sobota, 2 maja 2015

EPILOG

Rano pierwszego września w domu był harmider.
Lucjusz, Narcyza, Bellatrix, Aollicep, tata, no i ja oraz Draco byliśmy dumni ze Scorpio.
Na kilka dni przed końcem wakacji dostał list z Hogwartu.

Z tego co się orientowałam to obecnie jego dyrektorem był Longbottom, a chwilę przed nim podczas napraw i renowacji była to McGonnagall, jednak animagiczka zmarła niedawno.  Byłam na jej pogrzebie razem z Draco, złożyliśmy jej wyrazy szacunku, a dusza poszła do mojej sakwy.

Spakowany kufer stał dumnie przy drzwiach. 
Ja po Mistrzostwach Świata poszłam w bardziej codziennych ubraniach Bułgarii. 
Draco ubrał się bardziej odświętnie. 
Przez te lata niewiele się zmienił, dalej był moim przystojniakiem jakiego pamiętałam ze szkoły. 

Scorpio został przez nas zabrany na peron. 
W tłumie widziałam Harry'ego, pomachałam do niego. 
Odpowiedział mi tym samym gestem i po krótkiej wymianie zdań o sprawach codziennych uścisnął rękę Dracona, a mnie przytulił. 
Scorpio, Albus i reszta gromadki Pottera poszli do pociągu. 
Syn pomachał nam na pożegnanie i wypuścił złotego motyla z Powietrza, który usiadł mi na ramieniu. 

- ma chłopak talent. - Harry stwierdził krótko. 
Zaśmiałam się. - Woda i Ogień dają Powietrze. Kto by pomyślał. 
Draco uśmiechnął się pod nosem i zabrał mnie do Domu Riddle'ów. 

- oby on miał normalniejsze lata w szkole niż ty, bo się załamię. Zażartował Draco. 
- oby ? To niemożliwe kochanie. On ma moją krew.  Odpowiedziałam mu złośliwie z uśmieszkiem. 

Oby chociaż Scorpio wyrósł na normalnego Maga Kręgu Natury, bo limit na dziwactwa już został wyczerpany na dziesięć kolejnych pokoleń. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz