sobota, 7 marca 2015

Rok VIII Rozdział XXX Znowu Zupa

Hej !
Zanim przeczytacie rozdział to mam do Was wielką prośbę, zostawcie po sobie komentarz, to bardzo się przyda, żeby rozdziały były coraz lepsze, wyeliminuje też to czego nie chcecie w kolejnych epizodach. Proszę Czarodzieje, to też dla Was. 
***

 Kwiecień plecień bo przeplata trochę zimy trochę lata.  Stuprocentowa prawda. Aktualnie jednak pogoda była jesienna, idealna dla dementorów.
Czemu ?
Zupa nie pogoda.  Wilgotno, zimno, mgła, ciemno, szaro. No zupa po prostu.

Nasza klika stwierdziła jedno. To idealny czas, żeby grać w podchody. 
Tak jakoś się rozdzieliliśmy, że ja byłam w drużynie z Cirispinem i Laurilelem a Draco z Kaze i Tellusem. 
Po jednej bestii w drużynie, po jednym ćwierćelfie no i reszta. 
Walka więc wyrównana. 

Łaziliśmy po Zakazanym Lesie jakby był to park, bo dla nas tak było. Dwóch Łowców ćwiczy tropienie i osaczanie, razem z przyjaciółmi grając w podchody. 
Chociaż nasze podchody polegały na siedzeniu na drzewie i obserwowaniu ich działań, bo nasze zasady przewidywały walkę o flagę, w tym wypadku o kawał mięsa na kiju. Ograniczony budżet, oraz pomysły. 
Ale to nie było fair, Draco i Cirispin ciągnęli do tego mięsa. 
Mnie pociągało mniej, ale ja to ja. 

Cirispin spojrzał na mnie. - zrób dobry uczynek i zabierz go. 
- co ? nie dotarło do mnie o co mu chodzi. 
- Kapturku, ubieraj Czerwony i idź.
- Cirispin popierdoliło cię ? spojrzałam na Bestię zaskoczona.
- idź neko. - Kaze wypchnął mnie z drzewa na dół, miał farta, że złagodził mi upadek. - powodzenia. 
- odegram się. wymamrotałam pod nosem. 

Ale fakt, Draco bardzo konkretnym tempem leciał przez Las. 
No co mogę zrobić ? 
Zmieniłam pelerynę na czerwoną, poleciałam między drzewa niedaleko Dracona, użyłam perfum od Kastiela. Stare ale jare. 
Wampir obejrzał się na skrawek migającego czerwonego materiału.
- Draacoo - wymamrotałam. - Draacoo - westchnęłam. Zwierzęcy instynkt najwyraźniej zadziałał., zaczął za mną iść. - kochanie ... - sprowadziłam go do jeziorka dementorów. - chodź, no chodź do mnie. - poczułam jak kładzie mi dłonie na ramionach. - Draco ... 
- znam twój cel kochanie - wymamrotał mi na ucho. - nie uda ci się. 
- ja naprawdę ciebie chcę, daj mi buziaka. - odwróciłam się do niego twarzą. Widział mój wzrok, przecież mogłam go chcieć. - pocałuj mnie. Wilku no ... 
- rzadko się napraszasz, bardzo chcesz zabrać mój czas. 
- chodź, daj mi pocałunek. - głaskałam go po ramieniu. - Draco ... Daj mi. 
- słyszałem jak cię na to wysyłali. Nie dam się zwieść. 
- kochanie ... - zbliżyłam się jeszcze pół kroku. - pocałuj, bo zwariuję.
- już jesteś chora. 
- umysłowo zawsze było ze mną coś nie tak. - patrzyłam mu w oczy. - daj mi buzi, znikniemy w Hogwarcie, w kąpieli. 
- obiecana kąpiel ? 
- zostań półnagi. Chcę mieć hamulce. 
- jak chcesz. - odpowiedział i zabrał mnie do Hogwartu, do Pokoju Życzeń. - rozbieraj się skarbie. 
Uśmiechnęłam się i zostałam w bieliźnie, to samo zrobił Draco. Lubiłam go oglądać, a on patrzył na mnie z uśmieszkiem. - co ? - spojrzałam na siebie. No tak, kilka miesięcy nic nie robienia plus słodycze dały efekty. - czego chcesz ? To jest Fluffy. I niestety od dzisiaj z nami zostaje. - weszłam do wielkiej wanny, która się tu pojawiła. - czego chcesz ? 
- Fluffy - zaśmiał się. - miło wiedzieć. 
- chcesz czegoś od Fluffy'ego ? spytałam siląc głos na zdenerwowanie. 
- nic. - Draco mnie przytulił. - a co lubi Fluffy ? 
- ciebie - wtuliłam w niego głowę. - i słodycze, i jedzenie, i większość rzeczy. 
- to dobrze - usiadłam na kancie wody. - ile waży Fluffy ? 
- dużo za dużo. - rzuciłam. - bo ja wiem ? Koło czterdziestu siedmiu kilo. 
- na twój wzrost to nie taka zła waga. 
- pff ... Ale Fluffy to Fluffy. 
- nie dramatyzuj, nie jest puchaty. Pozbyłabyś się go w kilka tygodni. 
- na razie siedzimy jak na szpilkach przed Bitwą. 
- to nie znaczy, że nie możesz zacząć się zajmować swoim problemem. 
- nie mam do tego głowy. 
- no tak, lepiej narzekać. 
- od jutra. 
- będę cię pilnować. zagroził mi. 
- dobrze. - zgodziłam się i Draco mnie przytulił. - potem Fluffy wróci. 
- też się go pozbędziesz. Zresztą nie będziesz aż tak musiała. 
- nie ? Raczej wątpię by ciąża nie odbiła się na Fluffym. 
- będziesz biegać. 
- nie denerwuj mnie nawet. 
- co ? 
- nic. - zbyłam go. Zanurzyłam się pod wodę, wyszłam na powierzchnię po dwóch minutach około. - o wiele lepiej. 
- powoli woda traci temperaturę, a chłopaki pewnie zachodzą w głowę co i gdzie robimy. 
- pff ... nagle zacząłeś o tym myśleć. 
- jesteśmy dosyć świeżo zaręczeni, nawet dla publikacji powinniśmy wyglądać na ułożonych. 
- a potem pójść do klubu i skończyć w mieszkaniu na Camden. - potwierdziłam i się zaśmiałam. - robimy się mistrzami obłudy. Ale czasem trzeba.
- przeżyjesz. - stał lekko nade mną. I on kurwa idzie na Uzdrowicielstwo !  - co ? spojrzał mi w oczy, ale raczej podniósł moją głowę do tego celu, bo byłam milimetry od jego ciała. 
- pan doktor, a kurwa wygląda tak, że wolisz nie wiedzieć co zrobiłaby przeciętna dziewczyna dla takiego Uzdrowiciela u boku. 
- a ty co masz zamiar robić ? 
- o, napiszę do Flinta, dzięki za przypomnienie. 
- czyli idziesz w sport. 
- zobaczymy, ale wiesz i tak, na czym będę dorabiać do pensji sportowej. 
- nie odpuścisz sobie miana Kostucha na Nokturnie ? 
- nie mam zamiaru. - pogłaskałam go po policzku. - powiedz ty mi, że nie jestem szczęściarą to marny twój los. 
- mogłaś trafić lepiej. 
- Draco nie denerwuj mnie nawet. 
- żartuję. - przygarnął mnie do siebie, wtuliłam się w niego, a ten idiota wrzucił mnie i siebie do wody. - jak się czujesz kochanie ? 
Wzięłam głęboki wdech i z pełną premedytacją wyczarowaną nad jego głową poduszką go uderzyłam. - nie pytaj nawet. - ale wyjął mnie z wanny i zaczął łaskotać w odwecie. - dobra, stop. - uciekłam mu. - no już. Nigdy więcej nie wrzucaj mnie tak do wody. 
- dobra. 
Pocałowałam go w policzek i zaczęłam się suszyć i ubierać. Draco zrobił to samo co ja. 
Ogarnęliśmy się i wyszliśmy na korytarze. 

Przy wejściu do szkoły Cirispin, Laurilel, Tellus i Kaze patrzyli na nas z politowaniem. 
- miałaś go tylko zdekoncentrować a nie zabierać do łóżka. stwierdził Japończyk. 
- nie zabrałam go do łóżka, tylko do kąpieli. - odpowiedziałam miękko. - kto wygrał ? 
- my. - pochwalił się Cirispin. - a ty nie wiem co wygrałaś, ale oby nie dzieciaka. 
Odetchnęłam głęboko, a Draco najwyraźniej przekazał Cirispinowi dosyć jasny przekaz, że nie było między nami nic więcej.   
Mój Aryjczyk zabrał mnie z powrotem w las. Czemu ? 
Sama nie miałam pojęcia. 
Ale on zabrał mnie do jeziorka dementorów, posadził mnie na swoich kolanach i przytulił mnie do siebie w tym wielkim futrze. 
Oparłam o niego głowę, pocałowałam go w brodę.
- Draco ...
- mhm ? 
- kocham cię. 
- ja ciebie też. 
Westchnęłam. - czemu zabrałeś nas tu a nie do zamku ? 
- nie mogłem ? 
- mogłeś, ale czemu ? 
Draco milczał. - ot tak. 
- aham, a co zrobimy jak już dotrze do Bitwy ? 
- czemu pytasz o to teraz ? 
- bo mam niemiłe przeczucia.
- to przez pogodę. - zbył to Draco - wstawaj, kto pierwszy w zamku. rzucił i zaczął biec. 
A ja zdążyłam tylko się zaśmiać i pobiegłam za nim. 

Może to rzeczywiście wina pogody ? Bo w sumie była to zupa a nie pogoda. Nie nastrajało to zbyt pozytywnie. 
Zupa nigdy nie działała na mnie dobrze. 





2 komentarze:

  1. Póki co mam jedno zastrzeżenie - jak rozpoczynasz dialog, to rozpoczynaj z wielkiej litery.
    Np.
    - Idziesz kjddiwehwk
    A nie:
    - idziesz jehjwe
    :) I powinno być bardziej przejrzyście! Czekam na nową notkę i zapraszam do siebie! Weny życzę!
    Informuj mnie o nowych postach.
    - Emilka

    OdpowiedzUsuń
  2. Co rozumiesz pod pojęciem bardziej przejrzyście ?
    Co do notek - staram się pisać mniej więcej raz na tydzień jeden rozdział, ale na razie mam brak weny do kolejnego posta.

    OdpowiedzUsuń