sobota, 16 listopada 2013

Rok III Rozdział XIII cz.II Witki, Kły i Pazury

doczekałam się Harry'ego i Hermiona.

wskazałam im bez słowa na drzewo.
pokiwali głową i spojrzeli na witki.
nie chcieli powiedzieć że będzie trudno ale tak właśnie było.

Wierzba się obudziła i zaczęła grzmocić.
Harry i Hermiona zaczęli biegać.
ja wyleciałam w górę i tam unikałam witek.

kiedy oni jeszcze nie wypatrzyli że Harry zniknął ciągnięty przez wielkiego psa, ja już to wiedziałam.

zanurkowałam i zabrałam Hermionę wprost do nory przez którą wciągnięto Harry'ego.

usłyszałam głos.
Snape.
- co ? zdziwiłeś się ?! - wrzeszczał. - teraz cię ścigają, Black.
- Severusie spokojnie ... - odpowiedział mu męski, odrobinę chrapliwy głos. - jestem niewinny.
- nie ? a kto próbował przez te wszystkie lata mnie zabić ?
- to nie tak Severusie. - odparł głos Lupina.- doskonale wiesz co się wtedy działo.

weszliśmy do pokoju.
po raz pierwszy  widziałam Snape'a tak wściekłego.
chciałam powiedzieć coś i załagodzić konflikt ale w oczach wuja malowała się wręcz maniakalna wściekłość.

- Experiarmus ! - wrzasnęła Heriona razem z Harrym celując w wuja. odleciał na drugi koniec sali i odebrali mu różdżkę. - kim ty jesteś ? spytała Gryffonka tyciego człowieka o szczurzej twarzy i popielatych włosach ubranego raczej w szmaty niż ubrania.
spojrzał na mnie przekrwionymi oczami i rozpoznałam w nim Petegrew'a. sługę ojca.

on też mnie rozpoznał.
 wykorzystałam okazję i złapałam małego szczurowatego i podłożyłam mu nóż pod gardło.
- ale zaraz Ignis ... po co ta agresja ? - spytał cicho. - przecież ... przecież ... znam twego ojca.
- zamilcz. - nakazałam chłodno. - jak przedostałeś się w mury Hogwartu ?
- Ignis spokojnie. - złągodził sprawę Lupin. - to niegroźny tchórz. Peter Petegrew.

na podłodze były ślady łap.
zza starego fortepianu wyszedł mężczyzna.
obdarte, szaty w więzienne pasy. chudy jak szkapa oraz długie zapuszczone włosy i broda.
Syriusz.
Syriusz Black.
- nie zbliżaj się. - powiedziałam do niego. - gdzie jest Harry ?
- twój kochany brat jest nietknięty Ignis. - zapewnił mnie łągodnie. - odłóż broń. nie jestem twoim wrogiem. już chyba to wiesz.
- co z tego ? - spytałam nadal grożąc śmiercią Petegrew'owi. - nigdy nic nie wiadomo.
- widać osobowości ci nie brakuje. - odpowiedział mi Syriusz. - proszę bardzo zabij go. czekam na to od dwudziestu lat !
- w takim razie ... - puściłam szczurowatego człeka, a  syriuszowi rzuciłam nóż. - jest twój.
- I .. Ignis ...  czemu ? spytał Peter.
- bo pewnie ma powód. czekać dwadzieścia lat to strasznie długo. - uśmiechnęłam się . - co ci zrobił ?
- to przez niego zginął wasz ojciec ! - krzyknął Syriusz. zaczął ganiać za Petrem wokół pokoju. - James zrobił go Strażnikiem Tajemnicy. miał nie mówić gdzie są. ale w obliczu śmierci z ręki Voldemorta zmiękło mu to gołębie serce - rzucił się za nim. - wypowiedział mu gdzie są.
- a ty co byś zrobił na moim miejscu ? spytał urażony Petegrew.
- umarłbym. ! - wrzasnął Syriusz złąpany wpół przez Lupina. - wolę umrzeć niż zdradzić !!!
Peter zmienił się w szczura i wybiegł.

Lupin za to dostał jakiegoś ataku bo zaczął się rzucać jakby cierpiał katusze.

Snape zabrał mnie i resztę na zewnątrz.

- to wilkołak. ten sam którego widziałaś na polanie. - powiedział do mnie cicho. - zabrakło mu eliksiru którego mu warzyłem. - w świetle pełni postać Lupina zmieniała się w postać bestii. dwumetrowej, jasnoskóej bestii z wielkimi pazurami bardzo podobnej do psa. - uciekajcie.

Hermiona spojrzałą na mnie i Harry'ego. - wy oddelegujcie stąd Syriusza. ja zajmę się Lupinem. znajdę wam Hardodzioba.
- dobrze. - pokiwałam głową. - odwrócę jego uwagę na minutę. potem jest to twoja działka.
- do zobaczenia. odpowiedziała.

zniknęła w biegu do Lasu z wyciem na ustach.
Lupin się odwrócił do niej i poszedł za Gryfffonką.

przeszłam z Harrym do Syriusza.
a wuj pokiwał głową że poczeka.

wuj Syriusz nakreślił nam całą historię swojej osoby.

potem jednak przygarnął mnie wuj Severus.
- Ignis nie daj się omamić jego słowom. - zaczął. - w latach szkolnych mnie dręczono. - pokazał jedną dłoń. ślady cięte. wyglądały na płytkie. - on, Lupin, Petegrew i Potter dręczyli mnie. poniżali. gnębili. nie było to wesołe lata. jako jeden z niewielu w historii dostałem się do Slytherinu z niebyt czystą krwią. z tego powodu mnie gnębili. - zwierzył mi się z krzywym uśmiechem który drgał. był wściekły, lub zrozpaczony na wspomnienie. - nie jest święty. dla mnie słusznie trafił do Azkabanu.
spojrzałam w stronę Harry'ego, rozmawiał w najlepsze z Syriuszem.
- wuju spokojnie. - pogładziłam Snape'a po rękawie. - to przeszłość. nie wróci. - pocieszyłam go. - sama coś wiem na ten temat. ale w nie aż tak wielkim stopniu. - uśmiechnęłam się do nauczyciela. - przepraszam ale muszę iść.
- czekam na ciebie w zamku. jak nie wrócisz do północy zacznę cię szukać. -odpowiedział i zniknął.- a Black. powiadamiam dyrekcję o twojej obecności ! krzyknął do niego na odchodnym.


spojrzałam na Harry'ego któy skinął na mnie głową.
- wuju ... - zaczęliśmy. - chodź. - zabraliśmy go w Las. - Hardodziob !!!
- auuuu !!!! dotarł do nas wyk Lupina.

podbiegła do nas Hermiona a za nią Hardodziob.
- macie go. - pokazała nam ptaka. - a ja uciekam.
- nic ci się nie stanie moja droga. zapewnił ją Syriusz i zmienił się w psa. wielkiego czarnego psa.
ponurak.

pobiegł w stronę Lupina i tyle go widzieliśmy.
- Harry podprowadź Hardodzioba na dziedziniec.
- dobrze. a ty ? spytał brat troskliwie.
- idę do Lasu żeby znaleźć Hermionę i Syriusza. Lupin da sobie radę. pokiwałam głową równo z bratem.
- uważaj na siebie. pożegnał mnie z łąńcuchem Hardodzioba w ręce.
- ty też.

przeszłąm w Las.
widziałam jak Lupin rzucił Syriuszem o ściółkę przy zamarzniętym zbiorniku i wilkołak uciekł.
spojrzałam na ciało ogłuszonego wujka.

po chwili dołączył do mnie Harry.
- Ignis ... - zaczął. wskazał na górę. - dementorzy ...

teraz sparaliżował mnie strach.
czułąm zimny wiatr który pojawiał się kiedy byli blisko.
czułąm cienki, rozpadający się a jednak delikatny materiał ich szat który muskał mnie po twarzy gdy istoty latały nisko nad jeziorem.

Harry dobył różdżki. - chroń Syriusza. ja się nimi zajmę ... powiedział dziarsko ale sam też się bał.
jeden z dementorów wyciągał do mnie rękę.
albo po mnie.
nie wiem. byłąm zbyt rozemocjonowana by to stwierdzić.

- Harry !!! - krzyknęłam. rzucił zaklęcie. z drugiej strony jeziora pojawiła się łania która rozgoniła dementorów. jednak w jej świetle widziałam coś jeszcze.  to była jakby twarz.

i tyle widziałąm.

wuj ocknął się i spojrzał na nas zaskoczony.
zabraliśmy go do Hardodzioba i puściliśmy go wolno.

równo o świcie.

* Ignis * 
< teraźniejsza >
Hermiona wróćiła nas z powrotem w czasie.
pod pokojem chorych.
Hardodzioba nie było.
Syriusz bezpieczny.

wszystko świetnie.











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz