci się to ? to niedługo mnie znienawidzisz. – zaśmiała się do siebie i lekko mnie podrapała. Jedynie drażniła mi nerwy.
Ale sam byłem sobie winny. W końcu Igni mnie nie zostawi z „punktem na koncie” bo odkąd pamiętałem to właśnie przez drobne przekomarzanki i rywalizację się do siebie zbliżaliśmy.
- ze mną nie wygrasz. Upomniała mnie.
- ale próbować zawsze mogę. Najwyżej dostanę karę. Próbowałem się z nią droczyć. Ale nie miałem asów w rękawie. Miała już wygraną w kieszeni.
Nie zwróciła na moje słowa uwagi i nadal nachylała się nad moją głową by szeptać. -będziesz prosił o choć jeden taki sam pocałunek. zresztą prosił … będziesz kajał się na kolanach bylebym drugi raz tak ślicznie zajęła się twoimi mięśniami.
-  zrób to. – poprosiłem. Brak reakcji chociaż wyglądała jakby się zastanawiała. – skarbie wycałuj mnie.  Igni lekko się uśmiechnęła.
- znasz warunek pocałunku.
- tak. chcesz usłyszeć swoje imię tak jak je cicho powtarzam kiedy o tobie myślę.
- chociaż masz dobrą pamięć. Ale zobaczmy co za delicje tutaj mamy. – nachyliła się i patrząc mi w oczy wysunęła język i delikatnie mnie dotknęła. Opadłem bezwładnie na materac. Nie mogłem jej powstrzymać a jedynie trzymać nerwy jak najdłużej. – mrr ... jesteś słodszy niż ostatnio.  zostawiła podtekst i nadal mnie lizała.
- Igniisss ... ściągnąłem od niej sposób wymowy. Nie mogłem się jej już dłużej opierać. Nie starczyło mi na to nerwów.
- twój słodki pełen pieszczotek pocałunek. tylko otwórz usta. Pogłaskała mnie po piersi.
- zrób z nimi co chcesz. Jak tylko skończyłem zdanie dostałem od niej najniegrzeczniejszy pocałunek jaki do tej pory miałem. 
Nie opuszczała ani jednego centymetra mojego języka czy ust. Chciała skosztować wszystkiego.  Nie oszczędzała też swoich sił. Czułem jak szybko oddycha a na moim ciele błądziły jej dłonie. Odpłacałem się tym samym i nie zauważyłem przy niej upływu czasu. 
^ jesteś taki niegrzeczny ... a ja chcę więcej. Daj mi więcej skarbeńku. ^  poprosiła mnie myślą. Ale rozumiałem ją doskonale. nie chciałem przerywać tego najlepszego na świecie pocałunku.
^ westchnij kiciu. ^ oddałem jej warunek. Chociaż był on bezsensowny bo co sekundę czułem jak to robi.  Kiedy delikatnie ją przygryzłem zaczęła się wiercić jakby sam pocałunek był dla niej czymś niewystarczającym. Zrozumiałem ze zaniedbuję dotyk i od razu miałem ręce na jej łopatkach i gładziłem aksamitną skórę mojej Księżniczki.
Przeszkodził nam trzask otwieranych drzwi.
- co ... - w przejściu pokazała się szlama. -  Harry !!!  zawołała go.
- o co chooo – ziewnął – kurwa mać spieprzaj od niej Malfoy !!!! To jeszcze dzieciak.  Wykrzyczał bliznowaty.
Dopiero teraz otworzyłem oczy  i zobaczyłem za oknem wschodzące słońce.
zabawa z Igni trwała całą noc i jeszcze oni nic a nic nie słyszeli. Należy podziękować mojej mądrej kusicielce za zaklęcia ochronne.
- jak widzisz Ignis chce mojego języka w swoich ustach. Przerwałem na chwilę to widowisko by i Ignis mogła zobaczyć efekt naszych zabaw.

* Ignis *

Oj Draci ...   już wieczór zapowiadał miłą noc ale nie śmiałam myśleć że będzie aż tak cudownie.
Całą noc się pieściliśmy a myślałam że mijają minuty a nie godziny. Cała noc zarwana z powodu pieszczot i pocałunku. I to nie byle jakiego pocałunku. Najdzikszego jaki kiedykolwiek między nami zaistniał.  Wypalenie uznaję za najlepsze z dotychczasowych.

Ale z rana oczywiście komitet powitalny musi spieprzyć mi cały humor na który Draco tak ciężko pracował przez całą noc.
- co to jest ? co to jest ja się pytam. - Harry wskazał na rzuconą i pomiętą koszulę mojego Księcia i moją równie brutalnie potraktowaną tunikę. w końcu Draco też musiał znaleźć sobie uspokajacza kiedy go pieściłam po raz drugi. – wiesz Malfoy wiedziałem że tylko ty byłbyś do czegoś takiego zdolny. Rozkochałeś w sobie moją biedną siostrę a teraz co ? przed szkołą chciałeś ją przelecieć by potem się chwalić ? Harry kipiał ze złości.
- jedyne do czego doszło to jak widzisz braki w garderobie. Umiem się pilnować Harry więc do cholery jasnej nie nadeptuj mi na odcisk już z samego rana. Odparłam ostro.
- na odcisk ? chyba prędzej na zostawienie cię przez tego idiotę na korzyść jakieś innej.
- myślałam że wiesz że nie dam się tak łatwo porzucić. Ale widać nawet przyrodni brat który się ze mną wychowywał nie wie o mnie nic. Odrzuciłam go i jakiekolwiek tłumaczenia od strony jego przyjaciół.
- śniadanie czeka. Hermiona wróciła do wiadomości którą chciała nam na początku przekazać.
- 5 minut Hermiona. 5 minut. Uspokoiłam ją kiwając potwierdzająco głową.  Szlama się ulotniła z pola widzenia.

- no proszę bardzo jednak jesteś po ich stronie. Nawet przyjaciele się ode mnie teraz odwracają. Wyrzekał na głos Harry.
- zrozum Harry,  Ignis niedługo będzie dorosła. Ma prawo żyć wedle swoich zasad. Jak twierdzi że chce być z Malfoyem niech nawet się zaręczą. To i tak jej wybór i nie masz prawa w to ingerować.  Odpowiedziała mu spokojnie przyjaciółka.
- no proszę bronisz tego chorego związku. A mi bycie z Ginny odradzałaś. Co z ciebie za przyjaciółka. Harry zaczął się z nią wykłócać.
Po policzku Hermiony spłynęła łza. Słowa Pottera ją zabolały. - jestem twoją przyjaciółką. Ty i Ginny to była inna sytuacja. Ona jest siostrą twojego przyjaciela. Jedyną siostrą. Myślałam wtedy ze Ron będzie zły że za jego plecami się spotykacie.

- wiesz co ? jadę sam. Jak nie potraficie się za mną wstawić to radzę sobie sam.
- Harry to nie tak ... Gryffonka chciała się z nim pogodzić ale on już wyszedł na dół.
- co się stało ? - lekko nieogarnięty Ron spojrzał na pokój. Zobaczył dwie rzeczy zwinięte w kłębek i rzucone na podłogę. – Malfoy miałeś się od Ignis trzymać z daleka.
- zmieniła zasady. Odpowiedział mu Draco.
- Ignis ... Ron szukał ostatniej deski ratunku.
- wypalenie z głowy. To lepiej bo kombinowałabym w szkole jak znaleźć krew. Poparłam Dracona.
- brak mi słów. Rzucił zrezygnowany rudzielec i poszedł w ślady Harrego.


Rzuciłam spojrzenie na tors Draciego. Kilka malinek i mnóstwo śladów po pocałunkach. I to wszystko perfidnie moja robota. Byłam szczęśliwa i dumna ze swojego dzieła. 
Teraz spojrzałam na siebie. też pojawiło się kilka malinek i równie dużo poszlak naprowadzających na pocałunki. Kochany Draci.
- chyba podobała ci się noc ? jak się spało ? spytał złośliwie spełniając tym samym dane mi słowo.
- świetnie. To był jeden z moich najmilszych snów. Odpowiedziałam mu.
- wstawaj. Chciał mnie wyrzucić z łóżka.
- nie. Uparłam się.
- mam powtórzyć ? spytał z kilkoma opcjami.
- mrr ... zależy co. odpowiedziałam zaczepnie.
- niegrzeczna jesteś.
- czy taka ci się nie podobam ? spytałam Draco ze złośliwym uśmieszkiem.
- podobasz i to baardzoo – rozciągnięte samogłoski miały mi przypomnieć o spełnionej prośbie. – ale mamy 5 minut więc lepiej zajrzyj do szafy.  Zasugerował.
Spojrzałam na drewniane pudło na ubrania. Ktoś jakby odświeżył kolor i ponownie wyrzeźbił zdobienia na zielonym drewnie.
- otwórz. Namawiał mnie Draco. miał w tym zysk tylko pytanie jaki ?.
- dobra gadaj.  co mnie napadnie, pogryzie, podrapie, zaatakuje, kopnie czy uderzy jak otworzę drzwi ?
- nic a nic. Ubrania nie gryzą. No otwórz. Draconowi kończyła się cierpliwość.
- na twoją odpowiedzialność. – wzięłam oddech i otworzyłam drzwiczki szafy. Jedyne co było szokujące to cholernie drogie, zupełnie nowe i cholernie do mnie dopasowane stylem ciuchy. – D ... Dra ... Draco ...
- to miał być prezent na urodziny który miałem ci dać na weselu ale stwierdziłem że już wystarczy ci niespodzianek. Bardzo złe ? spytał licząc na uwagi.
- ile cię to kosztowało ? przeszłam do rzeczy.
- nieważne. Jesteś tego warta. Odpowiedział wymijająco.
- mam zmienić metodę ? - spytałam go prowokacyjnie. Ale tej drugiej metody chyba wolał uniknąć. Nie odpowiedział. Stanęłam za jego plecami i położyłam dłonie na nagich ramionach. – powiedz mi skarbeńku ile cię to kosztowało. Poprosiłam grzecznie.
- nie. Nie będziesz mi oddawać złota. To jak mnie potraktowałaś to dla mnie rekompensata. Zapierał się Draco.
- jak szlachetnie. - Zadrwiłam. – powiedz. Chcę wiedzieć ile. Nie zbiję cię.
- 1500 galeonów.  Odpowiedział licząc na baty.
- za szafę czy tylko za ubrania ?
- za wszystko. Odrobinę się rozluźnił.
- ile kosztował sam mebel ? bo jednak nie mam jak zabrać go do szkoły. Spytałam zaintrygowana.
- masz. Długo szukałem ale znalazłem, szafa zmienia rozmiar. Trzy razy stukasz w drzwi zmienia się w komodę potem raz w daszek staje się kieszonkowa.
- ile straciłeś na mebel ?
- 500.
- czyli pozostały tysiąc to ubrania. - Zaczęłam się zastanawiać. – skąd ?
- od dwóch dobroczyńców.
- jakich ? odrobinę zacisnęłam palce.
- podoba mi się pomysł ale nie jest on stosowny na teraz. – zażartował Draco dając mi aluzję.- od mojej cioci i ode mnie. Odpowiedział wracając do tematu.
- aa ... trzeba było od razu mówić że od ciebie. I wszystkie ubrania kosztowały tylko tysiąc czy za każde tyle zażądali w sklepach ?
- za wszystkie. Jak tylko sprzedawca usłyszał, że szukam prezentu dla Ignis na urodziny sam oddał mi rzeczy. A że miałem ten 1000 spytałem o koszta. odpowiedział mi że tyle ile mam przy sobie za wszystko. No więc zrobiłem interes bo patrzyłem po cenach we Włoszech i tam za jedno caceńko tyle żądają.
- mądry Książę. Pogłaskałam go po głowie.
- dziękuję Księżniczko.
- a właśnie. Sam wybierałeś czy to on ci podał wszystko ? chciałam to wiedzieć bo ubrania były trafione w 100 procentach.
- ja skarbie. mam nadzieję ze podoba ci się zawartość szafy.
- mrr ... idealna. Pocałowałam go w policzek i stojąc przed szafą w tym samym stroju od wieczoru zaczęłam się głowić co wziąć na drogę.
- zostawię cię samą z zabawkami. Sam też muszę zajrzeć do kufra. Odsunął się i rozpoczął poszukiwania najzwyklejszych czarnych rzeczy.
Wzięłam czarną bluzkę na ramiączkach z wieloma ozdobnikami  układającymi się we wzór róży i przetykaną dodatkowo srebrnymi nitkami. Całość wyglądała jak żywy świeży kwiat a zielone spodnie ze wzorami liści i kolców tworzyły złudzenie ubrania na siebie całego krzewu na którym zakwitł tylko jeden kwiat. 
Wzięłam rzeczy do łazienki i po mega szybkim lodowatym prysznicu założyłam to wszystko na siebie.  

materiał dopasował się sam i jeszcze był tak cholernie delikatny i dobrany że poruszanie się było przyjemne. Cały Draco wiecznie mnie rozpieszcza. 

Na śniadanie też zabrał mnie gdzieś indziej, a konkretniej do swojej rodziny. 
Narcyza patrzyła na Draco normalnie, za to Lucjusz zapytał oczywiście oklepanie "czy tylko pocałunki?"  a my udzieliliśmy mu odpowiedzi "tak" .  Po tym o nic nie pytał. 
Śniadanie minęło bardzo miło, choć milcząco. 
Napawałam się obecnością Draco, oraz tą praktycznie rodzinną atmosferą. 

Po posiłku postanowiłam sprawić mu niespodziankę, zabrać go do galerii. 
Tak, biedaczek nie wie co go czeka. 

Ale chciałam siąść na kawie czy ciastku. 
Poza tym wśród mugoli było anonimowo, bezpiecznie. dobre miejsce na schowanie się po Bitwie. 

Bitwa przez wielkie "B" bo wiedziałam, że no będzie nieciekawie. Owszem Hogwart ma masę uczniów i kilku nauczycieli, ale od tego trzeba odjąć naszych. poza tym my wierzyliśmy. 
Wiedziałam że McGonnagall wpoi im wiarę w to, że ocalą szkołę.   A my wierzyliśmy, że ona upadnie i wiedzieliśmy, że nie ma innej opcji. Hogwart musiał paść. 

Oderwałam jednak myśli od Bitwy, wróciłam do Draco, do skończonego śniadania. 
- Draco, mam dla ciebie niespodziankę - zabrałam go za ramię i trafiliśmy pod jedną z galerii. Widziałam jego niechęć. - tu jest anonimowo, bezpiecznie. a znając miasto zostaniesz niezauważony. - pogładziłam go po policzku. - uwierz mi. po Bitwie to idealna kryjówka. 
- po co tu jesteśmy ? 
- mam ochotę na kawę, chciałam się rozejrzeć, może zabrać cię do kina. Ot tak po prostu tu pobyć. Dawno nie zaglądałam do takich miejsc. A ty dobrze by było, gdybyś choć poznał Londyn od strony mugoli. - zabrałam go za mankiet i wciągnęłam do środka. Dzisiaj mi wolno. - chodź, chodź. -  wciągnęłam go do kawiarni. - zamawiaj co chcesz, i tak ja płacę, bo ty nie masz tej waluty. - uśmiechnęłam się do niego. Odetchnął ciężko, u kelnerki zamówił jedną słodką kawę dla mnie i drugą mniej słodką dla siebie. - zobacz, tu możesz zrobić większość rzeczy, a nikt cię nawet nie zauważy. Możemy się całować tyle, że jakby to był Harry to rzygałby tęczą, a tu nikt na to nie zwróci uwagi. 
To u Dracona wywołało uśmiech, no to po co ja mu to mówiłam ?  
- naprawdę ? spytał. 
- to przenośnia. - spojrzałam na niego z westchnieniem. Pewne rzeczy się nie zmienią. - a poza tym, ja mam kawę. Ty też swoją pij, jeśli chcesz skończyć szybko zakupy. 
- dobra. wymamrotał urażony i zaczął sączyć napój. 

Spojrzałam na niego. Zatarłam ręce. - wypite ? - uregulowałam u kelnerki rachunek. Wstałam, a Draco razem ze mną. - chodź, pomożesz mi. - zabrałam go do sklepu. szukałam kompletów, oraz stroju kąpielowego. kiedyś trzeba, a mam okazję. - znajdź mi proszę tutaj czerń, wino, szmaragd i purpurę w tym - podałam mu odpis metki - rozmiarze. dobrze ?
- co będę z tego miał ?
- zobaczysz. rzuciłam i weszłam do przymierzalni.

szkoda, że nie miał pojęcia, że szmaragd akurat miałam tu, w kabinie.
najpierw pokazałam mu się w czerni.
- i jak ? - spojrzałam mu w oczy. - hm ? Draco.
powstrzymywał się od powiedzenia czegoś. - nie mierz więcej. jeśli wszystkie są jednego kroju i rozmiaru to po co ?
nie koniec. - przymierzę jeszcze wino i purpurę. szmaragdu widzę nie było.
- nie. zniknął.
- trudno. - pocałowałam go w policzek. - daj mi minutę.
szmaragd założyłam dla siebie, leżał dobrze, wyglądał też obiecująco. Wzięłam go.
Wino przegrało z purpurą. Otworzyłam drzwi do klitki dla Draco.
- nie wierzę, że to mówię ale ubierz się, wybierz co chcesz wziąć i idziemy.
Uśmiechnęłam się i zrobiłam ku niemu krok. - nie wyglądam jak księżniczka ? spojrzałam mu w oczy.
Wolał sprawę przemilczeć. - wyglądasz Igni. - zapewnił mnie i zamknął drzwi przebieralni. - za pięć minut chcę już stąd wyjść. poinformował mnie.

Szybko się wybrałam, zapłaciłam za rzeczy i wyszliśmy z torbą ze sklepu.
Idąc wpadłam na kogoś, miałam podnieść głos i nawrzucać, ale ten ktoś mnie przytulił i miał znajome mi perfumy. Torba jak i sprawunki wylądowały na podłodze.
- Kastiel. -wyczułam bardziej niż widziałam, za nim resztę zespołu. a za tym wszystkim szedł Spade i odganiał fanki. choć żartując "któraś się przytuli?" kilka dziewczyn było i jego fankami. biedny kapitan kapelusz. - co tam ?
spojrzał do tyłu, widział, jak Spade ogania się od swoich wielbicielek. - to i tak pół biedy, po koncertach jest jeszcze gorzej.
- nie wiem czy może być gorzej, jak wpieprzają się wam w życie prywatne. - przytuliłam się do niego. - jak tam wasz zespół ?
- dobrze. - teraz zauważył Draco. Biedak został pominięty. - cześć Draco.
- cześć. - odpowiedział mu znudzony. - może oddasz mi następną pannę Malfoy ?
- co ? - spojrzał na mnie - ty z nim ? ale kiedy ? jak ?
- Draco, szykuj się na długi wykład. - zaśmiałam się. - chwilowo to nieoficjalne oświadczyny. ale nie chcę sobie psuć niespodzianki po Bitwie kiedy się oświadczy już oficjalnie.
Kastiel odsunął mnie zaskoczony wieścią. - jeżeli ją zranisz młody ...
- nie mam na to zamiarów. - zapewnił go Draco. - chyba wam przeszkadzamy.
metal  poczuł zapach zmiennokształtności i niespodziewanie objął krótko Aryjczyka. - witaj w stadzie. - rzucił. - ja bym na twoim miejscu uważał ze zdolnościami, mogą robić figle.
Zaśmiałam się. - czyli mamy twoje błogosławieństwo Kastiel ?

- na co błogosławieństwo młoda ? - wmieszał się Spade. - no co ? jego tuliłaś a mnie nie ?
- rzuć fajki. - zażartowałam i jego też krótko przytuliłam. - och, kolejny, który chce mi psuć niespodziankę. i tak wiem, że wiesz o czym mowa.  pomachałam palcem serdecznym lewej ręki.
- nie. - spojrzał na Draco. - nie wierzę młoda. nie pasujesz do wystawnego życia, bankietów i bali.
zaśmiałam się równo z blondynem. - jest stworzona do tego. Jeśli nie dostanie szkłem w plecy. - pogładził blizny. westchnęłam. - co Ignis ?
- och bankietów nie lubię, na bal pójdę, a wystawne życie jest mi wbijane, że mi się należy. - odpowiedziałam. - ale, cóż. na was pewnie już czas bo zaraz was zjedzą.
- młoda chwila - Spade spojrzał na mnie pytająco. - ty serio chcesz za niego wyjść ?
- tak. - uśmiechnęłam się lekko zawstydzenie. - kocham go cholera.
- dobra - perkusista uniósł dłonie. - twoje życie. A Kastiel dał wam błogosławieństwo. - wyczuł inność Draco. - no gratuluję zostania jej drugim pieszczochem. A Ignis, gramy niedaleko.
- jeżeli to twoje niedaleko mieści się w godzinie samo-lotem to daj mi bilet.
- zobaczymy. obiecał mi kapelusznik i poszli.
zebrał mi rzeczy i torbę podał Draco.
- dobry wybór.    wymamrotał do mnie cicho i się ulotnił.


przechodziliśmy przez galerię.
zauważyłam sklep z pluszakami.
tak, wiem, jestem na nie za stara.
na wystawie była słodziutka maskotka wilka.
- Draacoo ! - spojrzałam na niego prosząco. - chodźmy.
zabrałam go za mankiet do środka. czułam się jak dziecko w święta.
- o co chodzi ? - spojrzał na maskotkę. - nie jesteś za stara na pluszaki ?
- tak, tak wiem, mam ciebie. ale ja chcę tego.
blondyn westchnął i podał mi wilka.
- proszę. - przytuliłam zabawkę. - zachowujesz się dziecinnie.
- muszę mieć coś co mi przypomni o moim wilku. - pogładził mnie po boku. - mrru. zrobię na nim Pieczęć Przywołania.
- nie jestem ...
- jesteś moim pieszczoszkiem. Pieczęci użyję tylko kiedy bardzo, bardzo mocno będę tęsknić. albo chociaż twój obraz. proszę.
widział moje oczy, starałam się go wziąć na słodki wzrok.
- dobrze skarbie. - ustąpił. sobie znalazł figurkę kota, czarnej pantery. - ale to dla mnie.
zaśmiałam się i go przytuliłam. - oczywiście.
zapłaciłam za pluszaka i pionek, nie obchodziło mnie ile.  odliczyłam kasę i wyszliśmy.

na Grimmauld Place wróciliśmy około południa, oczywiście Harry, Ron i Hermiona byli wściekli.
- co ? nie dało rady później ? spytał rudzielec.
- jak widzisz Ignis wymyśliła sobie zakupy Weasley. - wypluł z jadem Draco. - ale komu o tym mówię, ciebie nie stać na nic.
- Draco. - upomniałam go krótko. - przystopuj.
- nie Ignis, niech ten idiota gada. bo tylko to potrafi. wygarnął mu Gryffon.
urażenie jego dumy, zły pomysł na śniadanie.
- Igni - delikatnie mnie od siebie odkleił. - co powiedziałeś Weasley ?
- potrafisz tylko straszyć.
zaczęło się cicho, wyciągnięciem różdżki przez obydwu.
- w takim razie stań do pojedynku.

- Ron zostaw. Hermiona jednak została odtrącona przez kolegę.

- Experiarmus !
Draco dobrowolnie pozbył się drewna, rudzielec nawet nie wiedział jaki błąd popełnił.

- Ignis a ty nic nie zrobisz ? usłyszałam pretensje dziewczyny.
Draco rzucił na mnie okiem. siedziałam przy ścianie bawiąc się sztucznym futrem maskotki.
^ nie, nie zrobisz tego. ^
^ czego ? tego ? ^  skończyłam Pieczęć Powiązania. jeszcze tylko Przywiązanie, ale to innym razem.
- ich walka, ja się nie mieszam. - odpowiedziałam Gryffonce. - chcą walki kogutów, proszę. a my możemy porobić zakłady.
zaczęłam głaskać kark maskotki.
wiedziałam, że Pieczęć trzyma mocno, a Draco czuje jak bawię się pluszakiem.
to co jednak miało go odwieść od bójki tylko go motywowało.

- popełniłeś błąd Weasley - rzucił. - walczymy fair czy mniej fair ?
- fair. - rudzielec odłożył różdżki na stół. - chyba, że wymiękasz Malfoy.
westchnęłam i pogładziłam zabawkę po linii kręgosłupa do połowy jego długości.
- nie wymiękam. - ^Ignis zostawisz mnie ? potem się pobawisz.^ och jak to brzmi. - no chodź.
Ron nie spodziewał się czysto i szybko wyprowadzonego ciosu. cofnęło go na deski z rozwalonym nosem.
Draco zamierzał się do kolejnego uderzenia, które okazało się być kopnięciem leżącego.

- Ignis nic z tym nie zrobisz !? spytała Hermiona.
- cierpliwości. - odpowiedziałam. westchnęłam. - no już słonko. - podniósł Weasley'a i zamierzał się po raz kolejny. nie posłuchał grzecznie, więc trudno. podeszłam do niego i złapałam go za pięść. przytuliłam się. - no już. zostaw, nie twój poziom. - spojrzał na mnie spokojny, zabrał różdżkę ze stołu, objął mnie jednym ruchem i odesłał rzeczy już na górę. łącznie z pluszakiem. - zetrzyj krew Ron - podałam rudzielcowi chusteczkę. - Draco, bądź tak miły i pomóż koledze się pozbierać.
- nigdy. - Gryffon sam wstał z ziemi i spojrzał na mnie zły. - co ? nie interesuje cię los przyjaciela ?
- tylko nos, proszę cię, jedno zaklęcie i po sprawie. - odpowiedziałam mu. - a i tak ciesz się, że nie dopuściłam do czegoś mocniejszego. - Draco mnie pogładził po boku. - a ty słonko daj mi powód do mruczenia. na przykład pocałunek.
- nie tutaj.
- a właśnie, że tu. - pociągnęłam go do siebie. uległ namowom, pozwolił "łaskawie" na buziaka. towarzystwo, głównie Harry, było wściekłe. brat chciał do nas podejść, ale Draco odrzucił go do kolegów dość banalną tarczą. mógł jedynie patrzeć i kląć. równo z końcem pocałunku bariera znikła. - mrru, no jak się ciebie namówi to jednak chcesz.
- dla ciebie warto. - pogładził mnie po policzku. - a może jednak wolisz iść na górę ?
- hmm ... dobrze by było, muszę się wypakować, a poza tym chciałabym - ziewnęłam. - odespać trochę.
- pójdziemy spać. zapewnił mnie i zaprowadził do pokoju.

usiadłam na łóżku i przesunęłam pluszaka na parapet okna.
Draco na szybko i na figurce wyrobił od razu obie potrzebne pieczęci.
ja dorobiłam drugą na wilku i położyłam się na materac.

zostałam przykryta kołdrą, ale nie miałam obok siebie ukochanego pluszaka.
Ślizgon usiadł na boku łóżka i patrzył.
w takim razie sorki, ale cofamy się w rozwoju, przytuliłam się do pluszaka.
- potem ci go skropię perfumami. zapewnił mnie Draco i zasnęłam.

Może i dobrze, że to on czuwał.
Ja miałam dosyć, po wypaleniu chciałam zasnąć, bo oczywiście nocy po nim nie przespałam, no i miałam nadzieję, że i Aryjczyk obok mnie zaśnie, ale on nie był chętny odwiedzić Morfeusza. Za to ja tak.

* Draco * 

Siedziałem na jej łóżku, bo co mogłem zrobić.  Czuwałem, żeby jej sen nie został zamącony, musiała odespać, choć zwykle zajmowała tym noc. No, ale nie umożliwiła sobie snu w nocy. Lubiła się całować, widać po niej to na pierwszy rzut oka.
Ignis leżała na brzuchu, przytulona do wilka, a ja czułem jakby mnie przytulała. Poprawiłem na niej kołdrę i pogładziłem ją po łopatkach. Westchnęła, potarła o poduszkę policzkiem.
Wyglądała słodko, a ja ją przytuliłem. Leżałem obok niej, bardzo chciałem żeby było jej dobrze.
I chyba było, odłożyła pluszaka odrobinę dalej, a do mnie się przytuliła.

Drzwi otworzył Potter. Stwierdził, że chyba sobie da spokój, skoro Ignis śpi, a ja jestem ubrany. Szlama.
Zamknął drzwi, ale wróci do tego jak tylko Ignis się obudzi.

Poruszyła się na materacu.
- Draco. - spojrzała na mnie zaspana. - dzięki, już się wyspałam.

* Ignis * 

Aryjczyk podniósł się ze mnie, odkrył mnie z kołdry i spojrzał na mnie.
- proszę bardzo Igni.
- dzięki. - pocałowałam go w policzek. - pójdziemy na obiad do nich, czy idziemy do Londynu ?
- Londyn, nie będą cię truć. - prychnął. - to mój ostatni dzień tutaj.
- wiem. - pocałowałam go w policzek i go przytuliłam. - ale żegnam cię na kolacji, chyba, że chcesz jeszcze iść do klubu, wtedy pożegnam cię rano.
- wylecę wieczorem. Żeby było ci łatwiej.
- dziękuję. - podniosłam się z materaca. - Pokątna czy mugolski Londyn ?
jego wzrok był jednoznaczny. - Pokątna. na mój koszt.
- nie ma mowy. - odparłam. - jesteś moim gościem.
- ale jestem twoim chłopakiem.
- po połowie. Nie więcej, nie mniej.
odetchnął ciężko. - dobra.
- no to idziemy ? uśmiechnęłam się do Draco. zabrał mnie do Londynu.

W końcu nim żyjemy, tak ?
A rok szkolny już niedługo.
Zostały tylko 4 dni.

Postanowiłam się nimi cieszyć.
Po obiedzie, na którym bardzo dobrze się bawiłam.
Nie miałam zamiaru martwić się Harrym, miałam Draco obok siebie.

* Harry * 

Wszedłem do jej pokoju, leżał na jej łóżku ten pluszak.
Wiedziałem, że go zaczarowała tak, żeby Malfoy czuł co się z nim robi.   Ale nie jak użyję zaklęć. Oby.

Znalazłem jedno, podsunęła mi je Hermiona.
Można było przez nie podsłuchiwać rozmowy posiadacza przedmiotu.
Wolałem wiedzieć, czy Malfoy nie chce siostry wciągnąć w to całe Mroczne Bagno. Choć i tak byłem pewny, że to by chciał zrobić, to było jeszcze coś. Bałem się o siostrę, nie chciałem by Malfoy ją zranił czy wykorzystał.

Po zaklęciu niewerbalnym wyszedłem z pokoju. Nawet nie ruszyłem jej miśka z miejsca, nic nie mogli wyczuć.

* Ignis * 

Po obiedzie wróciliśmy do domu.
Było dziwnie spokojnie, Draco nie usłyszał od progu złośliwości.
^ sprawdź pluszaka jak wejdziesz na górę ^
Nie chciałam o tym słuchać, usiadłam na kanapie.
I nic, zero pytań, zero złośliwości, nic.
- doobra, myszkowaliście w moim pokoju i znaleźliście coś, na co chcecie wyjaśnień. O co chodzi ? spojrzałam na ogół. Draco był poza podejrzeniami, w końcu spędził ze mną cały dzień, a ponadto mieszkał ze mną, mógł coś przestawić nawet nieświadomie.
- Ignis do cholery - zaklął Aryjczyk przywołując mojego misia. - przykro mi skarbie, oddam ci za niego. zdjął pieczęci, spalił go.
- Draco ! czemu ? co ci ten biedny pluszak zrobił ?
- twój cholerny braciszek rzucił na niego zaklęcie podsłuchu i udaje głupiego. - warknął.Spojrzałam na Harry'ego zaskoczona. - co Potter ? nie przyznasz się siostrze ?
- Harry. - szukałam zaprzeczenia u Gryffona, ale nie mam na co liczyć. Milczał. - po co ?
- chciałem cię chronić. Ten idiota może chcieć cię skrzywdzić !
- jak na razie krzywdzą mnie twoje uprzedzenia. - warknęłam do niego. - Draco. - popatrzyłam na blondyna. - należy mi się nowy pluszak. I nie mów, że na jednego właśnie patrzę. - uprzedziłam go. Ślizgon lekko się uśmiechnął. - no więc ?
- chodź. - zabrał mnie na Pokątną tym razem, znalazł prosty sklep z zabawkami. - proszę bardzo. - podał mi maskotkę. Nałożył na szybko obie Pieczęci, Przywołania i Więzi. - na mój koszt. - rzucił sprzedawcy od niechcenia sumę i wyszliśmy na ulicę. - poprzytulasz go potem.
Zaśmiałam się a pluszowy wilk powędrował do torby.  Zostałam objęta przez mojego oryginalnego wilka.

Trochę się powłóczyliśmy.
- jak Harry mógł ?
- Potter jest przewrażliwiony. I jest idiotą.
- jest przewrażliwiony fakt, ale głupi nie jest. Choć czasami mam to samo wrażenie. - oparłam głowę o ramię Dracona. - ech, nie leć jeszcze. Wiem, że musisz, ale ...
- Ignis, nie zostawię mamy. Nie wiem czy ojciec w końcu zrozumiał swoje błędy.
- przekaż Narcyzie pozdrowienia, a Lucjuszowi delikatnie przypomnij kto jest dziewczyną jego syna. - pocałowałam go w policzek. - i na razie niech to co powiedziałeś w Norze, zostanie tylko dla nas.
Zaśmiał się. - do zobaczenia Księżniczko.
- do zobaczenia. pożegnałam go.
Deportował się zostawiając mi różę pod stopami.

A miał znikać wieczorem ...
No trudno, podniosłam kwiat i zabrałam się do domu.

Harry patrzył na mnie zaskoczony.
- co ? poszedł sobie czy go spaliłaś ?
- nie twoja sprawa. - warknęłam. - coś ciekawego ? - spojrzałam na stół. leżały tam dwie sakiewki. - co to ?
- znicze. - powiedziała miękko Hermiona. - nie było cię kiedy Scrimgeour czytał nam testament. siadaj. jest i coś dla ciebie.
- coś to znaczy co ?
- znicz i tą sakiewkę. " dla Ignis Morringhan Potter, na wspomnienie, że Śmierć czeka na każdego." - wskazała mi dwa woreczki. Dumbledore coś mi zostawił ... ale ... ale przecież ... - weź. - wzięłam go do ręki. Otworzył się i widziałam napis  " coś co należy do Ciebie. "  znicz zaczął latać. - i co ?
- nie wierzę, że Dumbledore mi coś zostawił. - spojrzałam na złotą kulę. Wzięłam ją i zamknęłam złoto z powrotem jako piłkę.Drugi woreczek pochłaniał chyba energię, bo wszystkie pamiątki po Salazarze były horkruksami. Fan dropsów musiał wiedzieć, że chcę ocalić Harry'ego jednocześnie utrzymując rodzinę. Schowałam oba przedmioty do swojej sakiewki przy pasku spodni. - nie będę się nad tym teraz zastanawiać. na razie żyję Londynem. wstałam z kanapy i poszłam na górę.