piątek, 10 stycznia 2014

Rok V Rozdział III Nienawiść od Pierwszego Węszenia

mijał pierwszy tydzień szkoły.
czekały nas pierwsze zajęcia z tym babskiem w różu i zbyt słodzonych perfumach.
Draco widział że od rana chodzę jak osa.
ale oczywiście musiał mnie uspokajać i całować po szyi na moje nerwy.
trzymał mi nerwy na wodzy.

ale dotarło do dzwonka na tą cholerną lekcję.
ech ...  biedny wuj.
całą klasę zasmrodziła.
zakaszlałam.
same perfumy utwierdzały mnie w moim osądzie że kobieta ta będzie suką.

Draco zasłonił nos dłonią.
nawet dla niego było za wiele.
w takich chwilach żałowałam że ścięłam włosy.

pogładziłam go po karku.
" ja wstrzymuję oddech "
" ale ... po jakiś 20 sekundach... " zawiesił się.
" no tak ....  farciara ".
" masz na pocieszenie " pocałowałam go w policzek kiedy wpuścił mnie do ławki.
objął mnie.

a lekcja  z Gryffonami.
jej.  nie ma nic lepszego niż braciszek na karku.

* Harry * 

widziałem na szyi Ignis coś czerwonego,  jak tylko podchwycił to Malfoy uśmiechnął się dumnie, jakby mecz wygrał.
objął ją i pocałowała go w policzek, a on ją.
nie wierzyłem w to co widzę.
wakacje minęły,  pomijam fakt że siostra nie dostała ani jednego listu od niego, żadnego prezentu,    a oni nadal razem.
nie wiedziałem czemu,  siostra cały czas była obok mnie.

- weź przestań. - odgoniła go od siebie. ale on nadal cmokał i zbliżył się do niej na siłę. - Draco.
on zaśmiał się cicho. - a teraz to "idź sobie" a na wakacjach oczywiście było "no chodź.".
- szzz ... - położyła palec na ustach i wzrokiem wskazała na mnie. - nie ma.
- i tak wyda się że była tam twoja podobizna. - prychnął Malfoy. Ignis zrobiła okrągłe oczy.   a ja nie rozuzmiałem.   siostra przecież całe dwa miesiące mieszkała ze mną na Privet Drive !  - no bądźmy szczerzy skarbie, oboje wiemy że ktoś tu u mnie siedział sobie miesiąc.
C O    ???????
CO ?
Ignis  u
MALFOY'A W DOMU !!!???

zabiję. 

wstałem i już miałem przerwać im tę sielankę kiedy do klasy weszła ta nowa Umbridge.

rozliczę się z nią później.   obiecałem sobie.

* Ignis * 

spojrzałam na Dracona wściekła i zdziwiona.
" jak mogłeś mnie wsypać !? wiesz doskonale jaki on jest. "   syknęłam myśl.
" na pewno nie słyszał. "  wybronił się luzacko Draco.
" słyszał cholero jedna. słyszał. "   powtórzyłam.
" co z tego ? "   on nadal nie rozumie ...
" co z tego ?  to z tego że po lekcji zrobi raban.  i to nie tylko mi ale i tobie. "  odparłam nie ukrywając emocji.
blondyn nie okazał zainteresowania.

do klasy wpadła ta różowa sucz.
każdy miał różdżkę w ręce, nawet Draco.
- chowajcie różdżki dzieci. nie będą wam potrzebne. - zaczęła. - nie ma tu zaklęć. Ministerstwo uznało że przyda wam się tylko wiedza teoretyczna. - zaśmiałam się cicho.   no niby jestem jej przeciwnikiem ale ...
- coś cię śmieszy drogie dziecko ? wycedziła chłodno.
- owszem. - wstałam.  tego się nie spodziewała.  - śmieszne jest to że potrzeba teraz dobrze wykwalifikowanych Aurorów, a nas nie uczy się praktyki. z całym szacunkiem, ale ta metoda nauki pozwalająca nam zdać SUMy jest zabawna gdyż nie przygotowuje nas do życia.
- wątpię żeby ktokolwiek z was nadawał się tu na Aurora. a wam zależy na zdaniu SUMów, czyż nie ? po co zaprzątać sobie głowę czymś co jest nieprzydatne i dodatkowo niebezpieczne ?
- choćby tym żeby znać obronę. - traciłam powoli nerwy.     nie znosiłam jej przesłodzonych perfum, nienawidziłam jej landrynkowo-sukowatego wyglądu.   ale zabranianie nam czarów, na lekcji paradoksalnie najlepszej tylko w formie praktycznej  już przelało tą czarę. - bo jeżeli któreś z nas zostanie zaatakowane poza szkołą to jednak wypadałoby się bronic niż dać zabić.
- nikt na was nie poluje panno ...
"Riddle" - Potter. odpowiedziałam.
- panno Potter, nonsensem jest pani twierdzenie.
- nieprawda. - Harry wstał.  też go to zdenerwowało. - ktoś tu poluje na uczniów.
- nie powiesz mi chyba chłopcze że wierzycie w te bajki o powrocie Sam-Wiesz-Kogo.
- to prawda. - odpowiedzieliśmy razem. - widzieliśmy jego powrót, nie wierzy pani dalej ? - spytałam z wyzwaniem. pokiwała głową. trudno, szlaban gotowy.    stanęłam na ławce i bez wstydu pozbyłam się koszuli.  gorset odsłaniał blizny na plecach. - nasłał na mnie armię nieumarłych w zeszłym roku,  zabił Cedrika Driggory.
- Cedrik Driggory zginął na skutek wypadku. - odparła. - a teraz zejdź z tej ławki.
- dobrze. - odpowiedziałam i zeskoczyłam z blatu. wyleciałam w górę i stanęłam za jej plecami. - w regulaminie jasno jest powiedziane że OpCM ma nas uczyć praktyki. syknęłam.
- szlaban panno Potter. odparła chłodno zbywając moje ostrzeżenie.
- " Łowca ma prawo odwołać się od niesprawiedliwie wymierzonej kary przez co rozumie się złamanie przez nowego nauczyciela regulaminu z którym miał się zapoznać." - zatkało jej to usta. - i z tego prawa skorzystam.

wymyśliłam jej przezwisko.
Imbryk.
na biureczku herbatka w porcelanie z kotami  (  uuuch. biedne moje pupilki )
ona sama gruba, ubrana na różowo.
chciała by postrzegano ją jako taką "słodką, troskliwą i milutką"  - taka była Pani Imbryk z " Pięknej i Bestii " tyle że postać z bajki była taka naprawdę a ta tu to była suka pierwszej i najgorszej kategorii.

- prawo można zmienić. - odparła uparcie Imbryk. - a teraz wracaj do ławki. syknęła.
uśmiechnęłam się życzliwie, ubrałam koszulę pstryknięciem palca i usiadłam obok Draco.

nadal w klasie wśród chłopaków głównie panowała atmosfera napięcia.
nie na każdej lekcji chwalę się bliznami.

blondyn patrzył na mnie z tym samym leciutkim rumieńcem, i odsunął się.
- Ignis ... - wskazał na moje palce.  nawet nie poczułam na nich książki grubej jak blok wszystkich podręczników do Eliksirów z rozszerzeniem jakie do tej pory zrobiłam z wujem.    połamało mi palca czy dwa ale jakoś nie poczułam tego. - em .. pani profesor a co to za książki ?
- to wasze podręczniki.  cały czas na praktykę zastąpiono dodatkowym materiałem teoretycznym. posłała mu słodki,  tak słodki że powstrzymałam odruch wymiotny,  uśmiech.
spojrzala na moje palce. - coś się stało panno Potter ? głos był współczujący ale wiedziałam że liczy na moje złamania.
- nic pani profesor. - odparłam życzliwie zdejmując jedną myślą książkę. - nic się nie stało.
uśmiech jej zrzedł, liczyła że ta cegła połamie palce skutecznie ( chyba myślała że używam różdżki, wtedy w pojedynku mogłaby mnie pokonać jakbym miała złamania ).  ale nie.
- to dobrze. odpowiedziała i wróciła do tablicy.

- spieprzaj z tej szkoły ty różowa suko. już ja cię stąd wykurzę. wyszeptałam obietnicę.

- Ignis spokojnie. - po ramieniu pogładził mnie Draco.  o akurat jego nie chciałam teraz słuchać.  na skraweczku materiału wypisałam mu "ty się nie odzywaj." - ej. - pstryknął mnie w policzek nadal uważając czy ta sucz nie obserwuje.  obróciłam głowę w jego stronę. - jakoś Potter razem z tobą ma dość tej. - wskazał na Imbryk. - zapomni o tym.
- zobaczymy.  syknęłam.
- nie denerwuj się. - zobaczył że ta sucz obserwuje klasę,  zamilkł, zaczął notować.  pilny uczeń. ona uśmiechnęła się tryumfująco a jak tylko się odwróciła Draco znowu spojrzał mi w oczy. - co mam cię tu i teraz pocałować ? -  przykro mi skarbie ale to był strzał w stopę własną bronią.  westchnął i krótko, przy wszystkich zabrał mnie na sekundkę.  no dobra, dobra.  nie mogę się gniewać jak dostaję taką akcję.  - masz złośnico.
- mrru. - pocałowałam go w policzek. - masz szczęście że ta sucz notuje.
uśmiechnął się. - głupia.
- złośliwiec. odgryzłam się.
i tak oto lekcja zakończyła się dzwonem na przerwę.

amen.
kopa w dupę,
krzyżyk na drogę,
ja stąd idę.

jakby wlepiła mi ten szlaban nie panowałabym nad sobą, a wylecieć nie chciałam.
taaa ...    kruczek prawny wybawił ją ode mnie.











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz