* Draco *
Zlapalem ja za biala dlon.
- Ignis ...- zaczalem nie rozumiejac co sie ze mna dzieje. Przeciez nigdy jej nie lubilem a teraz ... Teraz wszystko sie zmienilo - Ksiezniczko ja wiem ze ci dokuczalem ze bylem wredny ze nie jestem wart twojej uwagi. - po policzkach splywaly mi lzy bezsilnosci i zalu. To ja ja zabilem nie dementorzy - ale ... Ale obiecuje sie zmienic Ignis. Wroc tutaj. Nie ze wzgledu na mnie ale dla brata czy przyjaciol. Ignis ja ... - sam nie wiedzialem czemu uswiadomilem sobie to dopiero teraz - ja ... Ja sie chyba w tobie zakochalem. Ignis ...- powtorzylem patrzac na nia z nadzieja - Ksiezniczko prosze cie ... - lekko dotknalem jej policzka. Gladki lekko przypominajacy w dotyku skore brzoskwini - Ignis obiecuje ze bede mily, ze zrobie o co mnie poprosisz. Mozesz mnie pobic ale prosze cie wroc. Ignis ... Patrzylem na nia blagalnie.
Jej piers lekko sie uniosla.
- D .. - powoli i z widocznym bolem sie odwrocila w moja strone. Szybko zabralem rece - Draco ... Powiedziala cicho
Nie wytrzymalem i ja przytulilem nadal placzac jak dziecko.
- wrocilas ... Powtarzalem w kolko szczesliwy ze ja widze.
- siostra nie przyjmie mnie tak latwo. Dokonczyla zdanie.
- c ... Co ? Spytalem zaskoczony
- moje drugie imie to Morringhan. Krolowa krukow, wedle wierzen boginii wojny. Moja siostra jest smierc - powiedziala cicho z lekkim usmiechem - a teraz Draco powiedz mi ..
- tak ? Spytalem blyskawicznie
- czy ... Czy to co slyszalam z twoich ust to prawda ??? Spojrzala na mnie powaznym wzrokiem.
- t ... Tak Ignis. Powiedzialem spuszczajac glowe by ubiknac jej wzroku
- bo ... - zaczela cicho - bo ja ... Ja chyba tez sie w tobie zakochalam. -Powiedziala jeszcze ciszej
Ogluszylo mnie to na sekunde
Potem pojawilo sie szczescie
- ale... - kontynuowala - ale narazie na pierwszym miejscu jest u mnie Kastiel - zamknela oczy a jej twarz lekko pokryl rumieniec - wiec jezeli nie chcesz byc drugi to ...
Co tam Kastiel mam ja na 10 miesiecy obok siebie
- chce - zapewnilem ja - ale ... Ale ty pewnie sie juz ...
- spokojnie Draco jestem cierpkiwa. Jak bedziesz gotowy do pocalunku to mi to powiesz albo sam sie tym zajmiesz. - usmiechnela sie dobrotliwie. - a teraz chodz tu - zblizylem sie i dostalem buziaka w policzek - za to ze mnie zabrales z Lasu. - zaskoczylo mnie to ale bylem tym szczesliwy - a teraz sie odsun. Niedlugo bedzie tu Kastiel. Powiedziala do mnie lagodnie.
Tak nagle zostac szczesliwym ...
Na sale zgodnie ze slowami Ignis wpadl Kastiel.
Spojrzal na mnie groznie
- co tu robisz ? Warknal
Udalem ze dopiero teraz widze obudzona Ignis
- ciesze sie ze jednak zyjesz. Powiedzialem chlodno i widzialem jak on do niej podbiega i jak ja przytula tez ze lzami.
Korcilo mnie zeby go uswiadomić ale Ignis mi wyraznie powiedziala ze bede narazie jako drugi
* Kastiel *
- myślałem ze nie żyjesz Iskierko. Zacząłem szczęśliwy.
- tez się cieszę że cie widzę Kasti. - Odpowiedziała cicho ale radośnie
Jeszcze raz mocno ja uściskałem
łzy spadły na jej ramie - no już skarbie. Udusisz mnie wszystko mnie boli. Oddaliła mnie.
Zrobiłem krok w tył i usiadłem na brzegu jej łóżka
- kochanie moje - wziąłem ja za rękę i lekko pocałowałem jej dłonie - moje małe kochanie.
- mój duży skarb - odpowiedziała - chodź tu. Pocałuj mnie.
Dałem jej pocałunek.
Kroki na korytarzu mnie od niej odsunęły.
To jej brat wpadł tez z łzami pod okularami. Pomimo swej chudej budowy odtrącił mnie i przytulił Ignis.
- siostrzyczko ... Nie strasz mnie tak.
- cześć Harry. - Przywitała się - powiedz cześć Kastielowi.
- cześć. Powiedział spokojny.
Poszedł sobie rozumiejąc ze przeszkadza.
Zostałem sam z Ignis.
- a teraz przytul - poprosiła. Zrobiłem to i poczułem lekki zawrót głowy potem się już nic nie działo - przepraszam Kasti ale musiałam odzyskać siły.
- nic się nie stało - zapewniłem ją. pojawił się Dumbledore - muszę iść. Do zobaczenia.
Wyszedlem z jej pokoju i poszedlem za krewnym i wróciłem do domu.
* Ignis *
Tak nagle zrozumiałam ze wszelkie ratowania tyłka Malfoy'owi robiłam z powodu ze mi się podobał.
Tak wiele się zmieniło ...
Wszedł do mnie wuj Severus.
- Ignis wszystko w porządku ? Spytał.
- tak panie profesorze. - skłamałam. Wszystko mnie bolało ale przynajmniej miałam sile żeby wstać - już mogę wrócić na lekcje
- nie kłam Ignis - wuj usiadł naprzeciw mnie - posiedź tu jeszcze kilka dni. Dracon przyniesie ci wszelkie zaległości do nadrobienia i materiał z Eliksirów.
Miałam przeczucie ze wuj coś ukrywa ale nie chciałam w to wnikać.
- dobrze panie profesorze. Odpowiedziałam i Snape wyszedł.
Zostałam sama i padłam zasłużenie na poduszki.
Zasnęłam.
Następnego dnia z samiuśkiego rana obudził mnie czyjś szept.
Ten ktoś mówił mi na ucho a zapach był mi aż za dobrze znany. Draco.
- Ignis wstań póki mamy czas - spojrzałam w jego błękitne oczy - brawo Księżniczko - uśmiechnął się - jestem tu żeby oddać ci zaległości z wczoraj - położył na szafce dość cienka teczkę. no nie tak źle. Pomyślałam - i z całego tygodnia - cegła fajnie - a to ode mnie - nieśmiało zbliżył się i pocałował mnie w policzek. - na dzień dobry.
Odwzajemniłam gest - to ode mnie - odpowiedziałam co sprawiło mu przyjemność - a czemu budzisz mnie o świcie, co Książę ?
- oj no bo chciałem się z tobą przywitać, pobyć z moja Księżniczką a no i przynieść ci śniadanie. Snape twierdzi ze masz tu gnić jeszcze trzy dni. A ja będę robił ci za nauczyciela bo miałem cały twój materiał rok temu. - uśmiechnął się - oprócz Eliksirów bo podobno w tym masz poziom mojego roku.
- z rozszerzeniem Draco, z rozszerzeniem. Podkreśliłam.
- a i jeszcze Lupin chce się z tobą przywitać i pożegnać zarazem.
- CO ??? Lupin odchodzi ???
- taa złożył papiery a dyrektor ze to koniec roku i cały materiał przerobił uczniom daje wolne a jego zegna. Poinformował mnie spokojny.
- jaka jest faza księżyca Książę ? Spytałam.
- nów, czemu pytasz ? Zmarszczył brwi.
- ciekawość skarbie ciekawość - odpowiedziałam - burczy mi w brzuchu. Przyniósłbyś mi dużo mięsa na śniadanie?
- oczywiście. Draco pocałował mnie w policzek i zniknął.
Po minucie wszedł z wielka taca którą balansował jak najlepszy kelner uważając by się nie potknąć o różne bibeloty rozwalone po podłodze.
- twoje śniadanie Księżniczko. Położył mi je ostrożnie na kolanach i usiadł na brzegu łóżka.
Zaczęłam zajadając mięso.
Zniknęło w przeciągu kwadransa.
A bylo tego sporo.
z 10 rodzajów szynki, w tym parmeńska, 20 plasterków salami, tak na oko, no i óra parówek, kiełbas i kabanosów.
Draconowi oczy wyszły z orbit na moje tempo.
- j ... jakim cudem ... zająknął się.
- normalnie Książę. - odpowiedziałam z uśmiechem. - jak jestem wygłodzona przez tydzień to tak jest.
- to ... to nie jest pierwsza głodówka ? zdziwił się.
- no niestety nie. - uśmiechnęłam się kwaśno. - nasze wujostwo jest wyczulone na wszelkie dziwactwa. jak kilka lat temu szyba z lokalnego ZOO zniknęła i nas posądzili to też siedzieliśmy głodni przez tydzień. - zaskoczyło go to jeszcze bardziej niż to że drobna dziewczynka zżarłą na raz jakieś dwa kilo mięsa. - ale jak widać żyję.
- no widać ale ... czy to przypadkiem nie jest nieludzkie ? spytał kiedy odzyskał mowę.
- czysto teoretycznie. - potwierdziłam. - dlatego ... - na wspomnienie moich myśli o braku innej rodziny niż oni znowu napłynęły mi do oczu łzy. - dlatego jestem tak zżyta z Harrym. bo mieliśmy tylko siebie.
objął mnie troskliwie. - jak to "mieliście" ? spytał zaskoczony. ciekawość jak widać wzięła nad nim górę.
- bo ... bo odnalazłam ojca, jak ci już mówiłam. - pokiwał głową na znak że pamięta. - on ... on jest kompletnie inny. ja mam rodzinę. ale Harry nie. Harry nadal ma tylko mnie.
- ciicho. - pogłaskał mnie po głowie. podobnie do Kastiela. - no już. - spojrzał na zearek. - kurde spóźnię się na Eliksiry ...
- Snape ci wybaczy nieobecność. - uśmiechnęłam się patrząc mu w oczy. - a ja zaraz wracam spać.
- no dobrze ... poczekam tę godzinkę. jesteś teo warta. - rozsiadł się na łóżku. - a teraz powiedz Księżniczko co chcesz robić ?
przywołałam jego szachy. - zagramy partyjkę ?
- jak ty ... - spojrzał na mnie okrągłyi oczami. - nieważne. oczywiście. a na coś ?
- raczej. - uśmiechnęłam się. - o co gramy ?
- o ... o ... - myślał. - o buziaka w policzek.
- dobrze. - zgodziłam się. - zajmuję czarne.
- w takim razie ja zaczynam. rozłożył szachy.
partia okazała się trudna do rozegrania.
ale po długiej rozgrywce jakoś udało mi się wygrać.
- szach mat Draco. - uśmiechnęłąm się. - zapłata. upomniałam się. nadal lekko zestresowany pocałował mnie w policzek.
- proszę. - powiedział z uśmiechem. - kolejna runda ?
- jak chcesz. - spojrzałam na niego. niestety jak na złość on prosił się o pocałunek. ale obiecalam czekać. - jesteś słodki. skróciłam się.
- ja ? - zdziwił się komplementem. - dziękuję ale ....
- nie ma ale. - pogłądziłam o po dłoni. - jesteś. nareszcie mam tu autentycznego Draco. a nie maski.
spojrzał na mnie z lekko zawstydzonym uśmiechem. - ty jesteś słodka. nie ja.
- jesteś. - zapewniłam go patrząc mu w oczy. - bez tego całeo szumu, masek i świadków jesteś ... jesteś po prostu Księciem.
- przestań. - skrócił to. - nie jestem. mam poczucie winy że poszedłem wtedy do Lasu.
- nie masz do tego prawa. - odpowiedziałam Draconowi twardo. - moim obowiązkiem jest chronić uczniów. moją decyzją było wepchnięcie cie w śnieg i poddania się dementorom. nie twoją. ty po prostu byłeś w Lesie. tym co się stało nie masz prawa się obarczać. - powtórzyłam. - jasne ?
- chyba tak ... mruknął w odpowiedzi.
och jak on się prosił o pocałunek któy wybiłby mu to myślenie z głowy.
- nie ma chyba. tak lub nie.
- tak. powiedział mi po chwili.
- no. - przytuliłam go wchodząc pod jego ramię które mnie objęło. - nie zmieniłeś perfum. - powiedziałam do niego z uśmiechem. - kochany jesteś.
- jak widać ... - mruknął cicho. - a teraz Księżniczka wraca spać. mam niedługo Transmutację. nie mogę się spóźnić bo McGonnagall da ujemne.
- no dobrze. - pocałowałam o w policzek i poczochrałam włosy. - do zobaczenia.
- do zobaczenia. Księżniczko. zabrał torbę i wyszedł za drzwi.
tak nagle tyle się zmieniło ...
z 10 rodzajów szynki, w tym parmeńska, 20 plasterków salami, tak na oko, no i óra parówek, kiełbas i kabanosów.
Draconowi oczy wyszły z orbit na moje tempo.
- j ... jakim cudem ... zająknął się.
- normalnie Książę. - odpowiedziałam z uśmiechem. - jak jestem wygłodzona przez tydzień to tak jest.
- to ... to nie jest pierwsza głodówka ? zdziwił się.
- no niestety nie. - uśmiechnęłam się kwaśno. - nasze wujostwo jest wyczulone na wszelkie dziwactwa. jak kilka lat temu szyba z lokalnego ZOO zniknęła i nas posądzili to też siedzieliśmy głodni przez tydzień. - zaskoczyło go to jeszcze bardziej niż to że drobna dziewczynka zżarłą na raz jakieś dwa kilo mięsa. - ale jak widać żyję.
- no widać ale ... czy to przypadkiem nie jest nieludzkie ? spytał kiedy odzyskał mowę.
- czysto teoretycznie. - potwierdziłam. - dlatego ... - na wspomnienie moich myśli o braku innej rodziny niż oni znowu napłynęły mi do oczu łzy. - dlatego jestem tak zżyta z Harrym. bo mieliśmy tylko siebie.
objął mnie troskliwie. - jak to "mieliście" ? spytał zaskoczony. ciekawość jak widać wzięła nad nim górę.
- bo ... bo odnalazłam ojca, jak ci już mówiłam. - pokiwał głową na znak że pamięta. - on ... on jest kompletnie inny. ja mam rodzinę. ale Harry nie. Harry nadal ma tylko mnie.
- ciicho. - pogłaskał mnie po głowie. podobnie do Kastiela. - no już. - spojrzał na zearek. - kurde spóźnię się na Eliksiry ...
- Snape ci wybaczy nieobecność. - uśmiechnęłam się patrząc mu w oczy. - a ja zaraz wracam spać.
- no dobrze ... poczekam tę godzinkę. jesteś teo warta. - rozsiadł się na łóżku. - a teraz powiedz Księżniczko co chcesz robić ?
przywołałam jego szachy. - zagramy partyjkę ?
- jak ty ... - spojrzał na mnie okrągłyi oczami. - nieważne. oczywiście. a na coś ?
- raczej. - uśmiechnęłam się. - o co gramy ?
- o ... o ... - myślał. - o buziaka w policzek.
- dobrze. - zgodziłam się. - zajmuję czarne.
- w takim razie ja zaczynam. rozłożył szachy.
partia okazała się trudna do rozegrania.
ale po długiej rozgrywce jakoś udało mi się wygrać.
- szach mat Draco. - uśmiechnęłąm się. - zapłata. upomniałam się. nadal lekko zestresowany pocałował mnie w policzek.
- proszę. - powiedział z uśmiechem. - kolejna runda ?
- jak chcesz. - spojrzałam na niego. niestety jak na złość on prosił się o pocałunek. ale obiecalam czekać. - jesteś słodki. skróciłam się.
- ja ? - zdziwił się komplementem. - dziękuję ale ....
- nie ma ale. - pogłądziłam o po dłoni. - jesteś. nareszcie mam tu autentycznego Draco. a nie maski.
spojrzał na mnie z lekko zawstydzonym uśmiechem. - ty jesteś słodka. nie ja.
- jesteś. - zapewniłam go patrząc mu w oczy. - bez tego całeo szumu, masek i świadków jesteś ... jesteś po prostu Księciem.
- przestań. - skrócił to. - nie jestem. mam poczucie winy że poszedłem wtedy do Lasu.
- nie masz do tego prawa. - odpowiedziałam Draconowi twardo. - moim obowiązkiem jest chronić uczniów. moją decyzją było wepchnięcie cie w śnieg i poddania się dementorom. nie twoją. ty po prostu byłeś w Lesie. tym co się stało nie masz prawa się obarczać. - powtórzyłam. - jasne ?
- chyba tak ... mruknął w odpowiedzi.
och jak on się prosił o pocałunek któy wybiłby mu to myślenie z głowy.
- nie ma chyba. tak lub nie.
- tak. powiedział mi po chwili.
- no. - przytuliłam go wchodząc pod jego ramię które mnie objęło. - nie zmieniłeś perfum. - powiedziałam do niego z uśmiechem. - kochany jesteś.
- jak widać ... - mruknął cicho. - a teraz Księżniczka wraca spać. mam niedługo Transmutację. nie mogę się spóźnić bo McGonnagall da ujemne.
- no dobrze. - pocałowałam o w policzek i poczochrałam włosy. - do zobaczenia.
- do zobaczenia. Księżniczko. zabrał torbę i wyszedł za drzwi.
tak nagle tyle się zmieniło ...
Przyszedl po lekcjach z kolejna teczka.
Wbrew pozorom nadrobilam wszystko co mialam do zrobienia, nawet prace i wypracowania byly gotowe do przekazania.
- witaj Ksiezniczko. - przywital mnie radosnie - nowe papiery.
- przekaz prace - oddalam mu odpowiednie rzeczy - musimy sobie cos ustalic Draco.
- slucham - usmiechnal sie siadajac na lozku - co sie stalo ?
- umowa . - zaczelam - przy ludziach udajemy przyjaciol a nie pare, dobrze ?
- dobrze Ksiezniczko. Zgodzil sie, tak po prostu bez klotni bez zadnych "ale" zgodzil sie.
- dziekuje - powiedzialam zaskoczona. Przytulilam sie do niego - jednak potrafisz byc kochany, Draco.
- milo mi to slyszec - mruknal lekko zawstydzony. Widac bylo ze po raz pierwszy ma do czynienia z komplementami tego typu niepochodzacymi od rodziny. - ty tez Ksiezniczko.
Pocalowalam go w policzek - co masz w planach na reszte tego dnia ?
- coz ... - zaczal niepewnie - podobno - powiedzial z naciskiem - masz sile zeby chodzic na lekcje. Wiec sa plotki ze Snape pusci cie do ostatniego meczu w tym roku.
- swietnie - wstalam z lozka i spojrzalam na niego szczesliwa - idziesz ze mna na trening. - obwiescilam Draconowi - a po nim sprawdzasz czy wszystko u mnie okej.
- z wielka checia Ignis. Odpowiedzial mi blondyn z usmiechem.
Tak nagle ...
Tyle pozytywow w moim zyciu ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz