doszło do zebrania które miałam prowadzić.
ojciec dał mi oczywiście odgórne zadanie jak na każde z nich.
poleciałam do Dworu na skrzydłach.
stół gotowy, ludzie się zebrali i szepczą.
" czemu jeszcze Go nie ma ? nigdy się nie spóźniał. "
nikt nie zauważył kiedy zajęłam miejsce u szczytu stołu.
przykro mi drewno ..
naprawię cię.
twarz nabrała chłodnego wyrazu, wiedziałam to.
wbiłam w blat nóż. - cisza. - zarządziłam. ostatni przybył Snape. - każdy z was wie co ma robić czy mam wam przypomnieć ? - spojrzeli na mnie rozbawieni. kilku się roześmiało. ojciec trzymał ich krótko, ja miałam zamiar jeszcze krócej. w stół niedaleko chichoczących wbiły się noże. - ktoś jeszcze ma jakieś wątpliwości ?
- em .. - wychyliła się Bellatrix, ciotka Draco. - Ignis jeżeli można. gdzie jest Czarny Pan ?
- ojciec nie podał mi przyczyny swojej nieobecności. jednak przekazał mi że mam poprowadzić dzisiejsze zebranie.
- dobrze. - podjął kolejny wesołek. - Ignis. gdzie są tradycyjni goście ?
- powiedzmy że zostali wypisani z listy gości. - uśmiechnęłam się. - jeżeli żałujesz braku trupów na tym stole to sam się na nim połóż. nie zależy mi.
wesołek przestał żartować i spoważniał.
jedynie Snape od początku do końca traktował mnie na równi z moim ojcem.
- Ignis - zaczął cicho. - co z informacjami ? nie zbierzesz ich ?
- informacje ... - pochyliłam się nad stołem. - to powoli przeżytek Severusie. - dziwnie było mówić mi do dorosłego na "ty" i musiałam mocno dziabnąć się w język żeby nie dorzucić "profesorze". - to co trzeba słyszę, to co trzeba wiem. do każdego kto ma tu jakieś wieści czy plotki : zbierajcie je dalej. ja was z nich nie rozliczam bo sama je zbieram.
- Ignis ... - wtrąciła się życzliwie Bellatrix. ona też nie widziała już między mną a ojcem różnicy. - do kiedy mamy czas na zakończenie zadań ?
spojrzałam na zegar.
- do północy. kto się spóźni ma pecha. bo traktuję to jako nie wykonanie zadania.
rozeszli się.
byłem w domu. rodzice, za pozwoleniem Dumbledore'a, zabrali mnie na dzień czy dwa ze szkoły.
zasypiałem ale usłyszałem trzask na dole.
postanowiłem sprawdzić.
zabrałem różdżkę i zszedłem na dół.
na schodach już będąc widziałem Ignis.
- co ty nie powiesz kundlu ? - patrzyła na jakiegoś mężczyznę chłodno. - a ja mam odmienne informacje.
- a ... ale to prawda. oni kłamią. to ja mówię prawdę. - patrzył na nią błagalnie. - uwierz mi.
- zagrajmy. - odpowiedziała. - daj mi jeden fakt o którym nie wiem a daruję ci życie. - wargi mężczyzny drżały. - nie ma takiego faktu. - Igni uśmiechnęła się złowieszczo i usłyszałem jedynie trzask kości. oddwróciłem wzrok. spojrzała na górę. zdębiała. - D ... Draco ...
patrzyłą na mnie szeroko otwartymi oczami.
- czemu nic nie wiedziałem o zebraniu ? spytałem..
- bo ... - teraz to ona drżała. - bo nie chciałam żebyś tu był. ale nie wiedziałam że ...
- że co ? że dyro wypuścił mnie na dwa dni do rodziny ? odpowiedziałem.
- Draco ... nawet nie wiesz jak bardzo żałuję że tu jesteś ...
- zabijesz mnie ? spytałem otwarcie.
w sekundę była obok mnie.
- ciebie ... - pogładziła mnie po policzku. odsunąłem się od niej. - nigdy. za nic.
wracałem na górę jednak mnie do siebie pociągnęła. różdżka wypadła mi z ręki.
nie byłem pewny czy będę żył, czy mnie tu i teraz zabije.
- nie wierzysz mi prawda ? - opanowałam się. - szkoda. - uśmiechnęłam się. podałam mu upuszczony przedmiot. - po całej akcji z Bonesem, po tym jak spławiałam od siebie Aleksandra, po tym jak ujawniłam nas przed Harrym. a ty nadal nie dowierzasz.
- bo mam powody. - odpowiedział. - nie powiedziałaś mi nic o zebraniu, rodzice też o nim nie wspomnieli. czemu ?
- nie życzę ci tego. - odparłam cicho. - nie chcę żebyś musiał chodzić na każde wezwanie, nie mam ochoty na patrzenie jak tak jak ja się staczasz. nie chcę.
- Ignis kłamstwo tutaj ci nic nie pomogło. powiedział do mnie Draci.
- chciałam żeby to zebranie zostało dla ciebie sekretem jeszcze z jednego powodu. - odparłam. - teraz to już nie ma znaczenia. - wskazałam mu stół z nożem. - rozpoznajesz klingę ? - pokiwał głową. - to zebranie ja prowadziłam, albo może raczej prowadzę. nie chciałam tobą rządzić. nie chciałam musieć patrzeć na ciebie chłodno.
- cóż ... - zaczął myśleć. - jednak kłamstwo zostaje kłamstwem.
- nie mów mi nic o kłamstwie. - skróciłam. - zbyt wiele kłamstw już mnie otacza. - przeszłam na stół. kij z tym że w jego domu. - chcesz wiedzieć co robi z człowiekiem kłamstwo ? - odwróciłam się do niego plecami. widział skrzydła, poranione, obliznowane czarne krucze skrzydła. odwróciłam głowę. oczy stały się tymi wężowymi i taki też był język. - masz tu swoją prawdziwą Księżniczkę. która zabija.
Dracon milczał a mi każda sekunda dłużyła się jak wieczność.
- Ignis .. - zaczął po chwili. - zejdź proszę z mojego stołu. - podszedł od prawej strony mebla i podał mi dłoń. - odsłoniłaś przede mną sekrety. widzę że cię to kosztowało wiele. - zeskoczyłam z blatu i zabrałam przy okazji nóż. drewno się zrosło. - ale i tak nie zmienia to faktu że zosta ... - patrzył mi w oczy. - skarbie. - odetchnął. - i tak zostajesz moją Igni.
sekret czy nie ...
do północy zostało pół godziny. co to za szef bez własnej działki gotowej.
- trudno. - zabrałam go ze sobą. - za róg i siedzimy cicho. jasne ? spojrzałam mu w błękitne tęczówki.
- dobrze Ignis.
zagwizdałam na cel.
obrócił głowę zainteresowany i zlustrował mnie wzrokiem.
pora na najgorszą robotę.
bez tajemnic.
- co taka kruszynka tu robi co ? spytał zbliżając się do niej, najpewniej wampir.
- szukam kogoś do towarzystwa. uśmiechnęła się.
- no znalazłaś odpowiednią osobę. - odpowiedział tak samo. - może raczej nie na powietrzu co ?
- a czemu by nie ? - zwróciła jego uwagę. - jestem tu po to żeby się przewietrzyć.
- no dobrze. słońce. - wampir zaczął całować Igni po szyi. wychwyciłem jak wyjęła nóż. - co za broń słoneczko ?
- wspominka. spokojnie. - pogładziła go po karku płaskim ostrzem. nie kaleczyła go. - no ..
- niech będzie. - uśmiechnął się i wrócił do zajmowania się Ignis. a ona wbiła ostrze w jego szyję. - mała sucz ..
- nie polecam. - kopnęła go w twarz. - leż kundlu.
- bo co ? spytał i się podniósł.
ale ona była szybsza.
wywinęła się i przebiła jego gardło już na wylot. - bo to. wycedziła.
spojrzałem na nią.
odtrąciła od siebie ciało. - bez sekretów Draco. widzisz jak zabijam.
niech wie.
nic mi już nie zaszkodzi.
a on będzie wiedział.
jako jedyny.
- widziałem na szkoleniu. - odpowiedział mi. - jest za 20.
- która ?
- północ skarbie. odpowiedział wyrozumiale.
- kruki zjedzą ciało. - rzuciłam luźno. - wracajmy.
zabrałam go do jego domu.
- wracaj na górę Draci. - pocałowałam go w czoło. - ja mam jeszcze trochę roboty.
- nie hałasuj tak Igni. odpowiedział i oddał mi buziaka.
- postaram się. a ty wracaj prosto do łóżka.
- dobrze szefowo.
zlecieli się.
nie kazali na siebie długo czekać.
stałam u szczytu stołu. każdy rzucał łup na blat.
ja rzuciłam głowę wampira. - no brawo. - spojrzeli na mnie zaskoczeni, rzucili okiem na krwawe trofeum a Kharakov lekko się uśmiechnął. - jest tu coś zabawnego Kharakov ? z chęcią się pośmieję.
- nie ma nic. odpowiedział chłodno.
- nikt się nie spóźnił. - omiotłam wzrokiem salę, albo może raczej salon. - ładnie. przekażę ojcu raport z dzisiejszego zebrania. na dzisiaj to koniec.
wyszli.
podeportowali się, powychodzili.
a ja za nimi równo z Kharakovem i wujem których już za kilka godzin miałam traktować już jako profesorów.
ojciec zawołał mnie na dół.
nie zdziwiło go że nie śpię.
czemu ?
spojrzał na mnie poważny. - czy widziałeś się z Ignis ?
- tak tato. ale to nic złego. odpowiedziałem.
- nadal nic nie pojmujesz. - ofuknął mnie ale spokojnym głosem. - ona może znaleźć sobie chłopaków na pęczki. sam wiesz że ma grono wielbicieli.
- co z tego tato ? spytałem.
- nie udawaj głupiego Draco. - odpowiedział mi. - nie widzisz tego więc ci powiem. ona jest sławna, jest u władzy, ma charyzmę. myślisz że taka dziewczyna jak ona będzie się cackać ?
- zależy.
- synu przejrzyj wreszcie na oczy. - walnął pięścią w blat. - ona prędzej czy później zostawi cię dla kolejnego. nie masz co się łudzić. mówi ci "to przykrywka" a tak naprawdę nic nie wiesz. nie wiesz czy to "przykrywka" czy już kolejny kandydat.
- Ignis taka nie jest tato.
- wiele razy powtarzałem to samo. - odpowiedział mi. - przejrzysz na oczy. ale w momencie kiedy będzie ci na niej najbardziej zależeć. zobaczysz.
- nie wierzę. Ignis mi tego nie zrobi.
- nigdy nie ufaj dziewczynie która się wyróżnia. jeszcze wspomnisz te słowa Draco. ostrzegł mnie.
wróciłem do siebie.
może jednak miał rację ...
mówiła " Krum to przykrywka " ale dawała się obejmować, całować w policzek. ale mogła równie dobrze dawać mu i usta kiedy tego nie widziałem.
ojciec nie mówiłby mi czegoś takiego bez powodu ...
ale z drugiej strony nie miałem powodu by nie wierzyć Ignis.
chociaż ...
na co ja liczę ?
walnąłem ręką w kołdrę.
dlaczego tego nie zauważyłem wcześniej ?
liczę że będzie wolała mnie od Kruma.
żadna dziewczyna by nie szła do mnie kiedy ON jest wolny.
byłem głupi.
ale zerwać z Ignis nie potrafiłem.
nie przeszłoby mi to przez usta.
rozwiązanie nasunęło się samo.
zerwać kontakt.
rozejdziemy się bezboleśnie, w sposób "naturalny".
siedziałam na parapecie w pokoju wspólnym.
ciekawe czy Draci już śpi ...
na pewno nie.
pewnie roztrząsa czy warto mi ufać po tych wszystkich obnażonych sekretach ...
wyjdzie w praniu, prawda ?
uśmiechnęłam się do siebie i przeszłam do pokoju dziewczyn.
ojciec dał mi oczywiście odgórne zadanie jak na każde z nich.
poleciałam do Dworu na skrzydłach.
stół gotowy, ludzie się zebrali i szepczą.
" czemu jeszcze Go nie ma ? nigdy się nie spóźniał. "
nikt nie zauważył kiedy zajęłam miejsce u szczytu stołu.
przykro mi drewno ..
naprawię cię.
twarz nabrała chłodnego wyrazu, wiedziałam to.
wbiłam w blat nóż. - cisza. - zarządziłam. ostatni przybył Snape. - każdy z was wie co ma robić czy mam wam przypomnieć ? - spojrzeli na mnie rozbawieni. kilku się roześmiało. ojciec trzymał ich krótko, ja miałam zamiar jeszcze krócej. w stół niedaleko chichoczących wbiły się noże. - ktoś jeszcze ma jakieś wątpliwości ?
- em .. - wychyliła się Bellatrix, ciotka Draco. - Ignis jeżeli można. gdzie jest Czarny Pan ?
- ojciec nie podał mi przyczyny swojej nieobecności. jednak przekazał mi że mam poprowadzić dzisiejsze zebranie.
- dobrze. - podjął kolejny wesołek. - Ignis. gdzie są tradycyjni goście ?
- powiedzmy że zostali wypisani z listy gości. - uśmiechnęłam się. - jeżeli żałujesz braku trupów na tym stole to sam się na nim połóż. nie zależy mi.
wesołek przestał żartować i spoważniał.
jedynie Snape od początku do końca traktował mnie na równi z moim ojcem.
- Ignis - zaczął cicho. - co z informacjami ? nie zbierzesz ich ?
- informacje ... - pochyliłam się nad stołem. - to powoli przeżytek Severusie. - dziwnie było mówić mi do dorosłego na "ty" i musiałam mocno dziabnąć się w język żeby nie dorzucić "profesorze". - to co trzeba słyszę, to co trzeba wiem. do każdego kto ma tu jakieś wieści czy plotki : zbierajcie je dalej. ja was z nich nie rozliczam bo sama je zbieram.
- Ignis ... - wtrąciła się życzliwie Bellatrix. ona też nie widziała już między mną a ojcem różnicy. - do kiedy mamy czas na zakończenie zadań ?
spojrzałam na zegar.
- do północy. kto się spóźni ma pecha. bo traktuję to jako nie wykonanie zadania.
rozeszli się.
* Draco *
byłem w domu. rodzice, za pozwoleniem Dumbledore'a, zabrali mnie na dzień czy dwa ze szkoły.
zasypiałem ale usłyszałem trzask na dole.
postanowiłem sprawdzić.
zabrałem różdżkę i zszedłem na dół.
na schodach już będąc widziałem Ignis.
- co ty nie powiesz kundlu ? - patrzyła na jakiegoś mężczyznę chłodno. - a ja mam odmienne informacje.
- a ... ale to prawda. oni kłamią. to ja mówię prawdę. - patrzył na nią błagalnie. - uwierz mi.
- zagrajmy. - odpowiedziała. - daj mi jeden fakt o którym nie wiem a daruję ci życie. - wargi mężczyzny drżały. - nie ma takiego faktu. - Igni uśmiechnęła się złowieszczo i usłyszałem jedynie trzask kości. oddwróciłem wzrok. spojrzała na górę. zdębiała. - D ... Draco ...
patrzyłą na mnie szeroko otwartymi oczami.
- czemu nic nie wiedziałem o zebraniu ? spytałem..
- bo ... - teraz to ona drżała. - bo nie chciałam żebyś tu był. ale nie wiedziałam że ...
- że co ? że dyro wypuścił mnie na dwa dni do rodziny ? odpowiedziałem.
- Draco ... nawet nie wiesz jak bardzo żałuję że tu jesteś ...
- zabijesz mnie ? spytałem otwarcie.
w sekundę była obok mnie.
- ciebie ... - pogładziła mnie po policzku. odsunąłem się od niej. - nigdy. za nic.
wracałem na górę jednak mnie do siebie pociągnęła. różdżka wypadła mi z ręki.
nie byłem pewny czy będę żył, czy mnie tu i teraz zabije.
* Ignis *
- nie wierzysz mi prawda ? - opanowałam się. - szkoda. - uśmiechnęłam się. podałam mu upuszczony przedmiot. - po całej akcji z Bonesem, po tym jak spławiałam od siebie Aleksandra, po tym jak ujawniłam nas przed Harrym. a ty nadal nie dowierzasz.
- bo mam powody. - odpowiedział. - nie powiedziałaś mi nic o zebraniu, rodzice też o nim nie wspomnieli. czemu ?
- nie życzę ci tego. - odparłam cicho. - nie chcę żebyś musiał chodzić na każde wezwanie, nie mam ochoty na patrzenie jak tak jak ja się staczasz. nie chcę.
- Ignis kłamstwo tutaj ci nic nie pomogło. powiedział do mnie Draci.
- chciałam żeby to zebranie zostało dla ciebie sekretem jeszcze z jednego powodu. - odparłam. - teraz to już nie ma znaczenia. - wskazałam mu stół z nożem. - rozpoznajesz klingę ? - pokiwał głową. - to zebranie ja prowadziłam, albo może raczej prowadzę. nie chciałam tobą rządzić. nie chciałam musieć patrzeć na ciebie chłodno.
- cóż ... - zaczął myśleć. - jednak kłamstwo zostaje kłamstwem.
- nie mów mi nic o kłamstwie. - skróciłam. - zbyt wiele kłamstw już mnie otacza. - przeszłam na stół. kij z tym że w jego domu. - chcesz wiedzieć co robi z człowiekiem kłamstwo ? - odwróciłam się do niego plecami. widział skrzydła, poranione, obliznowane czarne krucze skrzydła. odwróciłam głowę. oczy stały się tymi wężowymi i taki też był język. - masz tu swoją prawdziwą Księżniczkę. która zabija.
Dracon milczał a mi każda sekunda dłużyła się jak wieczność.
- Ignis .. - zaczął po chwili. - zejdź proszę z mojego stołu. - podszedł od prawej strony mebla i podał mi dłoń. - odsłoniłaś przede mną sekrety. widzę że cię to kosztowało wiele. - zeskoczyłam z blatu i zabrałam przy okazji nóż. drewno się zrosło. - ale i tak nie zmienia to faktu że zosta ... - patrzył mi w oczy. - skarbie. - odetchnął. - i tak zostajesz moją Igni.
sekret czy nie ...
do północy zostało pół godziny. co to za szef bez własnej działki gotowej.
- trudno. - zabrałam go ze sobą. - za róg i siedzimy cicho. jasne ? spojrzałam mu w błękitne tęczówki.
- dobrze Ignis.
zagwizdałam na cel.
obrócił głowę zainteresowany i zlustrował mnie wzrokiem.
pora na najgorszą robotę.
bez tajemnic.
* Draco *
- szukam kogoś do towarzystwa. uśmiechnęła się.
- no znalazłaś odpowiednią osobę. - odpowiedział tak samo. - może raczej nie na powietrzu co ?
- a czemu by nie ? - zwróciła jego uwagę. - jestem tu po to żeby się przewietrzyć.
- no dobrze. słońce. - wampir zaczął całować Igni po szyi. wychwyciłem jak wyjęła nóż. - co za broń słoneczko ?
- wspominka. spokojnie. - pogładziła go po karku płaskim ostrzem. nie kaleczyła go. - no ..
- niech będzie. - uśmiechnął się i wrócił do zajmowania się Ignis. a ona wbiła ostrze w jego szyję. - mała sucz ..
- nie polecam. - kopnęła go w twarz. - leż kundlu.
- bo co ? spytał i się podniósł.
ale ona była szybsza.
wywinęła się i przebiła jego gardło już na wylot. - bo to. wycedziła.
spojrzałem na nią.
odtrąciła od siebie ciało. - bez sekretów Draco. widzisz jak zabijam.
* Ignis *
niech wie.
nic mi już nie zaszkodzi.
a on będzie wiedział.
jako jedyny.
- widziałem na szkoleniu. - odpowiedział mi. - jest za 20.
- która ?
- północ skarbie. odpowiedział wyrozumiale.
- kruki zjedzą ciało. - rzuciłam luźno. - wracajmy.
zabrałam go do jego domu.
- wracaj na górę Draci. - pocałowałam go w czoło. - ja mam jeszcze trochę roboty.
- nie hałasuj tak Igni. odpowiedział i oddał mi buziaka.
- postaram się. a ty wracaj prosto do łóżka.
- dobrze szefowo.
zlecieli się.
nie kazali na siebie długo czekać.
stałam u szczytu stołu. każdy rzucał łup na blat.
ja rzuciłam głowę wampira. - no brawo. - spojrzeli na mnie zaskoczeni, rzucili okiem na krwawe trofeum a Kharakov lekko się uśmiechnął. - jest tu coś zabawnego Kharakov ? z chęcią się pośmieję.
- nie ma nic. odpowiedział chłodno.
- nikt się nie spóźnił. - omiotłam wzrokiem salę, albo może raczej salon. - ładnie. przekażę ojcu raport z dzisiejszego zebrania. na dzisiaj to koniec.
wyszli.
podeportowali się, powychodzili.
a ja za nimi równo z Kharakovem i wujem których już za kilka godzin miałam traktować już jako profesorów.
* Draco *
ojciec zawołał mnie na dół.
nie zdziwiło go że nie śpię.
czemu ?
spojrzał na mnie poważny. - czy widziałeś się z Ignis ?
- tak tato. ale to nic złego. odpowiedziałem.
- nadal nic nie pojmujesz. - ofuknął mnie ale spokojnym głosem. - ona może znaleźć sobie chłopaków na pęczki. sam wiesz że ma grono wielbicieli.
- co z tego tato ? spytałem.
- nie udawaj głupiego Draco. - odpowiedział mi. - nie widzisz tego więc ci powiem. ona jest sławna, jest u władzy, ma charyzmę. myślisz że taka dziewczyna jak ona będzie się cackać ?
- zależy.
- synu przejrzyj wreszcie na oczy. - walnął pięścią w blat. - ona prędzej czy później zostawi cię dla kolejnego. nie masz co się łudzić. mówi ci "to przykrywka" a tak naprawdę nic nie wiesz. nie wiesz czy to "przykrywka" czy już kolejny kandydat.
- Ignis taka nie jest tato.
- wiele razy powtarzałem to samo. - odpowiedział mi. - przejrzysz na oczy. ale w momencie kiedy będzie ci na niej najbardziej zależeć. zobaczysz.
- nie wierzę. Ignis mi tego nie zrobi.
- nigdy nie ufaj dziewczynie która się wyróżnia. jeszcze wspomnisz te słowa Draco. ostrzegł mnie.
wróciłem do siebie.
może jednak miał rację ...
mówiła " Krum to przykrywka " ale dawała się obejmować, całować w policzek. ale mogła równie dobrze dawać mu i usta kiedy tego nie widziałem.
ojciec nie mówiłby mi czegoś takiego bez powodu ...
ale z drugiej strony nie miałem powodu by nie wierzyć Ignis.
chociaż ...
na co ja liczę ?
walnąłem ręką w kołdrę.
dlaczego tego nie zauważyłem wcześniej ?
liczę że będzie wolała mnie od Kruma.
żadna dziewczyna by nie szła do mnie kiedy ON jest wolny.
byłem głupi.
ale zerwać z Ignis nie potrafiłem.
nie przeszłoby mi to przez usta.
rozwiązanie nasunęło się samo.
zerwać kontakt.
rozejdziemy się bezboleśnie, w sposób "naturalny".
* Ignis *
siedziałam na parapecie w pokoju wspólnym.
ciekawe czy Draci już śpi ...
na pewno nie.
pewnie roztrząsa czy warto mi ufać po tych wszystkich obnażonych sekretach ...
wyjdzie w praniu, prawda ?
uśmiechnęłam się do siebie i przeszłam do pokoju dziewczyn.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz