środa, 5 marca 2014

Rok V Rozdział XI Naprawdę ...

po południu przeszłam z Draconem do dormitorium.
usiadłam na kanapie i zostałam objęta. - Draci ... pójdziemy do Lasu ?
Blaise znowu chichotał.
- po co ?
- ostatni obchód Lasu. - westchnęłam. - nie wierzę że to jeszcze trzy dni.
- nie licz. - skarcił mnie Draco. - trzeba umilić ci te trzy dni.
- wiesz co mi je umili ? - spojrzałam mu w oczy. - milczenie między tobą a Harrym.- on się zaśmiał i położył mnie na swoich nogach. - nie chcę spać. - pogładził mnie po plecach. - Draco. nie idę spać.
- a czy ja mówię że idziesz ? spytał zaskoczony.
- yy tak (?) - zasugerowałam mu. - a wiesz może to i lepiee - ziewnęłam - lepiej. 
Ślizgon jednak zaczął robić hałas przez co mogłam zapomnieć o drzemce, zaczął mnie łaskotać. a ja rzucałam się po sofie. Blaise prawie nie dostał glanem w twarz.
- Draco weź ją ogarnij. warknął ponownie unikając obuwia.
- to się po prostu przesiądź na fotel a cię nie kopnie. - i znowu zaatakował. tym razem mocniej. Blaise przesiadł się na punkt dalszy od moich nóg.  - no Ignis.
- czego chcesz ? spytałam przez śmiech.
- oj grzeczniej. - pochylił się. - zabierz mnie do Lasu, bo przeczuwam że masz jakąś niespodziankę.
- może mam może nie. - znowu ponowił łaskotki. och kiedyś mu chyba te nadgarstki zwiążę, jak quidditcha kocham. - dobra. przestań. - zostawił mnie. - chodź wredoto.
wiedziałam że jest pełnia Księżyca. jedna z wyjątkowych pełni.
Draco ustawił się na polanie. wiedziałam że muszę mu oddać bycie Łowcą. ale z drugiej strony było to ryzyko.
- Ignis ... - zaczął. odwróciłam się ze sztyletem rodowym w rękach. - co ty ... nie.
- tak Draco. - pokiwałam głową. - to ty zostaniesz Łowcą na te dwa miesiące.
- nie umi - wcisnęłam mu broń do rąk. - Ignis nie ..
- umiesz. dasz sobie radę. - spojrzałam mu w oczy. - jest coś co może ci pomóc. ale ... - odetchnęłam - ale nie wiem czy chcesz.
- czemu ?
- czy przyjąłbyś zmiennokształtność jakbym wybrała ci zwierzę ?
- owszem.
- nie wiedziałbyś w co będziesz się zmieniał. zgodziłbyś się nawet jak miałbyś się zmieniać w fretkę ?
- pamiętam co mówiłaś o fretkach. więc tak.
- jesteś tego pewien ?
usłyszałam wilki.
- tak. ufam ci.
- będzie bolało. ostrzegłam go.
pocałował mnie w szyję. - przeżyję. zapewnił mnie.
- chcesz tego ?
- owszem.

* Draco * 

Ignis odsunęła się i zawyła.
- zbliżają się. - denerwowała się. odwróciła się. - jesteś pewien ? mogę je jeszcze odwołać.
- jestem pewien Igni.
zawyła ponownie.
pojawiły się wilki.
- oto wasz nowy brat. - zaczęła do nich mówić kiedy skłoniła się jej wataha. - brat z krwi. - rozcięła mi dłoń i widziałem jak zagryza wargi. ^przepraszam^ - i kości. - złamała mi palce a kości wyszły na wierzch. bolało. zacisnąłem zęby. - decyzja należy teraz do was przyjaciele. - ^jeżeli zaczną cię gryźć to znaczy że nie chcą cię u siebie. jak będą chciały cię przewrócić znaczy że jesteś ich^.  chciały mnie przewrócić. - zmieńcie go więc w jednego z was. - zabiła jakiegoś wilka, oskórowała go i rzuciła na mnie futro.  czułem jak wilki wgryzały się pod skórę i ją ze mnie zrywały. już nawet nie umiałem powstrzymywać odruchów. poczułem łzy pod zaciśniętymi powiekami. ^przepraszam. to konieczne.^  usłyszałem w głowie. ^niedługo skończą^. obiecała mi.   poczułem w końcu jak przerwały mną szarpać, to co widziałem chyba ustanowiło mnie w przekonaniu że warto nie wiedzieć, widziałem mięśnie. wilki narzuciły na mnie skórę, Ignis wyszeptała parę zaklęć.  

usłyszałem tętent kopyt i zrobiło się czarno a nisko nad ziemią pojawiła się dosłownie szara mgła. wilki odsunęły się kompletnie. wstałem i nie czułem już bólu.
dziwne, przecież powinienem widzieć twarz Ignis a nie jej nogi.
kucnęła.  - oo ... jaki ty jesteś słodki. - widziałem w jej oczach pysk wilka. - przewróciłem ją i polizałem ją po policzku. - hihi no weź. - zahaczyłem o usta. - Draco. - ofuknęła mnie. - no idź. nie jesteś byle wilkiem w stadzie. jesteś samcem alfa. - poinformowała mnie. wyczułem coś w powietrzu. - to zwierzyna. idź. pierwsze polowanie jest najważniejsze. popędziła mnie.
pobiegłem z wilkami ale nadal słyszałem jej rozmowę.
- witaj Morringhan. przywitała ją jakaś dziewczyna.
- witaj Mori. - odpowiedziała jej życzliwie Ignis. - co cię tu sprowadza ?
- nic szczególnego. - odparła jej nowa znajoma. - po prostu usłyszałam o tej pełni, wiesz doskonale że mnie nie okłamiesz w sprawie jego zmiany.
- wiem Mori. - Ignis odetchnęła. - ale ...
- zrobiłaś to z faworyzacji ?
- nie. powiedziała błyskawicznie.
- z uczucia do niego ? - wróciłem z watahą i głową sarny dla Ignis. - no no ładna zdobycz, dość szybko.
wyrzuciłem trofeum pod buty Igni. ona kucnęła i uśmiechnęła się do mnie. podszedłem do niej i wstała. przeszedłem kilka kółek obok niej.
- twój ogon łaskocze. - zaśmiała się i znowu usiadła. - a teraz zmień się w człowieka słoneczko bo całowanie się z wilkiem nie wypada.
podniosłem się.
jej koleżanka zagwizdała. - no Ignis, brawo. długo nie widziałam żadnego blondyna.
- jest mój Mori. - objęła mnie - a teraz całuj.

* Ignis * 

Draco był słodki jako wilk. a z uszkami i ogonem ....
- do zobaczenia Mori. pożegnałam siostrę.
- do zobaczenia i pamiętaj : możesz zmienić się w coś poza kotem ale ostrożnie.
- pamiętam. odpowiedziałam jej.

Draco odwrócił się błyskawicznie i zatopił we mnie usta.
odsunęłam się.
- masz ogon i uszy wilka. - zachichotałam. - no dobra. na poważnie. możesz je chować pod pieczęciami ale ty jak wilk możesz położyć uszy a wtedy przykryj je kilkoma włosami i nic nie będzie widać. a ogon albo wokół uda albo pod koszulę. - pokiwał głową. - aha. rany goją się szybciej, lekko wyostrzą ci się zmysły, głównie węch i słuch. na choroby będziesz odporniejszy a no i coś dla mnie. podniesie ci się normalna temperatura ciała.  - objął mnie. - mrru - przytuliłam się bardziej. - ciepełko.
- kolacja ? spytał krótko.
- tak teraz ?
- jutro. - odpowiedział mi żartem. - a teraz idziemy do szkoły.
- ale śpię u ciebie. - odparłam. - i nie ma wykrętów bo będę się gniewać.
- jak chcesz słonko. - rzucił. - ale teraz gramy w szachy.
- jaka stawka ?
- kto u kogo śpi. jak wygrasz ty u mnie, jak przegrasz ja u ciebie.
- dobrze. zgodziłam się bez oporu, i tak to jedna z ostatnich nocy w szkole. nikt mi nic nie zrobi. 
walka nie została rozstrzygnięta więc drogą porozumienia zostaliśmy w dormitorium. 
Draco objął mnie a leżałam twarzą do niego. 
- kocham cię. powiedziałam cicho. 
- ja ciebie też. arystokrata mi odpowiedział i zamknął oczy. 
przytuliłam się do jego ramienia i położyłam na nim głowę. 
rano nas obudzili, była to zaskoczona Pansy. 
- co wy robicie ? spytała zła i zaskoczona. 
- śpimy. - odparłam ale Draco wydawał się zdziwiony - coś złego ?
- ty .. ty z nią spałeś ? Pansy nadal była w szoku. 
- nie w tym sensie. - Draco wstał - zasnęła obok mnie. 
ja miałam cóż ... zdziwienie to mało powiedziane. Pansy zrozumiała moje słowa dość opacznie i teraz stała jak wryta czekając na mój odzew.
- Pansy, obecność Dracona pozwala mi zasnąć, taki już organizm wampira - wzruszyłam ramionami jakby było to coś oczywistego że w mojej wypowiedzi nie było podtekstów czy aluzji. - nie wiem co miałaś przed oczami na słowo "spaliśmy razem" ale ja jestem chyba jedyna tutaj bez takich skojarzeń. 
Draco spojrzał na mnie i potem powoli na Pansy która nie odrywała wzroku od jego tułowia. 
a ja spałam również w bieliźnie i samych spodniach, i to dość krótkich. 
Draco zabrał koszulę, pocałował mnie w policzek jakby nigdy nic i poszedł na górę. 
po zejściu Pansy na dół zaczynali schodzić się ludzie, najpierw chłopacy. 
Blaise popatrzył na mnie i od razu kiedy odwróciłam do niego głowę gwałtownie odwrócił wzrok patrząc kompletnie gdzie indziej. Peter i reszta "starego" składu nie byli zaskoczeni i po prostu poszli dalej nawet nie zwracając na mnie uwagi, wymienili po prostu piątkę jakieś "cześć" i poszli. 
Draco wrócił odświeżony i nie mogłam się powstrzymać żeby nie podrapać go za wilczym uchem. 
- zostaw - rzucił próbując się wykręcić - Igni zostaw. 
- niiiee - pocałowałam go w policzek i przytuliłam się do jego boku - chodźmy. 
Draco popatrzył na mnie krytycznie - jesteś w piżamie. 
- oj - zaśmiałam się - idę się przebrać. 
przebiegłam na górę i weszłam pod prysznic. przebrałam się i zbiegłam do pokoju wspólnego. 
zeszłam na śniadanie i połknęłam rybę.
- nie tak łapczywie bo się zakrztusisz.
- to tej suce byłoby na rękę. - mruknęłam pod nosem. - ale ... - uśmiechnęłam się do Draco. - no przepraszam, nie umiem ci nie powiedzieć że jesteś słodki. - zaśmiałam się krótko. - tylko nie gryź.
- może będę. - wymruczał znad "Proroka Codziennego" - jest przeciek że wylatujesz. nawet ta Rita cię żałuje. na swój sposób.
- pokaż. - chciałam zobaczyć co pisze.  "Ignis Morringhan Potter. szkolna gwiazdeczka i jedyna dziewczyna w drużynie Slytherinu zostaje wydalona z Hogwartu." po tym zdaniu mi się już nie chciało czytać. - podziękuję. - sięgnęłam po kubek parującej herbaty. - po raz pierwszy mi się nic nie chce.
-chyba nie po raz pierwszy. - wymruczał Draco. odnalazłam pod materiałem jego ogon. - Ignis.
- hihi co ?
- herbata. - wypił swój kubek i go postawił na stole, zwinął gazetę i pstryknięciem palca odesłał ją do pokoju. widział w moich oczach podziw. - nauczyłem się.
- wiem. - odsunęłam włosy z ucha. - i mnie o cieszy. dzisiaj trening. pokażesz mi co umiesz z Wody i Powietrza. może uda ci się powtórzyć mój rekord.
- na pewno. rzucił pewnie.

wyszłam na boisko. lekcje miałam delikatnie mówiąc gdzieś.
jednak usłyszałam wuja za sobą.
- o co chodzi ? spytałam jeszcze stojąc plecami.
- o SUMy. - zaczął. odwróciłam się. - lepiej byłoby je teraz napisać, bo nie wiadomo czy ona ci nie przedłuży szlabanu.
- co racja to racja. - zgodziłam się z wujem. - kiedy ?
- teraz. - zabrał mnie za sobą lub może raczej nakazał mi. - proszę bardzo. arkusze. wskazał na obszerne teczki.
- super. wymruczałam pod nosem i zabrałam się za nie.
okazało się że większość miałam w roku IV.  trucizny,  wszelki materiał z czasów przed Czarą kiedy robiłam rok V.
hihi ...   zabawnie.
napisałam Eliksiry.  potem Transmutację, Astronomię, Wróżbiarstwo, Historię Magii no i OpCM.
koniec pracy.
oddałam je Snape'owi i wyszłam.

Draco mnie przygarnął pod swoje ramię a ja od razu się nim otuliłam.
pogładziłam się po policzku rękawem jego koszuli.- mrru jaki ty cieplutki. - przytuliłam go. - kochanie.
- hm ? spytał półsłówkiem.
- boisko i trenujemy.
- quidditch czy Magia ? spytał złośliwie.
- Magia. jak starczy ci sił to i quidditcha.
- dobra. - zgodziłam się i pocałowałam jego szyję. cieplejsza szyja, mrru. - jeszcze jednego. - pocałowałam ponownie. - och jesteś taki ciepły jako wilk. - otulił mnie dodatkowo swoją marynarką i jeszcze mnie objął. - mrru. jesteś kochany.
- bardziej niż Kastiel ? spytał.
- jesteście na równi ale on troszczy się o mnie jak brat.  ty jesteś kochany jako chłopak.
chyba go to usatysfakcjonowało.
- to dobrze że nas rozróżniasz. - powiedział jedynie. - a może chcesz się pobawić teraz.
- nie. - zaparłam się. - najpierw trening.
- dobra, dobra. wymruczał. ^ i tak wiem że niedługo będziesz chciała buziaka ^.
^ i może będziesz chciał żebym o niego prosiła ? ^
^ będziesz. ^  zagroził mi.
^ już to widzę ^
przeszłam na błonie i zaatakowałam go Wodą.
odbił atak i wyprowadził własny.
obroniłam się i walczyliśmy tak bitewnie przez kwadrans, potem już na formę.
potem Powietrze z którego dostał już potem Mistrzostwo. wybrał sobie kolor biały, jak mleko. a ja śmiałam się że jak jego włosy.
Wody jescze nie dostanie.
- to co ? quidditch ?
- do szatni. - zabrałam go do pomieszczenia. - liczę ci. - zrzucił koszulę i zobaczyłam ogon. i uszy. - miałabym ochotę cię podrapać. - sama wywinęłam ogon i odsłoniłam uszy kota. - jeden. - podeszłam do niego. - jeden. - spojrzał mi w oczy. - jeden. - pociągnął mnie za kostkę i położył pod sobą. wredota. - dwa. - uśmiechnął się. - dwa. - popatrzył na mnie. - dwa. licz sam.
zaczęłam go obserwować.
i coraz bardziej chciałam go zabrać ze sobą.
- trzy. - kolejny uśmiech. - trzy. - ponownie. - trzy. - pocałował mnie. - już ?
- wredota, pierdoła. - wymruczałam. - jeszcze jeden.
- miałaś wypalenie. zaczął.
- miałam i co z tego ? nie mogę chcieć buziaka od swojego chłopaka ?
zaśmiał się krótko i pocałował mnie ponownie.
za to Fred i George chichrali się za oknem. 
- hej Ignis. kiedy ślub ? 
- spadajcie - warknęłam - wy zostaniecie sami. tylko wy i wasze słodycze.
wymruczeli coś i ze śmiechem wybiegli na błonie.
a ja spojrzałam na urażonego Draco.
trudno. czas się skończył.

wyszliśmy z szatni i powlekliśmy się w stronę zamku.
nie chciało nam się.
zagraliśmy w szachy i ponownie zdecydowaliśmy o pokoju wspólnym.
ostatnia noc. jutro pociąg.
- nie. to nie może być prawda. - wyszeptałam. - powiedz mi że to żart.
- nie mogę. - odparł smutny. - nie myśl o tym.
pokiwałam krótko głową bo nie chciałam zostawiać choćby śladu łez. wiedziałam że by je wyczuła.
Łzy Śmierci były silną trucizną, lub też odtrutką podobnie do tych od feniksa.  jednak w przeciwieństwie do nich były wyczuwalne, bo zostawiały dużo energii nawet jako ślady.
a Imbryk na pewno by je wyczuła.

na razie jednak miałam Dracona. położyłam się i chciałam zasnąć, jednak nie mogłam.
nawet nie to że nie było wygodnie, nie Draco miał przyjemny brzuch żeby się na nim rozłożyć jako kot ale nie mogłam zasnąć.
poszłam na korytarz i znalazłam drzwi Gryffindoru.
zaspana Gruba Dama popatrzyła na mnie jak usłyszała miauknięcie kota.
- och co ty tu robisz maluchu ? powinieneś spać ze swoim właścicielem. - skarciła mnie. - ech dobrze, chodź. ogrzej się.
weszłam albo może raczej wbiegłam i popędziłam na górę.
drzwi do dormitorium męskiego otworzyły się z cichym skrzypnięciem.
wypatrzyłam Harry'ego i wskoczyłam mu nieetycznie na brzuch.
- aua. - obudził się. - co ty tu robisz ? - zeskoczyłam na ziemię i przybrałam normalną postać. - ty ... - brat zakrztusił się powietrzem. - ty jesteś animagiem ?
- mogę zmieniać formę przemiany, ale najbardziej odpowiada mi kot. - odpowiedziałam. - nie mogę spać braciszku. - zbliżyłam się do Harry'ego. - mam dość.
- wiem. ta suka już jutro cię stąd eksmituje i zrobi to nawet płacąc własną krwią byleby się ciebie pozbyć.
zaśmiałam się na wizję. - fajnie by było. - mruknęłam kiedy spoważniałam. - możemy porozmawiać, nie wiem pograć w szachy. cokolwiek.
- chodź. - usiadł na swoim łóżku. a ja obok niego.  objął mnie. - będzie lepiej.
- wiesz co mi przyszło do głowy ? - on pokiwał przecząco głową. - że niedużo, 2-3 tygodnie posiedzę u Kastiela. - Harry odetchnął. chyba bał się że pójdę do Draco. - potem przez resztę pierwszego miesiąca będę się tutaj szlajać jako kot. w drugim wbiję się tu do Hogwartu jako czyjeś zwierzątko.
- dobre. - poczochrał mnie pięścią po głowie. trafił między uszy, bolało. wyrwałam się. - sorki.
- nic takiego. - rozmasowałam czaszkę. - ale jednak uszy kota to teraz jedno z delikatniejszych miejsc. dlatego lepiej ich nie ruszaj.
- dobrze Igni. - ustąpił mi brat. - a ty nadal z Malfoy'em ?
- tak Harry. - wzięłam oddech. - a jak z Ginny ?
- no em ... dobrze. kumplujemy się.
- Harry. - popatrzyłąm na brata. - czy ja ci wyglądam na idiotkę ?
- no ... ona nie wie. - westchnęłam. - a Malfoy ci pewnie co minutę powtarza jaka ty piękna.
- nie robi tego bo bym mu chyba usta zmroziła. - zaśmiałam się. - w sumie odkąd pojawiła się Imbryk to nie jest za ciekawie. ale nie będę cię zanudzać.
- opowiedz. zobaczymy.
- no teraz jest okej, ale wcześniej było trochę gorzej. to wszystko wina tej suki.
- na wieki ona tu nie zostanie. - zaczął Ron. - obiło mi się o uszy że planujesz coś z Fredem i Georgem.
- ach tak. ale to się przełoży na później. - potwierdziłam. - jak tylko wrócę robimy taki rozpierdziel że się nie pozbiera.
- Ignis spokojnie. - zahamował mnie brat. - robi się późno. jak nie chcesz przyprawić Malfoy'a o zawał lepiej już idź.
- nie dostanie zawału. - zaśmiałam się. - dobranoc.  pożegnałam ich i zmieniłam się w kota.

* Harry * 

- wyładniała ta twoja siostra. - usłyszałem uwagę kiedy Ignis kończyła przemianę i wychodziła z dormitorium. - naprawdę jest na co popatrzeć na boisku. jako kot też jest ładna.
- to moja siostra. - odpowiedziałem już mechanicznie. Fred i George nie raz robili sobie takie rozmowy komentatorskie rozstrzygając wszystko od ubioru po styl poruszania się Ignis. dla mnie siostra tylko trochę urosła ale nie zmieniła się. - jeżeli chcecie o niej mówić to róbcie to tak żebym nie słyszał.
- a czy ty nie myślisz że czemu Malfoy chce ją mieć tylko dla siebie ? - drążył temat Ron. - bo to jego reklama. pomyśl Harry. bankiet w Ministerstwie, zaproszony jego ojczulek zabiera ze sobą rodzinkę. a kogo weźmie Malfoy ? no Ignis. i od razu wszystko nagłośni Skeeter.
- ale nie rozumiesz Ron. twoi bracia rozmawiają o mojej siostrze jak o każdej innej dziewczynie.
- bo to dla nas jest normalna dziewczyna Harry. - odpowiedział mi George. - nie musisz nas słuchać. ale my tylko stwierdzamy fakt że wyładniała od początku szkoły.
- ale to nadal moja siostra. nie modelka na wybiegu.
- Ron. powiesz swojemu przyjacielowi czy nie ? uprzedził Fred.
- o co chodzi Ron ?
- oni widzieli jak Ignis lizała się z Malfoy'em w szatni. on bez koszuli a ona pod nim na podłodze. - miałem już rękę na pelerynie niewidce i różdżce. - rozumiem że muszą się pożegnać ale nie aż tak.
- zaszło coś więcej ?
- przerwaliśmy im, Ignis nas odgoniła a potem już chyba wyszli.
- tak wyszli George. widzieliśmy jak wchodziliśmy na schody.
- i dlaczego dowiaduję się o tym jako ostatni ?
- nie chcieliśmy cię wkurzać. - odpowiedział mi spokojnie Ron. - poza tym. ty zrobiłbyś jej awanturę, a Ignis ma już dostatecznie dużo stresu.
- a czemu jej bronisz zamiast od razu mi powiedzieć ? - warknąłem. - ach no tak. nadal ci się podoba. tylko w takim razie czemu woli tego zakichanego tlenieńca niż ciebie ?
- dobra. - rzucił mi Ron. - zobaczymy jeszcze do kogo przyjdzie z żalem.


* Ignis * 

Harry chyba nie wiedział że słyszałam ich rozmowę. rozumiałam złość brata, rozumiałam że się denerwował o mnie i o Draco. ale objechał własnego najlepszego przyjaciela.  a Ron nic z tym nie zrobił.  ech ... fakt faktem mój brat czasem był nnie do zniesienia ale zawsze potem przepraszał.
poza tym powinnam zapamiętać, żeby podziękować Ronowi za obronę.
może by tak dobry sen ???
tak, to mu się przyda.

zasnął a ja wniknęłam w ten sen.
- Ron. - spojrzałam na niego. - dziękuję.
- co ? - zdziwił się. - co ty tu robisz ?
- dziękuję ci.
- za co ?
- za te ostatnie zdanie do mojego brata. - wyjaśniłam mu i uśmiechnęłam się. - dzięki że jednak się za mną wstawiłeś.
- drobiazg.  odpowiedział mi i zniknęłam z jego głowy.

ustawiłam się na brzuszku Draco i potarłam o niego głową. przykrył się, albo może raczej nas,  kocem.
pomimo faktu że nadal nie spałam tak tym razem leżałam i cieszyłam się jednymi z ostatnich spędzonych tu chwil z Draco.
rano nie chciałam z niego wstawać i był zmuszony mnie z siebie zrzucić na podłogę. 
odpuścił sobie lekcje. 
- chodź pokażę ci coś, muszę to zrobić przed wyjazdem. 
zabrałam go na błonie i wzięłam pod Wierzbę Bijącą. 
- co my tu robimy ? spytał zaskoczony. 
- Wrzeszcząca Chata tu jest wejście - dmuchnęłam i otworzyły się drzwi pod Wierzbą. tunel oczyściłam i powiększyłam oraz go podmurowałam i zrobiłam tycie schody - chodź słoneczko. zmień się w wilka i chodź. 
poszłam w głąb i usłyszałam pukanie pazurków o kamień, potem na drewnie. 
zobaczył mnie w pokoju gdzie dwa lata temu widziałam Syriusza. 

- oto i Wrzeszcząca Chata - obwieściłam mu i myślami poskładałam pokój do pionu. - ślicznie.
- po co to naprawiasz ? spytał zaskoczony.
- zobaczysz. - obiecałam mu patrząc mu w oczy. - a teraz tu podejdź. - oparłam się o ścianę. - i zrób mi tą przyjemność.
- Ignis ... - zaczął Draco robiąc krok w moją stronę. - wiesz jak to brzmi.
- świntuch. - pstryknęłam go w policzek. - ale słodki.
- takiego mnie chyba kochasz.
- uwielbiam i będę smutna. - popatrzyłam na niego. - ta suka nieźle mi nadepnęła na odcisk wywaleniem z drużyny, ale nie mogłam jej tego pokazać. tak samo muszę dojść do pociągu. w dobrym humorze. potem poza zasięgiem wzroku i słuchu tej kurwy pozwolę sobie na smutek.
- nie chcę żebyś wyjeżdżała.
- oj wiem. - spróbowałam się uśmiechnąć. - jednak ty nie musisz grać. chociaż wypadałoby.
- nie umiem tak dobrze udawać jak moja Księżniczka.
- w takim razie pożegnaj mnie tak jakby był to po prostu koniec roku. SUMy mam zdane, znając życie wypadną lepiej niż większości.
- zdałaś SUMy ? ale do nich jeszcze kupa czasu ...
- wuj wolał uprzedzić czas na wszelki wypadek.
Draco nadal stał i patrzył mi w oczy nie wierząc chyba swoim uszom.
- chodź tu. - poczułam dłonie na ramionach. - nie puszczę cię. do czasu przyjazdu pociągu.
- nie mam zamiaru ci uciekać. zapewniłam go i dostałam pożegnanie na jakie liczyłam. poczułam jak przybliża się razem ze mną do ściany.
w końcu się odsunął.
- nie koniec skarbie. - zatrzymałam go. - nie zasnę spokojnie nie mając przed oczami ciebie.
- Ignis ty i to twoje rozmiłowanie - westchnął. - ale dobrze. - rozpiął koszulę do połowy. podeszłam i zaczęłam go przytulać. Draco zaczął głaskać mnie po głowie jak kota. - no już Ignis. bo wcale nie zaśniesz.
- mrru - pocałowałam go w brodę. - jeszcze buziaka. już ostatnieego.
zabrał mnie do pionu i przytulił. kolejny buziak pożegnalny.

tym razem wlazł tu Fred i George.
- Imbryk kazała nam cię odprowadzić. no Malfoy. oddaj ją. pociąg czeka.
wyszłam za nimi bez słowa i przybrałam maskę dobrego humoru.
zdziwiła mnie ilość tłumu.
- to tylko tymczasowy urlop ludzie ! zapewniłam zgromadzenie.
wybił się bart i jego koledzy. przytuliłam ich i całą drużynę.
na koniec Draco.
- do zobaczenia Draci. pocałowałam go w policzek.
- do zobaczenia Ignis. pożegnał mnie tak samo.

- pociąg czeka panno Potter. naznaczyła sucz.
- już idę pani profesor. - wskoczyłam do otwartych drzwi. - ja tu wrócę ludzie ! a tymczasem mam wolne !
pociąg ruszył i zamknęłam drzwi.

byłam poza zasięgiem oczu tej suki.
zapadłam się w fotel.
Draco i tak pewnie jak wrócił do zamku z resztą widział ze zniknęła mu jedna z koszul. ma pecha, sam mi ją dał.

* Draco * 

wszyscy się rozeszli a ja nadal oglądałem się w stronę pociągu.
może i żałosne ale nie chciałem dopuścić do siebie myśli do wyjazdu Ignis, nawet kiedy wsiadała do wagonu.

stałem w miejscu jak wmurowany nie wierząc w to co widziałem.
poczułem coś jakby palec na ustach.
^ idź Draco. idź do zamku. im dłużej tu stoisz tym będzie gorzej.^  dotyk przeniósł się na policzek. ^idź. idź już.^ cos jakby mnie popchnęło. ^to rozkaz Draco.^
- nie mogę Ignis. - odpowiedziałem. - nie mogę.
^możesz. już. ^  usłyszałem coś jakby szloch. ^idź już. nie myśl o tym. idź bo mi też nie jest łatwo.^
zrobiłem niechętnie krok w stronę zamku.

* Ignis * 

zapadłam się w fotel, zwinęłam w kłębek i płakałam. zajęłam przedział w którym siedziałam z Draco.

przyszła kobieta ze słodyczami i podała mi jakieś mięso.
było grubo po południu a ja nie jadłam nic, więc było to bardzo miłe.




















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz