poniedziałek, 16 lutego 2015

Rok VII Rozdział XXVII Wagarowicz Też Człowiek ...

Po naszym powrocie do zamku z wypadu do Doliny Godryka, nikt nie przejął się za bardzo tym, że byliśmy tam jako jedyni Ślizgoni.

Nieśliśmy tą lepszą odrobinę atmosferę, próbowałam robić ludziom żarty razem z Fredem i Georgem, ale z dosyć marnym skutkiem, bo dalej byli obrażeni za to z treningami. Trudno, ale nastrój Hogwartu odrobinę się podniósł do góry.

Draco odciągał mnie od nich jak tylko mógł, a mógł wiele, więc rzadko chodziłam z bliźniakami na ich akcje, ale jak byłam, to była to wielka akcja, z której śmiała się cała szkoła.

Moje dni były obserwowane przez Dracona, ale i przez nauczycieli. A przecież wagarowicz też człowiek, ma prawo do życia.

Draco mnie jak zawsze rozpieszczał, przynajmniej ja teraz miałam takie wrażenie po tych wszystkich miesiącach. 
Byłam tulona, głaskana i zabierana co i rusz na kawę.  Draco był moim lekiem. 

Rekompensowaliśmy sobie te miesiące, co nie podobało się Amycusowi i Alceto, oraz McGonnagall.
Reszta nauczycieli zostawała neutralna, lub nas popierała jak np. Severus. Wuj w pewnym sensie odnajdował we mnie odrobinę Lily, poza tym jak miałby odmówić mi wakacji, skoro nieoficjalnie skończyłam edukację tak jak Draco. 

Wieczorem, po kolejnej bezsennej nocy, bo Aryjczyk wyrabiał zadania od mojego ojca, siedziałam w dormitorium. 
Piłam herbatę, kiedy Draco razem z kolegami, wrócił z zebrania. Ojciec mnie nie wysyłał w teren, wolał, żebym gromadziła siły przed Bitwą, oraz informacje jak wuj.  
- no, kolejne ścierwo zdechło. Crabbe zaczął rozmowę.
- ta, a co z naszą nagrodą ?

Spytali o to kiedy Draco mnie krótko pocałował, czułam na jego wargach krew. 
- i jak ? Aryjczyk pogłaskał mnie po policzku. 
- jakoś. - ziewnęłam. Słodki Sen, tak. Pora spać. - idę na górę, nie zasiedź się. pocałowałam go w policzek i poszłam się położyć. 

Draco wszedł do komnaty, położył mnie obok siebie. On sam musiał odrobinę tej mojej herbatki wypić. 
Nie dbał o żadne ubrania, położył się tak jak był. W lekko zakrwawionej koszuli i spodniach, bez marynarki i krawata. 
Wtuliłam się w niego bardzo chętnie i mogłam zasypiać. 

Zasnęłam bardzo szybko. Rano, obudziłam się sama, w jego wyrku.
Do dormitorium dobija się Snape.
Wpadł do pokoju, a ja byłam półprzytomna. 
- Ignis. - podszedł do łóżka, zakryłam się kołdrą. Zdarł zasłony z okien. - Ignis.
- o co chodzi ? Draco wmieszał się wchodząc do pokoju.
- spać. - rzuciłam zasłaniając oczy poduszką. - ja chcę spać.
Snape cofnął się. - to moja wina.
- za mocne.
- to moja wina. Usprawiedliwiona niedyspozycja. - wuj wycofywał się. - zostań z nią Draco. Ma spać dopóki to jej nie odpuści.
- mówiłem, że może  być za mocne.   tymi słowami Aryjczyk pożegnał Severusa.

Usiadł na łóżku. Przykrył mnie kołdrą, zasłonił okna pokoju i pocałował mnie w czoło.
- dobrze ?
- światło mnie chuj obchodzi. - rzuciłam markotnie półprzytomnym głosem i ziewnęłam. - ma być cicho.
- jest cicho. - zapewnił mnie. - zaśnij.
- ni chuj nie umiem. - uśmiechnęłam się sarkastycznie. - jak mnie się obudzi, to potem nie zasnę. Nawet po Słodkim Śnie. I to .. - kolejne ziewnięcie - nawet tak mocnym.
- no to co zamierzasz ?
- iść spóźniona na obiad, śniadanie czy co to za posiłek teraz jest,  a potem wrócić tutaj.
- no dobra. - podniósł się. - ubierz się.
- nie wiesz, pójdę tak jak jestem żeby każdy chłopak mógł sobie popatrzeć na mnie w bieliźnie. prychnęłam.
- spokojnie, bo jeszcze spalisz Hogwart.
- i tak będzie płonął. - wymamrotałam pod nosem. Bez większej krępacji się przy nim przebrałam. - no dobra. Ominęło mnie śniadanie czy nie ?
- nie. Jeszcze trwa.
- zabierzesz mnie ? - wziął mnie na ręce i zaniósł do stolika. - Draco ... myślę, że moje starania by cokolwiek pokroić skończyłyby się źle. ...
- daj. - podał mi odrobinę ładnie pokrojonego mięsa. Nadal spałam.  Nakarmiłam się sama. Po skąpym śniadaniu byłam najedzona, ale i tak nie chciało mi się nic więcej.  Byłam śnięta i śpiąca, ale nie chodziło mi o sen a o czystą wegetację. - nie nadaję się dzisiaj na lekcje.
- nie. - potwierdził Draco. - chodź. Pójdziesz grzecznie do pokoju.
- a co będę z tego mieć ?
- Ignis ...
- co ?
Draco zamknął na chwilę oczy. - chodź. - zabrał mnie na górę. Zamknął nasz pokoik i położył mnie na łóżku. - Księżniczko ...
- co ?
- mam cię sam obudzić ?
- spróbuj.
- jak sobie chcesz. - rzucał mi jawne wyzwanie.  Wisiał nade mną. No fajnie, ale to mam na co dzień.  - kochanie ... - zaczął mamrotać.  Na razie nadal chciało mi się spać, ale już powoli mniej. - przypomnij sobie Święta, zaręczyny, prawie i Walentynki ... - podgryzł delikatnie moje ucho. - pomyśl o nich, o naszych nocach, o wyjściach do klubu. - krew robiła swoje. Na szczęście, ale i nieszczęście. - no, widzę, że moja Księżniczka ma w pamięci moje całe ciało. - nie mów mi o nim nic. - obudź się a jego skrawek zobaczysz. - skradł mi krótki pocałunek. - wstawaj Igni.
- kochanie ...
Uśmiechnął się. Wiedział, że już wygrał. - przecież chcesz mnie rozebrać. Powiedz dwa proste słowa " obudziłam się " i jestem twój.
- Draco ...
- chodź do mnie, rozbierzesz mnie, pogłaszczesz, podrapiesz, pogryziesz ... Przecież widzę, że cię kręcę i cię korci. Chodź, powiedz mi proste " nie śpię ". 
- kochanie ... - położył mi palec na ustach. Delikatnie je pocałował. - Draco ... 
- powiedz. A ja zdejmę z siebie - zdjął krawat. - to co będziesz chciała żebym zdjął.  
- robisz się rubaszny. 
- dla ciebie. 
- Draco ... - wsunął moje dłonie pod swoją koszulę. Chciał mnie obudzić i to na dobre. - może się obudziłam. 
- jak bardzo chcesz mnie pozbawić ubrań. 
- hmm ... - rozpięłam kilka guzików jego koszuli. - tylko tyle. - chciał dobierać się do spodni. Skróciłam jego optymizm, ale zdjął całą koszulę. - mhmm ... Daj mi różdżkę. - wsunął ją w moje palce. - połóż się. - ułożył się na materacu. - mhmm - usiadłam grzecznie na jego pasie. - pobawimy się ? 
- i kto tu jest rubaszny ? 
- nadal ty - głaskałam go jego różdżką, po jego ciele. - mhmm ... Draacoo ... masz ochotę potańczyć ? Tak dla mnie. 
- jak ? 
- mhmm ... - postawiłam różdżkę czubkiem do jego ciała. - zaklęcie łaskotki. Pamiętasz jego użycie. 
- nie zrobisz mi tego. 
- zrobię kocie. Rictumsempra. - wymamrotałam. Łaskotki moich dłoni i języka. Draco chciał uciekać od czaru, ale nie mógł za wiele, bo siedziałam na jego nogach. - szczęśliwy ? - szeptałam. Karmił moje oczy swoimi ruchami. - bo ja baardzoo - ruszałam zaklęciem po jego ciele. Różdżka mieszała jego czucie, oszukiwała zmysły. - Draacoo - oblizałam usta. - mhmm ... Jesteś rozkoszny. Twoje ciało ... - dłońmi go głaskałam. Różdżka wisiała w powietrzu, tak jakbym to ja miała ją w dłoni. - jakbyś tylko mógł - zdjęłam zaklęcie, pocałował mnie zachłannie. Przewrócił mnie pod siebie, odrzucił różdżkę, żeby się nie połamała. - już nie śpię. - ponowił pocałunek, jednak na krótko. - kocie ... 
- czeka cię wypalenie. - przecież nie minęły nawet dwa miesiące. - jutro dzień wagarowicza. 
- kochanie ... - Draco skorzystał z okazji i zaczął całować mnie po szyi. Wiedział, że i tak będę go głaskać i pieścić. - Draci ... - poczułam jego prawdziwy język. - kochanie ... 
- nie wmówisz mi, że nie chcesz zrobić sobie jutro wagarów. 
- ale ... ale wuj ... - poczułam delikatne podgryzienie. Nadal je lubiłam. - mhmm ... no nie wiem ... - czuł, że wygrywa. Jeszcze zaczął robić malinki. Westchnęłam. - Draco ... starczy. 
- nie dla mnie. Przecież mnie chcesz, ja ochotę na ciebie chowam od Walentynek. Daj sobie pozwolenie na odrobinę rozkoszy.
- ale ... - pocałował mnie. - Draco. 
- przestałem ci się podobać ? 
- kochanie ... - widziałam jego ciało. Cholernie mnie kusiło. - widzisz jak na ciebie patrzę, wiesz doskonale, że nadal mnie nakręcasz. Ale obiecałeś, że zostawiamy to co było do zaręczyn. 
- ale zaklęcie było jawnym nawiązaniem do Świąt. Przecież mnie pragniesz. Daj mi spełnić twoje marzenia. 
- ale - przerwał mi znowu pocałunkiem. Byłam idiotką, że nie umiałam go brutalnie od siebie odepchnąć kiedy mnie całował. - Draco ... 
- słyszę, że wręcz krzyczysz o moje ciało. Dam ci je. 
- spełnij moje jedno marzenie. - głaskałam go po już dawno nagim torsie. - pocałuj mnie. Tak jakbyś spędzał ze mną swoje wagary, ale bez niczego więcej. Sam pocałunek. Taki ... 
Draco położył mi palec na ustach. Wiedział o jakiego buziaka mi chodzi. - to nie zaspokoi twojego apetytu. 
- co z tego ? 
- to, że będziesz krzyczała o więcej. A ja bym ci nie odmówił wielkiej przyjemności. Wiemy jak jęczysz kiedy się kochamy. Wiemy jak bardzo ci rozkosznie. Wiemy jak mnie wtedy uwielbiasz i prosisz o więcej. Wiemy to. Daj sobie tej rozkoszy, nie mnie, ale samej sobie. Kilka godzin, kilka rozkosznych godzin, a twoja chcica zaspokojona, szczęśliwa i spokojna na kilka kolejnych miesięcy. Wiemy jak tego chcesz. Daj sobie tą noc. 
- a potem mam się tłumaczyć czemu dwa łóżka wyglądają jakby nikt w nich nie spał, czemu jesteśmy niewyspani, czemu  szaty są w takim nieładzie. 
- wyłgasz się. - kusił dalej. - Igni wiemy, że cię kusi. Chodź. 
- tylko pocałunek. 
- jak sobie życzysz. - rzucił się na moje usta. Wypalenie, bo do niego doszło, jakimś cudem skończyło się na podłodze przy rozpierdolu w pokoju. Draco miał kilka zadrapań, ale już tylko ślady wskazywały jak go głaskałam. Ja czułam się idealnie, jednak odrobinę bolała mnie szyja. Czemu ? Draco odchylał ją dosyć znacząco do malinek w jeszcze większej ilości.  Łóżka w nieładzie. Pokój był lekko mówiąc pobojowiskiem. Dwa półwampiry bardzo chcące wypalenia. W dosyć skrajnych formach. - Ignis ... 
- no i widzisz, i tak musimy się tłumaczyć. 
- Snape nas zamorduje. 
- bardziej obchodzi mnie to jak odebrali to Ślizgoni. Zamknięte drzwi, a za nimi przesuwanie mebli, dźwięk oparcia o ściany. Nie wygląda to za dobrze. 
- Snape nas ukatrupi. Draco skwitował to jak odzyskał umysł i zdrowy rozsądek. 

- niestety nie może - wuj zaczął za nami, od strony drzwi. - co wam do głów strzeliło !? Lepiej byłoby jakby TO - omiótł wzrokiem cały pokój. - było w Komnacie albo Pokoju Życzeń, ale nie tu ! Ślizgoni słyszeli wasze umizgi, jak i chyba cała szkoła. Upiliście się ? 
- tylko wypaleniem wuju. 

Aportowała się Aollicep a z nią Rada. 
- to normalne Severusie. Wampiry z wiekiem i wzrostem zarówno mocy jak i umiejętności coraz bardziej tracą kontrolę  podczas wypaleń dając upust pragnieniom. - wuj się załamywał psychicznie na słowa Aollicep - mogę cię jedynie pocieszyć, że to co widzisz jest tylko po pocałunku. Po ich bliskości nie byłoby tu mebli. 
- ale Aollicep ... To nie wyjaśnia tego, że mogli deportować się gdziekolwiek indziej. Cały Hogwart aż huczy o tym jaka orgia miała tu miejsce !
- spokojnie Severusie. - mama położyła mu dłoń na ramieniu. - wróć do pracy. Ja muszę porozmawiać z moją córką. 

Snape zniknął. Draco ubierał koszulę.  Mama widziała ślady moich pazurków. Chyba jej to nie cieszyło. 
- córciu - zaczęła jakby karciła małe dziecko. - co wyście kurwa tu robili ? 
- em ... - Draco miał trochę za nic karcenia mojej matki, wszystko moja wina, oczywiście. - no więc ... To długa historia. 
- to mnie oświeć. 
- mamuś spokojnie. - zaczęłam pojednawczo. - leżałam sobie grzecznie półśpiąca na łóżku Draco. Stwierdził, że mnie obudzi całkowicie, więc zaczęło się od słów, a skończyło na pocałunku. Na wypaleniu. 
Aollicep sprawdziła na wszelki wypadek nasze wspomnienia. - dobrze, że go odgoniłaś, bo roznieślibyście pokój w drobny mak. 
- wiem mamuś, wiem. - zapewniłam. - a co robi tu Rada ? 
- jesteśmy tu w sprawie twojego nowego tytułu na Nokturnie. - ale co ich obchodzi Anglia !? - mówi się o tobie "Kostucha" z powodu śmierci poprzez szczury, oraz swoistej pracy na zlecenia. Mamy dla ciebie prezent z tej okazji. - podali mi flet, zrobiony z jakiejś kości. Chyba ludzkiej. - tak Ignis, to kość człowieka. Żebro. 
- aha. - odpowiedziałam tempo. - i co mam z tym prezentem zrobić ? 
- przywołuje szczury i kruki. Dwa twoje znaki. Używaj mądrze, przy dużych zleceniach w przyszłości. Do widzenia. 
Rada zniknęła, Aollicep patrzyła na Draco. 
- a ty nie masz zamiaru się tłumaczyć ? 
- nie mam wyrzutów. 
- nie masz ... - mama udała zaskoczenie. - a to, że namawiałeś ją na seks ? 
- i tak do niczego nie doszło. 
- ale mogło. I co ? "obudziłaby się" a i owszem ! Potem po każdym, za mocnym Słodkim Śnie musiałbyś kupować nowe meble. 
- zmiana wystroju by nie zaszkodziła. 
Aollicep zamurowało na jego bezczelność. - nadal jestem żoną twojego Pana, tylko przez grzeczność nie mam przy sobie różdżki. 
- mamo ... 
- co ? Taka prawda, za to co mówi mogłabym go ukarać. 
- ale mamo ... Draco nie miał nic złego na myśli ... 
- rób jak uważasz córciu, ale ja na twoim miejscu wyprowadziłabym się stąd.  Aollicep zniknęła.

- Draco ... jedna akcja więcej i cię ukatrupię.
- i tak ci się podobało. - pogłaskał mnie po ramionach. - obudzona ? super, jest dzień wagarowicza. Ludzie wybyli do Hogsmade.
- jesteśmy sami ?
- tak.
- super. - wskoczyłam na swój materac. - idę spać. A ty się do mnie nie zbliżaj.
- czemu ? Jak niby zaśniesz ?
- twoja pościel. - zabrałam jego kołdrę. - dobranoc.

Położyłam się spać, zasnęłam przykryta jego kołderką. Draco otulił mnie mnie nią i poprawił wokół moich boków, pocałował mnie w czoło i dał mi spać. Sam usiadł na łóżku i coś czytał.

Wagarowicz też człowiek, może odespać zarwaną noc, może chcieć się pomiziać ze swoim chłopakiem, może poczekać do kolejnego dnia żeby odpocząć.    
No i właśnie dlatego, wuj usprawiedliwił wszystkie możliwe nieobecności.

Wagary ...  zupełnie dla ludzi, a dla mnie i Draco specjalnie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz