niedziela, 3 listopada 2013

Rok III Rozdział Piąty - Felerne Jabłko

następnego dnia mieliśmy pierwszą w tym roku lekcję Opieki nad Magicznymi Stworzeniami. 
ku mojemu zaskoczeniu prowadził je nie kto inny jak Hagrid. 

liczyłąm na coś ciekawego bo po podręcznikach patrząc 
( książka miała zęby i gryzła )
musiało być ciekawie. 

każdy miał ją w pasku czy worku. 
niektózy pozakłądali łańcuchy. 

ja swoją nosiłam normalnie. 
nie chwaliłam się swoim odkryciem Harry'emu ale na wakacjach jeszcze wykombinowałam że trzeba je głąskać by były łągodne. a moja dostawała regularne puciu-pucianie po okłądce więc byłą spokojna i w tym momencie ospałą. 


spojrzałąm po innych. 
i chciało mi się spać. 

usłyszałam komentarz Dracona któy mocował się z książką. 
- jak to cholerstwo otworzyć bez potracenia palców ? powiedział to dość głośno by Hagrid go usłyszał. 
- wystarczy je pogłąskać. - odpowiedziałam ratując honor nauczyciela. Malfoy patrzył na mnie jak na dziwaka. - daj. - wyciągnęłam bez strachu rękę po jego włąsność. podał mi ją zdziwiony. pewnie liczył że książka mnie pogryzie. - ona żyje jak zwierzę więc czuje strach Draco, - pouczyłam go i resztę. - trzeba do niej spokoju i pewności siebie, czego najwyraźniej nie posiadasz. - zadrwiłam z kolegi. - wystarczy ją pogłąskać. po grzbiecie czy okłądce. 
- ale jak ? wyrwało się Pansy. 
- masz futrzaka w domu ? - dziewczyna spojrzałą na mnie podonie jak Draco. - pupilek do głaskania. - stanęłam na konarze jak na podwyższeniu. - o tak da się ją otworzyć. - pogłąskałam książkę Malfoy'a a ona przymknęła ślepia i  otworzyła się. - o tak trzeba do nich podchodzić. 
- czemu akurat takie niebezpieczne i poryte książki ? spytał ponownie Malfoy. 
- no bo .. - Hagrid spuścił wzrok. - bo myślałęm że one takie zabawne i milutkie ... 
- taa ... - mruknął Draco dobijając nauczyciela. - może i tak ale będą takie jak pozbędą się naszych palców. 
- nie gderaj. - skarciłam go. - powinieneś się wogóle cieszyć że ci pomogłam. bo byś je potracił. 
zamknęło mu to usta. 

po minucie sięgnął do torby po jabłko i je nadgryzł. 
- o Ignis. - spojrzał na mnie z udawanym dobrze znanym mi uśmiechem złośliwca. - za to że mi pomogłąś. dodał rzucając mi zielony owoc. 
wgryzłam się w tym samym miejscu co on. 
z dwóch prostych powodów. 
raz - chciałam zrobić mu na złość. 
dwa - po co miałam marnować zęby żeby dopiero dobierać się do miąższu owocu skoro ktoś zrobił to za mnie ? 
odrzuciłam mu jabłko. - dzięki. 

- och Draco. - zaczęłą przymilnie Pansy. - mogę gryza ? spytała. 
- masz. - oddał jej owoc niechętnie. - ale nie w tym miejscu. wskazał na ugryziony wcześniej punkt. 

Pansy spurpurowiała kiedy się odwrócił i zostawił jej całe jabłko a sam sięgnął po nowe. 

Hagrid zaprowadził ns w Las. 
dotarliśmy pod zagrodę z ... 
pół końmi, pół ptakami. 
- to są hipogryfy dzieciaki. - wskazał na jednego z nich, w kolorze stalowym. - dzisiaj nauczę was jak je dosiadać. niech każdy wybierze sobie jednego z nich. a narazie ochotnik pokaże wam sposób. - wszyscy się cofnęli. z przodu zostałam ja i Harry. - może ty Ignis. myślę że miałaś już z nimi styczność. 
- owszem. - pokiwałam głową czym zaskoczyłam brata. - myślę że poradzę sobie z dosiąściem go sama. 
- jak uważasz. ale nadal będę cię nadzorował. - zgodził się Hagrid. - ten tu  wskazał na szarego - nazywa się Hardodziob.

podeszłam o krok patrząc  w oczy stworzenia. 
- nic ci nie zrobię Hardodziobie. - zapewniłam zwierzę które jakby stało się pewniejsze bo zaczęło mi się przyglądać. 
wzrok spoczął na butach. wyczuł broń. 
sięgnęłam do glana i na widok ostrza Hardodziob zatrzepotał nerwowo skrzydłami. 
- cii ... - wyjęłam ostra jednym ruchem. - widzisz ? - odrzuciłam je na bok. - nie mam złych zamiarów. - stopniowo zmniejszałam odległość. 
hipogryf nabierał pewności. 
skinęłam głową tak że brodą dotknęłam piersi. 
Hardodziob zrobił to samo. 
potem w ułąmku sekundy sam do mnie podbiegł a Hagrid chciał go zatrzymać.
 jednak zwierze wyrzuciło mnie w powietrze i wylądowałam na jego grzbiecie.
zacmokałam na stworzenie i ubodłam je piętami delikatnie w boki dając znać że ma ruszyć. 
pobiegło końskim kłusem wokół zgromadzonych. 
- mogę polecieć panie profesorze ? spytałąm Hagrida któy tylko skinął głową. 
- tylko nie wyrywaj mu piór. nieznosi tego. 
- też nie byłąbym z tego powodu szczęśliwa. zapewniłam nauczyciela. 

mocno klepnęłąm piętami w boki Hardodzioba i przeszedł w galop a potem w lot. 

położyłąm się na grzbiecie stworzenia. 
- co maluchu ? objęłam szyję Hardodzioba rękoma. 
zszedł do poziomu jeziorka i muskał łapami jego taflę. 
sama zanurzyłam rękę w chłodnej wodzie i wyczarowałam węża płynącego po powierzchni. 

kiedy się poderwaliśmy w górę mój twór zniknął. 

po minucie wylądowałam miękko na grzbiecie Hardodzioba któy stał na ściółce. 

ludziom opadły szczęki. 

zacmokałam na stworzenie kiedy zeszłam i zrobiłam krok w stronę tłumu. 
Hardodziob podszedł do mnie jak wierny pies znający mnie od lat. 
poklepałam go po upierzonej szyi a Hagrid dał mi fretkę (?!) którą rzuciłam stworzeniu w nagrodę. 

- kto następny ? spytał Hagrid trochę już ośmielony tłum. 

- ja jej wyszło to i mnie się uda. - w Malfoy'u odezwała się rywalizacja. jednak Hardodziob poczuł się zgrożony i w ułąmku sekundy mocno ostry pazur chciał świsnąć obok głowy Dracona.  
jednak miał fart że miałąm refleks Łowcy. 

odtrąciłam go na bok i w pół skoku przyjęłam na siebie cios. 
hipogryf rozciął mi plecy a Malfoy siedział na ściółce zestrachany i zdziwiony. 

* Draco * 
ona ... 
ona mnie odepchnęła. 

jabłko któe miałęm w ręce idąc do tego czegoś leżało na ściółce a na ugryzieniu byłą kropelka jej krwi. 

Ignis skoczyła zwinnie jak polujący kot i mnie odepchnęła ratując mi tyłek. 

spojrzała na mnie z grymasem mówiącym "no teraz to masz u mnie dług". 

obejrzałem się na gapiów. 
widzieli pręgę na jej plecach idącą zgodnie z kręgosłupem. 
ja też to zauważyłem. 

miałą zwinność i szybkość kota. 
zresztą nawet najlepszy nocny łowca z ich gatunku nie dorównywał jej gracji z jaką mnie obroniła. 

widziałem ją teraz w trochę innym świetle. 
nie dziaciaka i rozkapryszonej Księżniczki a jako bardziej dojrzałą dziewczynę niż dotychczas. 

wstała ze ściółki i otrzepała spodnie. 

na mojej ręce nie było zbyt wielkiej rany w porównaniu z tym czego ona doznała. 
na mnie tylko rozcięcie bardziej przypominające skaleczenie a na jej plecach cała siła z jaką zamachnął się ten hipogryf. 

Hagrid oczywiście nieudolnie chciał ją przekonać do pójścia do Szpitalnego. 

Ignis odwróciła się do mnie twarzą i spojrzała na ranę. 
za jej plecami były chichoty chłopaków. 

zgromiła ich spojrzeniem a ja widziałem powód ich śmiechu. 
     pazur rozciął nie tylko szatę, bluzkę i jej skórę. 
 zapięcie na haftki charakterystyczne dla tylko jednej części dziewczyńskiej garderoby trafił szlak. 

spojrzała na mnie. 
- wszystko okej Malfoy ? - zwróciła wzrok na ranę. i ja to zrobiłem. zaczęła sączyć się krew a ja dopiero teraz poczułęm piekący ból. - e .. - machnęła ręką. - do wesela się zagoi. 

i odeszła do zamku. 

* Ignis * 

 odepchnięcie Malfoy'a spod szponów Hardodzioba traktowałam nie jako przysługę a obowiązek Łowcy. 
Cirispin od początku treningu wbijał mi zasadę 
"chronić uczniów od pazurów, macek, szponów czy łap każdej niebezpiecznej istoty mieszkającej w Lesie nawet za cenę życia"

więc nie traktowałam tego jakoś specjalnie. 
w przyszłości miało stać się to rutyną więc czemu jeden przypadek miałby być szczególny ?

jednak ... 
ten ułąmek sekundy kiedy wyskoczyłam nad nim i go odepchnęłam był szczególny. 
w tej krótkiej chwili widziałam w jego oku podziw dla tego co robię. 
a cóż ... odcień tęczówek miał całkiem ładny. 

nie.
nie mogłam mu ulec.
 byłam dla niego "bachorem" i "rozkapryszoną Księżniczką" a teraz i koleżanką. 
i tak powinno zostać. 

niefortunne jabłko spadło mu na ściółkę, jedno zjadła mu Pansy. 
nie miał szczęścia do tych owoców. 
wszystkie kończyły pechowo. 

weszłam do pokoju i jak najszybciej się dało zmieniłam całą garderobę która została spisana na straty przez pazur hipogryfa. 

potem wróćiłam na lekcje a za każdym razem kiedy spoglądałam na Malfoy'a ten odwracał wzrok. 
lepiej zapomnieć o tym zajściu. 

 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz