po kilku dniach leżenia i spania w Szpitalnym, bo praktycznie tym się tam zajmowałam, byłam gotowa do wyjścia w Las i stawienia czoła Cosiowi. jednak Dumbledore mnie uprzedził wydając BEZWZGLĘDNY zakaz wchodzenia do Zakazanego Lasu, nawet Łowca nie miał prawa się tam kręcić.
chcą czekać, żeby sam się wyniósł. wątpię.
Draco dostał od mojego ojca nakaz zabierania mi wolnego czasu i nie pozwalania mi zbliżenia do terenu błoni.
jednak coś mnie gryzło, tym czymś była rozmowa Kastiela z Dumbledorem niedługo przed wyprawą po horkruksy.
język tej rozmowy nie przypominał niczego co słyszałam ani w Lesie ani na Nokturnie.
postanowiłam to rozwikłać w prosty sposób - zapytać u źródła czyli Kastiela.
ale jak na złość nie mogłam złapać Dropsa i pozwolić o przepustkę.
jak w więzieniu, ale w sumie ... rąbie mnie to, lecę do niego w nocy.
najwyżej przerwę mu umizgi z Amber. trudno.
siedziałam wieczorem do ostatniego Ślizgona w pokoju wspólnym.
trudno.
weszłam w kominek kiedy na dół schodził Draco.
posłałam mu buziaka i rozpaliłam Ogień pstryknięciem palca.
trafiłam na podjazd jakiegoś hotelu.
pysznie, tu macie miejscówkę.
weszłam na recepcję i portier od razu wyszedł zza lady.
- kolejna fanka, oszaleć można. - wymamrotał do siebie. - Music Machines są zmęczeni po próbach.
chłopak był mniej więcej w moim wieku. - przekaż Kastielowi, że przyszła w odwiedziny jego młodsza siostrzyczka.
na schodach widziałam Spade'a. - no młoda ! - wziął mnie w swoje nikotynowe ramiona. - jest praktycznie częścią zespołu, jak się tu pojawi to jej pokaż gdzie mamy pokój. - poinstruował portiera. - chodź.
zabrał mnie na puste piętro. od razu czułam piwo, dym po Spadzie albo i innych, no i perfumy Amber.
wpadłam na środek pół za kulisowej próby pół imprezę.
- Ignis ! - Kastiel widocznie był najmniej pijany. Dean i Micheal lizali się w kącie i prawie rozdzierali T-Shirty. - chłopaki ! młoda jest !
- luz Kastiel. widziałam gorsze akcje. - rzuciłam. - mogę z tobą pogadać, czy podobnie chcesz skończyć z Amber ?
- nie no spoko. - wyszedł ze mną na korytarz. - co jest ?
- o czym rozmawiałeś z Dumbledorem ?
- Ignis ... - szukał wykrętu, wiedziałam to. - no nie mogę ci powiedzieć.
- powiedz. - spojrzałam na niego. - to mi spokoju nie daje.
- Ignis nie mogę. zapierał się.
nie tak, to inaczej.
- Kastiel - przytuliłam go. - powiedz. to na serio mnie gryzie i telepie. nie wiem co z tym fantem zrobić, bo mam wrażenie, że coś przede mną ukrywasz, a teraz tylko jestem tego pewna. nigdy nie miałeś przede mną tajemnic, co się zmieniło ?
- Ignis, nie mogę. - trzymał mnie za ramiona i patrzył prosto, w dół trochę, w oczy. - zrozum. wujek by mnie ukatrupił ...
- Dumbledore ? Dumbledore miałby cię skrzywdzić ? - patrzyłam na niego z politowaniem. - jak mi po oku Express Hogwart jedzie, słonko. - ukróciłam. - powiedz.
- Ignis ... - otwarte drzwi zwiastowały gościa, męskie perfumy raczej dwójkę. no i się nie myliłam. Dean i Micheal szli próbując nie wjebać się w ściany i znaleźć otwarty, pusty w miarę pokój do swoich celów. - kurwa no chłopaki ! - wrzucił ich do jednego z pokoi i zatrzasnął za nimi drzwi. - może chociaż będą cicho.
- nie odwracaj kota ogonem. - odwróciłam jego głowę do siebie. - słuchaj, ja wiem, że możesz mnie za to znienawidzić, ale powiedz mi to teraz, albo sama się tego dowiem.
Kastiel patrzył na mnie niemo. - nie zrobisz tego.
- nie zmuszaj mnie ku temu. - odparłam. - Kasti ... nie mieliśmy tajemnic ... jak były wychodziły na jaw.
- Ignis ... ja naprawdę NIE MOGĘ.
- Kastiel - patrzyłam na niego bliska rozłamu. - proszę. młodszej siostrze nie powiesz ?
- nie mogę.
- to napisz. - podałam mu kartkę i długopis. - Kastiel ...
- ja ... - zaczął dukać. - nie wiem jak ci to powiedzieć ...
- po prostu powiedz.
- Ignis ! - usłyszałam Dracona i zostałam złapana za ramiona. - Drops cię szuka i się wścieka. myśli, że wcięło cię do Lasu. idziemy - nie zdążyłam ust otworzyć kiedy znowu stałam w dormitorium. - oto zguba panie profesorze.
- dziękuję Draconie. Ignis, z tobą chciałbym zobaczyć się po śniadaniu. obwieścił Snape i wyszedł.
- cholero jedna ! - odwróciłam się do blondyna - byłam milimetry od dowiedzenia się od Kastiela prawdy !
- na jaki temat ?
- och jesteś czasem głupi jak moje buty. - rzuciłam i wracałam na górę, jednak ktoś, w osobie Blaise'a, zrzucił mnie ze schodów wprost na Draco. - Zabini ! - warknęłam ale niestety z gróźb wyszły nici bo ktoś w osobie Ślizgona zabrał mi możliwość mowy. - z tobą policzę się jutro. - puknęłam go w mostek i wróciłam na stopnie. - a ty Blaise uważaj kogo popychasz. wyplułam z jadem i go odepchnęłam pod ścianę.
usiadłam na łóżku. wrócić ???
no chyba trzeba ...
ale do pokoju wszedł Draco wywołując tym samym uśmiech na twarzy Pansy.
- nie licz na to - rzucił do mnie i położył się na moim łóżku. - idziemy spać. zostało z 5 godzin do pobudki.
i jak tu odmówić ... sorki Kastiel, twoja tajemnica poczeka, idę spać póki mam "pluszaka" pod kołdrą.
rozłożyłam się przy nim. uśmiechnął się lekko i ciasno mnie objął.
znowu śnił mi się koncert "Music Machines" ale tym razem, ku mojemu zaskoczeniu, miałam wokal a Draco stał pod sceną i czekał na koniec numeru. po "Bad Rain" wszedł za kulisy. a jak ja już zeszłam zostałam pocałowana na oczach całego zespołu.
rano, bo obudziłam się dwie godziny przed pobudką, Draco jeszcze spał i nadal mnie tulił.
nie miałam serca się podnosić i ogarniać, a nawet jakbym miała to mnie do siebie przytulał jak naprawdę swoją pluszową zabawkę. - dobra zostanę. - pogładziłam go po policzku. - jak śpisz jesteś jeszcze słodszy. - położyłam się i patrzyłam na jego twarz z wysokości jego piersi. - i ja będę musiała wylatywać po zebraniach z takiego miśka. - stwierdziłam smętnie. - ale - udało mi się wyjść z uścisku Draco. - woła mnie tajemnica Kastiela. pocałowałam go w policzek i się ogarnęłam.
wyleciałam z kominka, tym razem prosto do ich pokoju.
widziałam, no no, ładnie to tak ? , Amber leżącą przy Lysandrze, Deana i Micheala jak zostawiliśmy w osobnym pokoju to tak musieli zostać, no i Kastiel na łóżku tulący gitarę. Spade palił na balkonie.
- młoda. - zaczął zaskoczonym szeptem. - co ty tu - złapałam go za fraki cuchnące nikotyną nakazując mu być cicho. - rozumiem.
- słuchaj, wiesz o nim wszystko. - zaczęłam jeszcze ciszej niż Cień. - o czym on do jasnej cholery gadał z Dumbledorem tuż przed wyprawą po horkruksa ?
- nie mogę ci powiedzieć młoda. on ma tylko takie prawo, wczoraj wieczorem byłby się przełamał ale twój tleniony kolega mu przerwał.
- on nie jest tleniony. - wysyczałam. - ale - machnęłam ręką. - ta kwestia jest do omówienia potem. słuchaj mam dwie godziny, obudzę Kastiela, zabiorę na korytarz i z nim pogadam.
- nie radziłbym go budzić. - rzucił. - widzisz Amber i Lysandra ? - pokiwałam głową. - pan poeta się z nią wczoraj nieźle migdalił. chyba zmieniła upodobania ze "złego rockamana" na "słodkiego tekściarza" jak Kastiel się dowie to się wkurwi.
- słuchaj Spade. - spojrzałam w oczy perkusisty pozbywając się jego okularów. - muszę z nim pogadać. a z Amber to on sobie to sam wyjaśni.
- nie rozumiesz lub nie pamiętasz naszej pogadanki z przed 5 lat. - wytknął mi Spade. - on po czymś takim choruje miesiące, szczególnie, że Amber jest tuż po tobie w jego hmm "rankingu". nie psuj mu tego.
- samo się popsuje prędzej czy później. - odpowiedziałam hardo. - a pogadankę pamiętam. aż za dobrze. - pogładziłam kark. nadal pamiętałam jego malinki i pocałunki. - może to sobie sam wyjaśnić z Amber, ona jest, idę o zakład, schlana w trupa. obudzi się i może będzie pamiętać, że jest zakochana w Lysandrze, albo to, że jest to błąd a kocha Kastiela.
- rozumowanie godne twojej osoby, - Kastiel przewrócił się na bok na materacu z gitarą w objęciach. - ale ... - Spade widział mój wzrok. - dobra, ale jak go rozpieprzysz, ty go zbierasz. czasami to cholera jasna by wzięła słuchanie Śmierci. wymamrotał żartem.
- dzięki Spade. - przytuliłam go. - rzuć to cholerstwo, capisz na kilometr. pstryknęłam go w brzuch.
- Kastiel. - nachyliłam się nad czerwonowłosym. - Kastiel - przewrócił mnie na materac. - o nie, spać nie idę. - pstryknęłam go w ramię. - Kastiel cholero jedna. - pstryknęłam go w ucho. obudził się i spojrzał na mnie. - no nareszcie. - podniosłam się a on razem ze mną. - możemy pogadać ?
- jasne. - przeczłapał na korytarz ugodzony widokiem Amber i Lysandra. - o co chodzi ? udawał, że nie zrobiło to na nim wrażenia.
- wczoraj chciałam z tobą porozmawiać o tej tajemnicy ... możesz mi ją teraz wyjawić ?
- Ignis ... to nie jest takie łatwe ...
- po prostu powiedz.
- Dumbledore ... on ... on mi powiedział, że ...
- że ...
- że możesz ocalić świat magii do spółki z Harrym lub też go zniszczyć. ty i Harry jesteście ostatnią nadzieją w walce z Voldemortem. tylko od was zależy co wybierzecie. macie uważać na wszelkie propozycje i działać wspólnie bo inaczej naprawdę będzie źle ze światem magii. - Kastiel zaczął się trząść. - on ... on pokazał mi, jak ... jak zabijasz ludzi, jak w szale niszczysz wszystko do spółki z tym swoim przyjacielem. ale uprzedził, że to najgorszy scenariusz. jak siejesz grozę. ulice były do kostek w krwi ! - rzucił, prawie, oskarżycielsko. - a ta lepsza wersja to taka, że ... że polujesz na wszystkich "nieprawidłowych" i ich albo werbujesz do Zakonu, albo mają potem problemy. oczywiście wuj założył z góry, że raczej to drugie jest bardziej prawdopodobne, ale ... ale ostrzegł mnie, że mam ci przekazać "uważaj na swoje wybory, wszystko co robisz odnotowuje się na kartach historii. a ona nie przebacza i nie zapomina".
przytuliłam go. - spokojnie Kastiel - z pokoju wyszła Amber z Lysandrem. najwyraźniej od rana chcieli się gdzieś zaszyć i poprzymilać. - opanowuję swoją naturę. obiecuję, że wszystko ułoży się wedle tego drugiego scenariusza. - pocałowałam go w policzek. - muszę iść, niedługo śniadanie, a w pokoju dziewczyn leży Draco i się pewnie denerwuje gdzie jestem. - uśmiechnęłam się lekko. - mamy zakaz wstępu do Lasu przez Coś, pewnie myślą, że wparowałam tam. - jeszcze raz go uściskałam. - trzymaj się braciszku. poczochrałam go.
- ty też młoda. - mnie też pocałował w policzek - ty nawet mocniej.
- do zobaczenia. rzuciłam i wyszłam przed budynek by się przeteleportować z powrotem do Hogwartu.
tak oto tajemnica Kastiela się "wydała".
obie wizje Dumbledore'a ciekawe nie ma co, ale aż tak źle ze mną nie będzie.
chyba, że jakiś z Nokturnu zabije mi Draco. wtedy tak, ulica Pokątna będzie nie do kostek a do kolan we krwi.
chcą czekać, żeby sam się wyniósł. wątpię.
Draco dostał od mojego ojca nakaz zabierania mi wolnego czasu i nie pozwalania mi zbliżenia do terenu błoni.
jednak coś mnie gryzło, tym czymś była rozmowa Kastiela z Dumbledorem niedługo przed wyprawą po horkruksy.
język tej rozmowy nie przypominał niczego co słyszałam ani w Lesie ani na Nokturnie.
postanowiłam to rozwikłać w prosty sposób - zapytać u źródła czyli Kastiela.
ale jak na złość nie mogłam złapać Dropsa i pozwolić o przepustkę.
jak w więzieniu, ale w sumie ... rąbie mnie to, lecę do niego w nocy.
najwyżej przerwę mu umizgi z Amber. trudno.
siedziałam wieczorem do ostatniego Ślizgona w pokoju wspólnym.
trudno.
weszłam w kominek kiedy na dół schodził Draco.
posłałam mu buziaka i rozpaliłam Ogień pstryknięciem palca.
trafiłam na podjazd jakiegoś hotelu.
pysznie, tu macie miejscówkę.
weszłam na recepcję i portier od razu wyszedł zza lady.
- kolejna fanka, oszaleć można. - wymamrotał do siebie. - Music Machines są zmęczeni po próbach.
chłopak był mniej więcej w moim wieku. - przekaż Kastielowi, że przyszła w odwiedziny jego młodsza siostrzyczka.
na schodach widziałam Spade'a. - no młoda ! - wziął mnie w swoje nikotynowe ramiona. - jest praktycznie częścią zespołu, jak się tu pojawi to jej pokaż gdzie mamy pokój. - poinstruował portiera. - chodź.
zabrał mnie na puste piętro. od razu czułam piwo, dym po Spadzie albo i innych, no i perfumy Amber.
wpadłam na środek pół za kulisowej próby pół imprezę.
- Ignis ! - Kastiel widocznie był najmniej pijany. Dean i Micheal lizali się w kącie i prawie rozdzierali T-Shirty. - chłopaki ! młoda jest !
- luz Kastiel. widziałam gorsze akcje. - rzuciłam. - mogę z tobą pogadać, czy podobnie chcesz skończyć z Amber ?
- nie no spoko. - wyszedł ze mną na korytarz. - co jest ?
- o czym rozmawiałeś z Dumbledorem ?
- Ignis ... - szukał wykrętu, wiedziałam to. - no nie mogę ci powiedzieć.
- powiedz. - spojrzałam na niego. - to mi spokoju nie daje.
- Ignis nie mogę. zapierał się.
nie tak, to inaczej.
- Kastiel - przytuliłam go. - powiedz. to na serio mnie gryzie i telepie. nie wiem co z tym fantem zrobić, bo mam wrażenie, że coś przede mną ukrywasz, a teraz tylko jestem tego pewna. nigdy nie miałeś przede mną tajemnic, co się zmieniło ?
- Ignis, nie mogę. - trzymał mnie za ramiona i patrzył prosto, w dół trochę, w oczy. - zrozum. wujek by mnie ukatrupił ...
- Dumbledore ? Dumbledore miałby cię skrzywdzić ? - patrzyłam na niego z politowaniem. - jak mi po oku Express Hogwart jedzie, słonko. - ukróciłam. - powiedz.
- Ignis ... - otwarte drzwi zwiastowały gościa, męskie perfumy raczej dwójkę. no i się nie myliłam. Dean i Micheal szli próbując nie wjebać się w ściany i znaleźć otwarty, pusty w miarę pokój do swoich celów. - kurwa no chłopaki ! - wrzucił ich do jednego z pokoi i zatrzasnął za nimi drzwi. - może chociaż będą cicho.
- nie odwracaj kota ogonem. - odwróciłam jego głowę do siebie. - słuchaj, ja wiem, że możesz mnie za to znienawidzić, ale powiedz mi to teraz, albo sama się tego dowiem.
Kastiel patrzył na mnie niemo. - nie zrobisz tego.
- nie zmuszaj mnie ku temu. - odparłam. - Kasti ... nie mieliśmy tajemnic ... jak były wychodziły na jaw.
- Ignis ... ja naprawdę NIE MOGĘ.
- Kastiel - patrzyłam na niego bliska rozłamu. - proszę. młodszej siostrze nie powiesz ?
- nie mogę.
- to napisz. - podałam mu kartkę i długopis. - Kastiel ...
- ja ... - zaczął dukać. - nie wiem jak ci to powiedzieć ...
- po prostu powiedz.
- Ignis ! - usłyszałam Dracona i zostałam złapana za ramiona. - Drops cię szuka i się wścieka. myśli, że wcięło cię do Lasu. idziemy - nie zdążyłam ust otworzyć kiedy znowu stałam w dormitorium. - oto zguba panie profesorze.
- dziękuję Draconie. Ignis, z tobą chciałbym zobaczyć się po śniadaniu. obwieścił Snape i wyszedł.
- cholero jedna ! - odwróciłam się do blondyna - byłam milimetry od dowiedzenia się od Kastiela prawdy !
- na jaki temat ?
- och jesteś czasem głupi jak moje buty. - rzuciłam i wracałam na górę, jednak ktoś, w osobie Blaise'a, zrzucił mnie ze schodów wprost na Draco. - Zabini ! - warknęłam ale niestety z gróźb wyszły nici bo ktoś w osobie Ślizgona zabrał mi możliwość mowy. - z tobą policzę się jutro. - puknęłam go w mostek i wróciłam na stopnie. - a ty Blaise uważaj kogo popychasz. wyplułam z jadem i go odepchnęłam pod ścianę.
usiadłam na łóżku. wrócić ???
no chyba trzeba ...
ale do pokoju wszedł Draco wywołując tym samym uśmiech na twarzy Pansy.
- nie licz na to - rzucił do mnie i położył się na moim łóżku. - idziemy spać. zostało z 5 godzin do pobudki.
i jak tu odmówić ... sorki Kastiel, twoja tajemnica poczeka, idę spać póki mam "pluszaka" pod kołdrą.
rozłożyłam się przy nim. uśmiechnął się lekko i ciasno mnie objął.
znowu śnił mi się koncert "Music Machines" ale tym razem, ku mojemu zaskoczeniu, miałam wokal a Draco stał pod sceną i czekał na koniec numeru. po "Bad Rain" wszedł za kulisy. a jak ja już zeszłam zostałam pocałowana na oczach całego zespołu.
rano, bo obudziłam się dwie godziny przed pobudką, Draco jeszcze spał i nadal mnie tulił.
nie miałam serca się podnosić i ogarniać, a nawet jakbym miała to mnie do siebie przytulał jak naprawdę swoją pluszową zabawkę. - dobra zostanę. - pogładziłam go po policzku. - jak śpisz jesteś jeszcze słodszy. - położyłam się i patrzyłam na jego twarz z wysokości jego piersi. - i ja będę musiała wylatywać po zebraniach z takiego miśka. - stwierdziłam smętnie. - ale - udało mi się wyjść z uścisku Draco. - woła mnie tajemnica Kastiela. pocałowałam go w policzek i się ogarnęłam.
wyleciałam z kominka, tym razem prosto do ich pokoju.
widziałam, no no, ładnie to tak ? , Amber leżącą przy Lysandrze, Deana i Micheala jak zostawiliśmy w osobnym pokoju to tak musieli zostać, no i Kastiel na łóżku tulący gitarę. Spade palił na balkonie.
- młoda. - zaczął zaskoczonym szeptem. - co ty tu - złapałam go za fraki cuchnące nikotyną nakazując mu być cicho. - rozumiem.
- słuchaj, wiesz o nim wszystko. - zaczęłam jeszcze ciszej niż Cień. - o czym on do jasnej cholery gadał z Dumbledorem tuż przed wyprawą po horkruksa ?
- nie mogę ci powiedzieć młoda. on ma tylko takie prawo, wczoraj wieczorem byłby się przełamał ale twój tleniony kolega mu przerwał.
- on nie jest tleniony. - wysyczałam. - ale - machnęłam ręką. - ta kwestia jest do omówienia potem. słuchaj mam dwie godziny, obudzę Kastiela, zabiorę na korytarz i z nim pogadam.
- nie radziłbym go budzić. - rzucił. - widzisz Amber i Lysandra ? - pokiwałam głową. - pan poeta się z nią wczoraj nieźle migdalił. chyba zmieniła upodobania ze "złego rockamana" na "słodkiego tekściarza" jak Kastiel się dowie to się wkurwi.
- słuchaj Spade. - spojrzałam w oczy perkusisty pozbywając się jego okularów. - muszę z nim pogadać. a z Amber to on sobie to sam wyjaśni.
- nie rozumiesz lub nie pamiętasz naszej pogadanki z przed 5 lat. - wytknął mi Spade. - on po czymś takim choruje miesiące, szczególnie, że Amber jest tuż po tobie w jego hmm "rankingu". nie psuj mu tego.
- samo się popsuje prędzej czy później. - odpowiedziałam hardo. - a pogadankę pamiętam. aż za dobrze. - pogładziłam kark. nadal pamiętałam jego malinki i pocałunki. - może to sobie sam wyjaśnić z Amber, ona jest, idę o zakład, schlana w trupa. obudzi się i może będzie pamiętać, że jest zakochana w Lysandrze, albo to, że jest to błąd a kocha Kastiela.
- rozumowanie godne twojej osoby, - Kastiel przewrócił się na bok na materacu z gitarą w objęciach. - ale ... - Spade widział mój wzrok. - dobra, ale jak go rozpieprzysz, ty go zbierasz. czasami to cholera jasna by wzięła słuchanie Śmierci. wymamrotał żartem.
- dzięki Spade. - przytuliłam go. - rzuć to cholerstwo, capisz na kilometr. pstryknęłam go w brzuch.
- Kastiel. - nachyliłam się nad czerwonowłosym. - Kastiel - przewrócił mnie na materac. - o nie, spać nie idę. - pstryknęłam go w ramię. - Kastiel cholero jedna. - pstryknęłam go w ucho. obudził się i spojrzał na mnie. - no nareszcie. - podniosłam się a on razem ze mną. - możemy pogadać ?
- jasne. - przeczłapał na korytarz ugodzony widokiem Amber i Lysandra. - o co chodzi ? udawał, że nie zrobiło to na nim wrażenia.
- wczoraj chciałam z tobą porozmawiać o tej tajemnicy ... możesz mi ją teraz wyjawić ?
- Ignis ... to nie jest takie łatwe ...
- po prostu powiedz.
- Dumbledore ... on ... on mi powiedział, że ...
- że ...
- że możesz ocalić świat magii do spółki z Harrym lub też go zniszczyć. ty i Harry jesteście ostatnią nadzieją w walce z Voldemortem. tylko od was zależy co wybierzecie. macie uważać na wszelkie propozycje i działać wspólnie bo inaczej naprawdę będzie źle ze światem magii. - Kastiel zaczął się trząść. - on ... on pokazał mi, jak ... jak zabijasz ludzi, jak w szale niszczysz wszystko do spółki z tym swoim przyjacielem. ale uprzedził, że to najgorszy scenariusz. jak siejesz grozę. ulice były do kostek w krwi ! - rzucił, prawie, oskarżycielsko. - a ta lepsza wersja to taka, że ... że polujesz na wszystkich "nieprawidłowych" i ich albo werbujesz do Zakonu, albo mają potem problemy. oczywiście wuj założył z góry, że raczej to drugie jest bardziej prawdopodobne, ale ... ale ostrzegł mnie, że mam ci przekazać "uważaj na swoje wybory, wszystko co robisz odnotowuje się na kartach historii. a ona nie przebacza i nie zapomina".
przytuliłam go. - spokojnie Kastiel - z pokoju wyszła Amber z Lysandrem. najwyraźniej od rana chcieli się gdzieś zaszyć i poprzymilać. - opanowuję swoją naturę. obiecuję, że wszystko ułoży się wedle tego drugiego scenariusza. - pocałowałam go w policzek. - muszę iść, niedługo śniadanie, a w pokoju dziewczyn leży Draco i się pewnie denerwuje gdzie jestem. - uśmiechnęłam się lekko. - mamy zakaz wstępu do Lasu przez Coś, pewnie myślą, że wparowałam tam. - jeszcze raz go uściskałam. - trzymaj się braciszku. poczochrałam go.
- ty też młoda. - mnie też pocałował w policzek - ty nawet mocniej.
- do zobaczenia. rzuciłam i wyszłam przed budynek by się przeteleportować z powrotem do Hogwartu.
tak oto tajemnica Kastiela się "wydała".
obie wizje Dumbledore'a ciekawe nie ma co, ale aż tak źle ze mną nie będzie.
chyba, że jakiś z Nokturnu zabije mi Draco. wtedy tak, ulica Pokątna będzie nie do kostek a do kolan we krwi.