czwartek, 23 października 2014

Rok VII Rozdział VII Ciekawiść To Pierwszy Stopień Do Piekła (?)

Oczywiście nie mogłam przeboleć faktu, że czeka mnie gra przeciwko Draco. Nie umiałabym mu dopiec ... Chociaż nie, potrafiłabym, jednak chcieć a potrafić to dwie różne sprawy. Poza tym nosz kurwa za wygrany mecz była stawka, mocno kusząca. Miód nie trafiał się często, a tu bez możliwości odpowiedzi ... 
Mrru no trudno słonko, egoistycznie wygram bo chcę żebyś nacieszył się słodkością a ja chcę przyjemności. I to jak cholera. 

Na trening u Gryffonów zbłądziłam pod szatnię Slytherinu, oj no nie mogę popatrzeć na Draco?, akurat mi wolno.

Blondyn oczywiście mnie zobaczył, bo jakżeby inaczej, ale posłał mi uśmiech, i cholera by go wzięła, musiał na mnie spojrzeć jakby chciał zrobić wyjątek i zrezygnować z treningu na rzecz innej przyjemności. Ale drogę, ku mojemu zniesmaczeniu, wskazał mi Blaise.
- co ? zgubiłaś się ? prychnął złośliwie.
- pieprz się. - odburknęłam. - poczekam aż Draco się ogarnie. Wtedy mogę iść. 

Jak na komendę otworzyły się drzwi szatni i Aryjczyk ot tak, lekką ręką, wyszedł tylko w spodniach i koszuli do gry. Cienkiej, prześwitującej koszuli w roli ścisłości. 
- odprowadzić cię ? 
- i tak na razie to trening. - przytuliłam się do niego, blondyn widział na mnie szaty Slytherinu - na meczu przegrasz i to sromotnie skarbie. Przygotuj się na to. 
Draco się zaśmiał. - to Gryffoni polegną, a razem z nimi ty. Nie mogę się doczekać miodu, który mi obiecałaś. 
- proszę cię, ten raz z radością pogrążę Slytherin w grze. 
- nie umiesz przegrać meczu przeciwko nam. Jaki rodzaj miodu życzy sobie spijać moja Księżniczka ? 
- pff ... Draco to ty przegrasz. - naciągnęłam jego koszulę - do zobaczenia na meczu blondynku. Pocałowałam go w policzek przed wejściem do szatni Gryffonów. 
- do zobaczenia na meczu Igni. Draco odpowiedział mi tak samo i zniknął. 

Gryffoni spojrzeli na mnie znad zdjętych ciuchów. Bliźniacy nadal tak samo identyczni, Wood nie grał bo go nie było, Spinnet i jej koleżanka przebierały się ni to bez oporo a to ze wstydem. 

Otworzenie przeze mnie drzwi na pewno wyrwało biedaków z sielanki, pierwsze co to spojrzeli na moje szaty. Ślizgońskie oczywiście.
- nie zagrasz tak. - rzucił Fred. - grasz w szatach swojego brata. Powinny być okej, a jak nie to - pomachał bezsensownie rękoma - to zrób tam coś. 
Prychnęłam. - nie będę grać w jego szatach - niechętnie zmieniłam kolor szaty - kogo wam brakuje w składzie ? 
- obrońcy i szukającego. 
Zatarłam ręcę. - pysznie. - zabrałam miotłę Harry'ego. - co ? Miotła to co innego niż szaty do gry. 
Wyszłam na boisko jako pierwsza. 
- Harry chciał, żebyś poprowadziła drużynę. wymamrotała koleżanka Alice.
- jeszcze pyszniej. - uśmiechnęłam się. widziałam Dracona na boisku, och wyglądał zajebiście. - no dobra. Jak się ogarniecie, to zdążymy z nimi zagrać. 
- może nie chcemy ? zasugerował Fred. 

Coraz pyszniej, przebiegła mi przez głowę dość chamska stawka. 
- w takim razie będę się przebierać u Ślizgonów. - wzruszyłam ramionami. - już w powietrze nie mam zamiaru się cackać. - warknęłam. Nie znałam ich wytrzymałości ale widząc ich zajazd chyba byłam zbyt chamska. Trudno, Draco skarbie. - to rozgrzewka. Jeszcze próbny mecz. - skinęłam na Dracona. Jak na komendę drużyna ustawiła się w iście bitewny trójkąt z Aryjczykiem na czele. Ślizgoni dali im wycisk, ale mnie to nie ruszyło. Byłam przyzwyczajona a poza tym liczyłam, że bardziej ich zmęczą. Jednak teraz trapiło mnie zadanie od ojca na Halloween i doszły wątpliwości, bo widziałam Draco, reszta dziewczyn też ślepa nie była, a on wybrał akurat mnie. Postanowiłam to sobie potem sprawdzić. Miałam pomysł jak, tylko musiałam znaleźć ku temu stosowną okazję. Aryjczyk zabrał mnie do szatni Slytherinu, tam się przebrałam. - no to słonko, do zamku. 
- oczywiście. - potwierdził i przeprowadził mnie pod Lochy. - co jest ? nie w humorze po treningu ? 
- nie, nie o to chodzi. Po prostu ... - westchnęłam - idę się zamknąć wśród trutek. - pocałowałam go w policzek, dość stonowanie, ale trudno. - dobrej reszty dnia. 
- a co z lekcjami u młodszych niedługo ? 
- pogadam z wujem, zobaczymy czy uda mi się wykręcić z tych lekcji. 
Zamknęłam za sobą Lochy, Alceto i Amycus podrzucili mi na karę jakiegoś młokosa. 
Oddał dobrowolnie 250ml krwi i miał wolne. 

A ja oddałam się robieniu trutek, z tą cholerną Amortencją na czele. 
Ale wszystko co do re szybko się kończy, trutki w końcu też były zrobione. 
A ja ciągle chciałam iść na Nokturn i kogoś zabić w paskudny sposób.

Nadal nurtowało mnie pytanie, czemu Draco, skoro wyglądał tak dobrze, wybrał akurat mnie. Znaczy niby wiedziałam, ale nie rozumiałam czemu. 

Ojciec dał mi znać przez Znak, że niedługo, to jest za dwa dni, będzie zebranie. Ot takie proste, dla mnie i Draco podanie zleceniodawcy, a potem szukanie go. Poza tym ojciec chciał uczcić święto dementorów wypadające kilka dni przed Halloween na cześć Morringhan. 

Do tego momentu siedziałam w Lesie, miałam takie prawo, w końcu byłam Łowcą Hogwartu. 
Wśród drzew widziałam Cirispina na naszej polance. 
- no Kapturku co tu robisz ? spytał. 
- ciekawość to pierwszy stopień do piekła. - zeskoczyłam do niego. - jak tam ? 
- żyję, twoja siostra chciała ci przekazać pozdrowienia. - oświadczył miękko - a to - uścisnął mnie, odwzajemniłam gest. - ode mnie, Kapturku. 
- Cirispin ... - wyleciałam na jego dawne drzewo-czujkę. - potowarzysz mi ? 
Chłopak zaśmiał się. - jasne, to moje zadanie. -  Wspiął się na gałąź wyżej ode mnie. Zaczął obserwować teren, ale ja nie miałam zbyt fajnego humoru. Ja chciałam po prostu posiedzieć. - co jest ? Kapturek nie ma humoru ? 
- niezbyt. 
- to idź na dół a ja posiedzę. Dawno mnie tu nie było. 
- dzięki Cirispin. - uśmiechnęłam się do byłej bestii - dobranox. 

Przeszłam do dementorów, oni już teraz świętowali. 
Przyjęli mnie jak królową, obsypali mnie bukietem czarnych, lekko zamarzniętych róż i peleryną z kretów. Ciepłe, czarne jak smoła futro, cholernie mięciusie i milusie. 
Opatuliłam się nim, po kilku litrach krwi poszłam od nich żegnana życzeniami. 
Było około północy a ja poszłam spać otulona krecim płaszczem. 

Na szczęście do Halloween było niedaleko, a do meczu trochę jednak dalej. 

Weszłam do Dworu i zajęłam swoje miejsce. Ku mojemu zaskoczeniu ojciec przywołał odrobinę wina, potrawy, świece. No i "gościa" dla mnie. 

Draco mnie obejmował i szeptał mi do ucha plan na krwistą kolację, kiedy ojciec rozmawiał z Severusem na temat lekcji i meczu. 


Ojciec potajemnie podał mi miejsce gdzie mogę znaleźć zlecenie dla mnie i Draco, nie chciał nam przerywać sielanki. 


Na noc miałam wybór, zostać z Draco w jego domu, albo iść do Hogwartu. Stwierdziłam, że mam swoją okazję, więc zostaliśmy. 
Po buziaku w policzek położyłam się przy Draco i zasnęłam otulona jego zapachem. 


Następnego dnia postanowiłam sprawdzić powiedzenie "niedaleko pada jabłko od jabłoni". 

Rano w salonie Dworu znalazłam włos Lucjusza dość banalnie, bo przy kieliszku po wczorajszym winie, które pił na "świętowanie" urodzin Morringhan. 

Wniknęłam we włos, chciałam sprawdzić jak jemu układało się z matką Draco kiedy był w naszym wieku. 

Była wtedy zima, chyba okolice Balu Bożonarodzeniowego, a oni byli na szóstym roku. Widziałam w tłumie na korytarzu młodego Lucjusza w szkole, już wtedy chodził z laską w której trzymał różdżkę. 
Narcyzę poznałam ale z trudem, zachowywała się bardzo otwarcie, flirtowała ze wszystkimi. 
Lucjusz szedł dumnie i spojrzał na nią, ona oddaliła adoratorów i podeszła do niego, zaczęła go głaskać po futrze na kołnierzu płaszcza, zabrała z niego okrycie i się nim otuliła ukazując samą koszulę i marynarkę. 
Kobieta coś szepnęła mu coś na ucho z uśmiechem, on poszedł za nią na pusty korytarz i to ONA zaczęła go całować i pozbawiać koszuli i marynarki. ( jakbym widziała sekundy po zebraniu między mną i Draco ) Lucjusz położył futro na podłodze i ułożył na nim matkę Draco, a ona tylko pozwoliła mu przejąć kontrolę w pocałunku.

To NARCYZA była tak otwarta w młodości ? Myślałam, że to Lucjusz był szkolnym flirciarzem !


Ale to by wyjaśniało czemu Draco szukał sobie dziewczyny takiej jak ja. Szablon, ale może i też sam chciał spróbować ułożyć sobie dziewczynę. 

Dracon podszedł do mnie cicho i spojrzał mi w oczy. 
- ojciec mi nie mówił, ale wiedziałem o tym od matki. - wyjaśnił krótko - i nie jest tak jak myślisz, to nie przez popełnienie tych samych błędów co ojciec - pogładził mnie po szyi - chciałem takiej dziewczyny. szepnął. 
- mrru - odwróciłam głowę, a on mnie pocałował. Pieszczotliwie, długo i leniwie. - jesteś kochany. 
Aryjczyk tylko się uśmiechnął. - powtarzasz się. naznaczył cicho. 
- mi wolno - odpowiedziałam tak samo i go pocałowałam. Wielkie szczęście, że było trochę czasu przed powrotem do szkoły. Miałam czas na przebranie go w inną koszulę, albo raczej na zmuszenie go do tego. W końcu nie pokaże się w pomiętej koszuli przed uczniami o wychodzącym z domu Lucjuszu nie wspominając. - co pewnie teraz mi powiesz, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła ? 
Dracon się uśmiechnął - owszem. 

2 komentarze:

  1. No to tak. Teraz dostanie mi się za spamowanie. Wiem, rozumiem. Spam to zło, śmieć i w ogóle nie ma co się z nim patyczkować. Ale naprawdę bardzo, bardzo, bardzo zależy mi na opinii innych! :c Czy zostanie mi chociaż raz wybaczone? Nie zjesz mnie za to? :c

    Z pewnością znane są nam już liczne historie na temat losów Złotego Chłopca i jego największego wroga: Lorda Voldemorta. Jest ich tak dużo, że momentami można się w nich pogubić, a na dodatek wiele z nich posiada niezbyt zróżnicowaną fabułę w stosunku do pozostałych. Jednakże żadna z nich nie mówi nam nic o drugim co do wielkości czarnoksiężniku, który panował na długo przed Tomem Riddlem – Grindelwaldzie.
    Francję czeka rewolucja. Nie jeden polegnie, niewielu zostanie zapamiętanych. Bo przecież taki urok rebelii, prawda? Tylko ile ofiar może pochłonąć i jak wiele będzie trzeba poświęcić, aby gniew ludu zakwitł? Jak wiele ludzkich istnień zabierze na marne? Ilu zaryzykuje i rzuci się w wir walki, by odzyskać utraconą wolność?

    Byłoby mi bardzo miło gdybyś zajrzała, przeczytała chociaż jeden rozdział i wyraziła swoją opinię w komentarzu. :)
    Zapraszam!
    Ogród Różany

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie za bardzo kto mi tu spamuje, więc zjawisko jakimś cudem mnie omija ( może dlatego, że sama nie mam rozgłosu xD ).

      do bloga postaram się zajrzeć, może uda mi się go poprzekazywać dalej, choć nie obiecuję.

      pozdrowienia od panny Riddle !

      Usuń