niedziela, 15 czerwca 2014

Rok VI Rozdział III Alea Iacta Est * ( łac. Kości Zostały Rzucone )

poszłam w nocy nad grób Centaura.
- mam nadzieję, że moja siostra cię dobrze ugości. usiadłam przed kamieniami i gapiłam się na symbole.
w końcu odeszłam od kurhanu i przeszłam zapalić ognik u Cirispina.
- szkoda, że cię tu nie ma. pomógłbyś mi to wszystko ogarniać. - przejechałam ręką po kilku kamieniach. - liczę, że i ciebie Mori dobrze traktuje Łowco. upuściłam na grób jedną łzę i poszłam do zamku.

usiadłam obok Draco.
- musimy grać. - objął mnie - nie ma innego wyjścia.
- czas działa tylko na naszą niekorzyść. - podjęłam patrząc ślepo w okno. zaczynało padać. - nie ma wiele czasu, śnieg spadnie na początku grudnia, wtedy będzie pełnia. a nów wypadnie przed świętami.  to cholernie mało czasu na tak złożoną grę.
- Ignis - poczułam dłoń na boku - uspokój się. nie myśl o tym teraz.
- muszę Draco ! - wyrzuciłam gwałtownie - muszę, bo inaczej Kastiel straci wuja. Harry namiastkę rodziny a my mocny przetarg.
- a ty ?
- bliską mi osobę. ON nie może umrzeć rozumiesz !? - patrzyłam na Draco praktycznie ze łzami - wiem, co się będzie działo jeśli on umrze, to nie jest nic miłego. umrze wtedy wielu więcej, wielu naszych, wielu niewinnych uczniaków pójdzie do piachu jeśli umrze ! - odetchnęłam. - Śmierć wie i widzi wszystko o co nieuniknione. czasem ma to swoje plusy, ale jeśli widzisz rozlew niewinnej krwi w różnych krajach na świecie to nie jest to zbyt zabawne.
- więc skup się na plusach. zaproponował Draco i pocałował mnie w szyję.
zmrużyłam oczy i widziałam jego pocałunki kilka tygodni do przodu. tak, to bardzo dobry plus.
Siostra nie chciała mi pokazać więcej co się z nim wiąże.
- już mi lepiej - uśmiechnęłam się lekko - jesteś kochany. pocałowałam go w policzek.
- zagramy ? upomniał się Laurilel o partyjkę z Draco.
- o co ?
- o ... - Laurilel zaczął myśleć - o symbolicznego knuta.
- a może wokal Ignis ?
- veto. - uprzedziłam odpowiedź elfa. - nie.
- Ignis - Draco chciał zaoponować. - czemu nie ?
- bo nie. nie umiem śpiewać, nie mam co i tyle. nie będę.
- umiesz - zapewnił mnie przymilnie Ślizgon. - jedną piosenkę.
- nie.
- Draco, jak nie chce nie przekręcaj jej. zagrajmy o jabłko.
- dobra. przystał Ślizgon uspokojony ceną.

zaczęli grać a ja patrzyłam na rozgrywki.
wygrał Laurilel, gdyż Draco bardzo lekkomyślnie, czy przez nieuwagę, się odsłonił licząc na atak z tej pozycji w kolejnych turach. jednak elf go ubiegł a Ślizgon podał mu jabłko.
elf zjadł je w trymiga i postawił na parapecie ogryzek.
- jeszcze raz ?
- nie. - Draco odrzucił propozycję. - nie dzisiaj.

popatrzyłam w okno.
- Draco - spojrzałam mu w oczy - muszę pobyć sama i to wszystko ogarnąć. zaplanować. nie mogę spaprać sprawy.
- ale wróć do świata. pocałował mnie w policzek wyrozumiale.

postaram się. rzuciłam w myśli i wróciłam do ogarniania planu.

zaszyłam się w gabinecie Slytherina.
zaparzyłam sobie gorącą czekoladę i siedziałam.
Dumbledore'a bezpośrednio się nie da przekonać, jednak gdyby powoli i drobnymi krokami go skłaniać byłoby to wykonalne.
i nie trzeba mówić o zastawie, kilka prostych decyzji zmieni jego punkt widzenia. miejmy nadzieję, i uda się go przepchać cudem na drugą stronę.
tak, ale jak ?
trzeba było cokolwiek wymyślić.
misterna siatka nawet dla Dumbledore'a nie do rozpatrzenia.

tylko jak ???

po najprostszej linii.
najciemniej pod latarnią, Dumbledore nie spodziewa się mojego planu.
na pewno nie. tym łątwiejsze moje zadanie.
pamiętaj o pieczęciach Ignis, to najważniejsze jest silnym magiem, jednak bez wiedzy na temat Kręgu Natury.
to twoja przewaga.
to i zaskoczenie, oraz perfekcjonizm. może, nie MUSI się udać.

cóż ...  trzeba iść dalej.

wstałam i poprzechodziłam pokój kilkakrotnie.
zaczęłam myśleć.
i chyba miałam powoli jakiś plan.

posiedziałam w pokoju dziadka jeszcze resztę dnia.
musiałam wszystko dokładnie rozplanować w czasie tak, żeby przed nowiem po pierwszym śniegu mieć Dumbledore'a gotowego do przejścia na naszą stronę.

wypiłam drugą czekoladę i trzecią wzmacnianą wrzuconą do niej lukrecją.

byłam gotowa wyjść do ludzkości i przedzierzgnąć starego dyrektora na stronę ojca.

pierwszy oczywiście musiał być prysznic i nowe ciuchy.
potem pocałowanie Draco na znak że już jestem tą "normalną" sobą.

- Ignis, już wszystko przemyślane ? spytał jedynie blondyn.
- jak to by powiedział Juliusz Cezar alea iacta est. kości zostały rzucone. nie zmienisz ich ułożenia, jedynie możesz dopasować do stanu zastanego taktykę i technikę dalszej gry.
- czyli wszystko w normie. objął mnie i odprowadził na posiłek, jak się okazało, kolejne śniadanie.

gramy dalej.










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz