poniedziałek, 11 listopada 2013

Rok Trzeci Rozdział Dziesiąty Znowu ...

Po tej dziwnej lekcji Draco mi "uciekł" do swoich obowiazkow.
Zostalam sama, nawet nie z powodu braku przyjaciela ale z racji tego ze bardzo duza grupa z "rownego" rocznika zadawala mase pytan o powod mojego smutku.
A ja nie chcialam o tym mowic.

spojrzałam tempo na Snape'a z którym miałam Eliksiry i udawałam że go słucham.
wuj nie zwracał uwagi na mój brak notatek, nieproduktywne siedzenie na lekcji, chociaż kiedy pytał mnie indywidualnie dostawał konkretną inteligentną wypowiedź.

nadal miałam przed oczami obraz Cirispina bestii proszącego o śmierć z moich rąk.

po Eliksirach wyrwałam się na błonie.

doszłam do granicy z Lasem i wbiegłam do polanki ćwiczeniowej.
znalazłam nietknięte zwłoki Łowcy i wykopałam głęboki dół.
ułożyłam tam jego szczątki i kamyczek po kamyczku
( wybierałam żwir i płakałam nad jego losem. )
układałam półmetrowy kopczyk.
żeby go upamiętnić.
żeby o nim nie zapomniano.

w tej operacji znalazł mnie.
- co robisz ? spytał głos Harry'ego chociaż odwróciłam wzrok z nadzieją że to Draco.

czemu akurat on ?
bo on znał tę całą historię i wspierał mnie od początku a bratu musiałabym to wszystko jeszcze raz opowiedzieć.

-  chowam. - odpowiedziałam wracając do pracy. - mam kogo chować, to chowam.
- kto zginął ? - brat usiadł na kuckach obok mnie i objął mnie ramieniem. - od kilku dobrych dni chodzisz struta, Malfoy cię pociesza kiedy to ja powinienem to robić. powiedz co jest ?
- Cirispin. - odpowiedziałam i wylałam łzy. - ja ... ja go zabiłam. kilka dni temu był wybór i ... i zaciągnął mnie tutaj jako bestia żebym ... żebym to ja go ...
- ciiichoo - Harry chyba zdał sobie sprawę z tego jak bardzo jest to dla mnie bolesne. - czemu nic nie mówiłaś ?
- nie pytałeś. poza tym ... to boli. - pogładziam bliznę na plecach. jedyną pamiątkę jaka mi po nim została, oprócz wspomnień i rzeczy. - idź. zaraz się ściemni. ja mam jeszcze Las do skontrolowania.
- nie. - odparł uparcie. - nie uciekniesz w pracę. - zabrał mnie na siłę do zamku na kolację i usadził obok Draco. - pilnuj żeby nie wyszła z zamku, Malfoy. rzucił do Dracona chłodno i zniknął.

Ślizgon nie powiedział ani słowa tylko od czasu do czasu sprawdzał kuksańcem w bok czy jestem obok.
jeśli dostał tak samo to znaczyło że jestem.

w jakiejś połowie posiłku Dumbledore się podniósł i podszedł do ambony.
- jak pewnie wiecie kilka dni temu odbył się wybór na Łowcę Hogwartu. -
sala podniosła krzyk. pomimo różnic w domach większość o dziwo skandowała moje imię.
- każdy kandydat upolował coś okazałego, niebezpiecznego i cennego. -
goryle z Dumnstrangu spojrzeli na mnie z uśmiechem mówiącym " i ty mała startowałaś na Łowcę. nie masz z nami szans".
- dlatego bardzo trudno było określić która bestia jest groźniejsza dla ludzi. -
Dumstrang już praktycznie cały spojrzał na mnie jak na idiotkę.
- jednakże jedna zdobycz była ponad poziom szkolenia. -
tu dyrektor zrobił pauzę chcąc wzmocnić napięcie.

jeden byczek którego widziałam w Lesie poprawił odświętny mundur swojej szkoły.
wysoki, napakowany, ciemnooki czarnowłosy chłopak mniej więcej o trzy lata starszy ode mnie.
- nikt by nie podejrzewał ale nowym Łowcą Hogwartu jest .... -
kolejna cisza.
na sali było można upuścić piórko i każdy słyszałby jak spada.
- Ignis Potter !!! wrzasnął dyrektor.

Dumstrang spojrzał na mnie zaskoczony, kilku z nich próbowało uzyskać od Dumbledore'a opinię czemu ja.

dyrektor poprosił mnie na środek.
przekazał mi łuk i kilka strzał z symbolami wyrytymi na grotach.
- chcesz coś powiedzieć Ignis ? spytał.
- dla ciebie Cirispin.  - do oczy napłynęły mi lzy kiedy uniosłam broń pokazującą zatwierdzenie wyboru. - dla ciebie. powtórzyłam i na nogach jak z waty usiadłam z powrotem na miejscu.

tam już mogłam się wypłakać na ramieniu Dracona który ( ku nawet mojemu zaskoczeniu )  przytulił mnie i pozwolił by łzy zmoczyły mu szatę.

 - już Ignis , no już. nie rozwalaj się. - pogłądził mnie po bliźnie na plecach. no dobra ranie. zranionej otwartej ranie. - co ... - po plecach ściekła brudna krew. poczuł ją pod palcami. - musisz iść do Szpitalnego.
- nie chcę. - odparłam. - to po nim. nie chcę.
- Ignis ... - spojrzał na mnie poważny. - musisz. bo możesz skończyć jako, jak to się mówi, no warzywko.
otarłam oczy, i wyobraziłam sobie płomień któy scala plecy. -
skrzywiłam się lekko z bólu ale rana była czysta i lekko zrośnięta.
- zuch Księżniczka. - spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem. - a teraz idź wypłakać się Laurilelowi.

weszłam do dormitorium Ślizgonów.
widziałam list na stoliku w pustym pokoju i nic więcej.
dwa listy na sobie.


" Ignis 
Wyjeżdżam. 
   straciłem przyjaciela. 
u nas elfów panuje zwyczaj
jeżeli zginie twój przyjaciel z innego miejsca i innej rasy musisz iść z powrotem do korzeni. 

nie miej do mnie żalu.  a tym bardziej do siebie. 
   Cirispin chciał byś ty go zabiła. 
wtedy kiedy zauważyłaś nas rok temu trzymających się za ręce zwierzał mi się ze swojej natury bestii, 
 wtedy chciał ze sobą skończyć załamany tym że nie może siebie kontrolować przy zabijaniu. 

postanowił że przy drugiej pełni jak nadejdzie wybór to ciebie poprosi o ulżenie mu w cierpieniu. 

list pod moim jest pożegnalnym od niego.  
razem z testamentem i wyjaśnieniami dla ciebie. 

a dla mnie zostaniesz przyjaciółką i siostrą.

Laurilel"

 z drżącymi rękoma otworzyłam drugą kopertę.
 rozpoznałam zapach Cirispina.
ze łzami spojrzałam na pismo.

" Kapturku 

przepraszam że tak bardzo cię unikałem podczas pełni.

nie byłem wtedy człowiekiem. 

postać którą widziałaś podczas wyboru to ja. 
ten prawdziwy ukrywany i niechciany ja. 

byłem bękartem. 
moja matka oddała się bestii. 
był skrzyżowaniem wilkołaka i potwora. 

po nim została mi ta paskudna postać. 
po nim odziedziczyłem zmysły wyostrzone do poziomu sprowadzającego mnie do szaleństwa. 
to on oddał mi szał zabijania co pełnię. 

jednak chcę żebyś pamiętała mnie jako człowieka. 
takiego jakim cię uczyłem a najbardziej jak cię pocieszałem. 

odkąd cię zobaczyłem rozpoznałem w tobie dziedziczkę Slytherina. 
dlatego od razu chciałem cię szkolić. 
 chciałem mieć kogoś kogo mogłem szkolić, komu mogłem zaufać tak jak Laurilelowi i kogo mogłem mieć na oku. 

od początku pokochałem cię jak siostrzyczkę. 

nie wyrzucaj sobie mojej śmierci Kapturku. 
chciałem i planowałem żebyś to ty ukróciła mi męki. 

moje rzeczy które zostały po wyborze - wszystkie są twoje siostrzyczko. 

trzymaj się Kapturku. 

Cirispin"
 

rozryczałam się.

usiadłam przed ogniem w kominku i płakałam.

poszłam na górę i przytuliłam się do jego koszuli.

potem weszłam do dormitorium chłopaków.
spakowałam cały kufer Łowcy i przeniosłam go do siebie.

popłakałam jeszcze moment.
przypomniałam sobie słowa Laurilela i Cirispina.
mam się nie łamać.

ale jak się nie łamać kiedy znowu się kogoś traci ???





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz