stanęłam przed Szpitalnym.
byłam tam jako ostatnia.
weszłam do pokoju chorych i podeszłam do Rona.
- hej. wszystko okej ? spytałam obudzonego Gryffona.
- o Ignis ... - zawstydził się. miał pewnie trochę pokieraszowane żebra bo był do pasa odsłonięty i to go chyba skrępowało. - no tak.
- to dobrze. chociaż wiesz że moja krew uzdrowiłaby cię w mig, prawda ? spytałąm zaskoczona.
- no ... teraz tak ... ale Pompfrey twierdzi że tak będzie lepiej.
- jak uważasz. - odpowiedziałam spokojnie i dość obojętnie. - cieszę się że wszystko w porządku. nie wiedziałam że tu trafiłeś ....
- a to było kilka dni po ... no wiesz ... no i poprosiłem Harry'ego żeby cię bardziej nie dołował. dlatego też nic nie wiedziałaś.
- to miłe że ktoś tak o mnie pomyślał. - uśmiechnęłąm się lekko. - to ... trzymaj się. wyszłam za drzwi pokoju chorych.
przed progiem stała Hermiona- wszystko okej ? spytałam.
- chodźmy. - zabrała mnie i Harry'ego na dwór. - musimy pożegnać Hardodzioba.jednak usłyszeliśmy trszask kosy zanim cokolwiek udało nam się zrobić.
koniec.
Hermiona sięgnęła po naszyjnik.
- to zmieniacz czasu. - pokazała klepsydry. - dostałam go od McGonnagall. dzięki temu ocalimy Hardodzioba.
pozmieniała klepsydry i zabrała nas z powrotem w to samo miejsce.
- jest tak że widzimy siebie i możemy zmienić ich decyzje. ale nie jesteśmy sobą z przeszłości. wyjaśniła.
dotarliśmy do miejsca gdzie siedział Hardodziob, zwierzak był tak smutny jakby wiedział co go czeka.
podniósł łeb widząc mnie i resztę. wstał na nogi i chciał do nad podejść ale był na łańcuchu.
- robimy tak. ja stopię łańcuch ale wy go zabierzcie. - pokiwali głowami. - ale nie wy a ci wy z przeszłości.
- okej.
stopiłam łańcuch bezszelestnie.
ja z przeszłości wyczuła zapach dymu i ciekłego metalu i pokiwała głową na spalone ogniwa.
* Ignis *
< przeszłościowa >
< przeszłościowa >
przywołałam do siebie Hardodzioba i zabrałam go w Las.
- Harry zabierz go do Lasu, tam go ukryj. potem poszukamy Parszywka. macie kwadrans. liczę wam czas. potem spotykamy się na błoniach.
- okej. - Harry wziął spalone ogniwo łańcucha Hardodzioba. - ukryjemy go.
- czekam na was.
usiadłam na kamieniu.
usłyszałam kwilenie szczura.
spojrzałam pod nogi.
Parszywek.
pobiegł w kierunku wierzby bijącej.
poszłam za nim.
dotarłam do granicy zasięgu witek Wierzby.
Parszywek zniknął pod jej pniem.
Ron jak sobie cośkolwiek utytłam w błocie oddajesz słodycze przez miesiąc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz