- no szybciej Ignis. obiad ci ucieknie. zażartował Draco.
- oj żebyś ty w nocy nie zasnął. syknęłam.
- co proszę ? - spytał. - niedosłyszałem Księżniczko.
- jakbym byłą niewychowana przeklęłabym. jednak ograniczę się do stwierdzenia spadaj na Wierzbę Bijącą. odparłam chłodno.
zamilkł.
jak usłyszałam pierwszorocznych narzekających na łódki myślałam czemu by nie przepłynąć się do Hogwartu.
miałąm iść do przystani jednak Snape mnie zatrzymał.
- do dorożki Ignis. - wskazał na pojazd. na szczęście z powdu tłumu nikt nie zauważył nauczyciela w tej sytuacji. a dobrał jeszcze Dracona. - wiem że oboje coś wspólnie ukrywacie.
- jeżeli wiesz wuju to po co pytasz ? odparłam spokojnie.
- podobna do ojca ... - mruknął jedynie wuj. - no dalej. nie mam czasu na przekomarzanie się z wami. powiecie mi teraz czy mam odczekać kilka dni i dowiedzieć się z plotek ?
Draco spojrzał na mnie pytająco.
- jesteśmy razem wuju. to chciałeś usłyszeć ? odpowiedziałam za nas dwoje.
- owszem. - pokiwał głową. - zostawiam was samych. deportował się.
Draco popatrzył mi w oczy. - to twój wuj ?
- chrzestny. - uściśliłam. - kiedy dowiedziałam się od niego o ojcu powiedział również ze jest moim chrzestnym. - Draci pokiwał głową na znak że rozumie. - a pozdrów ode mnie ciotkę. - przypomniało mi się z uśmiechem. zdębiał. - oj no nie tylko twój ojciec jest Śmierciożercą. twoja ciotka również. Narcyza popiera te idee jednak nie jest w gronie naznaczonych Znakiem. nie jest również oficjalną Śmierciożerczynią. - widziałam że interesuje go temat naznaczenia, Śmierciożerstwa. - opowiem ci o tym kiedy się spotkamy w pokoju życzeń.
- ale ja chcę teraz. uparł się Ślizgon.
- dobrze. - uśmiechnęłam się pojednawczo. - jednak twierdzę iż jest to bezsensowne gdyż masz moją wiedzę. wystarczy jej tylko użyć.
- wolę to usłyszeć od ciebie Księżniczko. odparł cicho Dracon.
głos ... nie.
szept ... nie.
to brzmiało jak mruczenie kota.
- mrr ... no dobrze. - przekonał mnie. - nazaczenie nie boli. jedynie trochę piecze. - zaczęłam mówić patrząc mu w oczy. - najpierw jednak jest pierwsze zebranie. dostajesz zadanie, znając tatę ja cię będę szkolić, - to go ucieszyło. - a potem przyprowadzę cię przed ojca, on cię zaprosi i da ci Znak.
- na czym polega zadanie ? spytał zaskoczony ale i stroskany.
- no i tu jest kruczek. - spuściłam głowę. nie chciałam żeby go mieszano w zabijanie. - trzeba zabić.
Draco chciał coś powiedzieć jednak zabrakło mu odwagi, lub też słów.
- ale ... - odzyskał język w ustach. - ale to tak jakby ... - gubił się. - dla ciebie ?
- wiesz zę pójście w ukłąd nie jest złym pomysłem ? - pogratulowałam mu pomysłu. - ty byś zranił. oczywiście odpowiednią osobę. a ja zabiorę informacje i krew. i sprawa głodu załatwiona. dawki krwi też. a mój Książę nie będzie nosił niczyjej krwi na rękach. - uśmiechnęłam się kwaśno. - bo widzisz ... - odetchnęłam. walczyłam ze sobą czy mu o tym powiedzieć czy też nie. - to nie jest tak ze to przychodzi ot tak łatwo. - zaczęłam mu mówić co we mnie siedzi. - owszem mi było łatwiej bo ... ten cały Wybór .... ale i tak nie umiem zapomnieć tego że zabijałam. są pewne wyrzuty. jednak .... - zaśmiałam się gorzko. - ja jestem maszyną do zabijania. czymś co żywi się krwią, czymś dla czego śmierć nie jest niczym nowym, a nawet trudnym, ot taki sposób żywienia. - Draco spojrzał na mnie z troską. - nie jestem Księżniczką. - odparłam. po raz pierwszy tak się otworzyłam przed kimś. nawet Kastiel wiedział mniej. - jestem bardziej podobna do bestii w lesie.
- nie mów tak Ignis. - odpowiedział - jesteś moją Księżniczką. moją małą, wredną, rozkapryszoną Księżniczką. masz uczucia, masz myśli, masz rozum. nie jesteś bestią. - uspokoił mnie głaszcząc mnie po dłoni. - zrozum. natury, nawet tej którą na byłaś, nie da się zmienić. ale można ją upiększyć i spacyfikować.
rzuciłąm mu się na szyję. - kochany jesteś.
- cicho Księżniczko. nie rozwalaj się bo niedługo szkoła. a podobno mamy sobie dopiekać ...
- obiecaj mi że tego nie użyjesz, dobrze ? spojrzałam na Dracona z nadzieją.
- użyję słowa pijawka i do tego się ograniczę. - zapewnił mnie - trzymaj się.
- ty też. odpowiedziałam i pocałowałam go w policzek.
Hogwart , no i kolejny rok.
miałam już wejść na Wielką Salę kiedy ramię Snape'a zabrało mnie w podziemia.
w Lochach nie było nikogo orpócz mnie, kilku pająków, mnóśtwa fiolek szafek i witryn oraz nauczyciela.
- Ignis przepraszam że robię to w takimmomecie jedak muszę ci coś przekazać. - zaczął szybko Snape. - po pierwsze : początkowe zebranie odbędzie się za kilka tygodni, kiedy dokłądnie nie wiem, ale ojciec wyśle ci sowę. rzecz druga : za to co zrobiłaś w zeszłym roku zostajesz podniesiona do roku czwartego. - chciałam wspomnieć o podręcznikach. miałam je na rok trzeci. - zakupiłem wszystkie podręczniki dla ciebie. plus eliksiry na rok piąty. - zdziwiło mnie to. - twój ojciec prosił by nadgonić z tobą materiał. - uzupełnił wuj. - chodzi tu o Czarę. myśli że zostaniesz wybrana, a w roku piątym jest początek najtrudniejszego materiału czyli trucizn.
- dziękuję za książki wuju. - podałam mu sakiewkę. jednak nie chciał jej przyjąć. - nalegam. - wcisnęłam ją w ciasno splecioe dłonie Snape'a. - czy informacja o przeniesieniu ...
- nie mó nikomu. - uprzedził mnie. - dowiedzą się na kolacji. nie psuj niespodzianki.
- a co z drużyną ?
- Markus zgłosił mi na wakacjach iż zrzeka się kapitaństwa. wskazał ciebie jako dobrego przywódcę.
- a ludzie wiedzą ?
- wiedzą. dostali listy informujące o tej zmianie. odpowiedział spokojnie Sape.
- i nie burzyli się ? zdziwiłam się.
- nie zadawaj głupich pytań Ignis. idź bo ominie cię kolacja.
pognałam na kolację.
weszłam ciut spóźniona.
ludzie którzy mnie nie kojarzyli myśleli pewnie że to pierwszoroczna.
jeden chłopak, tym razem z dwóch lat niżej, odważył się żeby zagwizdać.
- nieźle. - rzucił tempo. - mam nadzieję że trafisz do Ravenclawu.
- a chcesz spotkać się z Wierzbą Bijącą ? - zadrwiłam. stół Krukonów zrobił "uuu". - bo mogę ci to zapewnić.
- zuchwała jak na pierwszoroczną. - odparł ten sam chłopak. - ale może to i lepiej. będzie ciekawiej w Ravencalwie.
- ja ci dam Ravenclaw kiepie. - rzuciłam z jadem. - jestem Ślizgonką. od dobrych trzech lat. - udawał rozbawienie tym "żartem". - i to kapitanem drużyny. - zaśmiał się. nawet płakał ze śmiechu. - nie słyszałeś plotek ? - zdziwiłam się. wyciągnęłam rękę przyzywając miotłę. wleciała przez otwarte okno. dosiadłam jej naturalnym, co prawda wyćwiczonym, płynnym ruchem. - uwierz. - opadła mu szczęka. - Ignis Morringhan Potter. skłoniłam się żeby jeszcze bardziej go ośmieszyć i przeleciałam na miejsce przy stole Ślizgonów.
moi domownicy bili brawo za pierwszorzędne poniżenie Krukona.
uśmiechnęłam się do siedzącego obok mnie Draco.
- co ci tak wesoło ? spytał chłodno.
- zobaczysz. odpowiedziałam konspiracyjnie.
dyrektor wstał z miejsca.
- na początek kilka ogłoszeń. - zaczął. - po pierwsze witam was w owym roku szkolnym. mam nadzieję że wypoczęliście na wakacjach. - tłum nie odezwał się. - po drugie jest w tym roku organizowana Czara Ognia. dla tych którzy nie wiedzą a wiedzieć powinni. Czara Ognia to nie przelewki. po ustaleniu spraw z dyrektorami dwóch różnie szacownym placówek jakimi są Pobbatoun i Dumstrang. - na "Dumnstrang" prychnęłam. - doszliśmy do wniosku iż podejmujemy się w tym roku rywalizacji na śmierć i życie. dlatego żaden uczeń poniżej szóstego roku nauki nie może brać udziału. Czara zostanie otoczona pieczęciami. jak tylko ktoś będzie próbował je złamać dowiemy się kto to. - dyrektor patrzył na mnie. a po nim cała szkoła. - cóż panno Potter tylko pani dysponuje tutaj tak wielką wiedzą. dlatego proszę odmawiać wszelkim prośbom, namowom czy groźbom co do łamania pieczęci. - pokiwałam głową. - jedakże jest też pewna tradycja związana z Czarą. - Ignis możesz wziąć udział w Czarze bez potrzeby zgłaszania się. jednak zastrzegam iż jeżeli ktoś starszy cię zgłosi a Czara ciebie wytypuje nie masz szans by się wycofać. jakie jest twoje stanowisko ?
cały SLytherin patrzył na mnie oczami wielkimi jak spodki do herbaty.
poszły szpety i szturchnięcia "idź, dawaj".
- niestety panie dyrektorze odmawiam udziału.
- masz takie prawo. - powiedział spokojnie acz życzliwie Dumbledore. tyle że ja wiedziałam kto jest dyrektorem Dumstrangu i miałąm pewne że zgłosi " genialne rodzeńśtwo". - poza tym do grona dołącza szanowany auror Alastor Moddy. - Szalonoooki. jechało eliksirem Wielosokowym. - zostaje on profesorem Obrony przed Czarną Magią. - no to teraz miejsce jest pechowe bo nas wykończy. pocieszenie. - oprócz tego wszystkiego nastąpiła również pewna zmiana w Slytherinie. - dyrektor spojrzał na mnie. - Ignis - wywołał mnie. wstałąm i przeszłam gładko na środek sali. - po długich rozmowach w gronie pedagogicznym uznaliśmy że najlepiej dla ciebie będzie jak zostaniesz przeniesiona na rok czwarty. i tak też się stało. od dzisiaj jesteś uczennicą czwartego roku.
- dziękuję panie profesorze. - skinęłam głową. w oku Draco już było widać błysk ukazujący wiele możliwości któe dawało wspólne kończenie lekcji. - to naprawdę wielka nagroda.
- nie lej wody Ignis. - odpowiedział wyluzowany dyrektor. - poza tym. dzisiaj, jak co Czarę, losujemy któy dom kogo gości. dwie kartki są zapisane dwie pozostałę puste. puste oznaczają brak gościa. pozostałę dwie noszą imiona zagranicznych gości któych będziecie gościć. - przez Wielką Salę przeszedł pomruk. - Ignis jesteś przedstawicielką SLytherinu więc losujesz dla niego. Harry Potter. - brat też podszedł - ty dla Gryffindoru. Luna Lovegood ty dla Krukonów. no i Kornel Wreid dla Puchonów. - podeszliśmy do dyrektora. - Ignis zacznij. potem ty Harry, Parvati i Kornel. - wsunęłam dłoń w miękki materiał błągając dw duchu "byleby nie Dumstrang, nie oni", wyjęłam karteczkę. uśmiechnęłam się słabo chociaż odrobinę się stresowałam. jak Krum zamieszka u Ślizgonów Draco dostanie białej gorączki od samego patrzenia jak z nim rozmawiam. i pech chciał. - Slytherin przyjmuje ... - dyrektor spojrzał mi przez ramię. zrobił pauzę. - DUMSTRANG !
przez stół przetoczyły się pomruki uznania.
dziewczyny zaczęły chichotać i się cieszyć.
tylko na co ? na widok umięśnionych bezmózgów i ich chamskiego zachowania ? na to że jeden odetchnie niedaleko nich ?
poszłam do stołu.
usiadłam zrezygnowana.
w tej loterii były tylko dwie stratne osoby na cały Slytherin.
ja i Draco.
Peter spojrzał na mnie zdziwiony. - Ignis nie cieszysz się na możliwość podglądania tych mięśniaków ? zagadnął żartem.
- to idioci. - rzuciłam chłodno. - widzę że nikt tu tego nie rozumie.
- to jedna z najlepszych szkół. - ciągnął pałkarz. - mają najlepszy program nauczania Obrony przed Czarną Magią. podobno bardzo praktyczny.
- za to nikt ci widzę nie wspomniał o tym że nie mają skrupółów, są zachłanni, i nie mają czegoś takiego jak sumienie. - wstałam. - idę sprawdzić Las. mruknęłam i wyszłam z Sali zabierając płaszcz.
spojrzałem na Petera wymownie.
- co ? spytał zaskoczony.
- lepiej przy Łowcach nie poruszać tematu Dumstrang. - odparłęm. - od kilkunastu lat zajmowali Las. często brutalnie polowali i mordowali naszych kandydatów. tu Ignis ma rację. nie są zbyt fair. - wstałem z miejsca. - mam dość.
- co pójdziesz ją pocieszyć chociaż " się nienawidzicie " ? spytał.
- czasami trzeba. odparłem chłodno.
Ignis w takich sytuacjach szłą w dwa miejsca.
pokój Slytherina.
albo grób Cirispina.
wybrałem to drugie.
siedziałam, patrzyłam na kamienie na jego grobie i płakałam.
- nie rozumieją. a my ich mamy teraz gościć jakby nigdy nic. - gdzie padły łzy rosła lawenda. - to nie fair. powini oni to ogranizować. ciekawe co by było gdybym zajęła ich teren.
- em Ignis skończysz rozmowę z kimś inteligentym ? zasugerował mi Draco z odległości kroku.
- teraz to się wypchaj. - odtrąciłam go. - nie chcę niczyjego towarzystwa.
- a umarłęgo już tak. - odpowiedział dyplomatycznie. a że kucałam usiadł za mną i mnie przytulił. - nie rycz. nie tego by chciał. - poparł swoje myślenie z zeszłego roku. - musisz zagryźć zęby. a jak wpadną ich ośmieszyć.
- racja. - zgodziłam się po sekundzie myślenia. - zrobię im numer stulecia.- chciał iść skoro osiągnął efekt. - nie. zostań tak.
- tak ? - objął mnie ramionami. - hm ?
wstyd się przyznawać ale zarumieniłam się.
- tak. - odpowiedziałam cicho. - idź. muszę jeszcze sprawdzić Las.
- jeden dzień więcej nic mu nie zrobi. jutro zaczyna się szkołą. dzisiaj jeszcze wakacje. - pocałował mnie w policzek. - chodź.
- dobrze. - zgodziłam się. wstałam równo z nim, objęta i otulona swoim płaszczem. - ten raz pozwolę się zabrać.
- no. - zaprowadził mnie cichcem na jakiś zapomniany korytarz. rozpoznałam w nim trzecie piętro, któe otoczone złą sławą z poprzednich lat nie przyciągało ludzi. - tutaj chyba nikt nie będzie nas szukał.
- nie. - potwierdziłam. - jesteśmy sami.
- zaufam twojemu czułemu zmysłowi słuchu. - uśmiechnął się. - czy to też usłyszy ? - zbliżył się. - kocham cię. szepnął Draco wprost do mojego ucha.
- powtórz. nie słyszałam. nie mogłam powstrzymać uśmiechu. jego oddech łaskotał moją skórę.
- kocham cię. - zniżył ton. - a czy ty mnie ? spojrzał mi w oczy. w stalowo-błękitnych tęczówkach Draco malowała się nutka niepewności.
- chodź. - przyciągnęłam go. - kocham. powiedziałam to tak samo jak do mnie. czyli wprost do ucha.
- powtórz skarbie. nie mam tak dobrego słuchu jak ty. prowokował Dracon.
- kocham. - pogładziłam go po karku. - niedługo koniec kolacji. powoli trzeba by iść.
- a leje na to. - machnął ręką i spojrzał mi łobuzersko w oczy. - Księżniczko.
- kapryśny się zrobiłeś. - odpowiedziałam złośliwie. - ale może, może. - pocałowałam go w policzek. - chcesz dostać coś takiego na usta.
- chcę. - odparł pewnie. i pocałowaliśmy się. chwilowo bo czas grał na naszą niekorzyść, ale zawsze. - Księżniczko. - pogłąskał mnie po policzku. - idź pierwsza. wpadnę niedługo.
- do zobaczenia Książę. odparłam.
weszłam na schody i przeszłam do pokoju wspólnego Slytherinu.
byłam tam pierwsza. pośpieszyłam się najwyraźniej z oceną końcówki kolacji.
Draco pewnie poszedł dojeść.
a ja usiadłam na parapecie, zasłoniłam oczy kapeluszem ( jak to zwykle miał w zwyczaju Spade ) i włączyłam sobie muzykę.
ktoś zapyta ską u licha muzyka ?
a no z prostego powodu.
Dumbledore kiedy się dowiedział pozwolił mi wziąć słuchawki izolujące od otoczenia i mp3 z muzyką.
i takim sposobem mogłam sobie pozwolić na słuchanie piosenek.
bezmyślnie bo bezmyślnie ale śpiewałam.
wspominałam czasy u Music Machines z wakacji.
impreza ...
szkoda gadać.
potem nie mogli być na bitwie kapel bo Spade.
zauważyłam uważnie przyglądający mi się tłumek Ślizgonów.
wyłączyłam muzykę. - co jest ?
- zaśpiewaj jeszcze jedną. - wyrwał się jakiś pierwszoroczny. odpowiedziała mu salwa śmiechu starszych. - proszę.
zeszłam z parapetu i spojrzałam w oczy małemu.
- a co chcesz usłyszeć ?
- cokolwiek. odpowiedział po namyśle.
- dobrze. - odparłam. - tylko pytanie do was . mogę puścić na głośnik i zrobić przedstawienie ?
część męska Ślizgonów obecnych w pokoju była zdecydowanie za ale nie chcieli się narazić bo 80% z nich miało dziewczyny w Slytherinie i nie chcieli żeby się sypnęło.
- a rób. - prychnęła z pogardą Pansy. - i tak nie zrobisz kroku. boisz się tłumu. tylko grasz twardą.
- ookej. zobaczymy. - odparłąm. - co stawiasz na szali ?
- krew. odpowiedziała.
- mam zakaz. - oddelegowałam. - coś na czym ci zależy a co mogę sobie zabrać.
- jeden dzień Draco robi za twojego chłopca na posyłki. wyrwała się.
blondyn chciał zaoponować ale został zakrzyczany.
- dawaj. wrzasnęła reszta.
- co chcecie ? spytałam podając słuchawki chłopakowi któy wyglądał na miłośnika rocka.
- to. - rozpoznałąm nuty Bad Rain. fajnie. - dawaj.
- sami chcieliście. przepraszam za ewentualne efekty uboczne. uniosłam ręce.
znalazłam kawałek gdzie była tylko wersja instrumentalna. ( przydawało się to do nauki ).
zaczęłam.
* Draco *
Ignis ...
poruszałą się tak jakby znała emocje autora.
zmieniała słowa. z żeńskiego na męski.
nigdy nie słyszałem jak śpiewa.
i żałowałem tego teraz.
miała głos idealny do tego typu muzyki.
o "przedstawieniu" nie było nic do powiedzenia.
bo nim nie było to co pokazywała Igni.
ona tańczyła, pokazywała całym ciałem treść utworu. bawiła się na scenie.
co mniej dyskretny chłopak nieodrywał wzroku od jej nóg.
spojrzała mi na krótko w oczy.
wzrokiem który prosił o pocałunek.
długi pocałunek.
jednak szybko odwróciła głowę a ja nadal patrzyłem się w jeden i ten sam punkt.
- ja jesteś taka mądra. - Pansy dorwała się do jej muzyki. - dawaj to.
- " Shots Fired " jakbym widziała mojego kolegę ... - uśmiechnęła się. - chcecie jeszcze jedno ?
- taak ! przyłączyłęm się do wrzasku.
chłopak który wybrał jej poprzedni numer kiwał głową z zamiłowaniem.
znowu spojrzenie.
tym razem złośliwe które robiło sobie ze mnie żarty.
Ślizgon w glanach podskakiwał wybijając jej rytm.
Ignis nie potrzebowała jego pomocy.
po końcu tej pioseki stanęła przed ogniem.
- coś jeszcze ? spytała na luzie.
chłopacy rwali się do odpowiedzi.
oczywiście że tak.
- to. podano jej odtwarzacz.
- no to przykro mi dziewczyny. - spojrzała na tytuł. - piosenka "Beautiful Dangerous"
Pansy spurpurowiała słysząc muzykę i wstęp do piosenki.
już teraz nie mogłem oderwać wzroku od Ignis.
na chybcika ustawili jej dłuugi stół przed kominkiem jako scenę.
poruszała się po nim jak polujący kot.
spojrzała mi ponownie w oczy.
stałem wryty w ziemię.
ona, moja Księżniczka, patrzyła się na mnie tak chcącym najmniejszego dotyku wzrokiem że odebrało mi dech.
po piosence zbiegowisko odrzuciło stoły na miejsce.
Snape przyszedł, coś powiedział, nie pamiętam już co, i zostałem sam w pokoju wspólnym.
nadal w tym samym miejscu, nadal rozpamiętując widok Ignis.
Ignis dotknęła mojego ramienia.
- Draco, wszystko w porzą ... - nie skończyła słowa. musiałem się rozładować. rzuciłem się na nią i jej usta. zdziwiona Igni szybko jednak przestała walczyć i pozwoliła mojemu językowi się z nią bawić. nadal jednak było w niej to zaskoczenie. w końcu byłęm "grzeczny i ułożony". jednak ten jej jeden występ mnie zmienił. skoro lubi taką muzykę musi lubić "niegrzecznych". - Draco .. - zaczęłą łapiąc oddech. - kociaku nie sądziłam że ...
- że co ? że twoje drobne gierki obejdą się bez echa ? - odparłem. - nie. mają wielkie echo. - spojrzałem w jej oczy. - i widzę że dopiero teraz znam cię prawdziwą.
- Draco ... - w jej oczach malowało się zdumienie. - to ... to przez muzykę .... - pokiwałem głową. - muszę częściej robić takie wypady. - pocałowała mnie w policzek. - skoro z ciebie taki buntownik to bez problemu chyba mnie pocałujesz, co ? prowokowała mnie.
zasada " nie dawaj się prowokować" przeszła, przynajmniej co do Ignis, do przeszłości.
- z wielką chęcią. złożyłem na jej ustach pocałunek.
- jest druga w nocy skarbie. - pogłaskała mnie po ramieniu. - a ty musisz iść spać. nawet buntownik musi.
- jutro. odpowiedziałem.
- dobranoc.
- śpij dobrze. odpowiedziałem i poszedłem na górę.
ale nie wiedziałam że to będzie miało aż takie skutki.
zwykle grzeczny, dość słuchający nauczycieli a teraz ?
teraz to nawet nie słuchał ogłoszenia że żarty o gryzieniu są niepoprawne i jest ich zakaz.
jego zachowanie mnie zaskoczyło.
ale w sumie na pozytyw bardziej.
od zawsze widziałam w nim ten bunt.
tłumiony przez rodziców, nauczycieli, wszystkich.
a teraz ...
wyszło szydło z worka.
mój, cholernie niegrzeczny Draco.
jeżeli ten rok zaczyna się od takich ogłoszeń ...
to wolę nie wiedzieć jaka będzie jego reszta ...
miałam już wejść na Wielką Salę kiedy ramię Snape'a zabrało mnie w podziemia.
w Lochach nie było nikogo orpócz mnie, kilku pająków, mnóśtwa fiolek szafek i witryn oraz nauczyciela.
- Ignis przepraszam że robię to w takimmomecie jedak muszę ci coś przekazać. - zaczął szybko Snape. - po pierwsze : początkowe zebranie odbędzie się za kilka tygodni, kiedy dokłądnie nie wiem, ale ojciec wyśle ci sowę. rzecz druga : za to co zrobiłaś w zeszłym roku zostajesz podniesiona do roku czwartego. - chciałam wspomnieć o podręcznikach. miałam je na rok trzeci. - zakupiłem wszystkie podręczniki dla ciebie. plus eliksiry na rok piąty. - zdziwiło mnie to. - twój ojciec prosił by nadgonić z tobą materiał. - uzupełnił wuj. - chodzi tu o Czarę. myśli że zostaniesz wybrana, a w roku piątym jest początek najtrudniejszego materiału czyli trucizn.
- dziękuję za książki wuju. - podałam mu sakiewkę. jednak nie chciał jej przyjąć. - nalegam. - wcisnęłam ją w ciasno splecioe dłonie Snape'a. - czy informacja o przeniesieniu ...
- nie mó nikomu. - uprzedził mnie. - dowiedzą się na kolacji. nie psuj niespodzianki.
- a co z drużyną ?
- Markus zgłosił mi na wakacjach iż zrzeka się kapitaństwa. wskazał ciebie jako dobrego przywódcę.
- a ludzie wiedzą ?
- wiedzą. dostali listy informujące o tej zmianie. odpowiedział spokojnie Sape.
- i nie burzyli się ? zdziwiłam się.
- nie zadawaj głupich pytań Ignis. idź bo ominie cię kolacja.
pognałam na kolację.
weszłam ciut spóźniona.
ludzie którzy mnie nie kojarzyli myśleli pewnie że to pierwszoroczna.
jeden chłopak, tym razem z dwóch lat niżej, odważył się żeby zagwizdać.
- nieźle. - rzucił tempo. - mam nadzieję że trafisz do Ravenclawu.
- a chcesz spotkać się z Wierzbą Bijącą ? - zadrwiłam. stół Krukonów zrobił "uuu". - bo mogę ci to zapewnić.
- zuchwała jak na pierwszoroczną. - odparł ten sam chłopak. - ale może to i lepiej. będzie ciekawiej w Ravencalwie.
- ja ci dam Ravenclaw kiepie. - rzuciłam z jadem. - jestem Ślizgonką. od dobrych trzech lat. - udawał rozbawienie tym "żartem". - i to kapitanem drużyny. - zaśmiał się. nawet płakał ze śmiechu. - nie słyszałeś plotek ? - zdziwiłam się. wyciągnęłam rękę przyzywając miotłę. wleciała przez otwarte okno. dosiadłam jej naturalnym, co prawda wyćwiczonym, płynnym ruchem. - uwierz. - opadła mu szczęka. - Ignis Morringhan Potter. skłoniłam się żeby jeszcze bardziej go ośmieszyć i przeleciałam na miejsce przy stole Ślizgonów.
moi domownicy bili brawo za pierwszorzędne poniżenie Krukona.
uśmiechnęłam się do siedzącego obok mnie Draco.
- co ci tak wesoło ? spytał chłodno.
- zobaczysz. odpowiedziałam konspiracyjnie.
dyrektor wstał z miejsca.
- na początek kilka ogłoszeń. - zaczął. - po pierwsze witam was w owym roku szkolnym. mam nadzieję że wypoczęliście na wakacjach. - tłum nie odezwał się. - po drugie jest w tym roku organizowana Czara Ognia. dla tych którzy nie wiedzą a wiedzieć powinni. Czara Ognia to nie przelewki. po ustaleniu spraw z dyrektorami dwóch różnie szacownym placówek jakimi są Pobbatoun i Dumstrang. - na "Dumnstrang" prychnęłam. - doszliśmy do wniosku iż podejmujemy się w tym roku rywalizacji na śmierć i życie. dlatego żaden uczeń poniżej szóstego roku nauki nie może brać udziału. Czara zostanie otoczona pieczęciami. jak tylko ktoś będzie próbował je złamać dowiemy się kto to. - dyrektor patrzył na mnie. a po nim cała szkoła. - cóż panno Potter tylko pani dysponuje tutaj tak wielką wiedzą. dlatego proszę odmawiać wszelkim prośbom, namowom czy groźbom co do łamania pieczęci. - pokiwałam głową. - jedakże jest też pewna tradycja związana z Czarą. - Ignis możesz wziąć udział w Czarze bez potrzeby zgłaszania się. jednak zastrzegam iż jeżeli ktoś starszy cię zgłosi a Czara ciebie wytypuje nie masz szans by się wycofać. jakie jest twoje stanowisko ?
cały SLytherin patrzył na mnie oczami wielkimi jak spodki do herbaty.
poszły szpety i szturchnięcia "idź, dawaj".
- niestety panie dyrektorze odmawiam udziału.
- masz takie prawo. - powiedział spokojnie acz życzliwie Dumbledore. tyle że ja wiedziałam kto jest dyrektorem Dumstrangu i miałąm pewne że zgłosi " genialne rodzeńśtwo". - poza tym do grona dołącza szanowany auror Alastor Moddy. - Szalonoooki. jechało eliksirem Wielosokowym. - zostaje on profesorem Obrony przed Czarną Magią. - no to teraz miejsce jest pechowe bo nas wykończy. pocieszenie. - oprócz tego wszystkiego nastąpiła również pewna zmiana w Slytherinie. - dyrektor spojrzał na mnie. - Ignis - wywołał mnie. wstałąm i przeszłam gładko na środek sali. - po długich rozmowach w gronie pedagogicznym uznaliśmy że najlepiej dla ciebie będzie jak zostaniesz przeniesiona na rok czwarty. i tak też się stało. od dzisiaj jesteś uczennicą czwartego roku.
- dziękuję panie profesorze. - skinęłam głową. w oku Draco już było widać błysk ukazujący wiele możliwości któe dawało wspólne kończenie lekcji. - to naprawdę wielka nagroda.
- nie lej wody Ignis. - odpowiedział wyluzowany dyrektor. - poza tym. dzisiaj, jak co Czarę, losujemy któy dom kogo gości. dwie kartki są zapisane dwie pozostałę puste. puste oznaczają brak gościa. pozostałę dwie noszą imiona zagranicznych gości któych będziecie gościć. - przez Wielką Salę przeszedł pomruk. - Ignis jesteś przedstawicielką SLytherinu więc losujesz dla niego. Harry Potter. - brat też podszedł - ty dla Gryffindoru. Luna Lovegood ty dla Krukonów. no i Kornel Wreid dla Puchonów. - podeszliśmy do dyrektora. - Ignis zacznij. potem ty Harry, Parvati i Kornel. - wsunęłam dłoń w miękki materiał błągając dw duchu "byleby nie Dumstrang, nie oni", wyjęłam karteczkę. uśmiechnęłam się słabo chociaż odrobinę się stresowałam. jak Krum zamieszka u Ślizgonów Draco dostanie białej gorączki od samego patrzenia jak z nim rozmawiam. i pech chciał. - Slytherin przyjmuje ... - dyrektor spojrzał mi przez ramię. zrobił pauzę. - DUMSTRANG !
przez stół przetoczyły się pomruki uznania.
dziewczyny zaczęły chichotać i się cieszyć.
tylko na co ? na widok umięśnionych bezmózgów i ich chamskiego zachowania ? na to że jeden odetchnie niedaleko nich ?
poszłam do stołu.
usiadłam zrezygnowana.
w tej loterii były tylko dwie stratne osoby na cały Slytherin.
ja i Draco.
Peter spojrzał na mnie zdziwiony. - Ignis nie cieszysz się na możliwość podglądania tych mięśniaków ? zagadnął żartem.
- to idioci. - rzuciłam chłodno. - widzę że nikt tu tego nie rozumie.
- to jedna z najlepszych szkół. - ciągnął pałkarz. - mają najlepszy program nauczania Obrony przed Czarną Magią. podobno bardzo praktyczny.
- za to nikt ci widzę nie wspomniał o tym że nie mają skrupółów, są zachłanni, i nie mają czegoś takiego jak sumienie. - wstałam. - idę sprawdzić Las. mruknęłam i wyszłam z Sali zabierając płaszcz.
* Draco *
spojrzałem na Petera wymownie.
- co ? spytał zaskoczony.
- lepiej przy Łowcach nie poruszać tematu Dumstrang. - odparłęm. - od kilkunastu lat zajmowali Las. często brutalnie polowali i mordowali naszych kandydatów. tu Ignis ma rację. nie są zbyt fair. - wstałem z miejsca. - mam dość.
- co pójdziesz ją pocieszyć chociaż " się nienawidzicie " ? spytał.
- czasami trzeba. odparłem chłodno.
Ignis w takich sytuacjach szłą w dwa miejsca.
pokój Slytherina.
albo grób Cirispina.
wybrałem to drugie.
* Ignis *
siedziałam, patrzyłam na kamienie na jego grobie i płakałam.
- nie rozumieją. a my ich mamy teraz gościć jakby nigdy nic. - gdzie padły łzy rosła lawenda. - to nie fair. powini oni to ogranizować. ciekawe co by było gdybym zajęła ich teren.
- em Ignis skończysz rozmowę z kimś inteligentym ? zasugerował mi Draco z odległości kroku.
- teraz to się wypchaj. - odtrąciłam go. - nie chcę niczyjego towarzystwa.
- a umarłęgo już tak. - odpowiedział dyplomatycznie. a że kucałam usiadł za mną i mnie przytulił. - nie rycz. nie tego by chciał. - poparł swoje myślenie z zeszłego roku. - musisz zagryźć zęby. a jak wpadną ich ośmieszyć.
- racja. - zgodziłam się po sekundzie myślenia. - zrobię im numer stulecia.- chciał iść skoro osiągnął efekt. - nie. zostań tak.
- tak ? - objął mnie ramionami. - hm ?
wstyd się przyznawać ale zarumieniłam się.
- tak. - odpowiedziałam cicho. - idź. muszę jeszcze sprawdzić Las.
- jeden dzień więcej nic mu nie zrobi. jutro zaczyna się szkołą. dzisiaj jeszcze wakacje. - pocałował mnie w policzek. - chodź.
- dobrze. - zgodziłam się. wstałam równo z nim, objęta i otulona swoim płaszczem. - ten raz pozwolę się zabrać.
- no. - zaprowadził mnie cichcem na jakiś zapomniany korytarz. rozpoznałam w nim trzecie piętro, któe otoczone złą sławą z poprzednich lat nie przyciągało ludzi. - tutaj chyba nikt nie będzie nas szukał.
- nie. - potwierdziłam. - jesteśmy sami.
- zaufam twojemu czułemu zmysłowi słuchu. - uśmiechnął się. - czy to też usłyszy ? - zbliżył się. - kocham cię. szepnął Draco wprost do mojego ucha.
- powtórz. nie słyszałam. nie mogłam powstrzymać uśmiechu. jego oddech łaskotał moją skórę.
- kocham cię. - zniżył ton. - a czy ty mnie ? spojrzał mi w oczy. w stalowo-błękitnych tęczówkach Draco malowała się nutka niepewności.
- chodź. - przyciągnęłam go. - kocham. powiedziałam to tak samo jak do mnie. czyli wprost do ucha.
- powtórz skarbie. nie mam tak dobrego słuchu jak ty. prowokował Dracon.
- kocham. - pogładziłam go po karku. - niedługo koniec kolacji. powoli trzeba by iść.
- a leje na to. - machnął ręką i spojrzał mi łobuzersko w oczy. - Księżniczko.
- kapryśny się zrobiłeś. - odpowiedziałam złośliwie. - ale może, może. - pocałowałam go w policzek. - chcesz dostać coś takiego na usta.
- chcę. - odparł pewnie. i pocałowaliśmy się. chwilowo bo czas grał na naszą niekorzyść, ale zawsze. - Księżniczko. - pogłąskał mnie po policzku. - idź pierwsza. wpadnę niedługo.
- do zobaczenia Książę. odparłam.
weszłam na schody i przeszłam do pokoju wspólnego Slytherinu.
byłam tam pierwsza. pośpieszyłam się najwyraźniej z oceną końcówki kolacji.
Draco pewnie poszedł dojeść.
a ja usiadłam na parapecie, zasłoniłam oczy kapeluszem ( jak to zwykle miał w zwyczaju Spade ) i włączyłam sobie muzykę.
ktoś zapyta ską u licha muzyka ?
a no z prostego powodu.
Dumbledore kiedy się dowiedział pozwolił mi wziąć słuchawki izolujące od otoczenia i mp3 z muzyką.
i takim sposobem mogłam sobie pozwolić na słuchanie piosenek.
bezmyślnie bo bezmyślnie ale śpiewałam.
wspominałam czasy u Music Machines z wakacji.
impreza ...
szkoda gadać.
potem nie mogli być na bitwie kapel bo Spade.
zauważyłam uważnie przyglądający mi się tłumek Ślizgonów.
wyłączyłam muzykę. - co jest ?
- zaśpiewaj jeszcze jedną. - wyrwał się jakiś pierwszoroczny. odpowiedziała mu salwa śmiechu starszych. - proszę.
zeszłam z parapetu i spojrzałam w oczy małemu.
- a co chcesz usłyszeć ?
- cokolwiek. odpowiedział po namyśle.
- dobrze. - odparłam. - tylko pytanie do was . mogę puścić na głośnik i zrobić przedstawienie ?
część męska Ślizgonów obecnych w pokoju była zdecydowanie za ale nie chcieli się narazić bo 80% z nich miało dziewczyny w Slytherinie i nie chcieli żeby się sypnęło.
- a rób. - prychnęła z pogardą Pansy. - i tak nie zrobisz kroku. boisz się tłumu. tylko grasz twardą.
- ookej. zobaczymy. - odparłąm. - co stawiasz na szali ?
- krew. odpowiedziała.
- mam zakaz. - oddelegowałam. - coś na czym ci zależy a co mogę sobie zabrać.
- jeden dzień Draco robi za twojego chłopca na posyłki. wyrwała się.
blondyn chciał zaoponować ale został zakrzyczany.
- dawaj. wrzasnęła reszta.
- co chcecie ? spytałam podając słuchawki chłopakowi któy wyglądał na miłośnika rocka.
- to. - rozpoznałąm nuty Bad Rain. fajnie. - dawaj.
- sami chcieliście. przepraszam za ewentualne efekty uboczne. uniosłam ręce.
znalazłam kawałek gdzie była tylko wersja instrumentalna. ( przydawało się to do nauki ).
zaczęłam.
* Draco *
Ignis ...
poruszałą się tak jakby znała emocje autora.
zmieniała słowa. z żeńskiego na męski.
nigdy nie słyszałem jak śpiewa.
i żałowałem tego teraz.
miała głos idealny do tego typu muzyki.
o "przedstawieniu" nie było nic do powiedzenia.
bo nim nie było to co pokazywała Igni.
ona tańczyła, pokazywała całym ciałem treść utworu. bawiła się na scenie.
co mniej dyskretny chłopak nieodrywał wzroku od jej nóg.
spojrzała mi na krótko w oczy.
wzrokiem który prosił o pocałunek.
długi pocałunek.
jednak szybko odwróciła głowę a ja nadal patrzyłem się w jeden i ten sam punkt.
- ja jesteś taka mądra. - Pansy dorwała się do jej muzyki. - dawaj to.
- " Shots Fired " jakbym widziała mojego kolegę ... - uśmiechnęła się. - chcecie jeszcze jedno ?
- taak ! przyłączyłęm się do wrzasku.
chłopak który wybrał jej poprzedni numer kiwał głową z zamiłowaniem.
znowu spojrzenie.
tym razem złośliwe które robiło sobie ze mnie żarty.
Ślizgon w glanach podskakiwał wybijając jej rytm.
Ignis nie potrzebowała jego pomocy.
po końcu tej pioseki stanęła przed ogniem.
- coś jeszcze ? spytała na luzie.
chłopacy rwali się do odpowiedzi.
oczywiście że tak.
- to. podano jej odtwarzacz.
- no to przykro mi dziewczyny. - spojrzała na tytuł. - piosenka "Beautiful Dangerous"
Pansy spurpurowiała słysząc muzykę i wstęp do piosenki.
już teraz nie mogłem oderwać wzroku od Ignis.
na chybcika ustawili jej dłuugi stół przed kominkiem jako scenę.
poruszała się po nim jak polujący kot.
spojrzała mi ponownie w oczy.
stałem wryty w ziemię.
ona, moja Księżniczka, patrzyła się na mnie tak chcącym najmniejszego dotyku wzrokiem że odebrało mi dech.
po piosence zbiegowisko odrzuciło stoły na miejsce.
Snape przyszedł, coś powiedział, nie pamiętam już co, i zostałem sam w pokoju wspólnym.
nadal w tym samym miejscu, nadal rozpamiętując widok Ignis.
Ignis dotknęła mojego ramienia.
- Draco, wszystko w porzą ... - nie skończyła słowa. musiałem się rozładować. rzuciłem się na nią i jej usta. zdziwiona Igni szybko jednak przestała walczyć i pozwoliła mojemu językowi się z nią bawić. nadal jednak było w niej to zaskoczenie. w końcu byłęm "grzeczny i ułożony". jednak ten jej jeden występ mnie zmienił. skoro lubi taką muzykę musi lubić "niegrzecznych". - Draco .. - zaczęłą łapiąc oddech. - kociaku nie sądziłam że ...
- że co ? że twoje drobne gierki obejdą się bez echa ? - odparłem. - nie. mają wielkie echo. - spojrzałem w jej oczy. - i widzę że dopiero teraz znam cię prawdziwą.
- Draco ... - w jej oczach malowało się zdumienie. - to ... to przez muzykę .... - pokiwałem głową. - muszę częściej robić takie wypady. - pocałowała mnie w policzek. - skoro z ciebie taki buntownik to bez problemu chyba mnie pocałujesz, co ? prowokowała mnie.
zasada " nie dawaj się prowokować" przeszła, przynajmniej co do Ignis, do przeszłości.
- z wielką chęcią. złożyłem na jej ustach pocałunek.
- jest druga w nocy skarbie. - pogłaskała mnie po ramieniu. - a ty musisz iść spać. nawet buntownik musi.
- jutro. odpowiedziałem.
- dobranoc.
- śpij dobrze. odpowiedziałem i poszedłem na górę.
* Ignis *
rozumiem że mogłam przesadzić.ale nie wiedziałam że to będzie miało aż takie skutki.
zwykle grzeczny, dość słuchający nauczycieli a teraz ?
teraz to nawet nie słuchał ogłoszenia że żarty o gryzieniu są niepoprawne i jest ich zakaz.
ale w sumie na pozytyw bardziej.
od zawsze widziałam w nim ten bunt.
tłumiony przez rodziców, nauczycieli, wszystkich.
a teraz ...
wyszło szydło z worka.
mój, cholernie niegrzeczny Draco.
jeżeli ten rok zaczyna się od takich ogłoszeń ...
to wolę nie wiedzieć jaka będzie jego reszta ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz