sobota, 18 stycznia 2014

Rok V Rozdział V Chyba Nie ...

minęło kilka spokojnych względnie godzin po naszej wygranej.
Draco miał na szyi obiecane 10 malinek.
siedzieliśmy w pokoju wspólnym i oczywiście dostałam nie zaproszenie a nakaz gry w szachy z Blaisem.
jako rewanż o treningi indywidualne, o wokal dla Dracona oczywiście indywidualny.
niezbyt chciało mi się grać.
lekkomyślnie grałam ale nawet mojego rozkojarzenia Zabini nie potrafił zbyt dobrze wykorzystać.
ale koniec końców wygrał.
Draco i tak wiedział że jego kolega dostał spore fory, ale pomimo tego cieszył sie na tygodniowe wolne od indywidualnych oraz na wokal.
zatarł ręce.

oczywiście chciał przy tłumie.
no co mogę zrobić ? to on ustala warunek.
uśmiechnął się.
ale moje udzielanie się ma cenę.  ustawiłam stolik, on sobie na nim stał.

* Draco * 

Ignis włączyła muzykę.
krążyła wokół mnie. czułem na sobie jej palce, krążyła nimi po plecach jak i brzuchu.
śpiewała. ale dla mnie.
wybrałem jej piosenkę z zakłądu z Kastielem.
Bad Rain.

nie zauważyłem kiedy zabrała mnie do Komnaty, i kiedy od nowa zaczęła śpiewać.
tym razem z różnicą że całowała zamiast gładzić skórę palcami i głos miała bardziej prywatny.
- Ignis ... - poczułem na sobie język. - skaa. - pocałowała mnie. poczułęm palce na łopatkach. delikatnie pozbyły się zbędnej w tej sytuacji marynarki. - skarbie.
- nie mogłam się już powstrzymać. - wytłumaczyła się. - i powiem ci że miło było przegrać partię szachów.
jej oczy lśniły na trawiastozielono.
uśmiechnęła się lekko, widziałem uszy i jej ogon.
jak odrzucić coś takiego ?

 * Ignis *

popatrzyłam na Dracona.
- Książę ... - przytuliłam się. - powiedz mi - odsunęłam głowę od jego torsu. - mogę obok ciebie zasnąć ?
uśmiechnął się i chwilowo zaśmiał. - możesz.
- zapraszam. - wskazałam na komnatę naprzeciwko. spora, czysto sypialniana. dwa krzesła, dwie szafki nocne, dwie lampki, jedno wielkie łóżko.   Draco się ułożył, a materac jak się okazało był dla mnie ciut za miękki. ale w takich to luksusach gustował Draci. co tu zrobić ? spać.  kiedy się już blondyn pozbył koszuli i się umościł na poduszkach, ja ograniczyłam się do swojej piżamy i położyłam na nim głowę. - dobranoc. kochanie.
- dobranoc.  odpowiedział mi Draco i mnie objął.

pobudka byłą tradycyjnie o świcie.
oczywiście arystokrata zrobił to nader delikatnie i taktownie tak żeby poprawić mi humor a nie go zepsuć od rana.  ale jego pobudki, choćby najwredniejsze, poprawiłyby mi humor.
Draco wstał, odświeżył sobie koszulę i ubrał się.
ja miałam mniej problemu.
szafa naprzeciwko a tam moje rzeczy.
- ene due ... który z was najlepiej nadepnie tej cukierkowej suce na odcisk ... - wybrałam gorset w kolorze ciemnej maliny. w teori powinnam nosić koszule i krawaty.  nosiłam krawaty, szaty, a pod nimi to co mi się chciało.  nikt tego się nie czepiał. 90% uczniów jak wyczuło że nie zwracają uwagi na to co masz POD szatą ale czy NA UBRANIU masz szatę to nosiło co komu się podobało.   - ty skarbie.  wyjęłam cacuszko.
Dracon prawie nie zakrztusił się własnym oddechem z wrażenia. - Ignis ... - dotknął mojego czoła. - nie masz gorączki. co ci się stało ?
zaśmiałam się. - a to. Bones i jego wątpliwy gust. ekhem. - wystawiłam się wiązaniem. blondyn błyskawicznie i fantazyjnie dokonał dzieła. - pięknie.
za to jemu plątały się palce przy krawacie.
- do jasnej cholery. zaklął cicho.
- mam bardzo dobry słuch. - naznaczyłam. - daj. - wykonałam kilak ruchów, takich samych jak te które zrobił Kastiel wiążąc mój krawat ... - proszę bardzo. magia. - uśmiechnęłam się złośliwie. - nie rozumiem skarbie. gorset zawiążesz w minutę w najbardziej finezyjny węzeł. ale krawata już nie.
- cicho. - odpowiedział mi. - idziemy.
zabrał mnie za rękę i wyprowadził z Komnaty.

na piętrze spojrzał jeszcze raz na górę mojego stroju. - nawet w różu ci do twarzy. stwierdził.
- panie doskonały idziemy pod prysznic. - wepchnęłam go do łazienki. - ja swój prysznic miałam.
- wredota.

zaśmiałam się i jeszcze raz dla pewności zasłoniłam się chmurą deszczu i spłukałam brud.
Draco i tak był czysty ale pościel w Komnacie była dość stara. ale na pewno czysta.
jednak lepiej było wziąć dwa razy prysznic żeby się obudzić niż nie wziąć wcale i być nieogarniętym.
blondyn wyszedł z lekko wilgotnymi włosami z łazienki i objął mnie.

do pokoju wspólnego poszliśmy ale oddelegowałam go spać na te kilka godzin. ale nie bo po co.
lepiej jest podać dwa kubki herbaty na stół w pokoju wspólnym i kocyk.
usiadłam na kanapie, dostałam kubek czarnej herbatki z dwoma łyżeczkami cukru ( skąd ten pomysł nie wiem )  i zostałam przykryta kocem.
wypiłam czystą, czarną, liściastą, lekko słodzoną herbatkę dość szybko. w porównaniu do Draco, który sączył ją jakby każdym najmniejszym łyczkiem się delektował.
siedzieliśmi w milczeniu, nie było niczego do rozmowy. 
- Draco - zaczęłam kiedy już odstawił puste naczynie na stół - a co z treningami indywidualnymi ? 
Ślizgon spojrzał na mnie - nic. raz dziennie. 
- dobra - ucieszyłam się - rano czy wieczorem ? 
- zobaczymy. odpowiedział spokojnie. 

usłyszałam powolną krzątaninę na górze. 
pobudeczka. 
blondyn też usłyszał kroki ale się nimi nie przejął. 
nie było kim. związek jawny.

poszliśmy powoli na śniadanie.
Draco, ku mojemu zaskoczeniu, spróbował sushi.
- całkiem dobre. ale dość dziwne. powiedział po spróbowaniu jednego kawałka.
- mam się podzielić czy mogę zjeść sama ? spytałam.
- daj jeszcze. - rzucił wrednie. wyjadł mi wszystkie z krewetkami. to nie fair ! - teraz już jedz.
- wredota. - odgryzłam się żartem ale zjadłam sushi. - zadowolony ?
nie odpowiedział mi ale zabrał mnie z Sali na zewnątrz.

przeszedł ze mną na korytarz gdzie stał tłumek uczniów.
Filch wisiał na drabinie.
jeden obraz ściągnął i przywiesił na jego miejsce dwie tabliczki.
" oficjalnie zabrania się przebywania osób płci przeciwnych w odległości mniejszej niż dwa cale. nakaz noszenia szat ( biała koszula, krawat domu, szata szkolna  ) oraz bezwzględny zakaz noszenia obuwia ciężkiego, tj. tzw. glanów  jest bezwzględny. za złamanie obydwu zasad grożą punkty ujemne dla domu, szlaban, oraz naganna.  prof. Dolores Umbridge " 

no zobaczymy.

drugi napis głosił.

" chcesz pomóc swojemu domowi w zdobyciu Pucharu Domów ? zapisz się do Ligii Honorowej. członkowie Ligii będą pilnować porządku na przerwach, udzielać reprymend oraz kar punkowych osobom nie stosującym się do regulaminu szkoły.  w zależności od zasług w Lidze otrzymasz odpowiednio 30, 40, a nawet 50 punktów dla swojego domu !  zapisy w gabinecie prof. Dolores Umbridge podczas długiej przerwy po obiadowej. "


zaśmiałam się.
Draco popatrzył na tabliczki.
- chyba jej się we łbie poprzewracało. dwa cale ... - znowu się zaśmiałam. - prawie cała szkoła ma parę.
- punkty ... - odpowiedział. - zapiszmy się. co nam szkodzi ...
- chyba cię pokręciło słonko. - spojrzałam rozbawiona na Draco sądząc że to żart. ale twarz miał poważną. - jak chcesz proszę bardzo. ale na moje oko to będziesz sprzątał jej gabinet albo pomagał Filchowi. ja iść na rękę tej suce nie będę.
- Ignis ... ale punkty. - powtórzył. - można ich sporo ugrać.
- jak chcesz to się zapisz. ale ostrzegałam.  odpowiedziałam ustępując mu.
- i co ? ot tak mnie puszczasz ? - zdziwił się. pokiwałam głową. pocałował mnie w policzek. - dziękuję.
- nie ma za co. ale zobaczysz. będę mieć "a nie mówiłam". ostrzegłam go.

chce wojny ta suka ?
szaty, krawat, koszulę przeżyję.
ale GLANY ????
masz kurwa poligon.
zrzuciłam szatę.

paradowałam w pół gołych odsłoniętych prowokacyjnie plecach.
dostanę szlaban - dostanie w ten cholernie różowy łeb.


przeszła korytarzem.
rozdzieliła migdalącą się parkę, chłopakom machnięciem różdżki podciągała spodnie, wkładając do nich koszule i mocniej zawiązując krawaty.
stanęłam centralnie przed nią.
zadrżały jej usta zaciśnięte w wąziutką kreseczkę.
- co to ma być panno Potter ? gdzie mundurek ?
- to jest mój mundurek. - uśmiechnęłam się. obiłam o siebie noski glanów wydając metaliczny dźwięk. - spokojnie pani profesor są czyste.
zatkało ją.
- minus 20 dla Slytherinu za nieprzestrzeganie zasad. - syknęła.  co tam 20, nadrobi się w Transmutację. - jako jedyna nie zapisałaś się do Ligii. jesteś zakałą swojego domu. nie rozumiesz kiedy zejść ze sceny i poddać się regułom.
- doskonale wiem kiedy opuścić pole gry pani profesor. - zapewniłam ją. - miłego dnia.   minęłam ją.

po lekcjach trening.
oczywiście na trybunach tej suki nie mogło nie zabraknąć.
zleciała na dół jak tylko skończyliśmy trening i mieliśmy iść do szatni.
- Potter ! - podniosła raban dobiegając do nas drobiąc kroki.  byłą wzrostu siedzącego psa. zaskoczyło mnie to że byłam odrobinkę od niej wyższa. - za lekceważenie regulaminu wylatujesz z drużyny.
pojawił się wuj na horyzoncie.
- niestety nie możesz tego zrobić Dolores. jest kapitanem, jednocześnie pałkarką jak i szukającą. dodatkowo ręczę że następnym razem zastosuje się do regulaminu. - nacisnął na mnie wuj. - to był jednorazowy incydent i więcej się nie powtórzy, prawda Ignis ?
drużyna Ignis, myśl o drużynie.  o tym jaki wycisk zgotujesz Draco. taak.
- tak pani profesor. powiedziałam chłodno.
uśmiechnęła się wygrana. - wracać do treningu ! macie wygrać.
poszła.
- jakbyśmy tego kurwa nie wiedzieli.  syknęłam za nią.
- słyszałem. - zaczął wuj. - Ignis do jasnej cholery co ci odbiło !? - spytał patrząc mi w oczy. - masz trzymać się regulaminu. i nie życzę sobie żebyś wchodziła jej w drogę. jasne ?
- ja się do niej pchać nie zamierzam. - zapewniłam mentora spokojnie. - zabroniła noszenia glanów ! w czym mam chodzić ? na boso ? - wuj popatrzył na mnie wymownie. - dobra. mam jakieś trampki.
usatysfakcjonowany wuj sobie poszedł.

- chłopaki ! - zebrałam drużynę - na dzisiaj koniec. won do zamku.
- ale ... zaczął cicho Draco.
- nie ma ale. - gotowało się we mnie. - macie iść.
poszli widząc że nie żartuję.

fajki ...    do cholery z nikotyną, nic mi nie pomaga.  nawet zapach Draco nic nie dawał.
zapaliłam. trudno.   wygrałeś Spade, miałeś rację.
dym gryzł, śmierdział i wcale a wcale mi nie smakował.
ale względnie się uspokoiłam obiecując sobie że napiszę do ojca.

weszłam w Las, przywołałam notes i napisałam mu sytuację z tą suką.
odpowiedział mi że jak przejmie Ministerstwo ( co powinno być względnie niedługo ) da mi się nad tą suką pastwić.

wypłukałam się z zapachu dymu, schowałam zapalniczkę do glana i wróciłam do zamku.
Draco widział że się pultam i nie mam ochoty na nic.
trzasnęłam drzwiami do dormitorium tak że posypał się tynk znad zawiasów. już to nie dało dobrych wieści.
- do cholery z tą różową suką. - warknęłam. - przejście młodzi. - rozepchnęłam się przez kilku z młodszych roczników. - niech tylko kurwa spróbuje ...
Draconowi wyszły oczy z orbit.  nie klęłam tak poza zebraniami.
- Ignis spokojnie bo spalisz zamek. - załagodził. oddech. tu przynajmniej tą suką nie śmierdzi. objął mnie i sprowadził na kanapę na siłę. - już. oddychaj głęboko. - oplótł mi krawatem nos. jeden wdech spowodował spadek ciśnienia. drugi odprawił myśli jak odegrać się suce Umbridge.  trzeci sprawił że chciałam rozmyślać co zrobię Draconowi za uspokajanie mnie.  czwarty ...  a jego usta kuszą.  trudno. zerwałam krawat, odłożyłam go na oparcie sofy, odwróciłam się do niego twarzą i pocałowałam.  - spokojna ?
- względnie. - odpowiedziałam już luźno. - zostaw mi ten krawat słonko.
- zrobię ci z niego kaganiec, zobaczysz. obiecał mi żartem.
- mrru milutko by było. ale ta sucz stwierdzi że jest to niezgodne z jej pierdolonym regulaminem. odpowiedziałam mu.
- Ignis spokojnie. - Draci pogładził mnie po policzku. - nie spinaj się. - niemożliwe. - wiem. - potwierdził. - ale staraj się wchodzić jej w drogę nie łamiąc zasad jej regulaminu.
- dwa cale odległości złotko. - odpowiedziałam. - nie ma objęcia, przytulenia, nawet trzymania się za ręce.
- za ręce możemy się trzymać. odparł zaskoczony.
- jak mi tu - pokazałam mu oko. - Express Hogwart jedzie skarbie. ona od razu nas rozdzieli.
- no w sumie ...
- dobranoc. - pocałowałam go w policzek. - ja idę.

jeżeli ta sucz chce mieć szkołę w ręku nie wyjdzie jej to.
po moim trupie pozwolę jej mieszać w zasadach.
jeżeli wydaje jej się że może ot tak robić tu zamęt to trafiła na złego Łowcę i złą placówkę.

nie dam jej tej szkoły.

















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz