niedziela, 22 grudnia 2013

Rok IV Rozdział XI Trochę Formalności Zawsze Musi Być ..

przekroczyliśmy próg pokoju wspólnego.

na szczęście nikogo w nim nie było.
ale czemu się dziwić skoro dopiero świta ?

- leć na górę skarbie. - pożegnałam Draco. - a ! - zatrzymal się. - dziękuję za najmilszy wieczór jaki mnie do tej pory spotkał.
- wzajemnie malutka.  odpowiedział z lekką złośliwością i poszedł cicho do swojego dormitorium.

malutka ...
u niego było to miłe zdrobnienie chociaż od czasu do czasu pewnie go użyje jako złośliwości.

ale teraz "zerwaliśmy" i nie będziemy się ze sobą w szkole kontaktować przez kilka dni.

przeszłam na górę.
wzięłam normalny długi ciepły prysznic, wymyłam głowę i zmyłam z siebie resztki makijażu.

sukienkę schowałam głęboko w kufrze.

spojrzałam na pokój dziewczyn.
wszystkie śpią.

zeszłam cichcem na dół.
znając mojego brata czeka mnie dzisiaj pogadanka ...
i kolejne zarzuty które trzeba odeprzeć.

spojrzałam na stół.
list od ojca.

" Ignis ! 
świetnie się spisałaś w odpieraniu Pottera. 
za dwa tygodnie będzie zebranie. 
objaśnić mogę ci twoją rolę już teraz. 
jesteś jedyną osobą która może sprowadzić do mnie Pottera której o nic nie będzie podejrzewał.
proszę cię żebyś pomogła mi go uśmiercić. 
obydwoje zyskamy.
ty będziesz małą swobodę pokazywania swoich uczuć, 
a ja w końcu go pokonam. 
nie zmuszam cię do niczego córuś. 
ale pomyśl o tym. "

podniosłąm wzrok znad kartki.

dać siostrze mojego brata w objęcia ?
jeżeli ojciec go zabije on sam zniknie.

miałam już plan.
i miałam zamiar się go trzymać.


poszłam na śniadanie.
Krum siedział na moim miejscu  toczyły się dyskusje na tle mojego wyglądu z Balu.
- no mówię wam. bajka.
- te Wiktor twoja bajka tu idzie.

Krum wstał z miejsca i "pomógł" mi usiąść.
- dzień dobry Ignis. uśmiechnął się na co dziewczyny wokół pozieleniały.
- witaj Wiktor.  odpowiedziałam chłodno.
- pięknie wczoraj wyglądałaś. zaczął.
- a ty się odstawiłeś w przereklamowany odświętny mundur.
zaśmiało się całe towarzystwo z Hogwartu.
- nie lubisz mundurów Ignis ?
- nie jeżeli nosi się je na pokaz. odpowiedziałam.
- mamy taki obowiązek. odparł Krum.
- jak mi tu - naciągnęłam powiekę. - Ekspres Hogwart jedzie.
teraz już wszyscy wybuchnęli śmiechem.

Draco wszedł na śniadanie kiedy ja już kończyłam posiłek.
spóźnił się biedaczek.

- witaj Ignis.  przywitał mnie sztywno.
- cześć Draco.  odpowiedziałam równie chłodno.

ale obydwoje wiedzieliśmy co tak naprawdę myślimy.
każde z nas się cieszyło.

jednak po posiłku Harry chciał ze mną pogadać.
powlokłam się za nim.

- o co chodzi ? spytałam.
- zerwałaś z Malfoy'em.  bardzo dobrze. bo nie jest ciebie wart. - no i zaczyna się.  ale to formalność którą trzeba odbębnić. - i to było bezsensowne. - patrzył mi w oczy.  a ja bratu. - jeszcze mi za to podziękujesz Ignis.
- Harry ... - zaczęłam. - on traktował mnie inaczej.
- masz o nim nie myśleć. - odpowiedział. - musisz skupić się na Czarze. musimy wygrać.
- na pewno. - pokiwałam głową. - nie mam zamiaru dać się złapać i zabić.jaki plan na Czarę ?
- współpraca. - odpowiedział brat. - musimy sobie bezgranicznie ufać.
- już ufamy Harry. potwierdziłam.
- wiem siostrzyczko. - objął mnie. - zapomnij o nim. będzie lepiej.
- widzę. - powiedziałam.  rozpłakałam się. - ale boli.
Harry mnie przytulił. - cicho Igni.
- dobra. - uspokoiłam się na chwilę. - muszę skupić się na Czarze.
- idź siostrzyczko. - pocałował mnie w czoło.  skąd u niego ta nagła czułość ???  nigdy tego nie robił.  - do zobaczenia.
- do zobaczenia Harry.

na korytarzu wpadłam na Wiktora, skoro z Draco się znów ukrywamy czemu dla pokazu nie mogę znaleźć sobie pocieszyciela i sprzymierzeńca na Czarę w jednym ? 
- sorki Wiktor. - zaczęłam niewinnie - gubię głowę. 
- spokojnie Iskro, nic się nie stało - załagodził Krum - czemu niby gubisz głowę ? 
- Czara, lekcje, treningi, powoli robi się tego za dużo. szczególnie jak dla lojalności musisz kogoś zostawić. 
- zerwałaś z ... zdziwił się. 
- tak, wczoraj wyszliśmy z Balu, ktoś powiadomił Harry'ego no i ... no i rozeszliśmy się. 
- głowa do góry - podniósł mi lekko twarz. - czemu zerwaliście ? 
- bo Harry. Draco i brat zawsze skakali sobie do gardeł. a Harry nie chciał żebym z nim była, no i miałam wybór, albo brat, albo on.
- i wybrałaś brata - skwitował Krum - wiem że szybko i ci się narzucam ale skoro Malfoy niepasował Harry'emu to może mnie się nie czepi. 
- ale przecież Czara ... - chciałam się bronić, jednak Krum zdobył się na gest pocałowania mnie w policzek - ale obiecaj mi jedno. 
- o co chodzi ? 
- zero pocałunków, na razie jak to mówią "chcę odchorować" jak już mi przejdzie trauma to wtedy. 
- dobrze Iskro. -  Wiktor się uśmiechnął i puścił mnie od siebie. - do zobaczenia. 
- do zobaczenia.  

Draco siedział zdenerwowany w dormitorium, wskazał mi oczami drzwi. 
- już masz Kruma ? Ślizgon od razu zaatakował. 
- spokojnie bo ci żyłka pęknie Książę - odpowiedziałam spokojnie - jestem z nim dla przykrywki. 
- ale dajesz się całować. oskarżył. 
- nie Draci - zaprzeczyłam. - powiedziałam mu że dopóki nie dojdę do siebie po naszym "rozstaniu" to nie ma prawa mnie całować w usta. - Draco się uspokoił - tylko w policzek, w dłoń czy w czoło. 
- czyli - w jego błękitnym oku pojawił się przebłysk interesu - jeżeli Harry zobaczy ciebie z nim a mnie załamanego ... 
- to odsunie wszelkie podejrzenia co do nas - potwierdziłam - a że Krum do czasu Czary zdąży załatwić sobie inną, to będę mieć pretekst do zerwania. 
- Ignis - zaczął Draci - jesteś wredna, dwulicowa, wyrachowana i genialna ! - przytulił mnie krótko - malutka. 
- dziękuję Książę - skłoniłam się dla żartu - a teraz wracaj do dormitorium. - oddaliłam go. jednak chyba wiedział że mam mu coś więcej do powiedzenia.  dlatego podał mi dłoń i znowu pojawiliśmy się w pokoju znanym tylko dziedzicowi.  tym razem w biurze Salazara zamkniętym na klucz. - propos całowania w czoło.
- o co chodzi ? spytał.
- rozmawiałam z Harrym. wiesz, taka zwyczajowa pogadanka na której wyjaśniał mi zalety naszego zerwania. - Draco pokiwał głową. - jak już mu się wypłakałam  i miałam iść pocałował mnie w czoło. - arystokrata zrobił wielkie oczy. - nie wiem z jakiej paki, nie chcę wiedzieć.
- Igni ... - spuścił wzrok. - ja ... pamiętasz tą akcję z Bonesem ? miałaś w kufrze Veritaserum. - pokiwałąm głową. - on ... on wtedy mi powiedział że cytuję : "żałuję że jest moją siostrą."  zapytałem czemu. on na to :"gdzie ty masz oczy Malfoy ?".  - opadła mi szczęka jednak wiedziałam że Draci by mnie nie okłamał. - i wtedy już sobie poszedł. - Ślizgon mnie objął. - znasz nas. możliwe że ...
- jest tak samolubny nie tylko z zazdrości o czas. - wszystko powoli do mnie dochodziło. - czy ty sugerujesz że mój brat, ten sam z którym wychowuję się od 14 lat ...
- nie mamy pewności.  jednak na czas Czary to twoja przewaga.  stanie w twojej obronie choćby niewiadomo co. - zaczął Draco. - możliwe że po prostu ma dla ciebie wypatrzonego "idealnego chłopaka" którym on sam nie jest. albo po prostu chce żeby jego "mała siostrzyczka" wróciła do robienia z nim każdej drobnej rzeczy. - teraz jakby sobie coś przypomniał. - jeszcze Potter palnął wtedy że powinnaś być Gryffonką. znowu zapytałem czemu.  on na to " bo brakuje mi siostry " .
- nie wierzę w wersję z .... - nie nawet nie przeszło mi to przez usta. - znam swojego brata. on po prostu nie chce naszej rozłąki z powodu na domy.
- pewnie masz rację. - odpowiedział mi Draco patrząc mi w oczy. - ale ... - zbliżył się. - skoro Krum nie może to czy mi pozwolisz ? - widział mój uśmiech. pocałował mnie.  odpłynęłam sobie do krainy szczęścia. - kocham cię Igni.
- a ja kocham ciebie Draci.
- pora wracać.  przeniosłam nas do dormtorium.

nikt nie zauważył naszej nieobecności.
i dobrze.

musiałam sobie to poukładać.
wzięłam szklankę i nalałam do niej w połowie sok wiśniowy w połowie krew.

Harry ..
braciszek ma problem z rozróżnianiem mojego dobra i swojego dobra.
ale do Czary muszę przetrwać.
plus był taki że Krumowi nie podskoczy a to oczyści moją przyjaźń z Draco.
i tyle dobrego z tego układu.
no poza tym że mam już dwóch sojuszników na Czarę.

no właśnie.
Czara ...
trzy zadania, kiedy zaczniemy  ...

zresztą Czarą a razie się nie martwiłam.
zebranie za dwa tygodnie.

tu trzeba będzie coś wymyślić na pozbycie się celu.
metoda Bonesa ?
najskuteczniej w sumie ...
a gdyby tak zabić z zaskoczenia ..
lepiej.
ale może nie wyjść, bo wampiry mają ostrzejsze zmysły.
najlepszym planem jest metoda Bonesa.

i z tych rozmyślań wyjęło mnie ramię Kruma które mnie objęło.
- co dobrego Ignis ? spytał. 
- nic Wiktor. - odparłam. - po prostu myślę. 
- a ja myślałem o tobie - pocałował mnie w policzek - a ty ? 
- o Czarze, wiesz chciałabym to wygrać.
- wygrasz na pewno - odpowiedział mi - ale mnie nie zabij Iskro. 
- dobrze - uśmiechnęłam się - jednak jest to oczywiste. 
- wiem ale wolę się upewnić. - odpowiedział mi - poczekaj skarbie. Krum wstał widząc swoich kolegów.
musi coś załatwić.
- to leć.  pożegnałam go.

Draco usiadł na fotelu niedaleko ognia.
^ Igni. mam nadzieję że o mnie nie zapomnisz. ^  zaczął wymianę myśli.
^ o tobie Draco ?  oj nigdy nie zapomnę. ^
^ spotkajmy się wieczorem w Pokoju Życzeń. ^

i tu się urwało.
Wiktor dosiadł się do mnie ponownie i zaczęliśmy żartować.
nie obchodziła mnie treść dowcipów bo były ciut ...  głupie.
ale tak dla pokazu musiałam.

przeszłam na górę.
i zaczęłam czytać książkę do Eliksirów na za rok.

Draco ... 
jedynie to imię nie dawało mi spokoju. 
był tak słodki wczoraj jak się rumienił, jak bał się mojej reakcji. ale najlepszy był i tak ten jego buntownik który mnie wypalił. 
dotknęłam szyi w miejscu gdzie mnie całował. 
Draci ... 

Eliksiry poczekają. 

zamknęłam księgę i położyłam się na łóżku. 
jak tylko zamknęłam oczy widziałam moment kiedy zbliżył mnie do muru i pocałował. 
arystokrata ... 

przyszedł wieczór, pora iść. 
Pokój Życzeń znalazłam bez trudu i weszłam przez drzwi. 
siedział tam czekając na mnie. 
usiadłam naprzeciw niego. 
- jestem Draco. - blondyn uśmiechał się nieznacznie i położył swoje dłonie na moich - chciałeś spotkania więc jestem. 
- nadal nie mogę uwierzyć w twój genialny pomysł. 
- cieszę się że ci się spodobał. - uśmiechnęłam się - ale po co to spotkanie skarbie ? 
- żeby świętować - pocałował mnie w policzek - bo mamy co. 
- wiesz Draci wczoraj byłeś słodki jak się tak rumieniłeś - zaczęłam - będzie to w moich snach przez kilka następnych dni jako osłoda rzeczywistości. 
- ja ciebie zawsze widzę w snach - odparł - i nigdy tego nie żałuję. 
pocałowałam go. 
Draco był zdziwiony ale mnie do siebie przygarnął i po , nareszcie (!), długim pocałunku mnie od siebie niechętnie puścił. 
- kocham cię Draco - przytuliłam go po raz ostatni - nie bądź zazdrosny. 
- postaram się skarbie. odpowiedział z tym swoim złośliwo-knującym łobuzerskim pół uśmieszkiem. 
- i tak jesteś moim kochanym Księciem. odparłam na jego minę. 
- wiem ale nie oznacza to że spotkań z Krumem nie będę ci utrudniał. 
- złośliwiec. odgryzłam się z uśmiechem i wyszłam z Pokoju Życzeń.

a on i tak wyzywająco cmoknął mi na pożegnanie.
złośliwiec ...
ale kochany ...
i to kochany jak cholera.

przeszłam z nowym zacięciem do dormitorium.
pomimo że musiałam być poważna chciałam polecieć do Pansy i nagadać jej jak to Draco potrafi całować.

ale oczywiście zostało o marzeniem ściętej głowy.
jak tylko weszłam ONA już się obok niego usadowiła i zasypywała zalotnymi uśmiechami.
^ ty możesz a ja nie skarbie ? ^  przekazał mi Draco. ^ też muszę mieć przykrywkę. ^
^ ale ja swoją umiem wykorzystać. ta twoja się od ciebie nie odczepi. ^
Draci spojrzał na czepioną jego ramienia Pansy.
^ em ... chyba masz rację. ^
^ wiesz ... zawsze wśród Ślizgonów mogę zrobić scenkę zazdrości. ^
^ Ignis nie.  pomimo tego jaka jest upierdliwa to nadal moja przy ... ^  Draco urwał bo Pansy boleśnie ścisnęła jego rękę.
- no to co Draco, kiedy zabierzesz mnie na wieczór ? spytała podekscytowana.
- w swoim czasie Pansy. - załagodził. - mogłabyś lekko rozluźnić uścisk ? krew nie dopływa mi do dłoni.
dziewczyna z uśmiechem puściła ramię Ślizgona który wyraźnie odetchnął.
- oczywiście Draco, dla ciebie wszystko.  odpowiedziała z nieznikającym uśmieszkiem na twarzy.

oj jak ja chciałam wrzucić ją do kominka jak Jaś i Małgosia wiedźmę ...
tyle że ja nie użyłabym łopaty do pieczenia chleba a silnego kopa z glanów w siedzenie.

Pansy widziała chyba że stoję i najchętniej dałabym jej w szczękę ale dostatecznie szybko dotarł do mnie Krum i mnie objął.
Ślizgonka jednak poczerwieniała ze złości.

jak była sama ja  miałam Draco.
ona ma Draco ja mam Kruma.

Wiktor spojrzał na mnie zainteresowany. - czemu zniknęłaś skarbie ?
- musiałam sprawdzić Las. nic wielkiego.
- dobrze że przed Czarą wszystko jest spokojne. - pocałował mnie w policzek.   chyba połapał się w roli którą mu wyznaczyłam.  - nie mógłbym znieść myśli że poszłaś do Lasu sama i coś ci się stało.  będę na kontrole chodził z tobą Iskro, dobrze ?
- umiem się bronić, zresztą sam o tym wiesz. - uśmiechnęłam się do Dumstrandczyka. - ale będzie mi miło mieć obok siebie bardziej doświadczonego Łowcę.
znowu buziak w policzek.
usta były polem do popisu dla Dracona.


Krum zaskoczył mnie z samego rana wiadomością o treningu przed Czarą.
spojrzałam na zegar w sali od Transmutacji.
i tak test napisałam wcześniej a McGonnagall go ode mnie wzięła i wypuściła również Harry'ego.

przeszliśmy pod Las.
stał tam Moody.
- dobra. wszyscy już są. - spojrzał na nas swoim "sztucznym" okiem - w Lesie są manekiny. atrapy wrogów.  kto znajdzie więcej i przyniesie je z oznakami "walki" wygrywa.
- o co chodzi ? spytał Harry.
- o ślady.  jakieś ślady zaklęć rozbrajających, ślady po broni, zadrapania.

przyjęłam pozycję do startu niskiego jak do biegu.
wszyscy pozostali stali nie widząc sensu,  "w końcu to tylko trening" pewnie sobie myśleli.

miałam zamiar się wykazać. przywołałam całą broń

Moody gwizdnął a ja popędziłam jak wiatr.

znalazłam pierwszego. łuk.
zabrałam manekina.

nie patrzyłam  na innych.
chciałam zdobyć jak najwięcej.

* Harry *

widzieliśmy tylko jakąś szybką sylwetkę w Lesie.

Krum sięgał po broń.
nie wiedzieliśmy czy to bestia czy Ignis.

ominęła nas.

- jeszcze trzydzieści sekund !!! rozległ się wrzask Moody'ego.

Ignis.
rozchyliłem gałęzie i widziałem jak kuca w "walce" z manekinami i je zabija wręcz błyskawicznie.

- jeszcze 10 sekund !  radzę wracać !  Moody znowu się wydarł.

Ignis już nie było.

ja, Fleur, jej koleżanka, Krum i jego kumpel zaczęliśmy wracać.


znalazłem manekina którego Igni chyba przeoczyła i rzuciłem Experiarmus.

siostrzyczka stała przed Moody'im ze związanymi w pąk 6 manekinami.
ja miałem jednego.
w sumie 7.   tyle ile nas.

- panie profesorze czy liczba manekinów czemuś odpowiada ? spytałem.
- owszem. jest was siódemka.  Ignis zabiła 6 w ciągu minuty.  ty jednego.  co oznacza że zostalibyście sami. pokiwał głową chyba lekko szalony profesor.

spojrzałem na siostrę.
była niebezpieczna,  a wszyscy będą chcieli mieć w niej wsparcie a nie wroga.
na pewno nie udzieli go Dumstrangowi.  jest zbyt dumna z dokopania im w tym roku.
Pobbatoun pewnie uznała za zbyt próżne.

dlatego azyl będziemy mieli w niej my.
ja na pewno.
Cedrik musi się wkupić w jej łaski.

Ignis rzuciła mi uśmiech.
odpowiedziałem tym samym.

to była moja młodsza kochana siostrzyczka.

* Ignis * 

Harry był radosny.
czemu ?
bo sojusz między nami był naturalny i oczywisty.

spojrzałam na McGonnagall która teraz się tu pojawiła.
- pani profesor czy mogę już iść ? niedługo zaczynają się Eliksiry ...  zaczął Harry.
- leć Potter. - odprawiła go. - ty też Potter. na lekcje. spojrzała na mnie z pewną dozą żartu.

poleciałam do szkoły na równi z Harrym.
wyścig.
tylko o co ?

doleciałam ciut przed bratem.
- no Ignis jeżeli tak wygląda twoja walka w Czarze wolę nie być twoim wrogiem.  zażartował brat i mnie poczochrał.
- jesteś moim bratem Harry. - odpowiedziałam mu z uśmiechem. - nic złego cię nie spotka.


i to chyba tyle formalności.

na szczęście koniec.











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz