czwartek, 23 października 2014

Rok VII Rozdział XII Przenosiny (?)

Siedziałam w pokoju wspólnym, na razie nic nie wskazywało, że coś na górze jest nie tak.
Wyszedł na balkon Draco, wkurwiony jak szerszeń. 
- idę na polowanie. warknął.
- kocie, co jest ? - spytałam wstając. - co ? - zatorowałam mu drogę. - o co chodzi ? 
- nic. 
- Draco. 
- muszę przywyknąć. 
- grzeczny chłopiec. - pocałowałam go w policzek - zbierz dla mnie litr. spojrzałam na niego szczenięcym wzrokiem. 
- dobrze.
- idź, zabij góra 3 osoby. 
- tak jest pani kapitan. 

Wyszedł z zamku. 
Kaze wszedł na estradę, usiadł obok i mnie objął. Tak po prostu. Bez żadnego podtekstu, bez powodu. 
- neko. - tyknął ucho kota. - Wiatr nie kłamie.
zaśmiałam się, nie miałam nic jako odpowiedzi, on po prostu czymś tak prostym mnie rozbawiał. 
- czego dusza pragnie Kaze ?
- niczego neko. - przytuliłam się do niego. - herbata ?
- Draco poluje w Hogsmade. - odpowiedziałam - ale potem, czemu nie ?
- nie wiem. 
- ej - pacnęłam go w brzuch. Wyczuwalnie dobry brzuch. - chcesz iść czy nie ? 
Zaśmiał się, zawsze ludzie śmieją się z mojego zachowania a nie z mojego tekstu. Trudno. - no dobrze neko. 
- nio. - uśmiechnęłam się. Wstaliśmy z kanapy, narzucił na mnie kurtkę i wyszliśmy. - zimno. 
- nie lepiej powiedzieć po prostu żebym przytulił ? 
- nie. - uśmiechnęłam się, ale dostałam to czego chciałam, czyli przytulenie. - nioom. Tam gdzie zawsze ?
Przeszliśmy przez drzwi. 
Tak samo jak zawsze zamówiliśmy zieloną herbatę, jednak tym razem pigwową dla odmiany. 
Nie była zła, dla mnie po prostu dobra herbata. 

- neko.
- hmm ? 
- zrób wielkie oczy. 
- po co ? rozśmieszył mnie. 
- no nie bądź taka, zrób.
- a co w zamian ?
- jakaś ty bezinteresowna.
- bywa. ponownie się uśmiechnęłam. 
- zróób. 
- dobra. - zrobiłam minę wystraszonego kota. - masz. 
- oooo so kawaii. 
- nie.
- tak. I nie kłóć się.
- będę. 
- neko. 
- co ? 
- to. Wiatr na plecach, który mnie głaskał.
- mrru. - przytuliłam go. - milutkie. Dziękuję. 
- nie ma za co.
- pijemy herbatę i idziemy?
- dobrze. 

Po jakiejś godzinie wyszliśmy z herbaciarni.  Wróciłam do zamku oczywiście objęta przez Kaze. 
Draco nadal polował. Tyle wygrać. 

Kolejne dni powoli się przelewały. Listu od McGonnagall w sprawie brata nie było. A mecz z moim udziałem po stronie Gryffonów zawieszony czasowo. 
Pysznie, prawda ? 
Ale z drugiej strony przepadał mi miód. Miód na który czekałam od paru dobrych miesięcy. Draco powoli kończył rozwój ciała, tak jak wyglądał teraz miał zostać. Przynajmniej teoretycznie. 
 A mi było tęskno do widoku jego sylwetki w miodzie, z tym wzrokiem kiedy wtryniał mi do ręki słoiczek. 
Mrru ... milutkie wspomnienia. 


Postanowiłam jeszcze sobie podzielić czas między Kaze a Draco. 
Dopóki nie wchodzili sobie w drogę było idealnie. 
Jak wchodzili a akurat byłam blisko nich, nic nie miało miejsca. 
Jak zachowywali się za moimi plecami mnie nie obchodziło, miał być spokój jak ja na nich patrzę, a wyjść z ewentualnych starć mają bez ran i bez śladów. 


Kolejne dni płynęły, a ja zastanawiałam się nad przeniesieniem się na jakiś czas do domu Riddle'ów, miałam ochotę odkryć wszelkie zakamarki tej starej rezydencji, jednak odpychała mnie myśl o tym, że byłabym w tym wielkim majątku sama. 
Bo nikogo tam zabrać nie mogę. 
Dlatego tylko porzuciłam ten pomysł na chwilę obecną. 

Któregoś dnia wieczorem siedziałam w pokoju wspólnym nad zasadami gry w karty. Jednak po chwili doszło do mnie zrzucanie kufra na dół.

No i moje przeczucie o czymś złym się sprawdza. 

- ach, a było tak pięknie. - odłożyłam herbatę z westchnieniem na stół. - co jest kurwa ? wrzasnęłam w kierunku sufitu.
- przepraszam Naoto. - Kaze pokazał się na balkonie schodów. - nie zdążyłem tego zamortyzować.
- czemu do jasnej cholery zrzucasz czyjś kufer ?
- za mało miejsca.
- za mało !? - usłyszałam kolejny spadający kufer, a głos był Dracona. - teraz jest go w sam raz.

domyśliłam się, że Kaze zrzucił spakowane rzeczy Aryjczyka, a Ślizgon w odwecie odpowiedział pozbyciem się walizki Mistrza Wiatru. 

- jak wejdę do was na górę to polecą wióry. - cofnęłam obydwa kufry - co wam kurwa odpierdoliło ?
- przenoszę się do senseia, mam przyjść jak będę potrzebny.
- co !? - w sekundę byłam na górze. - czemu ? - przytuliłam się do niego. - nie jedziesz. Nie.
- wiem, że to ukrywałem, ale możesz jechać ze mną. Sensei może ciebie przyjąć. 
- Kaze ... Ja ... Ja nie mogę, noo - przytulił mnie do siebie - mam tu obowiązki, noo ... Chciałabym jechać, ale ... Ale nie mogę. - nie zorientowałam się, że mięłam mu koszulę. - no wiesz, że bym pojechała, ale moje miejsce jest tutaj. 
- rozumiem Naoto, ale będę czekać. Jak zmienisz zdanie, przyjmę cię u siebie. 
- dobrze, wpadnę na pewno. - odsunęłam się powoli, ze szklistymi oczami. Nie, jednak nie, przytuliłam go po raz ostatni z zaskoczenia, co sprawiło, że cofnął się pół kroku. - ale wpadniesz ?
Kaze lekko się zaśmiał. - na pewno jeszcze kiedyś się zobaczymy. Wpadnę, obiecuję. - pocałował mnie w czoło, do policzka musiałby się bardziej schylić. - do zobaczenia. 
- do zobaczenia. - wymamrotałam ciszej i puściłam go. Kaze błyskawicznie zniknął. A ja miałam ochotę pójść na górę i tepnąć się do łóżka żeby odchorować. Położyłam się na łóżku, twarzą trafiłam na jego koszulę. Karteczka "spóźniony prezent urodzinowy neko". Neko ... Uszy i ogon. No tak, temu Japończykowi nic nie umknie nawet fakt, że pasowało mi to miano. Kaze zresztą tylko przy Draco mówił do mnie oficjalnie czyli per"Naoto". Inaczej byłam nazywana neko. 


Przeniósł się, ja też bym mogła ale jednak mam TU w Hogwarcie swoje miejsce. 
Przeprowadzka Kaze bolała, popłakałam sobie jakiś czas nie wierząc, że już zaraz moje urodziny, a dodatkowo mój przyjaciel wyjechał. Ale z drugiej strony obiecał, że jeszcze się spotkamy. Nadzieja zawsze, nawet przy przenosinach na drugi koniec świata, umiera ostatnia. 

Poczułam mrowienie na Znaku, wiadomość od ojca w notesie. 
" z okazji twoich urodzin jest zebranie. Wypada idealnie w ich dzień, zacznie się o 21, potrwa zapewne do około 3. Ale, że nigdy nic nie wiadomo nie powiem ci dokładnie. Zamieszkasz u rodziny Malfoy na czas czekania na list od Pottera, wiem, że masz zakończoną edukację.  Wszystkiego najlepszego córciu. "

Przenosiny do Dworu Malfoy'ów ... Nie brzmi źle, a nawet brzmi bardzo dobrze. 

Wszyscy się kiedyś przenoszą. Kaze wrócił do siebie teraz, a ja idę do domu, w którym będę mieszkała w przyszłości.  Świat lubi przenosić swoją akcję w różne miejsca, czemu ja mam z tym nie iść ? 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz