Krum do końca nam nie odpuścił.
był bardzo cięty do Dracona.
szłam korytarzem bez obstawy Draciego.
Harry'ego od kilku dni nie widziałam a od Hermiony dowiedziałam się że jest chory i że zaraża dlatego nie można go odwiedzać.
usłyszałam Kruma.
- ty ? jesteś zbyt słaby. - zaśmiał się Bułgar. -nie wytrzymasz z nami sekundy.
- jesteś pewien ? - syknął Draco. Wiktor był już zły chyba na dobre bo chciał unieść rękę. weszłąm między nich. - Ignis nie mieszaj się. zaczął spokojnie Ślizgon.
- nie mieszaj się. - przedrzeźniłam go. - Wiktor. - spojrzałąm na szukającego. - chyba mi zapłacisz.
- Iskro ... zaczął Krum.
- jesteś starszy ? - zignorowałam tłumaczenie. Dumstrandczyk pokiwał głową. - więc miej rozum i nie dawaj się prowokować chyba że nie zależy ci na krwi. - zwróciłam się twarzą do Dracona. - a ty nie prowokuj. jak zaczepi nie odpowiadaj. bo ciebie też czeka kara. i w rezultacie z żadnym z was nie zamienię słowa przez miesiąc. jasne ?
- tak. mruknął cicho Krum.
- Draco ? spojrzałam na arystokratę.
- tak jest pani kapitan. pokiwał głową.
- świetnie. - uśmiechnęłam się. - obydwaj mace siebie unikać jak dementor patronusa. jasne ?
Draco po tym zdaniu wskazał wzrokiem schody.
poszłam na nie pierwsza a po chwili usłyszałam za sobą kroki Dracona.
opustoszałe całe piętro.
bingo.
- Ignis ... - Draci spojrzał na mnie poważnie. - po co się w to mieszałaś ?
- żebyś nie oberwał od .. - położył moją dłoń na swoim ramieniu. mocniejsze, bardziej spięte. - od jak dawna trenujesz ?
- wystarczająco żeby umieć ocenić z kim dam sobie radę. - odpowiedział chłodno. - i Krum choć silny jest za wolny. dałbym mu radę skarbie.
- walczy fair. - odebrałam Draconowi drobną fiolkę. - sam pozbyłby się całej broni i fantów. w twoim przypadku by je zniszczył z uszczerbkiem na zdrowiu dla ciebie. dlatego się wmieszałam.
- zatrzymujesz mnie od twojej obrony. podkreślił Draco.
- a co takiego było o mnie że chciałeś się z nim bić ?
- powiedział że tej nocy skutecznie cię pocałuje. - odparł. - nie chciałem do tego dopuścić.
zastrzygłam uszami. wypisywali Harry'ego ze Skrzydła Szpitalnego. - posłuchaj mnie uważnie. - spojrzałam Draconowi w oczy. - Harry był chory. teraz wraca. jak dowie się od kogokolwiek wtedy możesz użyć siły. - na twarzy blondyna pojawił się półuśmiech. - jednak na Kruma musisz jeszcze poćwiczyć.
- dobrze Księżniczko. odpowiedział mi, pocałował mnie w dłoń i zniknął.
oj już wiedziałam że nie będzie to dla Harry'ego miły powrót do szkoły.
ha no i miałam rację.
niestety miałam rację.
na korytarzu.
pomijam fakt że dla nich normą były kłótnie, to jednak teraz prawe by się tam pobili.
Harry'ego trzymała Hermiona, a Ron go dopingował.
Draco powoli tracił nerwy i też był gotów się pobić.
z przyzwyczajenia ich rozdzieliłam.
- mam tego kurna po uszy ! - ofuknęłam ich zła.- ogłuchnę przy waszych kłótniach !
- Ignis ... zaczął cicho Draco.
- nie. - odparłam chłodno. - nie chcę słuchać ani jednego ani drugiego. macie się pogodzić.
i tu nastąpiło długie milczenie.
piękne dla moich uszu.
milczenie.
obydwaj się od siebie odwrócili i rozeszli w dwie świata strony.
czyli między bratem a Draco topór wojenny odkopany.
prognoza na następne dni : zwiększone występowanie kłótni.
kilka dni po tym incydencie sama postanowiłam ich pogodzić.
czemu ?
no bo nie chciałam między nimi zgrzytów.
na szczęście Harry dostał monstrualne zadanie z Eliksirów.
a Draco miał najlepsze noty.
- pomożesz Harry'emu. - postawiłam swojego chłopaka przed faktem dokonanym. - macie się pogodzić.
- Igni czy tobie kompletnie odbiło ? - spytał mnie zaskoczony Draci. - nie zrobię tego.
- raz. ten raz postaraj się być dla niego miły.
- jestem miły. - odparł. - nie pogrążam go myślą że jego słodka siostrzyczka oddała m serce.
- nie odwracaj kota ogonem. - skróciłam. - macie się pogodzić jeżeli mam mu o nas powiedzieć.
- szantaż. - odpowiedział mi Draci. - jak możesz szachować własnego chłopaka ?
- czasami trzeba skarbie. - pocałowałam go w policzek. - proooszęę cię Draco ... raz. pomóż mu raz. jak nie pyknie i nadal zostaniecie wrogami możecie się kłócić. prooooooooszęęęęęęęęę - spojrzałam na niego czule. - zrobię ci tyle malinek ile będziesz chciał ale spróbuj.
- tyle ile chcę ? - spojrzał na mnie z tym łobuzerskim błyskiem w oku. pokiwałam głową. - gdzie chcę ?
- szyja i to tak żeby nikt nie widział. tego nie zmienię. odparłam.
- gdzie masz Pottera ? spytał Draco po tym jak mruknął do siebie coś w stylu " nie wierzę że to robię ".
- jest w Lochach. czeka na ciebie. pocałowałam Dracona w policzek dla otuchy.
przeszedłem do Lochów.
Potter siedział tam nad księgą.
- coo ? zdziwił się kiedy mnie zobaczył.
- też się cieszę że cię widzę Potter. - odpowiedziałem. - Ignis kazała mi ci pomóc.
- super. - wskazał na kociołek składniki. - najpierw lubczyk ,..
Eliksir sobie pyrkał.
Potter spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami.
- wywar powinien cię uśpić. spróbuj. podsunął mi łyżkę eliksiru.
^ dla ciebie Księżniczko ^ pomyślałem i przełknąłem jednym haustem wywar.
był słodki.
spojrzałem na Pottera.
był inny niż myślałem.
zielone oczy tak podobne do tych które miała Igni.
teraz patrzył na mnie spod okularów i włosów na czole.
- twoja kolej bo coś nie działa. oddałem mu łyżkę.
napił się.
i pocałował mnie.
- hej chłopaki coś tu ci ... - Ignis otworzyła drzwi. zrozumiałem. zamiast usypiającego powstał miłosny. podniosłem się z podłogi i chciałem to wytłumaczyć Ignis. ona podeszła do mnie i spoliczkowała mnie. zrobiła to z pełnią swoich sił. - nawet nie próbuj do mnie podchodzić Malfoy ! - w jej oczach pojawiły się łży. - nienawidzę cię !
wybiegła.
a ja poleciałem za nią.
jak ...
jak on mógł ...
niedługo Bal.
a on ...
on z Harrym.
nie chciałam teraz nawet czuć jego zapachu w powietrzu, nie chciałam na niego patrzeć, nie chciałam go słuchać.
jeżeli tak jak Dean i Micheal woli chłopców proszę.
ale na mnie niech nie liczy.
wybiegłam na Astronomiczną.
na sam czubek.
miałam ochotę skoczyć na główkę na ten bruk.
skończył się cały mój śwat.
nie obchodziła mnie Czara,
miałam gdzieś wuja, ojca oni poradzą sobie beze mnie.
o Harrym nie wspominałam bo "braciszek" był w dobrych rękach Dracona.
z oburzeniem spojrzałam na wnętrze szkoły.
kaźnia.
jatka.
bezsens.
zniszczenie nadziei.
stanęłam na skraju barierki.
wbiegł tu Draco.
- Ignis ... - zaczął dysząc. - nie rób tego Księżniczko. daj to sobie wytłumaczyć.
- zrób jeden krok w moją stronę a masz pewność że skoczę. odparłam.
- Igni ... skarbie. to ... to nie moja wina ... Dracon załamywał ręce.
- idź do innego Pottera. bo zostanie ci już tylko jeden. skrzyżowałam dłonie na piersi, obróciłam się do Dracona twarzą i na plecy skoczyłam z balkonu ze łzami bólu, rozczarowania, bezsilności oraz wściekłości w oczach.
Ślizgon rzucił się do barierki jak sęp na padlinę.
a ja rozłożyłam skrzydła i wyleciałam do Lasu.
akurat zaczynał padać śnieg,
na Balu za oknami miało być biało.
i tak oto bajka zmieniła się w koszmar.
usiadłam na głazie i płakałam.
nie wiem ile czasu to trwało.
nie chciałam wiedzieć.
wolałabym teraz umrzeć z odwodnienia i głodu niż choć raz jeszcze zobaczyć brata z Draconem w objęciach.
dni się zlewały i dłużyły a ja płakałam.
każdy dzień kiedy widziałem puste miejsce obok siebie był dla mnie udręką.
Potter nie domyślił się że Igni ochrzaniła mnie bo byliśmy razem.
i tak powinno zostać.
postanowiłem wyjść żeby znaleźć Ignis.
chciałem ją przeprosić, porozmawiać z nią.
nie dbałem nawet o kurtkę.
wyszedłem w śnieg.
bez wahania przekroczyłem linię Lasu.
wpadłem w dół i byłem już cały w śniegu.
stoczyłem się potem po jakimś pagórku i wpadłem pod stopy czarnej postaci.
dementor.
coś co siedziało za nim przestało szlochać.
- zostaw go. rozkazało coś. dementor się ulotnił.
ktoś powie że jestem idiotą i mięczakiem ale nie mogłem powstrzymać łez szczęścia.
Igni żyje, nic jej nie jest.
i może mnie wysłucha.
pomimo że byłem po pas w śniegu podbiegłem do Ignis.
- Igni ...
- Draconie Lucjuszu Malfoy. - spojrzała mi w oczy poważna. jednak jej wargi lekko drżały. - masz mi do cholery jasnej przysiąc że nigdy więcej nie pocałujesz żadnego chłopaka i że zawsze będziesz mi odmawiał pomocy Potterowi w Eliksirach.
- przysięgam. - poczułem pocałunek. ciepły, rozgrzewający i delikatny. - masz mi przysiąc że nie będziesz robić takich akcji.
- masz moje słowo skarbie. - Igni pocałowała mnie po raz kolejny. - nie wiem ile tu siedzę. ale wiem jedno. cholernie mocno za tobą tęskniłam i milion razy mocniej cię kocham. - ucieszyło mnie to. - ale za karę przez miesiąc pucujesz mi buty.
- mogę i przez dwa. - zapewniłem ją i pocałowałem. - ale moja Księżniczka odgania Kruma.
- załatwione. przytuliła się do mojego boku i ciepło, jakbym siedział naprzeciw dobrze rozpalonego kominka, rozgrzewało mnie w drodze do Hogwartu.
Draco ...
pomimo tego że mnie tak zranił już wtedy przy barierkach byłam w stanie mu wybaczyć.
jednak musiałam sobie poukładać pewne kwestie dlatego siedziałam tu w Lesie.
teraz Dracon obejmował mnie tak ciasno jak tylko mógł i zaprowadził mnie do szkoły.
nie dbał o obiad.
zaprowadził mnie w ustronie ciemnego korytarza i znowu pocałował.
cudownie było znowu czuć te opiekuńcze ciepłe wargi po tej samotności.
Draci bardzo się starał by mi pokazać ile dla niego znaczę.
i mu się udawało.
wiedziałam jak bardzo mnie kocha.
a ja chciałam mu powiedzieć to samo.
nie wiem ile spędziliśmy pod filarem w ciemnym i zapomnianym korytarzu smakując swoje usta na nowo.
jednak wiem że było to cudowne.
- obiecujesz nie kłócić się z Krumem i Harrym ? spytałam kiedy już nam obojgu wystarczyło pocałunku.
- obiecuję się postarać nie wdawać w kłótnie z nimi. pocałował mnie w policzek.
- wracajmy do dormitorium.
był bardzo cięty do Dracona.
szłam korytarzem bez obstawy Draciego.
Harry'ego od kilku dni nie widziałam a od Hermiony dowiedziałam się że jest chory i że zaraża dlatego nie można go odwiedzać.
usłyszałam Kruma.
- ty ? jesteś zbyt słaby. - zaśmiał się Bułgar. -nie wytrzymasz z nami sekundy.
- jesteś pewien ? - syknął Draco. Wiktor był już zły chyba na dobre bo chciał unieść rękę. weszłąm między nich. - Ignis nie mieszaj się. zaczął spokojnie Ślizgon.
- nie mieszaj się. - przedrzeźniłam go. - Wiktor. - spojrzałąm na szukającego. - chyba mi zapłacisz.
- Iskro ... zaczął Krum.
- jesteś starszy ? - zignorowałam tłumaczenie. Dumstrandczyk pokiwał głową. - więc miej rozum i nie dawaj się prowokować chyba że nie zależy ci na krwi. - zwróciłam się twarzą do Dracona. - a ty nie prowokuj. jak zaczepi nie odpowiadaj. bo ciebie też czeka kara. i w rezultacie z żadnym z was nie zamienię słowa przez miesiąc. jasne ?
- tak. mruknął cicho Krum.
- Draco ? spojrzałam na arystokratę.
- tak jest pani kapitan. pokiwał głową.
- świetnie. - uśmiechnęłam się. - obydwaj mace siebie unikać jak dementor patronusa. jasne ?
Draco po tym zdaniu wskazał wzrokiem schody.
poszłam na nie pierwsza a po chwili usłyszałam za sobą kroki Dracona.
opustoszałe całe piętro.
bingo.
- Ignis ... - Draci spojrzał na mnie poważnie. - po co się w to mieszałaś ?
- żebyś nie oberwał od .. - położył moją dłoń na swoim ramieniu. mocniejsze, bardziej spięte. - od jak dawna trenujesz ?
- wystarczająco żeby umieć ocenić z kim dam sobie radę. - odpowiedział chłodno. - i Krum choć silny jest za wolny. dałbym mu radę skarbie.
- walczy fair. - odebrałam Draconowi drobną fiolkę. - sam pozbyłby się całej broni i fantów. w twoim przypadku by je zniszczył z uszczerbkiem na zdrowiu dla ciebie. dlatego się wmieszałam.
- zatrzymujesz mnie od twojej obrony. podkreślił Draco.
- a co takiego było o mnie że chciałeś się z nim bić ?
- powiedział że tej nocy skutecznie cię pocałuje. - odparł. - nie chciałem do tego dopuścić.
zastrzygłam uszami. wypisywali Harry'ego ze Skrzydła Szpitalnego. - posłuchaj mnie uważnie. - spojrzałam Draconowi w oczy. - Harry był chory. teraz wraca. jak dowie się od kogokolwiek wtedy możesz użyć siły. - na twarzy blondyna pojawił się półuśmiech. - jednak na Kruma musisz jeszcze poćwiczyć.
- dobrze Księżniczko. odpowiedział mi, pocałował mnie w dłoń i zniknął.
oj już wiedziałam że nie będzie to dla Harry'ego miły powrót do szkoły.
ha no i miałam rację.
niestety miałam rację.
na korytarzu.
pomijam fakt że dla nich normą były kłótnie, to jednak teraz prawe by się tam pobili.
Harry'ego trzymała Hermiona, a Ron go dopingował.
Draco powoli tracił nerwy i też był gotów się pobić.
z przyzwyczajenia ich rozdzieliłam.
- mam tego kurna po uszy ! - ofuknęłam ich zła.- ogłuchnę przy waszych kłótniach !
- Ignis ... zaczął cicho Draco.
- nie. - odparłam chłodno. - nie chcę słuchać ani jednego ani drugiego. macie się pogodzić.
i tu nastąpiło długie milczenie.
piękne dla moich uszu.
milczenie.
obydwaj się od siebie odwrócili i rozeszli w dwie świata strony.
czyli między bratem a Draco topór wojenny odkopany.
prognoza na następne dni : zwiększone występowanie kłótni.
kilka dni po tym incydencie sama postanowiłam ich pogodzić.
czemu ?
no bo nie chciałam między nimi zgrzytów.
na szczęście Harry dostał monstrualne zadanie z Eliksirów.
a Draco miał najlepsze noty.
- pomożesz Harry'emu. - postawiłam swojego chłopaka przed faktem dokonanym. - macie się pogodzić.
- Igni czy tobie kompletnie odbiło ? - spytał mnie zaskoczony Draci. - nie zrobię tego.
- raz. ten raz postaraj się być dla niego miły.
- jestem miły. - odparł. - nie pogrążam go myślą że jego słodka siostrzyczka oddała m serce.
- nie odwracaj kota ogonem. - skróciłam. - macie się pogodzić jeżeli mam mu o nas powiedzieć.
- szantaż. - odpowiedział mi Draci. - jak możesz szachować własnego chłopaka ?
- czasami trzeba skarbie. - pocałowałam go w policzek. - proooszęę cię Draco ... raz. pomóż mu raz. jak nie pyknie i nadal zostaniecie wrogami możecie się kłócić. prooooooooszęęęęęęęęę - spojrzałam na niego czule. - zrobię ci tyle malinek ile będziesz chciał ale spróbuj.
- tyle ile chcę ? - spojrzał na mnie z tym łobuzerskim błyskiem w oku. pokiwałam głową. - gdzie chcę ?
- szyja i to tak żeby nikt nie widział. tego nie zmienię. odparłam.
- gdzie masz Pottera ? spytał Draco po tym jak mruknął do siebie coś w stylu " nie wierzę że to robię ".
- jest w Lochach. czeka na ciebie. pocałowałam Dracona w policzek dla otuchy.
* Draco *
Potter siedział tam nad księgą.
- coo ? zdziwił się kiedy mnie zobaczył.
- też się cieszę że cię widzę Potter. - odpowiedziałem. - Ignis kazała mi ci pomóc.
- super. - wskazał na kociołek składniki. - najpierw lubczyk ,..
Eliksir sobie pyrkał.
Potter spojrzał na mnie z uniesionymi brwiami.
- wywar powinien cię uśpić. spróbuj. podsunął mi łyżkę eliksiru.
^ dla ciebie Księżniczko ^ pomyślałem i przełknąłem jednym haustem wywar.
był słodki.
spojrzałem na Pottera.
był inny niż myślałem.
zielone oczy tak podobne do tych które miała Igni.
teraz patrzył na mnie spod okularów i włosów na czole.
- twoja kolej bo coś nie działa. oddałem mu łyżkę.
napił się.
i pocałował mnie.
- hej chłopaki coś tu ci ... - Ignis otworzyła drzwi. zrozumiałem. zamiast usypiającego powstał miłosny. podniosłem się z podłogi i chciałem to wytłumaczyć Ignis. ona podeszła do mnie i spoliczkowała mnie. zrobiła to z pełnią swoich sił. - nawet nie próbuj do mnie podchodzić Malfoy ! - w jej oczach pojawiły się łży. - nienawidzę cię !
wybiegła.
a ja poleciałem za nią.
* Ignis *
jak on mógł ...
niedługo Bal.
a on ...
on z Harrym.
nie chciałam teraz nawet czuć jego zapachu w powietrzu, nie chciałam na niego patrzeć, nie chciałam go słuchać.
jeżeli tak jak Dean i Micheal woli chłopców proszę.
ale na mnie niech nie liczy.
wybiegłam na Astronomiczną.
na sam czubek.
miałam ochotę skoczyć na główkę na ten bruk.
skończył się cały mój śwat.
nie obchodziła mnie Czara,
miałam gdzieś wuja, ojca oni poradzą sobie beze mnie.
o Harrym nie wspominałam bo "braciszek" był w dobrych rękach Dracona.
z oburzeniem spojrzałam na wnętrze szkoły.
kaźnia.
jatka.
bezsens.
zniszczenie nadziei.
stanęłam na skraju barierki.
wbiegł tu Draco.
- Ignis ... - zaczął dysząc. - nie rób tego Księżniczko. daj to sobie wytłumaczyć.
- zrób jeden krok w moją stronę a masz pewność że skoczę. odparłam.
- Igni ... skarbie. to ... to nie moja wina ... Dracon załamywał ręce.
- idź do innego Pottera. bo zostanie ci już tylko jeden. skrzyżowałam dłonie na piersi, obróciłam się do Dracona twarzą i na plecy skoczyłam z balkonu ze łzami bólu, rozczarowania, bezsilności oraz wściekłości w oczach.
Ślizgon rzucił się do barierki jak sęp na padlinę.
a ja rozłożyłam skrzydła i wyleciałam do Lasu.
akurat zaczynał padać śnieg,
na Balu za oknami miało być biało.
i tak oto bajka zmieniła się w koszmar.
usiadłam na głazie i płakałam.
nie wiem ile czasu to trwało.
nie chciałam wiedzieć.
wolałabym teraz umrzeć z odwodnienia i głodu niż choć raz jeszcze zobaczyć brata z Draconem w objęciach.
dni się zlewały i dłużyły a ja płakałam.
* Draco *
każdy dzień kiedy widziałem puste miejsce obok siebie był dla mnie udręką.
Potter nie domyślił się że Igni ochrzaniła mnie bo byliśmy razem.
i tak powinno zostać.
postanowiłem wyjść żeby znaleźć Ignis.
chciałem ją przeprosić, porozmawiać z nią.
nie dbałem nawet o kurtkę.
wyszedłem w śnieg.
bez wahania przekroczyłem linię Lasu.
wpadłem w dół i byłem już cały w śniegu.
stoczyłem się potem po jakimś pagórku i wpadłem pod stopy czarnej postaci.
dementor.
coś co siedziało za nim przestało szlochać.
- zostaw go. rozkazało coś. dementor się ulotnił.
ktoś powie że jestem idiotą i mięczakiem ale nie mogłem powstrzymać łez szczęścia.
Igni żyje, nic jej nie jest.
i może mnie wysłucha.
pomimo że byłem po pas w śniegu podbiegłem do Ignis.
- Igni ...
- Draconie Lucjuszu Malfoy. - spojrzała mi w oczy poważna. jednak jej wargi lekko drżały. - masz mi do cholery jasnej przysiąc że nigdy więcej nie pocałujesz żadnego chłopaka i że zawsze będziesz mi odmawiał pomocy Potterowi w Eliksirach.
- przysięgam. - poczułem pocałunek. ciepły, rozgrzewający i delikatny. - masz mi przysiąc że nie będziesz robić takich akcji.
- masz moje słowo skarbie. - Igni pocałowała mnie po raz kolejny. - nie wiem ile tu siedzę. ale wiem jedno. cholernie mocno za tobą tęskniłam i milion razy mocniej cię kocham. - ucieszyło mnie to. - ale za karę przez miesiąc pucujesz mi buty.
- mogę i przez dwa. - zapewniłem ją i pocałowałem. - ale moja Księżniczka odgania Kruma.
- załatwione. przytuliła się do mojego boku i ciepło, jakbym siedział naprzeciw dobrze rozpalonego kominka, rozgrzewało mnie w drodze do Hogwartu.
* Ignis *
Draco ...
pomimo tego że mnie tak zranił już wtedy przy barierkach byłam w stanie mu wybaczyć.
jednak musiałam sobie poukładać pewne kwestie dlatego siedziałam tu w Lesie.
teraz Dracon obejmował mnie tak ciasno jak tylko mógł i zaprowadził mnie do szkoły.
nie dbał o obiad.
zaprowadził mnie w ustronie ciemnego korytarza i znowu pocałował.
cudownie było znowu czuć te opiekuńcze ciepłe wargi po tej samotności.
Draci bardzo się starał by mi pokazać ile dla niego znaczę.
i mu się udawało.
wiedziałam jak bardzo mnie kocha.
a ja chciałam mu powiedzieć to samo.
nie wiem ile spędziliśmy pod filarem w ciemnym i zapomnianym korytarzu smakując swoje usta na nowo.
jednak wiem że było to cudowne.
- obiecujesz nie kłócić się z Krumem i Harrym ? spytałam kiedy już nam obojgu wystarczyło pocałunku.
- obiecuję się postarać nie wdawać w kłótnie z nimi. pocałował mnie w policzek.
- wracajmy do dormitorium.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz