niedziela, 3 listopada 2013

Rok III Rozdział Szósty - Że Jak ???

kilka dni po zajściu Dracon chodził w bandażu.
okazało się że odepchnęłam go dość mocno by złamać mu kość w ręce a dość lekko by nic większego mu się nie stało.

nie czułąm wyrzutów do siebie.
chciałam dobrze, ocaliłam go przed amputacją ręki na miejscu i to bez znieczulenia więc drobne złamanie i draśnięcie było niewielką ceną.

na jednej z przerw złapała mnie Hermiona.
- Ignis. - zaczęła rozemocjonowana Gryffonka. - pamiętasz jak wtedy u Hagrida były hipogryfy ?
- no tak. - niezby chciałam myślami wracać do tej chwili ale mnie do tego zmusiła.- co z tego ?
- to że Malfoy powiadomił ojca o twoim zachowaniu. - zrobiłam zdziwioną minę. - no w sensie że go ocaliłaś przed atakiem ale sama ucierpiałaś z powodu agresywności stworzenia.
- no i ??? spytałam nierozumiejąc.
- to że jego ojciec jest szychą w Ministerstwie Magii. powiedział o tym incydencie w pracy i teraz ... - zaczęła się jąkać i głos jej się załąmywał. - i teraz ... - rozpłakała się. - teraz chcą go zabić bo ten cały Malfoy nakapował o nieodpowiedzialności Hagrida i tej akcji po swojemu.
- że jak ?? - wydarłam się. - da się to odkręcić ?
Gryfonka pokiwałą przecząco głową.

że jak ??
chcą zabić Hardodzioba za to że się bronił ??

napisałam list do ojczulka Dracona.
może posłucha mojej argumentacji.

jeszcze wieczorem dostałąm sowę z odpowiedzią.
w skrócie " przykro mi z powodu Twojego smutku i pomimo dobrej argumentacji nie jestem przekonany. to zwierze jest niebezpieczne dla wszystkich uczniów, należy więc się go pozbyć w trybie natychmiastowym".

zeszłąm na dół ciskając pióro na łóżko.
- Draco ! - krzyknęłam z balustrady schodów. - chodź tu. spojrzałam na niego zła.
- o co chodzi Księżniczko ? spytał udając niewiniątko.
- o to żę nagadałeś ojcu o akcji z Hardodziobem. - warknęłam przez zaciśnięte zęby. - jak mogłeś ? teraz go zabiją.
- poranił cię ? poranił. jest niebezpieczny ? jest. sprawia problemy Hagridowi który sobie znim nie radzi ? tak. - wyliczył argumenty. - są więc powody by się go pozbyć.
- ty ... - wysunęłam w jego stronę palec na któym pojawił się płomyk. - odwołaj ojca od Hardodzioba albo sama wydrę stworzenie katu ośmieszając Ministerstwo.
- spokojnie Księżniczko. - posłał mi, "czarujący" w jego opinii,  uśmiech i opuścił moją rękę za nadgarstek. - przemyśl to na spokojnie a dojdziesz do tego samego wniosku co ludzie z Ministerstwa.
- nie chcę nad tym myśleć jak ci wielce pomocni urzędnicy. - warknęłam. - to jest zwierzę. ma prawo do działania instyktownego a nie rozsądnego. uznało cię za wroga i chciało się bronić. a że byłąm tak miła i nie dałąm mu cię rozciąć na pół tylko zaliczyłeś złamanie i rozcięcie to inna sprawa. - odetchnęłam z sykiem. - przekaż moje zdanie ojcu.
syknęłąm i odeszłam na górę.

słyszałam jak Draco wypuszcza powietrze z sykiem.
chyba chciał mi coś odpowiedzieć ale zrezygnował.

że niby mają zabić Hardodzioba ?
o nie ...
nie pozwolę na to nawet ważniakom z MInisterstwa choćby był to sam ojciec Dracona.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz