Po kilku dniach rekonwalescencji na trybunach , bo wuj zabronił mi grać chwilowo w quidditcha, zaczęłam odliczać dni do urodzin.
Ale czekała mnie jeszcze organizacja czegoś lepszego, a konkretniej zrobienie niespodzianki wujowi.
Tydzień przed Halloween uznałam za stosowny, by wezwać ducha Lilly Potter.
Sama chciałam z nią porozmawiać, powiedzieć jej, że Harry jest bezpieczny i że taki będzie. Chciałam z nią wymienić kilka zdań, w końcu zginęła, nieszczęśliwie i przez przypadek też przeze mnie.
Ale i tak wuj, pewnie najbardziej skorzysta z prezentu, będzie mógł ją pożegnać, porozmawiać z nią, a ja liczyłam, że przyzna się kobiecie do tego co ukrywa.
Poszperałam w pamięci i napisałam list do Mori w tej sprawie. Rysowało się to w taki sposób, że musiałam po prostu nakreślić odpowiednią pieczęć w miejscu, gdzie ma zmaterializować ducha oraz podać czas jego przywołania. Wybrałam datę 27 października, bo uznałam ją za dość stosowny czas by zapoznać się z nią.
Ale czekała mnie jeszcze organizacja czegoś lepszego, a konkretniej zrobienie niespodzianki wujowi.
Tydzień przed Halloween uznałam za stosowny, by wezwać ducha Lilly Potter.
Sama chciałam z nią porozmawiać, powiedzieć jej, że Harry jest bezpieczny i że taki będzie. Chciałam z nią wymienić kilka zdań, w końcu zginęła, nieszczęśliwie i przez przypadek też przeze mnie.
Ale i tak wuj, pewnie najbardziej skorzysta z prezentu, będzie mógł ją pożegnać, porozmawiać z nią, a ja liczyłam, że przyzna się kobiecie do tego co ukrywa.
Poszperałam w pamięci i napisałam list do Mori w tej sprawie. Rysowało się to w taki sposób, że musiałam po prostu nakreślić odpowiednią pieczęć w miejscu, gdzie ma zmaterializować ducha oraz podać czas jego przywołania. Wybrałam datę 27 października, bo uznałam ją za dość stosowny czas by zapoznać się z nią.
Usiadłam na kanapie w pokoju wspólnym. Z rozmyślań wyrwał mnie Zabini.
- Ignis - zaczął chłodno - przekonałem się o Aleksandrze.
- wielka nowość. - wymruczałam pod nosem odwracając głowę. - czego chcesz ?
- po pierwsze połóweczko to wykluczyli mnie z Rady. Po drugie zmieniłaś Draco. Gratuluję. - prychnął - a poza tym chciałem wrócić do drużyny.
- pff myślisz, że wpuszczę do chłopaków geja ? spojrzałam na niego z politowaniem.
- słuchaj. Nie interesuje mnie ani Malfoy ani którykolwiek z nich. Więc nie masz się co martwić. A potrzebujecie pałkarza.
- Zabini i tak nie trafisz do naszego składu.
- McGonnagall życzy sobie ciebie w Buffońskiej drużynie. Snape podobno przyjął propozycję.
- że co ?
Zabini uśmiechnął się złośliwie. - to co słyszysz połóweczko. Malfoy ma kapitaństwo, a ty grasz przeciwko nam, więc nic ci do tego czy jestem w drużynie.
- pieprzysz bzdury. - warknęłam i wstałam. Poszłam do gabinetu wuja, bez zaproszenia przeszłam przez odrzwia. - panie profesorze.
- nie powiedziałem "proszę wejść" - rzucił Snape znad papierów. - czego szukasz ?
- czy to prawda, że mam grać w Gryffindorze ?
- owszem Ignis, McGonnagall chce odwrócić passę swojej drużyny.
- i ty się na to zgodziłeś wuju ? mam grać przeciwko swoim ?
Severus się uśmiechnął krzywo. - owszem. Uznam to za ciekawą odmianę, w końcu zobaczymy na co stać Slytherin.
zasłoniłam dłonią oczy. - cała drużyna wiedziała wcześniej ?
- owszem.
- to czemu JA dowiaduję się ostatnia skoro to mnie to dotyczy !?
- Ignis, po prostu zagraj z Gryffindorem. Jeżeli McGonnagall zobaczy, że przegrałaś stwierdzi, że znajdzie sobie kogoś innego, jeśli wygrasz zostaniesz z nimi na stałe.
- nie umiem przegrywać.
- tak więc przyzwyczajaj się do koloru czerwonego na szatach. - Snape pokazał mi wzrokiem drzwi. - mam wiele pracy. Dobranoc.
- dobranoc wuju. pożegnałam go i wyszłam.
Cholera, cholera, cholera jasna !
Ja nie umiem przegrać.
Ale gdyby ustawić stawkę z Draco ... no byłoby o co grać.
Na przykład o miód. Ooo tak, to dobra stawka. Przegrany rozpieszcza wygranego. Bez możliwości odpowiedzi. Taak, dobra stawka.
Wróciłam do dormitorium, Draco siedział na kanapie, rozmawiał z Blaisem.
- dobra, wrócisz do składu, ale jak ona się dowie - spojrzał na mnie. - cholera.
- ta choroba już zniknęła skarbie. - odpowiedziałam rozbawiona i usiadłam obok niego. - mam pomysł, skoro mamy grać przeciwko sobie.
- wiem. - pogładził mnie po policzku. - zgadzam się.
- świetnie. - podniosłam się. - a ja idę spać. Bo mnie niedługo szlag trafi.
Złapał mnie za nadgarstek i ściągnął na kanapę. - zostajesz. Jest wcześnie.
- ale ... - westchnęłam. Po co ja mu się patrzę w oczy !? - nie mam nastroju na przymilanie się. - Blaise parsknął śmiechem. - spierdalaj. Bo zdaje się masz siostrzyczkę. wysyczałam cicho.
- nie tkniesz jej. warknął.
- kto powiedział, że tknę ? - popatrzyłam po dormitorium. mała Zabini siedziała na fotelu i rysowała. - Ann. - dziecko podniosło wzrok. - co rysujesz ?
- dom. Mama choruje i chciałam jej coś wysłać.
- nie tkniesz jej. - warknął do mnie Zabini. - Ann, pójdź rysować na górę. dziewczynka się zabrała na piętro grzecznie.
- chciałam z nią porozmawiać, spokojnie.
rozłożyłam się na fotelu. Miałam dość mocno dosyć.
Draco wolał się nie wtrącać w moje humorki i po prostu gadał z Crabbem i Goylem.
- pieprzysz bzdury. - warknęłam i wstałam. Poszłam do gabinetu wuja, bez zaproszenia przeszłam przez odrzwia. - panie profesorze.
- nie powiedziałem "proszę wejść" - rzucił Snape znad papierów. - czego szukasz ?
- czy to prawda, że mam grać w Gryffindorze ?
- owszem Ignis, McGonnagall chce odwrócić passę swojej drużyny.
- i ty się na to zgodziłeś wuju ? mam grać przeciwko swoim ?
Severus się uśmiechnął krzywo. - owszem. Uznam to za ciekawą odmianę, w końcu zobaczymy na co stać Slytherin.
zasłoniłam dłonią oczy. - cała drużyna wiedziała wcześniej ?
- owszem.
- to czemu JA dowiaduję się ostatnia skoro to mnie to dotyczy !?
- Ignis, po prostu zagraj z Gryffindorem. Jeżeli McGonnagall zobaczy, że przegrałaś stwierdzi, że znajdzie sobie kogoś innego, jeśli wygrasz zostaniesz z nimi na stałe.
- nie umiem przegrywać.
- tak więc przyzwyczajaj się do koloru czerwonego na szatach. - Snape pokazał mi wzrokiem drzwi. - mam wiele pracy. Dobranoc.
- dobranoc wuju. pożegnałam go i wyszłam.
Cholera, cholera, cholera jasna !
Ja nie umiem przegrać.
Ale gdyby ustawić stawkę z Draco ... no byłoby o co grać.
Na przykład o miód. Ooo tak, to dobra stawka. Przegrany rozpieszcza wygranego. Bez możliwości odpowiedzi. Taak, dobra stawka.
Wróciłam do dormitorium, Draco siedział na kanapie, rozmawiał z Blaisem.
- dobra, wrócisz do składu, ale jak ona się dowie - spojrzał na mnie. - cholera.
- ta choroba już zniknęła skarbie. - odpowiedziałam rozbawiona i usiadłam obok niego. - mam pomysł, skoro mamy grać przeciwko sobie.
- wiem. - pogładził mnie po policzku. - zgadzam się.
- świetnie. - podniosłam się. - a ja idę spać. Bo mnie niedługo szlag trafi.
Złapał mnie za nadgarstek i ściągnął na kanapę. - zostajesz. Jest wcześnie.
- ale ... - westchnęłam. Po co ja mu się patrzę w oczy !? - nie mam nastroju na przymilanie się. - Blaise parsknął śmiechem. - spierdalaj. Bo zdaje się masz siostrzyczkę. wysyczałam cicho.
- nie tkniesz jej. warknął.
- kto powiedział, że tknę ? - popatrzyłam po dormitorium. mała Zabini siedziała na fotelu i rysowała. - Ann. - dziecko podniosło wzrok. - co rysujesz ?
- dom. Mama choruje i chciałam jej coś wysłać.
- nie tkniesz jej. - warknął do mnie Zabini. - Ann, pójdź rysować na górę. dziewczynka się zabrała na piętro grzecznie.
- chciałam z nią porozmawiać, spokojnie.
rozłożyłam się na fotelu. Miałam dość mocno dosyć.
Draco wolał się nie wtrącać w moje humorki i po prostu gadał z Crabbem i Goylem.
A ja siedziałam i się nudziłam. Nie chciało mi się nic a nic. Najchętniej zabrałabym się z Draco na ucztę na Nokturn ale ustaliliśmy termin na moje urodziny.
Ech jeszcze ta gimnastyka żeby wuj nie połapał się o co chodzi ... Coś musiałam wymyślić.
Miałam pomysł.
Dni zbliżały się do ustalonej daty, wysłałam Mori list z terminem dokładnym co do ducha. Zgodziła się bez większych problemów.
Jeszcze Severusa przekonać, ale na to już miałam patent.
Ostatnie godziny przed wieczorem kiedy to miałam iść po wuja, oddać mu prezent.
Odetchnęłam, zabrałam w sobie odrobinę Energii żeby aktywować pieczęć. Musiałam tam być ciut wcześniej by aktywować ją i namalować, a chciałam jeszcze zobaczyć się z Lilly i z nią porozmawiać.
Przeszłam do Komnaty Tajemnic, stało tam a i owszem, Ain Eingarp, pod nim przeszklona podłoga z wodą, wpuściłam tam bazyliszka, do tego zwierciadło wisiało ciut powyżej niej, a wokół wyrosły płaskie schody. Pomieszczenie przybrało kształt koła, mniej więcej.
Wykreśliłam pieczęć i kucnęłam tuż przy rysunku. Jak w greckich mitach Hades ( a w moim wypadku Mori ) wypuszczał od siebie zmarłych kiedy wyczuli krew, tak tu było tak samo.
Pieczęć wymagała poświęcenia, szczególnie, że to był mój pomysł.
po kilku sekundach pojawiła się postać kobiety. Rudowłosa, zielonooka, dobrze ubrana, kobieta.
- gdzie jestem ? co z Harrym ? spytała zaaferowana, miała miły głos.
- jest pani w Hogwarcie, w Komnacie Tajemnic, jestem Ignis, przygarnęła mnie pani. A może raczej ciociu - uśmiechnęłam się lekko. - Harry jest bezpieczny i spokojny. Dbam o to.
- Ignis - kobieta chciała wyjść do mnie, ale cofnęła wyciągniętą rękę jak oparzona. - czemu ?
- jesteś martwa. Jak wiesz, zginęłaś broniąc Harry'ego. Ta pieczęć cię przywołała, ale nie możesz jej opuszczać, inaczej zmienisz się w pył, lub w najbardziej dramatycznym wypadku, we własne zwłoki. - poinformowałam ją. - ale ... - odetchnęłam. - jest osoba, która potrzebuje rozmowy z tobą bardziej niż ja. Harry jest za daleko, nie ma go w szkole. Ma zadanie by zniszczyć Tego, Który Nie Powinien Mieć Imienia. Mnie postanowiono zostawić tutaj, ale w razie czego idę pomóc bratu. - poinformowałam ją. - jestem szczęśliwa, że cię widzę ciociu. Ale nie rozumiem, czemu zdecydowaliście się za mnie umrzeć, w końcu byłam podrzutkiem.
- ale potrzebowałaś ochrony, domu, bezpieczeństwa. Pokochaliśmy cię jak rodzone dziecko.
Wzruszyło mnie to, po policzkach potoczyło się kilka łez, poprawiając wcześniejsze, czarne ślady.
- przepraszam Lily, ale muszę po kogoś iść. - skinęłam jej głową. Narzuciłam na ramiona pelerynę. Poszłam pod gabinet wuja. - panie profesorze. zaczęłam pukać.
Kto dobija się do moich drzwi o tej pioruńskiej godzinie ?
Spojrzałem przez drzwi. Ignis, jedyna osoba, której mogłem to wybaczyć, zwykle przychodziła do mnie w środku nocy z bardzo ważnymi sprawami.
- wujku. - przytuliła się jak tylko otworzyłem jej drzwi. Nie rozumiałem jej chwilami. Jednymi z nich były właśnie takie momenty. - chodź, coś się dzieje. - zabrała mnie za rękaw nie czekając na odzew. Była zbyt silna i zbyt uparta, żeby z nią walczyć. Prowadziła mnie na wpół przytomnego przez korytarze szkoły. Otworzyła jakieś drzwi ruchem nadgarstka. Z ciemności Hogwartu trafiłem do jasnego, marmurowego pomieszczenia. Zmrużyłem odruchowo oczy. Widziałem coś w rodzaju ciasta. - wszystkiego najlepszego wuju. - odeszła ode mnie, usiadła na schodach i wskazała mi wzrokiem krąg namalowany na szklanej podłodze, pod którą pływał bazyliszek. - tak jak mówiłam.
Lilly. Słodka Lilly. Ugięły się pode mną nogi, zapomniałem kompletnie, że Ignis chciała mnie z nią rozmówić.
- to dla mnie ?
- tak. skinęła głową i popchnęła mnie w stronę kobiety.
Lilly usłyszała moje kroki i spojrzała na mnie.
- Severusie - uśmiechnęła się. Stałem jak ten słup. - coś się stało ?
- Lilly - podszedłem do niej. Nie wierzyłem, że moja chrześnica coś takiego wymyśli, albo może raczej nie chciałem wierzyć, że to zrobi. - przepraszam.
- już dawno ci to wybaczyłam, Severusie. Co z Harrym ?
ona zawsze nim zainteresowana. - wszystko z nim w porządku Lilly. - zapewniłem ją. - pilnuję tego.
zaskoczyło ją to. - ty ? Harry'ego ?
- tak Lilly. - byłem głupcem, ale najwyższy czas jej to powiedzieć. za jej życia nie dałem rady się odważyć, może teraz coś to da. - to twój syn. a ja Lilly ... kocham go i nienawidzę.
Evans skinęła głową życzliwie. - wiem Severusie. - uśmiechnęła się. - twoja chrześnica zdążyła mi wszystko opowiedzieć o tym, że go chronisz. Ale nie podała powodu.
spojrzałem na Ignis zdenerwowany. Ona jedynie się uśmiechnęła i rozparła na schodach. Patrzyła w Ain Eingarp.
- Lilly ... ja ... Lilly ja cię kochałem i kocham. Dlatego chronię Harry'ego. I Ignis.
Kobieta się rozpłakała. - Severusie ... - nie mogła wyjść, ale czułem, że chciała mnie przytulić. - to ... to bardzo miłe, ale wiesz, że ....
- kochasz Pottera. Wiem. Dlatego ja kocham twojego syna i jednocześnie go nienawidzę. Ale ochronię go Lilly, obiecuję.
Evans uśmiechnęła się ponownie. - dziękuję Severusie. Dziękuję. rozpłynęła się w powietrzu.
a ja nie wierzyłem, że dałem ponieść się emocjom po tylu latach.
Byłem głupcem. A Ignis patrzyła na to i płakała.
Zwabiony jej szlochem pojawił się Draco. Spojrzał na Ain Eingarp i odwrócił wzrok w stronę Ignis.
Objął ją.
- wuju - dziewczyna wstała, podała mi tort z odliczonymi pięćdziesięcioma świeczkami. - wszystkiego najlepszego.
Przytuliłem ją, jakjuż raz emocje wzięły nade mną górę, to jutro wrócę do normy.
- dziękuję Ignis.
nadal nie docierało do mnie, że zrobiła to wszystko dla MNIE.
spojrzałam na wuja wzruszona.
- nie ma za co. - pocałowałam go w policzek. - dobranoc wuju. wygoniłam go.
- dobranoc Ignis. pożegnał mnie i zniknął.
Miałam pomysł.
Dni zbliżały się do ustalonej daty, wysłałam Mori list z terminem dokładnym co do ducha. Zgodziła się bez większych problemów.
Jeszcze Severusa przekonać, ale na to już miałam patent.
Ostatnie godziny przed wieczorem kiedy to miałam iść po wuja, oddać mu prezent.
Odetchnęłam, zabrałam w sobie odrobinę Energii żeby aktywować pieczęć. Musiałam tam być ciut wcześniej by aktywować ją i namalować, a chciałam jeszcze zobaczyć się z Lilly i z nią porozmawiać.
Przeszłam do Komnaty Tajemnic, stało tam a i owszem, Ain Eingarp, pod nim przeszklona podłoga z wodą, wpuściłam tam bazyliszka, do tego zwierciadło wisiało ciut powyżej niej, a wokół wyrosły płaskie schody. Pomieszczenie przybrało kształt koła, mniej więcej.
Wykreśliłam pieczęć i kucnęłam tuż przy rysunku. Jak w greckich mitach Hades ( a w moim wypadku Mori ) wypuszczał od siebie zmarłych kiedy wyczuli krew, tak tu było tak samo.
Pieczęć wymagała poświęcenia, szczególnie, że to był mój pomysł.
po kilku sekundach pojawiła się postać kobiety. Rudowłosa, zielonooka, dobrze ubrana, kobieta.
- gdzie jestem ? co z Harrym ? spytała zaaferowana, miała miły głos.
- jest pani w Hogwarcie, w Komnacie Tajemnic, jestem Ignis, przygarnęła mnie pani. A może raczej ciociu - uśmiechnęłam się lekko. - Harry jest bezpieczny i spokojny. Dbam o to.
- Ignis - kobieta chciała wyjść do mnie, ale cofnęła wyciągniętą rękę jak oparzona. - czemu ?
- jesteś martwa. Jak wiesz, zginęłaś broniąc Harry'ego. Ta pieczęć cię przywołała, ale nie możesz jej opuszczać, inaczej zmienisz się w pył, lub w najbardziej dramatycznym wypadku, we własne zwłoki. - poinformowałam ją. - ale ... - odetchnęłam. - jest osoba, która potrzebuje rozmowy z tobą bardziej niż ja. Harry jest za daleko, nie ma go w szkole. Ma zadanie by zniszczyć Tego, Który Nie Powinien Mieć Imienia. Mnie postanowiono zostawić tutaj, ale w razie czego idę pomóc bratu. - poinformowałam ją. - jestem szczęśliwa, że cię widzę ciociu. Ale nie rozumiem, czemu zdecydowaliście się za mnie umrzeć, w końcu byłam podrzutkiem.
- ale potrzebowałaś ochrony, domu, bezpieczeństwa. Pokochaliśmy cię jak rodzone dziecko.
Wzruszyło mnie to, po policzkach potoczyło się kilka łez, poprawiając wcześniejsze, czarne ślady.
- przepraszam Lily, ale muszę po kogoś iść. - skinęłam jej głową. Narzuciłam na ramiona pelerynę. Poszłam pod gabinet wuja. - panie profesorze. zaczęłam pukać.
* Severus *
Kto dobija się do moich drzwi o tej pioruńskiej godzinie ?
Spojrzałem przez drzwi. Ignis, jedyna osoba, której mogłem to wybaczyć, zwykle przychodziła do mnie w środku nocy z bardzo ważnymi sprawami.
- wujku. - przytuliła się jak tylko otworzyłem jej drzwi. Nie rozumiałem jej chwilami. Jednymi z nich były właśnie takie momenty. - chodź, coś się dzieje. - zabrała mnie za rękaw nie czekając na odzew. Była zbyt silna i zbyt uparta, żeby z nią walczyć. Prowadziła mnie na wpół przytomnego przez korytarze szkoły. Otworzyła jakieś drzwi ruchem nadgarstka. Z ciemności Hogwartu trafiłem do jasnego, marmurowego pomieszczenia. Zmrużyłem odruchowo oczy. Widziałem coś w rodzaju ciasta. - wszystkiego najlepszego wuju. - odeszła ode mnie, usiadła na schodach i wskazała mi wzrokiem krąg namalowany na szklanej podłodze, pod którą pływał bazyliszek. - tak jak mówiłam.
Lilly. Słodka Lilly. Ugięły się pode mną nogi, zapomniałem kompletnie, że Ignis chciała mnie z nią rozmówić.
- to dla mnie ?
- tak. skinęła głową i popchnęła mnie w stronę kobiety.
Lilly usłyszała moje kroki i spojrzała na mnie.
- Severusie - uśmiechnęła się. Stałem jak ten słup. - coś się stało ?
- Lilly - podszedłem do niej. Nie wierzyłem, że moja chrześnica coś takiego wymyśli, albo może raczej nie chciałem wierzyć, że to zrobi. - przepraszam.
- już dawno ci to wybaczyłam, Severusie. Co z Harrym ?
ona zawsze nim zainteresowana. - wszystko z nim w porządku Lilly. - zapewniłem ją. - pilnuję tego.
zaskoczyło ją to. - ty ? Harry'ego ?
- tak Lilly. - byłem głupcem, ale najwyższy czas jej to powiedzieć. za jej życia nie dałem rady się odważyć, może teraz coś to da. - to twój syn. a ja Lilly ... kocham go i nienawidzę.
Evans skinęła głową życzliwie. - wiem Severusie. - uśmiechnęła się. - twoja chrześnica zdążyła mi wszystko opowiedzieć o tym, że go chronisz. Ale nie podała powodu.
spojrzałem na Ignis zdenerwowany. Ona jedynie się uśmiechnęła i rozparła na schodach. Patrzyła w Ain Eingarp.
- Lilly ... ja ... Lilly ja cię kochałem i kocham. Dlatego chronię Harry'ego. I Ignis.
Kobieta się rozpłakała. - Severusie ... - nie mogła wyjść, ale czułem, że chciała mnie przytulić. - to ... to bardzo miłe, ale wiesz, że ....
- kochasz Pottera. Wiem. Dlatego ja kocham twojego syna i jednocześnie go nienawidzę. Ale ochronię go Lilly, obiecuję.
Evans uśmiechnęła się ponownie. - dziękuję Severusie. Dziękuję. rozpłynęła się w powietrzu.
a ja nie wierzyłem, że dałem ponieść się emocjom po tylu latach.
Byłem głupcem. A Ignis patrzyła na to i płakała.
Zwabiony jej szlochem pojawił się Draco. Spojrzał na Ain Eingarp i odwrócił wzrok w stronę Ignis.
Objął ją.
- wuju - dziewczyna wstała, podała mi tort z odliczonymi pięćdziesięcioma świeczkami. - wszystkiego najlepszego.
Przytuliłem ją, jakjuż raz emocje wzięły nade mną górę, to jutro wrócę do normy.
- dziękuję Ignis.
nadal nie docierało do mnie, że zrobiła to wszystko dla MNIE.
* Ignis *
spojrzałam na wuja wzruszona.
- nie ma za co. - pocałowałam go w policzek. - dobranoc wuju. wygoniłam go.
- dobranoc Ignis. pożegnał mnie i zniknął.
Chyba chrzestny nie wierzył w prezent. Draco patrzył na zwierciadło ale zwrócił uwagę na podłogę i bazyliszka.
Odskoczył na wyższe stopnie.
- oj no chodź. Pora spać, pijaweczko.
- nie nazywaj mnie tak - w sekundę był przy mnie i trzymał mnie za ramiona. - połóweczko. szepnął mi na ucho.
- mrr - poruszyłam się w jego objęciach. - a teraz pozwól, że coś ci pokażę.
- Ignis ...
Zeszłam na szkło przy skraju podłogi jakby nigdy nic. Otworzyłam klapę, bazyliszek wystawił łeb na szkło.
Ba, podpełzł pod nogi Draco, odetchnął na niego przy okazji mocząc jego ciuchy wodą.
- polubił cię. - pogładziłam gada po pysku - wie kto jest dobrą partią dla jego pani. - bazyliszek potarł o mnie pyskiem. - chodźmy. - zabrałam go na ramię a Dracona wzięłam za rękę - czas na spanie. Książę.
Wskazałam mu łóżko, które się pojawiło. A kiedy i ja się na nim ułożyłam i zasnęłam widziałam twarz ojca, który przekazywał mi informacje.
Niedługo Halloween i zapowiadało się ono ciekawie.
I choć dzień ustawiłam pod wuja to wyniosłam z niego korzyści.
Poznałam Lilly i przemogłam Severusa do okazania czułości, co na pewno dziwiło Draco.
Bywa, a to dopiero początek szkoły ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz