środa, 25 grudnia 2013

Rok IV Rozdział XIII cz.I To Chyba Żart ...

rano obudziłam się wtulona  w kąt kanapy na której siedziałam wczoraj z Draco.

poszłam się przebrać i tradycyjnie wymyć.

kiedy już byłam do życia przypomniało mi się słowo " pieczęci ".
zbiegłam na dół gdzie był Draco.
wskazałam mu dłonią drzwi.

na pustym korytarzu dał mi bez słowa lewą rękę.
- nie będzie bolało skarbie.  zapewniłam go cicho.
skupiłam się i zdjęłam, banalne jak się okazało,  zabezpieczenia Snape'a.
- słowo klucz. spojrzałam mu w oczy.
- serpens. - brzmiało to jak "serpą". - z francuskiego wąż.
- poliglota. - uśmiechnęłam się. a pieczęcie się zamknęły. - na twoje słowo "serpens". pieczęcie się łamią, - pomyślałam swoje.  "Filia Serpentem" córka węża z łaciny. - albo zamykają z powrotem. - Znak na moim ramieniu znowu stracił widoczność. - reaguje też na myśli.  ale pamiętaj : Znakiem nie wolno się chwalić.
- spokojnie skarbie. już nasz związek jest konspiracją. ze Znakiem dam sobie radę.
- jak nasz związek wyjdzie na jaw to Potter nie pozbawi cię zdrowia na tyle poważnie żeby ci zagrozić.szepnęłam poważna.
on jedynie pocałował mnie w policzek. - nie denerwuj się bo złość piękności szkodzi Księżniczko. uśmiechnął się złośliwie.
- wredota. - pstryknęłam go w ucho  żartem. -  ale moja. kochana wredota.
- mściwa, dwulicowa Księżniczka. - odpowiedział mi. - ale i tak moja.
dostał buziaka w policzek. - wieczorem ?
- Komnata czy Pokój ? odpowiedział mi pytaniem na pytanie.
- dla odmiany ... gabinet Slytherina. - w oku Dracona pojawił się ten błysk rebelianta. już on się postara wyrwać. - co ty na to ?
- po ciszy ? drążył.
- a co mamy wyjść zauważeni ? odparłam przekornie.
- będę czekał na rozkazy. zażartował i poszedł.

Draco ...

przeszłam na śniadanie.
usiadłam na swoim miejscu, jeszcze nie zajętym przez Kruma.
zaczęłam systematycznie czyścić stół z mięsa.

Draco jak tylko się pojawił nie zwrócił na to uwagi za to z jadem zaatakowała mnie Pansy. - no proszę wampir. chociaż powinnaś jeść to co zostanie. 
- Pansy - spojrzałam na nią ze współczuciem - gdyby ode mnie zależało co mam jeść a co nie to uwierz mi nie byłoby cię teraz przy tym stole.
Ślizgonkę zatkało a Dumstrandczycy poszli w śmiech. 
- a u nas wampir , szczególnie wampirzyca, miałby pierwszeństwo - zaczął Krum i pocałował mnie w dłoń - na pewno miałabyś szacunek skarbie. 
- oj Wiktor nie przesadzaj - odparłam z uśmieszkiem - za to i tak musiałabym jeść mięso. 
- dostawałabyś najlepsze kąski - podjął to jakiś brunet z flirtujàcym uśmiechem - słowo, karmilibyśmy cię jak księżniczkę. 
- to Księżniczko kiedy wyjazd ? Draco spytał złośliwie. 
- nie pojadę. specjalnie zostanę i będę was dręczyć.  odpowiedziałam mu perfidnie.
- to chociaż zostaw mięso nam. syknęła Pansy.
zacisnęłam pod stołem pięści.
ktoś tu się prosi o lekcję.

czego ta, przepraszam ale inaczej nie umiem jej nazwać,  sucz się boi ...
pająki.
oczywiście.

wyczarowałam sobie osiem par oczu i zęby jadowe.
jej mina ...
o babciu ...  nie mogłąm zachować powagi ale się do tego zmusiłam.
- coś się stało Pansy ? uśmiechnęłam się pokazując zęby.
- niedobrze mi ...   wybiegła z Sali.

a ja się zaczęłam śmiać.
Draco zgromił mnie wzrokiem.
co najlepsze : Moody się chichrał do spółki z Hagridem,  jednak jedno spojrzenie McGonnagall ich uciszyło.

- bawi cię to Potter ? warknął zły Draci. ^ łądny numer skarbie.  ale nie stosuj go więcej. ^  przekazał mi.
- żebyś wiedział. odpowiedziałam dumna z siebie.

zatkało mu to usta bo uważał mnie "za nie swój poziom".
w teorii i przedstawieniach.
bo to ja nadal myślałam że na niego nie zasługuję.


Krum przybił mi piątkę tak jak reszta Dumstrangu.
w jednym mogłam na nich polegać : nie znosili Pansy i aprobowali każdy wywinięty jej numer.

- ładna sztuczka. - pogładził mnie po ramieniu Krum. - a teraz dojadaj mięsko.
- co ty taki troskliwy czo ? - spojrzałam na niego - zjadłam. 
- zapraszam. - wyszedł z ławy i mnie z niej wyciągnął. Harry do nas podszedł, co za szczęście. - zostawiam cię pod okiem brata Iskro. ale upomnę się jeszcze o ciebie. Krum pocałował mnie w dłoń i zniknął. 

Harry zabrał mnie bez słowa na korytarz. 
- Ignis - zaczął - mogłabyś mieć oko na Malfoy'a ? 
- nie rozumiem. 
- wiesz o co mi chodzi. - bezgłośnie wyartykuował "Śmierciożerca" - żeby mieć pewność. jego ojciec na pewno. 
- Harry - przerwałam mu - wiesz co myślę na ten temat. a Malfoy to nie mój biznes, jest zbyt wielkim tchórzem. 
- ale dzisiaj chodzi jakiś pewniejszy. - zaoponował Harry - jestem pewien że on się tak puszy bo został jednym z nich.
- braciszku zdajesz sobie sprawę że jako półwampir mam niezwykle czuły zmysł powonienia prawda ? - skinął głową na "tak" - przykro mi ale Malfoy pachnie. wyniuchałabym gdyby zrywał się ze szkoły, od początku roku śpi jak kamień w dormitorium. 
- ale ... - szukał Harry - ale w takim razie czemu jest taki wesoły ? 
- nie wiem, nie mój biznes. my musimy skupić się na Czarze nie na humorze Malfoy'a. 
Harry znowu potwierdził. - racja siostro. - powiedział po namyśle - musimy skupić się na treningach do Czary. słyszałem jak Moody powiedział że Czara zacznie się jak stopnieje śnieg. Malfoy musi być pod obserwacją. 
- to chyba żart Harry - odparłam - nie będę zwracać na niego uwagi, wiem że to nie ma sensu.  
- jak uważasz siostrzyczko. 

żart ...

mieć oko na swojego chłopaka ...
czysto teoretycznie żart do wykonania, jednak nie chciałam żeby się dowiedział że mu wybaczyłam.

dotarłam do wieczora.
czekałam cierpliwie do ciszy nocnej.

Wiktora zbyłam moją bezsennością, głodem, melancholią po roku od śmierci Cirispina,  a on nie wiedzieć czemu uległ mojej potrzebie bycia samej i jedynie pocałował mnie w policzek i powiedział "dobranoc Iskro".
odpowiedziałam mu tradycyjnym "dobranoc"  i czekałam.

zegar wybił godzinę 23.
na dole pojawił się cicho Draco.
- jestem Księżniczko. - pocałował mnie w drugi policzek. - jak tam braciszek ? zabrał cię z obiadu.
- ach mam go po uszy. - odpowiedziałam lekko nie w sosie. - ale wiesz co jest zabawne ?
- nie, nie wiem.  powiedz. z chęcią się pośmieję.
- to że rozmawiał ze mną zgadnij o czym ... - spojrzałam w oczy Draco. - "dlaczego Malfoy chodzi szczęśliwy jak świnia w błocie ?" myślałam że padnę ze śmiechu. ale - machnęłam ręką. - oczywiście nie mogłam. powiedziałam mu "nie mój biznes. mamy na głowie Czarę.". on coś tam jeszcze próbował ciułać, jak to Harry doszukiwał się w tobie nowego Śmierciożercy. ale go zbyłam.  widział moje pożegnanie z Krumem, nic na nie nie powiedział.
- jestem szczęśliwy bo nastraszyłaś ślicznie Pansy. - uśmiechnął się. - nie popieram tego ale jednak ...
- chodź już. - zabrałam go po cichu na korytarz. - sza ... położyłam palec na ustach.

- nic z tego nie rozumiem Kharakov. zaczął wuj.
- zrozumiesz Severusie. odpowiedział mu dyrektor Dumstrangu.
- nadal nie widzę powodu by ją w to mieszać. to jednak dziecko.
jego rozmówca roześmiał się sucho. - ale sam wiesz że to nie jest normalne dziecko. krew Morringhan robi swoje.  dlatego On chce żeby brała udział. żeby mu pomagała.
- ale to jest dziecko. - trzymał się chłodno Snape. - nie narażałbyś swoich krewnych.
- pod Jeego rozkazem musiałbym. pogódź się Severusie. nie wychowasz jej. jest już za późno.
wuj nic mu nie odpowiedział ale obrócił wzrok w stronę filaru gdzie stałam razem z Draco.

-zmywamy się. zakomenderowałam.  zabrałam go błyskawicznie na schody.
doprowadziłam pod gabinet i drżącą ręką otworzyłam drzwi kluczem.

- co ... - Draco złapał oddech. - co to było ?
- " krew Morringhan robi swoje " - wymamrotałam. - chodzi im o mnie Draco.
- czemu ? zdziwił się.
- o Czarę. - podeszłam do okna. - to Kharakov mnie zgłosił. - opadła mu szczęka. - ojciec robi obławę na Harry'ego. chce żebym ... żebym mu pomogła.
- to chyba żart Igni - spojrzał mi w oczy.  widział zalążek łez. - chyba ... chyba nie zabijesz własnego brata. fakt Potter jest denerwujący, wtrąca się między nas ...
- znalazłam tu księgę. - odpowiedziałam cicho. - i tylko tyle mogę ci powiedzieć. - przytuliłam się do niego. - "krew Morringhan robi swoje " - powtórzyłam. - ale obiecuję ci Draco. - spojrzałam w jego błękitne oczy. - cokolwiek będzie się działo podczas Czary, choćbyś widział mnie kręcącą z Krumem,  wiedz że to wszystko dla twojego dobra.
- dla mojego ?  zdziwił się. pewnie liczył że mu odpowiem. ale ja już milczałam.
Draci bez słowa przytulił mnie.

- Ignis powiedz e to wszystko żart.
- nie mogę. gra się toczy Książę. nie ma odwrotu. - pocałowałam go w obydwa policzki. - wezmę udział w Turnieju, nie tylko przeżyję ale i wygram. masz moje słowo.
- wierzę. odpowiedział niezbyt pewnie ale wiedziałam że jest całkowicie poważny.

to chyba żart ...
niestety,  to rzeczywistość.











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz